Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:18144.38 km (w terenie 9188.09 km; 50.64%)
Czas w ruchu:924:36
Średnia prędkość:19.62 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:181118 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Suma kalorii:970 kcal
Liczba aktywności:285
Średnio na aktywność:63.66 km i 3h 14m
Więcej statystyk
60.60 km 59.00 km teren
02:47 h 21.77 km/h
Max:43.58 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę:400 m

Michałki 2015 - mega

Sobota, 19 września 2015 · dodano: 20.09.2015 | Komentarze 2

Szósty (!) start w Michałkach. Fajnie pojechać w tak dobrze znane miejsce. Ze względu na dość słaby sezon wybrałem dystans mega (czyli 3-3 jeśli chodzi o starty mega-giga).

Na start przyjeżdżam z Krzychem i po szybkim załatwieniu formalności ustawiamy się mocno z tyłu stawki. Mi to nie przeszkadza, ale widzę że Krzychu bardzo chciałby być z przodu. Uspokajam go, bo mamy na początku sporo asfaltu do nadrobienia pozycji. U mnie początek to jednak spokojna jazda, bo nie znam swoich możliwości. W teren wjeżdżam raczej w drugiej połowie stawki, ale wyprzedzam dość sporo osób. Nie ma też zbytnich korków, może w jednym miejscu było wyraźne zwolnienie, bo zebrało się sporo błota w jakiejś niecce. Na jednym z piaszczystych odcinków muszę zsiąść, bo gość bezpośrednio przede mną zatrzymuje się nagle.

Wjeżdżamy w dobrze mi znane tereny, zaliczamy bufet gdzie wypijam prawie całą podaną butelkę i zaczynam łapać swój rytm. Widzę przed sobą parkę, która dobrze współpracuje i postanawiam ich dogonić. Kosztuje mnie to sporo sił, ale się udaje i jadę dłuższą chwilę z nimi. Na trudniejszym odcinku decyduję się im odjechać, bo jednak jadą trochę za wolno. Szczególnie na zjazdach mało kto dokręca i tam zyskuję metry przewagi.

W drugiej połowie dystansu jadę głównie samotnie, ale widzę gościa, który systematycznie się do mnie zbliża. Staram się jechać równo i w końcu mnie dogania. Wsiadam mu na koło i jedziemy bardzo szybko, czuję że znacznie mocniej niż powinienem. Mimo to nie odpuszczam i trzymam się go przez około 10 kilometrów. Na jakieś 30 minut przed metą słabnę i zaczyna się bardzo ciężka jazda. Nadchodzące skurcze czuję we wszystkich partiach mięśni nóg. Mimo to nie tracę zbyt wielu pozycji i bez większych przygód zaliczam końcówkę trasy: fragment asfaltu, odcinek nad rzeką i kartoflisko. Na stadionie bez finiszu i zdecydowanie z mniejszymi emocjami w porównaniu do zeszłego roku (finisz z Darią).

Z jazdy jestem zadowolony. Czas 2:38 też przyzwoity, bo poprawiłem swój PB na mega, a w tym roku zrobiłem dużo mniej treningów niż w 2011. A przede wszystkim miałem sporą frajdę z rywalizacji na trasie. Świetnie było spotkać znajomych i oglądać emocjonujący finisz giga: wpierw o pierwsze miejsce, a chwilę później rewelacyjnego Krzycha :)



78.86 km 0.00 km teren
02:46 h 28.50 km/h
Max:49.79 km/h
HR://%
Temp:21.0, w górę:100 m

Tor Poznań

Czwartek, 3 września 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 2

Pierwszy start na Torze Poznań. Bez większej formy, więc rewelacji się nie spodziewałem, ale pierwsze pięć kółek poszło nieźle. Nie utrzymałem się może w głównej grupie, ale w grupetto które nie schodziło z prędkością poniżej czterech dyszek. Na początku było nas 10, ale spadający z głównego peletonu zasilali grupkę. Pod koniec piątego okrążenia po prostu odcięło mi prąd. Jedną pętlę zrobiłem sam, dostałem dubla (oj trochę stresu było jak mnie wyprzedzali) i podczepiłem się do jednej z grupek. Na ostatnim kółku już mocno osłabiony kręciłem samotnie.

Fajny trening i planuję częściej się pojawiać na torze. Pewno dotyczy to bardziej roku 2016 :-) Średnia z samego wyścigu u mnie to jakieś 37,5 km/h (9 kółek, czyli na oko 36,9 km w czasie 59 minut). Nadal jestem w szoku jak dużo dobrych ludzi dzisiaj się pojawiło: mistrzowie świata i okolic oraz inni mocarze.

A w drodze powrotnej na Hetmańskiej spotkałem Rolkarską Masę Krytyczną ;-)

Na chwilę przed startem
Na chwilę przed startem © Marc

Spore skupienie w mocnej grupie
Spore skupienie w mocnej grupie © Marc

Tył grupy to moje miejsce :)
Tył grupy to moje miejsce :) © Marc

Patrzę na licznik, albo właśnie mnie odcina
Patrzę na licznik, albo właśnie mnie odcina © Marc



52.44 km 25.00 km teren
02:30 h 20.98 km/h
Max:39.81 km/h
HR://%
Temp:, w górę:320 m

Zgrupka na Osową

Środa, 26 sierpnia 2015 · dodano: 02.09.2015 | Komentarze 1

Kolejny wyjazd ze Zgrupką Luboń - tym razem z dodatkowym towarzystwem Krzycha. Fajnie było się spotkać po długiej przerwie.

Przed wyjazdem ciekawa akcja: zaproszono panią z policji i było Q&A. Może trochę za długo, ale warto się doedukować. Na trasę wyjechaliśmy w kierunku Lubonia jadąc przez Dębinę. Do WPN-u wjechaliśmy przez Wiry, a tempo którym się przemieszczaliśmy było dla mnie całkiem odpowiednie (jeszcze czułem nogi po weekendzie). Kilka razy trzeba było zaczekać na słabsze osoby, ale zbytnio to nie przeszkadzało.

Na Osową wjechaliśmy tą samą trasą jak podczas stęszewskiego maratonu. Pogubiliśmy się trochę na szczycie, ale w końcu udało się wszystkim zebrać. Niestety jeden gość przebił obie dętki, więc reszta grupy pojechała zdobyć Janosika. Nastawiłem się, że będzie bardzo ciężko (tak było na wyścigu), ale podjazd jednak nie jest taki trudny. Szczególnie na dobrze trzymającym dużym kole. Jak się okazało straciliśmy jeszcze sporo czasu czekając na wymianę dętek u tego pechowca i wróciliśmy mocno po zmroku, a przy okazji zobaczyłem, że moja bocialarka to nie jest wcale taka mocna lampka: inni rozświetlali drogę znacznie lepiej.

Fajny wyjazd, w grupie jak zawsze przyjemnie, a tylko szkoda, że tak często trafiają się awarie.



38.33 km 37.00 km teren
01:43 h 22.33 km/h
Max:59.68 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę:350 m

Gogol MTB - Stęszew

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 3

Kolejny start w tym roku - tym razem blisko domu i po znanych terenach. Forma nadal nie taka jakiej bym się spodziewał, więc zapisałem się na mini. Na tym dystansie startowali także Sylwia i Zbyszek, a na mega pojechali Dawid, Marcin i Jaskulainen.

Wczesne ustawienie się niewiele pomogło, bo i tak byłem bardzo daleko (jakieś 80-90% stawki). Start o 11.30 w olbrzymim tłoku i z ciągłym wyprzedzaniem. Trasa banalna - przez pierwsze 15 kilometrów żadnego pagórka, ciągle powyżej 30 km/h. Ciekawe jest to, że niektóre osoby jechały bliżej 20 i powodowały spore niebezpieczeństwo (przeważnie mijałem ich w ostatniej chwili). Przejeżdżając koło Jarosławieckiego zacząłem się zastanawiać, dlaczego organizator nie postarał się o poprowadzenie trasy ciekawymi odcinkami tylko centralnie po płytach.

Pierwsza atrakcja pojawiła się dopiero przy Osowej - fajny podjazd od strony wodociągów (chyba był to mój pierwszy przejazd tym odcinkiem) i drugi podjazd asfaltem. Po raz kolejny szkoda, że nie poprowadzono trasy inaczej - opcji podjazdów jest bardzo dużo. Zjazd do Janosika bez problemów, ścianka z buta (spory korek) i później właściwie długa prosta do mety. Przed stadionem mocniej przycisnąłem, ale zyskałem może kilka pozycji.

Poszukując jakiegoś ekstremalnego elementu to trzeba wymienić kurz. Reszta to spora nuda, zawód, że zupełnie nie wykorzystano potencjału terenu, bo nie wierzę, że tylko na taką banalną trasę chciał się zgodzić zarząd WPN-u i utwierdzanie się, że niewiele straciłem nie pojawiając się na maratonach, jeśli pozostałe trasy Gogola były podobnie organizowane. Ale widocznie innym takie warunki odpowiadają (ponad 600 startujących). Do Łopuchowa się nie wybieram - kolejna nuda i spokojnie sobie znajdę ciekawsze zajęcia.



59.08 km 35.00 km teren
02:59 h 19.80 km/h
Max:40.59 km/h
HR://%
Temp:24.0, w górę:460 m

Dziewicza w grupie

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 20.08.2015 | Komentarze 0

Wreszcie temperatura zeszła do normalnych wartości i wróciła mi chęć do jazdy na rowerze. Wybrałem się więc na ustawkę Zgrupki Luboń. Na MTB zebrało się 11 osób, a na szosach powyżej 30. Popularność spora :)

Trasa to nic wyjątkowego - przez Maltę na Dziewiczą. Mimo tego podobało mi się: w grupie raźniej, a na podjazdach jedzie się mocniej, bo trzyma się koło. Z przygód to dwie dętki w grupie (problem, bo 26 cali, a więcej było 29 i trzeba było lepić) i klimatyczny powrót po zmroku. Wybieraliśmy mniej zalesione trasy, ale i tak w kilku miejscach bez lampek byśmy nic nie widzieli :) Na koniec zaopiekowałem się najmłodszym uczestnikiem wyjazdu (na oko 15 lat, może mniej), który lepiej żeby samemu nie jeździł po zmroku. Wyjechał na przeciw jego ojciec i do Lubonia wrócili razem.

Na Dziewiczej były trzy podjazdy, więc w nogi weszło. Udany wieczór.

Zgrupka pod wieżą na Dziewiczej Górze
Zgrupka pod wieżą na Dziewiczej Górze © Marc



43.73 km 35.00 km teren
02:03 h 21.33 km/h
Max:49.97 km/h
HR://%
Temp:30.0, w górę:470 m

Maraton w Wałczu

Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 06.08.2015 | Komentarze 2

Udało się w końcu pojechać na maraton MTB. Dojazd wraz z Dudą i Młodzikiem. Przyjazd na ostatnią chwilę, ale nie było problemów z zapisami i ustawieniem się na starcie, bo kolarzy było dość mało (Wałcz wypadł z cyklu Gogola).

Start mojego dystansu mini około 15 minut po mega. Wpierw ulicą na dół, by zawrócić w miejscu i cofnąć się na start podjeżdżając - dziwna akcja. Po chwili wjeżdżamy w teren i droga biegnie w dół, więc trzeba uważać, szczególnie w tłoku. Po odnalezieniu swojej pozycji w stawce mogę zacząć kręcić swoje. Po kilku kilometrach trasa zaczyna się robić bardzo ciekawa i mam odczucie jakbym był w górach. Podjazdy idą całkiem nieźle, większość w siodle i tylko jedną ściankę idę, a drugą wjeżdżam do połowy. Na najtrudniejszym zjeździe zachowuję spokój i udaje mi się zjechać mijając kilku gości, którzy mają nieźle zdziwioną minę (bezcenne!). Niestety kawałek dalej tracę pozycje, bo muszę się zatrzymać na bufecie (uzupełnienie bidonu i polanie się wodą). Na odcinku asfaltowym odzyskuję kilka pozycji bo udaje mi się podczepić pod mocniejszych zawodników.

Na jednym z podejść
Na jednym z podejść © Marc

Druga połowa trasy jest spokojniejsza, nie ma już takich przewyższeń i pamiętam z niej jeden trudniejszy podjazd. Na lekkim zjeździe dogania mnie nieznajomy z Goggle i dołączam do jego tempa. Na trudniejszych odcinkach mu uciekam, ale potem na długich prostych on mnie dogania. Tracę do niego kilkaset metrów na jednym z twardszych duktów, bo już trochę czuję brak siły. Kiedy widzę planszę 5 km znajduję w sobie trochę siły i pomimo, że tracę pozycję na rzecz zwyciężczyni w kategorii kobiet, to zyskuję kilka pozycji. Na podjeździe do mety łykam jeszcze dwóch i przejeżdżam kreskę mocno zmęczony.

Po chwili spotykam Mariusza i Pawła - obaj nie ukończyli mega, szkoda, ale pierwszy nie miał dnia, a drugi pogubił mocno trasę. Rozumiem, że przy ostrej walce nie patrzy się na strzałki, ale z drugiej strony nie można zarzucić organizatorowi złego oznakowania. Moim zdaniem pod tym względem było wzorowo. A sam musiałem 3 razy krzyczeć, bo widziałem źle jadących zawodników.
Co do samej trasy to bardzo ciekawa, ale zapowiadane 700 m przewyższenia (niby >1000 na mega) było mocno przesadzone. Dobre jedzenie i trochę za gorąco jak dla mnie (wieczorem byłem mocno wycieńczony, być może to efekt lekkiego udaru słonecznego).

Mój wynik to 1:56:25 (24 minuty straty do Borysa Górala), 46/85 zawodników (7 DNF) i 20 miejsce w kategorii. Przy pomyślnych wiatrach kolejny start w przeciągu 7 dni - Suchy Las u Gogola już w najbliższą niedzielę.



72.32 km 0.00 km teren
02:33 h 28.36 km/h
Max:39.71 km/h
HR://%
Temp:32.0, w górę:210 m

Szosa teamowo

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 04.07.2015 | Komentarze 2

Hasło rzucił Dawid, a stawiło się nas czterech: jeszcze Zbychu i Maks. Trasę wyznaczałem dzisiaj ja.
Zrobiliśmy rundkę przez Kórnik. Z rana jeszcze jakoś jechałem, ale od 10, gdy już było gorąco, to zupełnie osłabłem z sił. No i miałem wrażenie, że cały czas było pod wiatr. Ale trening przeleciał bardzo szybko, bo z Krzychem znaleźliśmy sporo wspólnych tematów.



42.50 km 21.00 km teren
01:55 h 22.17 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę:150 m

Lasy koło Wiórka

Wtorek, 30 czerwca 2015 · dodano: 30.06.2015 | Komentarze 0

W końcu udało się pokręcić razem z Josipem.

Spotkanie w okolicy ronda Starołęka, a dokładniej przy myjce, gdzie Wojtas pozbywał się mosińskiego błotka. Trasa powstawała dość spontanicznie: przez Głuszynę i Babki do Kubalina, by w końcu wjechać w tytułowe lasy. Pochopnie zasugerowałem odwiedzenie stromego zjazdu nad Wartą. Josip przyjął dobrą pozycję obserwacyjną, a ja zjechałem niecały metr i leciałem już przez kierownicę ;) Zjazd okazał się dużo bardziej sypki niż się spodziewałem, a ja zaliczyłem pierwszego dzwona na 29-erze. Straty na szczęście niewielkie (urwana linka od licznika), a większy kłopot miałem z pozbyciem się piasku z różnych otworów ciała :P

Zapał do jazdy na szczęście dalej był, więc pokręciliśmy jeszcze kawałek i wróciliśmy trochę zmienionym wariantem. Pod koniec już zostawałem z tyłu, ale przy tak silnym zawodniku kategorii M3 (do M4 ma jeszcze dłuuugą drogę) to nic dziwnego.

Aha, pogoda idealna na rower. Tak może się utrzymywać jak najdłużej.



66.03 km 42.00 km teren
03:04 h 21.53 km/h
Max:51.75 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę:410 m

Zgrupka na Dziewiczą

Środa, 17 czerwca 2015 · dodano: 18.06.2015 | Komentarze 3

Jak się okazuje Zgrupka Luboń nie samą szosą żyje i znajdują się tam także fani MTB. Wybrałem się więc na parking przy Biedronce, by zrobić trening w grupie. Na miejscu zastałem spory tłum :) Jakieś 40-50 osób na szosach i 10 na góralach chętnych dojechać na Dziewiczą Górę.

Ruszyliśmy dość żwawym tempem w kierunku Cytadeli. Tam zaliczyliśmy kilka trudniejszych miejsc, a ja miałem okazję poznać ze nowe odcinki (niby mały teren, ale zawsze coś nowego się znajdzie). Nie każdy ze zjazdów zaliczyłem, a to dlatego, że brakuje trochę czucia roweru. Muszę więcej pojeździć w trudnym terenie i powinno się to poprawić.

Potem skierowaliśmy się na nadwarciański w kierunku Biedruska, a po drodze dołączyła do nas dziewczyna i w takim 11-osobowym gronie parliśmy raz szybciej, raz wolniej. W pewnym momencie nastąpił dłuższy postój, z tego o to powodu:

Złamana rama Krossa
Złamana rama Krossa © Marc

Jeden gość, o dość sporej masie, złamał ramę. W miejscu dość niewinnym, można powiedzieć, że w lekkim obniżeniu po kałuży. Miejmy nadzieję, że ramę wymieni na gwarancji.

Przed Biedruskiem spotkała nas jeszcze jedna przygoda - jeden chłopak wywalił się do kałuży. Było to dość zabawne :)

Po przekroczeniu Warty pojechaliśmy zupełnie mi nieznanym szlakiem wzdłuż Warty. Gdyby nie zwalone drzewa, to jechałoby się tam bardzo szybko i przyjemnie. Dojazd na Dziewiczą, krótki postój i powrót trasą sąsiadującą z jeziorem Swarzędzkim bez większych przygód.

To był udany wypad. Nogi na podjazdach są wyjątkowo słabe, ale utrzymywanie wysokiej prędkości idzie mi całkiem nieźle.



108.00 km 0.00 km teren
03:21 h 32.24 km/h
Max:51.22 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:240 m

Zgrupka Luboń

Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 11.04.2015 | Komentarze 1

W końcu udało się wybrać z Grupką Luboń. Wstawanie w sobotę, aby się wyrobić na 9-tą rano nie jest łatwe, ale jednak jazda na szosie w grupie jest tego warta.

Zebrało się około 18 osób, więc wszyscy ruszyli razem, ale szybko nastąpiła naturalna selekcja. Najwięcej osób pogubiło się na hopkach w Rogalinku, sam tam też dość konkretnie cierpiałem, szczególnie że wcześniej dałem zmianę ze średnią ~37. Dalej szło mocne tempo i za Kórnikiem ciężko było określić gdzie jest peleton. Ja trzymałem się w drugiej czwórce, ale nie mieliśmy szans dogonić czołówki, bo jednak jechaliśmy pod wiatr. Mniej więcej w takim gronie dojechaliśmy do Zaniemyśla i później do Śremu na przerwę.

Powrót zrobiliśmy główną szosą przez Kórnik. W takiej grupie jest całkiem bezpiecznie, bo zajmujemy cały pas, ale i tak wolałbym wybrać mniej ruchliwą drogę. Niektórym było szkoda kół na gorszych asfaltach ;) Przed Kórnikiem zostawiliśmy jednego gościa, bo mu pękła opona i musiał wracać wolniejszym tempem. Powrót do Poznania zgodnie z tradycją, czyli praktycznie samotnie, ale z zachowaniem niezłego tempa - nie odcięło mnie, jest git :)

Jestem bardzo zadowolony z tego wyjazdu, nie spodziewałem się, że utrzymam takie wysokie tempo. Świetna pogoda, mnóstwo mijanych kolarzy i jeśli dobrze kojarzę to widziałem nawet Maksa :-D

P.S. Wszyscy piszą o Stravie, to napiszę i ja. Na szosie to karty są praktycznie rozdane, nie ma szans na wysokie pozycje na segmentach ;)