Info
Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Wrzesień5 - 4
- 2015, Sierpień9 - 6
- 2015, Lipiec10 - 12
- 2015, Czerwiec12 - 9
- 2015, Maj3 - 4
- 2015, Kwiecień13 - 9
- 2015, Marzec8 - 10
- 2015, Luty4 - 3
- 2015, Styczeń7 - 7
- 2014, Grudzień3 - 0
- 2014, Listopad6 - 6
- 2014, Październik6 - 9
- 2014, Wrzesień15 - 26
- 2014, Sierpień11 - 12
- 2014, Lipiec16 - 15
- 2014, Czerwiec11 - 13
- 2014, Maj14 - 47
- 2014, Kwiecień17 - 33
- 2014, Marzec11 - 18
- 2014, Luty9 - 6
- 2014, Styczeń7 - 8
- 2013, Grudzień6 - 9
- 2013, Listopad8 - 9
- 2013, Październik6 - 8
- 2013, Wrzesień15 - 25
- 2013, Sierpień15 - 35
- 2013, Lipiec15 - 49
- 2013, Czerwiec13 - 54
- 2013, Maj16 - 52
- 2013, Kwiecień18 - 44
- 2013, Marzec13 - 29
- 2013, Luty15 - 34
- 2013, Styczeń6 - 12
- 2012, Grudzień9 - 19
- 2012, Listopad5 - 10
- 2012, Październik7 - 7
- 2012, Wrzesień17 - 42
- 2012, Sierpień14 - 42
- 2012, Lipiec23 - 82
- 2012, Czerwiec16 - 33
- 2012, Maj18 - 38
- 2012, Kwiecień18 - 57
- 2012, Marzec17 - 33
- 2012, Luty6 - 11
- 2012, Styczeń4 - 9
- 2011, Grudzień3 - 2
- 2011, Listopad5 - 0
- 2011, Październik10 - 23
- 2011, Wrzesień9 - 11
- 2011, Sierpień10 - 8
- 2011, Lipiec14 - 18
- 2011, Czerwiec14 - 22
- 2011, Maj29 - 32
- 2011, Kwiecień28 - 47
- 2011, Marzec28 - 24
- 2011, Luty18 - 16
- 2011, Styczeń1 - 8
- 2010, Listopad3 - 2
- 2010, Październik12 - 34
- 2010, Wrzesień10 - 39
- 2010, Sierpień20 - 41
- 2010, Lipiec14 - 15
- 2010, Czerwiec19 - 2
- 2010, Maj23 - 2
- 2010, Kwiecień15 - 3
- 2010, Marzec7 - 5
- 2010, Luty1 - 1
- 2009, Listopad5 - 3
- 2009, Październik3 - 0
- 2009, Wrzesień18 - 7
- 2009, Sierpień25 - 2
- 2009, Lipiec13 - 0
- 2009, Czerwiec13 - 6
- 2009, Maj13 - 7
- 2009, Kwiecień12 - 7
- 2009, Marzec4 - 0
- 2009, Luty1 - 0
- 2009, Styczeń3 - 0
- 2008, Grudzień4 - 4
- 2008, Wrzesień2 - 0
- 2008, Sierpień1 - 0
- 2008, Lipiec2 - 0
- 2008, Czerwiec1 - 0
- 2008, Maj9 - 0
Maksowy serwis Scotta
Wtorek, 16 lipca 2013 · dodano: 17.07.2013 | Komentarze 4
Mój Scott w tym sezonie nie ma lekko. Wpierw został brutalnie (bardzo) potraktowany na MTB Trophy, gdzie wszystkie etapy były w błocie, a dodatkowo dwa z nich w padającym deszczu. Na Bike Adventure także nie otrzymał wytchnienia, bo 3 etapy były błotne, a dwa w deszczu, a momentami wręcz w ulewie. Cud, że jeszcze żyje i chce ze mną współpracować. Ale w Zielonej Górze już wyraźnie miał dosyć i był bardzo głośny.Odwiedziłem więc serwis na Opolskiej, żeby spróbować uratować stery. Mechanik fajnie je przesmarował i powinny jeszcze trochę podziałać. Rzucił jednak komentarz, że rower jest dość mocno eksploatowany :) Nie zaprzeczyłem.
Później pojechałem do Maksa, na smarowanie tylnej piasty. Dzięki wskazówkom i narzędziom teamowego kolegi udało się całość przesmarować. Mieliśmy tylko problem z bębenkiem, którego nie było jak zdjąć, gdyż zabrakło odpowiedniego klucza. A to on w sumie jest w najgorszym stanie. Przyjdzie prawdopodobnie go wymienić, dzięki czemu piasta nie będzie musiała być zmieniona.
Wielkie dzięki Maks za pomoc. Nie ma co, wiedzę o serwisie masz sporą :)
Kategoria 0 - 20 km
78.50 km
0.00 km teren
03:40 h
21.41 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m
Rower:Miejski pomykacz
Praca
Poniedziałek, 15 lipca 2013 · dodano: 20.07.2013 | Komentarze 0
Tygodniowy zbiór dojazdów. Kategoria Do pracy
51.71 km
51.50 km teren
02:37 h
19.76 km/h
Max:43.67 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:1030 m
Rower:Scott Scale
Kaczmarek Electric MTB - Zielona Góra
Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 9
Do Zielonej Góry przejeżdżam z Mariuszem, Maksem i Młodzikiem - wszyscy na M, łącznie z autorem ;) Zapowiadana była ciężka trasa, ułożona przez Marka Konwę. Jedziemy więc na rekonesans i jesteśmy wyraźnie zaskoczeni. Mają tu konkretne górki, coś jak trochę bogatsza okolica Dziewiczej Góry. I po tym przyjdzie się nam ścigać, super :)Do sektoru wchodzę późno, bo robimy z Klosiem porządną rozgrzewkę. Sektor 1-szy startuje przed nami, po 2 minutach my. Na pierwszym zjeździe, tuż po starcie mijam Maksa, który trochę zamula jadąc wśród innych takich ;) Ja jadę z lewej i zyskuję zaraz sporo pozycji. Po chwili zaczyna się lekki podjazd, a za nim konkretna sztajfa, która momentalnie się korkuje. Na rozgrzewce udało się ją podjechać, ale teraz jest zbyt ciasno i wchodzę na górę. Po chwili zjazd, dość szybki i zauważam, że leży Michał Jasskulainen. Na szczęście zaraz wstaje, czyli nic poważnego się nie wydarzyło. Po chwili kręcenia w małej grupce dogania mnie Janusz (poznany na Sudety MTB Challenge) i namawia, aby jechać razem. Trzymam więc koło, ale czuję, że jest trochę za mocno. Wjeżdżam na podjazd z wieżą i za chwilę zaczyna się najtrudniejszy zjazd maratonu - taka mini trasa downhillowa. Niestety nie jest dane mi zjechać w szybkim tempie, bo blokuje mnie koleś na rowerze bez SPD. Mam za to niesamowity pokaz jak to jest niebezpiecznie, gdy ktoś tak nieodpowiedzialny próbuje szybko zjeżdżać po korzeniach i na dropach. Na szybkim zjeździe mijam leżącego na ziemi zawodnika zespołu Rybczyńskich, chyba musiał się wywrócić przy dużej szybkości. Końcówka pierwszej pętli dalej dość mocno i ponownie kawałek z Januszem. Przy pomiarze czasu zjadam pierwszego żela.
Drugą rundę zaczynam gorzej i trochę się oddalam od Janusza, czuję też że słabnę i zbliża się kryzys. Trochę zwalniam, tracę kilka pozycji między innymi na rzecz Jasskulainena. Odcinki wcześniej przejechane jadę wolniej, ale znam już trasę, więc najtrudniejsze miejsca pokonuję lepiej. Po połowie pętli trochę mnie puszcza i kontroluję odległość do Michała, który jest w zasięgu wzroku. Janusz niestety pechowo blokuje sobie łańcuch pomiędzy szprychy i kasetę, więc zostaje z tyłu. Przy wjeździe na trzecią rundę zjadam drugiego żela.
Na podjeździe nie jest lekko© StregaSportu
Zaczynam co raz bardziej zbliżać się do Michała, a i jedzie mi się co raz lepiej. Co raz bliżej mety, więc jadę praktycznie na maksimum swoich możliwości. Na jednym z podjazdów kończących się spacerem wyprzedzam Michała. On jednak cały czas mocno i kontroluje sytuację. Robię przewagę na krótkiej stromej ściance, gdzie udaje mi się wjechać, pomimo odskakującego przedniego koła. Dalej to już szybkie pomykanie na 100% i stopniowe gubienie go. Przy bufecie po raz kolejny przemykam z prędkością 40+ (kto to widział, aby bufet umiejscawiać na zjeździe) i kolejne odcinki dalej mocno. Na zakrętach rzucam okiem do tyłu i widzę blisko biało-czerwonego zawodnika z niebieskim kaskiem, czyli Michał nie odpuszcza. Modlę się tylko, aby nie chwycił mnie skurcz. Na ostatni podjazd w parku wjeżdżam z 20-30 sekundową przewagą, naciskam mocno na korbę i czuję ostre pieczenie. Udaje się obronić pozycję, ale mina przy wjechaniu na metę musi być paskudna ;) Zdjęcie jak najbardziej to potwierdza :)
Ciężki finish© DataSport
Po chwili wjeżdża kolejny zawodnik, ale to nie Michał ;) On pojawia się po minucie, czyli i tak był blisko. Za chwilę dojeżdża też Janusz.
Mój czas to 2:32, z którego jestem zadowolony. Udało się zwalczyć krótki kryzys z drugiego kółka i zebrałem ładną ilość punktów (trochę więcej niż w Lubrzy). Dzięki temu powinniśmy utrzymać dobrą, czwartą pozycję w generalce drużynowej, pomimo bardzo słabej frekwencji wśród kolegów teamowych (shame on you ;)).
Z ciekawostek, to Mariusz (do którego straciłem 17 minut) został wyprzedzony przez Krzycha. Szacun i zapraszamy do naszej drużyny. Szybko, szybko bo mocniejszy team się odezwie :)
Kategoria Zawody, W towarzystwie, 51 - 100 km
19.80 km
0.00 km teren
00:55 h
21.60 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m
Rower:Miejski pomykacz
Po mieście
Sobota, 13 lipca 2013 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 0
Kręcenie po mieście w różnorakich sprawach.W Decathlonie na Franowie tłum, jakby coś rozdawali. Na parkingu chyba nie było wolnych miejsc. Fajnie, że ludzie interesują się sportami, ale lepiej je uprawiać, niż tylko coś do nich kupować ;)
Kategoria 0 - 20 km
89.09 km
0.00 km teren
03:12 h
27.84 km/h
Max:56.69 km/h
HR://%
Temp:, w górę:320 m
Rower:Merida Road Race 904
Odprowadzenie Paryżan
Sobota, 13 lipca 2013 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 7
JP i Jarek rozpoczęli wyjazd do Paryża, więc wypadało ich odprowadzić :) W okolicach Strzeszynka zebrał się mały peleton (pojawił się jeszcze Klosiu, Marcin i Seba). Godzina była wczesna, bo 8 :) Musiałem się ostro sprężać, aby dojechać na czas, bo trochę za późno wstałem.Jedziemy dość spokojnie, bo rowery chłopaków są mocno obciążone. Na jednym odcinku Klosiu sprawdza swoich sił z taką wagą :)
Fragment jedziemy terenem, więc tempo jeszcze bardziej zwalnia. Za Niepruszewem spotykamy Jurka, który będzie robił za odprowadzającego na kolejnym fragmencie. Niczym sztafeta.
Chłopacy jadą do... Paryża© Marc
My oddzielamy się koło Skrzynek i przez pojezierze stęszewskie dojeżdżamy do Mosiny na kawę. Czas miło leci, gdy nie trzeba kręcić, więc z bólem serca wracamy na rowery i już tylko z Mariuszem dojeżdżamy do Poznania.
Udany dzień, tylko czy nie za mocno przed wyścigiem? :)
Kategoria 51 - 100 km, Szosa, W towarzystwie
35.69 km
0.00 km teren
01:10 h
30.59 km/h
Max:43.43 km/h
HR://%
Temp:, w górę: 60 m
Rower:Merida Road Race 904
Rogalinek
Środa, 10 lipca 2013 · dodano: 10.07.2013 | Komentarze 0
Krótkie rozkręcenie nogi i sprawdzenie jak z kondycją na kilka dni po Bike Adventure - jest dobrze, organizm chyba szybko wypoczywa i do niedzieli powinno być w miarę optymalnie.Dzisiaj Michał Kwiatkowski ponownie założył białą koszulkę. Świetnie pojechał czasówkę. Podczas wywiadu ledwo mógł coś wymówić, bo ciągle próbował złapać oddech :-) Tłumaczył, że metodę na jazdę miał prostą: patrzeć w licznik i utrzymywać prędkość 55 km/h. Mi się udało dzisiaj pojechać powyżej 30 - też dobrze ;-)
Kategoria 21 - 50 km, AVS >30
81.50 km
0.00 km teren
03:55 h
20.81 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m
Rower:Miejski pomykacz
Praca
Poniedziałek, 8 lipca 2013 · dodano: 12.07.2013 | Komentarze 0
Kolejny tydzień z dojazdami, całkiem sporo km'ów wyszło, bo jeździłem trochę na rowerze załatwiać kilka spraw (w piątek trochę zmokłem). Kategoria Do pracy
53.16 km
45.00 km teren
03:20 h
15.95 km/h
Max:52.97 km/h
HR://%
Temp:, w górę:1480 m
Rower:Scott Scale
Bike Adventure #4
Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 8
Niedziela była ostatnim dniem ścigania. Organizator zaplanował start na godzinę 10, więc trzeba było wcześniej wstać. Ja może wyspany, ale jednak z mocno bolącymi nogami. Narastające zmęczenie jednak daje o sobie znać. Pierwsza myśl, to jak ja obronię te 5 minut przewagi nad Marcinem. Trzeba będzie jechać na maksimum możliwości i może jakoś się uda.Na start dojeżdżamy bez żadnych przygód, ale tak na prawdę wszyscy są bardzo ostrożni. Na zjeździe do Piechowic chyba nikt nie kręci korbą, by jechać jak najspokojniej ;-) Start następuje z tego miejsca co wczoraj, więc już wiemy gdzie się kierować.
Po tradycyjnym odliczaniu od 10 do 1 następuje mocne napieranie. Początkowy podjazd nakładający się z wczorajszym. Jadę chwilę z Josipem, ale jednak mnie wyprzedza. Mam ciężkie nogi i jedzie mi się kiepsko. Marcin ciągle w zasięgu wzroku, ale systematycznie się oddala. Po kilkunastu minutach czuję, że schodzi żelazo z nóg i mogę lepiej kręcić. Rozpędzam się do wyższych prędkości, zaczynam wyprzedzać pojedyncze osoby, a także Josipa, który widać, że cierpi po wczorajszym upadku. I tak jestem pod wrażeniem, że jedzie - kolarze to jednak twardzi goście.
Zaczynam także doganiać Marcina, ale dość powoli. Jednak myśl o tym, że mi nie ucieka, bardzo mnie podbudowuje. Mogę przecież przegrać ten etap, byle nie mieć dużej straty. Jednak po kilku sekcjach trawiastych i korzennych doganiam go.
Sporo trawy tego dnia© -
Kolejne kilometry jedzie mi się co raz lepiej i Marcin zostaje z tyłu. Ja, z co raz większym zadowoleniem, wchodzę na swoje maksymalne obroty. Zaczynam mijać ludzi ze sporą łatwością, wjeżdżam ścianki które wydają się dość trudne, a techniczne miejsca z korzeniami są dla mnie łatwością. Nie poznaję siebie :-)
Na jednym ze zjazdów miga mi koszulka Goggle. Dostaję lekkiego szoku, bo okazuje się, że jest to Klosiu, który łata dętkę. Rozumiem, stracił na tym trochę, ale musiałem być za nim blisko. Dzięki temu włączam szósty bieg i jadę na 120%. Na szutrowych podjazdach innych mijam jak tyczki. Ostatni podjazd koło 40-tego kilometra robię nadal mocno i blisko szczytu odwracam się - Mariusz jest blisko, jakieś 100 m za mną. Gdybym odpuścił, już by był przede mną. Jedziemy chwilę po płaskim, ale jest sporo kałuż, więc nie wahając się jadę przez nie mocno naciskając na korbę. Po chwili zaczyna się zjazd, trochę technicznych miejsc i przy okazji rzucam okiem do tyłu - pusto :) Końcówka biegnie jak dnia poprzedniego, czyli przez kolejne błoto i tunelik. Tutaj nadal daję z siebie maksimum i wjeżdżam na metę na 3 minuty przed Klosiem! :-) Jak się okazuje Rodman też był w zasięgu, bo straciłem około 2 minut.
Ale nie ma co, pierwszy raz udało mi się został liderem Goggle Teamu - świetne uczucie :-D Gdybym tylko miał taką nogę przez cały czas etapówki ;)
Finish etapówki© Strefa Sportu
Bike Adventure zakończyło się trochę niespodziewanie dla mnie, ponieważ byłem trzeci wśród znajomych. Pierwszy i zupełnie niezagrożony, to Mariusz. Dalej był Josip, który pomimo kontuzji wybronił drugie miejsce. Za nim uplasowałem się ja, tracąc do Wojtka łącznie jakieś 5 minut. Dalej Marcin i Rodman. Na końcu naszej grupy jadącej Pro - Kaz. Zbychu, niestety nie ukończył, oraz Maks jadący Fun.
Kategoria 51 - 100 km, W towarzystwie, Zawody
74.58 km
50.00 km teren
04:19 h
17.28 km/h
Max:59.94 km/h
HR://%
Temp:, w górę:1900 m
Rower:Scott Scale
Bike Adventure #3
Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 3
Trzeci etap - przygoda, ach przygoda.Zaczęło się od samego rana, gdy Josip zauważył, że jego opona nie nadaje się do jazdy, ze względu na sporą ilość nacięć. Wszystko by przebiegło spokojnie, gdyby nie to, że do startu zostało mniej niż godzina. Szybka wymiana, trochę z pomocą reszty ekipy i ruszamy na dół. Asfalt do Piechowic jest dobry, więc jedziemy szybko, ponad 50 km/h. W pewnym momencie w moim przednim kole przebija się dętka i momentalnie schodzi powietrze. Ledwo udaje mi się utrzymać równowagę, ale nie przewracam się i zabieram się za wymianę dętki. Okazuje się, że moja opona też jest w fatalnym stanie i to dlatego wczoraj miałem laczka. Na szczęście mam łatki, więc naprawiam dwa przecięcia. Josip pomaga mi napompować koło i w końcu jedziemy na dół. Ale nie znamy miejsca startu... dobrze, że widać innych kolarzy. Jedziemy za nimi i na start dojeżdżamy na około 2 minuty przed początkiem etapu. Daliśmy radę się nie spóźnić :)
W pierwszej fazie jest długi podjazd, około 12 kilometrów, ale z niewielkim nachyleniem. Stawka się rozciąga, wśród znajomych ja ustawiam się tam gdzie zwykle (patrz: początek drugiego etapu). Dzieje się niewiele, bo jedziemy ciągle szutrami.
Szutry, same szutry© -
Na jednym z pierwszych szybkich, szutrowych i bardzo niebezpiecznych zjazdów mijam Rodmana z Josipem. Wojtek wywalił się i mocno pozdzierał. Przemo mu trochę pomógł, więc dalej każdy jedzie swoje. Chłopacy mnie mijają, ale Josip zatrzymuje się na wyczyszczenie rany przy ambulansie. Z Rodmanem dojeżdżamy do bufetu i rozpoczynamy bardzo ciężki asfaltowy podjazd. Stromizna podobna do tej wiodącej na Przełęcz Karkonoską. Męczarnia jest spora, ale udaje się wjechać całość. Tym sposobem dojeżdżamy w okolice Stogu Izerskiego, gdzie ponownie mija mnie Josip już z profesjonalnym bandażem na ręce.
Dalej następuje szybka sekcja szutro-asfaltów. Znowu jest niebezpiecznie, bo dodatkowo pojawia się sporo turystów.
Na jednym z podjazdów w Izerach© -
Na jednym ze zjazdów mijam Josipa, który łata dętkę. W głowie kotłują się myśli ile się może wydarzyć jednego dnia. Czy mnie ominie przebicie dętki? Nie mam zapasowej, bo przecież musiałem zmieniać przed startem.
Jazda szutrami zaczyna mnie drażnić. Właściwie ciągle to samo, nadal niebezpiecznie, bo prędkości zjazdowe są wysokie. Dobrze, że w pewnym momencie robi się trochę bardziej technicznie i prędkości się zmniejszają. Nie mam świadomości ile mi brakuje do Marcina, ale pamiętam o niewielkiej przewadze 8 minut. To mnie motywuje, aby mocno przycisnąć przy wjeździe na Wysoki Kamień - udaje się wjechać całość, pomimo kiepskiej przyczepności i kończących się sił.
Podjazd w terenie© Strefa Sportu
Zaczyna się fajny, techniczny zjazd. Szkoda, że akurat zachodzi słońce i robi się trochę za ciemno, ale osiągam dobre prędkości i zyskuję kilka pozycji. Na końcówce zjazdu dochodzę do Rodmana. Sekcja błotna wychodzi mu lepiej niż mnie (jazda z krzykiem sporo mu pomogła ;)) i tracę kilka metrów. Przejeżdżamy przez tunel i na stadion. Naciskam na korby, ale dogonić Przema nie daję rady.
Finiszuję chwilę za Rodmanem© -
Na mecie jest już Marcin, ale straciłem do niego tylko 3 minuty - pozycja obroniona. Pozostaje mi 5 minut przewagi na ostatni etap. Będzie się działo :)
Na mecie, rozmawiam z gościem któremu pożyczyłem pompkę© -
Wieczorem jesteśmy zmuszeni pojechać do Jeleniej Góry, bo Josip musi odwiedzić chirurga. Niestety dojeżdżamy zbyt późno i pomimo, że rana nadaje się do szycia lekarz nie decyduje się na założenie szwów, bo przyjechaliśmy za późno (powyżej 6 godzin od wypadku).
Tego dnia, po powrocie na kwaterę, czuję już bardzo duże zmęczenie. Ekipa spędza wieczór na dole, przy piwie, ja jednak już nie daję rady i idę wcześnie spać.
Kategoria W towarzystwie, Zawody
73.26 km
70.00 km teren
04:54 h
14.95 km/h
Max:61.97 km/h
HR://%
Temp:, w górę:2120 m
Rower:Scott Scale
Bike Adventure #2
Piątek, 5 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 2
Dzięki Maksowi, który znalazł dla nas dobry nocleg, wyspany wstaję drugiego dnia. Przełykam wczorajszą szachową gorycz porażki z Rodmanem oraz Josipem i szykuję się na start. Przygotowanie przebiega sprawnie i na linii startu jesteśmy całą grupą dość wcześnie. Tym razem zaczynamy przejazdem przez Piechowice i lotnym startem w Cichej Dolinie.Na starcie w Piechowicach, z tyłu waląca się brama© -
Przejazd do punktu startu przebiega bez większych przygód i dodatkowo zyskuję sporo miejsc. Dziwię się, bo przeważnie w takich akcjach tracę pozycje :-) Na pierwszym podjeździe stawka ustawia się zgodnie z przewidywaniami, czyli jadę za Marcinem, początkowo kontrolując jego tempo, ale później jednak tracąc go z oczu. Do podjazdu na Dwa Mosty dzieje się niewiele, czuję że rozkręcam się, ale powoli. Na szczycie już jadę dość mocno i zaczynam zauważać przed sobą Marcina. Razem zaczynamy kręcić chwilę przed początkiem Drogi Chomontowej.
Znowu krótki odcinek współpracy z Wazą, humory dopisują© -
Na tym długim i dość nudnym podjeździe trzeba mieć mocną psychikę, ja staram się jak najmniej myśleć i kręcić swoje. Trochę gadamy z Marcinem, narzekamy na ten podjazd, ale ciągle jedziemy w dość dobry tempie. Kilku kolarzy udaje się wyprzedzić i ostatecznie wjechać na górę. Następuje szybki zjazd, a za chwilę techniczny, tam zostawiam Marcina na dłużej. Czuję, że zjeżdża mi się rewelacyjnie, mam tylko pojedyncze podpórki i do Borowic zyskuję sporo czasu także mijając Rodmana, który ma trudności na tym zjeździe. Za chwilę, gdy zaczynamy podjeżdżać Przemo mnie wyprzedza. Inny gość komentuje, że to nie ta część stawki, by wjeżdżać w takim tempie ;-)
Dalsza część etapu to znowu trochę technicznych ścieżek na których na dobre wyprzedzam Rodmana. Na jednym z podjazdów łapię laczka, wymiana przebiega sprawnie i tracę około 7 pozycji. Dogania mnie na chwilę Marcin, ale na którymś ze zjazdów gubię go na dobre.
Na koniec przejeżdżamy ponownie przez błoto w okolicach Michałowic i przez Cichą Dolinę do mety, mijając po drodze Zbycha. Jadąc na kwaterę zahaczam o sklep rowerowy, by zakupić dętkę (dobrze, że zabrałem ze sobą kasę).
Jak się okazuje zrobiłem 8 minut przewagi nad Marcinem. Jest dobrze, będzie trzeba tego bronić na mniej technicznych trasach. Rodman, obolały po wczorajszej glebie, przyjeżdża na metę dość późno i spada w generalce. Ze znajomych wygrywa tradycyjnie już Klosiu :-)
Kategoria 51 - 100 km, W towarzystwie, Zawody