Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:698.20 km (w terenie 406.00 km; 58.15%)
Czas w ruchu:34:13
Średnia prędkość:20.41 km/h
Maksymalna prędkość:52.45 km/h
Suma podjazdów:6200 m
Maks. tętno maksymalne:169 (91 %)
Maks. tętno średnie:151 (81 %)
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:46.55 km i 2h 16m
Więcej statystyk
71.42 km 70.00 km teren
03:34 h 20.02 km/h
Max:40.94 km/h
HR:150/169 81/ 91%
Temp:, w górę:650 m

Kaczmarek Electric MTB - Wolsztyn

Niedziela, 29 września 2013 · dodano: 29.09.2013 | Komentarze 6

Ostatni maraton z cyklu Kaczmarek electric i ostatni w tym sezonie, czyli Wolsztyn. Traska dokładnie taka sama jak w zeszłym roku, czyli sporo interwalów.

Na miejsce przyjeżdżam z Josipem i Maksem, ale dość późno i nie ma czasu na długą rozgrzewkę. Dodatkowo Wojtas zapomina ubrać kasku i zwracam mu na to uwagę gdy już jedzie na linię startu ;)

Na starcie © Jakub1


Ja robię bardzo krótki sprint i ustawiam się w sektorze. Stoję obok Jacka i Maksa, a z przodu mam Janusza, którego poznałem na MTB Challenge. Ruszamy 2 minuty po pierwszym sektorze, ale tempo jest dość spokojne. Niestety wokół jeziora jest dość wąsko i nie ma jak wyprzedzać. W efekcie dość długo utrzymuję się za Jackiem.

W pewnym momencie wyprzedza mnie Biniu i decyduję się jechać za nim. Ma dość mocne tempo, ale początkowo jestem w stanie utrzymać koło. W pewnym momencie on nie zauważa zakrętu i trochę na tym traci, ale po chwili jest znów przede mną. Po kilkuset metrach puszczam jednak koło, bo jedzie trochę zbyt mocno.

Zostaję w pewnej otchłani, nie widzę nikogo. Trochę to dziwne, bo na pierwszej pętli jest często tłok. Dochodzi mnie spora grupka, gdy spada mi łańcuch i tracę chwilę na jego ułożenie. Zbieram się za dziewczyną z Corrateca (Joanna Nadborska), która jest prowadzona przez swojego kolegę teamowego. Na bufecie im odjeżdżam.

Przy pierwszym przejeździe przez singiel nad jeziorem jeden koleś przede mną prawie wpada wody :) Chyba trochę za blisko poprzedzającego był i nie widział kilku większych korzeni.

Po dłuższej jeździe kończę pętlę i zaczyna się samotne rzeźbienie. Pół pętli nie spotkałem zupełnie nikogo, dopiero w drugiej części dubluję jedną babkę (co ciekawe dwa razy, musiała coś z trasą pokombinować). Wyprzedzam jednego megowca, trochę walczył, ale jednak zachowałem więcej sił. Po skręcie do mety (przy wjeździe na pętle) widzę jednego gościa z koszulką Gogola i decyduje się go wyprzedzić. Gonię kilka minut, ale w końcu mi się udaje (sporo zyskałem na dziurawej łące, bo jednak tam jechałem szybciej od niego).

Meta © datasport


Na metę wjeżdżam z czasem 3:27. Początkowo myślałem, że poprawiłem się o 10 minut w porównaniu do wyniku z 2012, ale czas jest praktycznie taki sam jak z przed roku. Nie jechało mi się dzisiaj wyjątkowo dobrze, więc nie było szans na poprawę jak w Michałkach. Wynik u Kaczmarka najgorszy w tym roku, chyba jednak już wystąpiło zmęczenie materiału ;) W końcu to 19 start w tym roku.

Z wyników teamowych to Josip mi włożył olbrzymie 19 minut, również JP sporo bo 15. Podbonie Młodzik był przede mną, bo już wraca do dobrej formy :) Marcin zjechał na mini i nie było okazji się zmierzyć. Stawkę kolegów zamknął Maks. Zabrakło głównego punktującego, czyli Mariusza, który dochodzi do siebie po wypadku. Nasz team zajął ostatecznie siódme miejsce, była spora szansa na szóste, ale Team Ehrle jednak nas minimalnie wyprzedził.

Sezon 2013 zakończony :)


40.49 km 32.00 km teren
01:42 h 23.82 km/h
Max:42.46 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę:220 m

Runda Josipa 2.0

Czwartek, 26 września 2013 · dodano: 27.09.2013 | Komentarze 0

Kolejny fajny trening w towarzystwie Josipa.

Zaczęliśmy dość późno, bo o 17.45, ale dość żwawym tempem udaliśmy się nad Maltę zaliczając po drodze śmieszny singielek przy centrum handlowym. Po wjechaniu w teren okazało się, że zostało sporo kałuż po porannych opadach i nie było opcji, aby nie ubrudzić rowerów.

Objechaliśmy Staw Olszak i na pagórkach w okolicach zoo było mocniejsze depnięcie. Raz czy drugi mnie zatkało, ale nie puściłem koła. Przez okolice kolejnych stawów dojechaliśmy nad Swarzędzkie i zaliczyliśmy fragment bike maratonu poznańskiego. Tam zaczęło się robić konkretnie zimno, szczególnie w nogi, które pochopnie nie zostały przykryte nogawkami. Powrót nad Maltę w zapadającym zmroku i na jednym podjeździe w rynnie niewiele widziałem, po prostu trzymałem koło ;)

Fajna rundka, bardzo interwałowa i jest gdzie się zmęczyć. A dodatkowo bardzo blisko domu, co umożliwiło zaliczenie sporej ilości terenu, pomimo dość krótkiego dnia. Tego nam było trzeba przed startem w Wolsztynie :)


48.03 km 35.00 km teren
02:04 h 23.24 km/h
Max:44.52 km/h
HR://%
Temp:16.0, w górę:280 m

WPN z Josipem

Niedziela, 22 września 2013 · dodano: 22.09.2013 | Komentarze 1

Na niedzielę plan był prosty - pojeździć trochę w terenie. Nie udało się wyjechać zbyt wcześnie, bo dopiero o 11 ruszyliśmy, ale i tak było okej.

Trasa którą jechaliśmy znamy bardzo dobrze: szlak nadwarciański, góry puszczykowskie, do Jarosławieckiego i powrót przez Szreniawę. Pod koniec co raz mocniej, szczególnie na asfalcie w Luboniu, gdzie już nie miałem siły utrzymać tempówki Josipa.


10.00 km 0.00 km teren
00:29 h 20.69 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Do miasta

Czwartek, 19 września 2013 · dodano: 22.09.2013 | Komentarze 0

Jak w tytule.


62.28 km 0.00 km teren
02:11 h 28.53 km/h
Max:52.08 km/h
HR://%
Temp:14.0, w górę:180 m

Z Josipem

Czwartek, 19 września 2013 · dodano: 19.09.2013 | Komentarze 0

Tym razem wypad z Josipem w czwartek, a nie w tradycyjną środę.

Początek przez Starołękę, a później do Gądek i nowym dla mnie asfaltem przez jakieś osiedle. Dojeżdżając do Runowa trochę wątpimy gdzie jechać i ostatecznie trafiamy na odcinek przełajowy (bez asfaltu). Powrót przez Nagradowice i Tulce.

W drodze powrotnej sporo wiatru w twarz, ale dzięki niemu na początku udało się wykręcić max-a praktycznie na płaskiej drodze :)

Fajny trening, ale już szybko robi się ciemno.


57.27 km 0.00 km teren
01:54 h 30.14 km/h
Max:48.81 km/h
HR://%
Temp:, w górę:180 m

Przed południem

Środa, 18 września 2013 · dodano: 18.09.2013 | Komentarze 2

Standardowa pętla przez Rogalinek i Kórnik. W okolicach Mieczewa minąłem rodzinkę saren (w modelu 2+3). Coś ostatnio sporo tych zwierząt.

Początkowo nierówna walka z wiatrem, ale od Kórnika już przyjemnie.
Kategoria 51 - 100 km, AVS >30


23.00 km 0.00 km teren
01:05 h 21.23 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Na mecz

Wtorek, 17 września 2013 · dodano: 18.09.2013 | Komentarze 1

Zaczął się kolejny sezon Ligi Mistrzów, więc trzeba było popatrzeć jak chłopaki sobie radzą. Christiano zmotywowany zarobkami 17 mln rocznie grał jak trzeba, widocznie za mniej mu się nie opłacało.

W drodze powrotnej spotkałem lisa na Golęcinie. Chciałem go wystraszyć robiąc odpowiednią minę, ale zupełnie się nie przejął i dalej się kręcił po ulicy.


9.50 km 0.00 km teren
00:30 h 19.00 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Do miasta

Niedziela, 15 września 2013 · dodano: 15.09.2013 | Komentarze 1

Zmęczony po dniu poprzednim postanowiłem pojechać obejrzeć bieg, który odbywał się w centrum. Ciekawa formuła: sztafeta 5-osobowa na trasie 3,8 km, dość wymagającej bo z brukiem i różnicami wysokości.

W swoim teamie startował Wojtas, ale dopiero jako piąty zawodnik, więc musiał sporo się naczekać.

Poznań Business Run, w oczekiwaniu na poprzedzającego zawodnika © Marc


Ruszył, gdy jego drużyna miała już sporą stratę (a część drużyn zdążyła już ukończyć). Wojtas wykręcił świetny czas, bo zszedł poniżej 14 minut, co dało mu świetne tempo 3:38 min/km! Czas zrezygnować ze startów rowerowych i przestawić się nie biegi? :P


99.25 km 96.00 km teren
04:36 h 21.58 km/h
Max:42.86 km/h
HR:151/169 81/ 91%
Temp:, w górę:850 m

Michałki - Giga

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 9

Na 10-lecie wieleńskiego maratonu dojeżdżam z JP. Planowo miało być nas trzech, ale Maks zrezygnował ze względu na deszcz. Na szczęście po wyjechaniu z Poznania przestaje padać i w okolicach Czarnkowa są nawet miejsca zupełnie suche. Po dojechaniu do Wielenia witamy się z prawie całą ekipą Goggle i bez problemów załatwiamy formalności. Ustawiamy się na starcie i ruszamy o 10 wraz z megowcami, więc w sporym tłoku.

Początek zaskakujący - musimy się zatrzymać na zamkniętym przejeździe, więc mamy zawyżony czas o kilka minut ;-) Po ruszeniu idzie mocne tempo, czoło peletonu powyżej 40 km/h, ja trochę wolniej, ale długo widzę mocniejszych kolegów teamowych: Klosia, Jacka i Marcina. Po chwili wjeżdżamy w teren skręcając w prawo i zaczyna brakować miejsca do wyprzedzania. Kilka pozycji jeszcze zyskuję, koło błotnej kałuży wyprzedzam JP, a z przodu majaczy mi sylwetka Mariusza - chyba nigdy tak dobrze nie wystartowałem :) Po chwili Jacek mnie mija, ale wszystko zgodnie z planem ;)

Trochę spokoju robi się po rozjeździe na dystans giga. Na szczęście nie zostaję sam i mam kilku towarzyszy, z którymi można chociaż trochę współpracować. Wjeżdżamy nagle w mocno piaszczysty odcinek, wszyscy rozchodzą się na boki, a ja cisnę środkiem. Opony mi trzymają, więc wystarczy tylko pedałować, gdyby nie jakiś pajac, który nagle zjeżdża na środek i ratując się, by w niego nie wjechać mocno skręcam w lewo, ale robię OTB, bo przednie koło momentalnie się zakopuje. Jestem cały, ale przyjąłem na siebie sporo piachu i muszę tylko kierownicę naprostować. Pozostaje mi dalej cisnąć i odrobić straty.

Doganiam tych z którymi wcześniej jechałem, ale wjeżdżamy w ciężki teren w okolicach wielkiej błotnej kałuży (bo chyba ciężko to nazwać stawem). Niepotrzebnie siedząc gościowi na kole i nic nie widząc wjeżdżam w wielką japę, do której idealnie pasuje moje przednie koło. W efekcie drugie OTB, no żesz... Prostowanie kierownicy i gonię ;) Robi się trochę łatwiej, tętno mam wreszcie ustabilizowane na planowanych 150+ i można jechać.

Parę kilometrów dalej z tyłu zauważam charakterystyczną koszulkę Goggle, ale trochę mnie to dziwi, bo wszyscy są przecież przede mną. Po chwili dogania mnie Marcin, który zgubił trasę (sam w tym miejscu się zawahałem). Jadąc rozmawiamy trochę, ale widzę, że mogę mieć problem z utrzymaniem jego tempa - na podjazdach mi wyraźnie odchodzi. Jedynie gdzie zyskuję to trochę trudniejsze miejsca, ale takich nie ma zbyt wielu i w końcu różnica robi się większa i zostaję z tyłu, ale w zasięgu wzroku. Do mnie podczepia się gość z Colex Rowery, ale nie daje zmian. Marcin za to współpracuje z kolarzem w pomarańczowym. I tak mijają kolejne kilometry.

Chyba koło 30-tego kilometra zauważam, że zmniejsza się moja strata do Marcina. Decyduję się więc na dociągnięcie, wrzucam "piąty bieg" i zużywając sporo sił tworzę grupkę 4-osobową (ten z Colexu naturalnie to wykorzystał, jadąc za mną). Pracujemy z przodu na zmianę we trzech, ale zmiany moje i Marcina są jakby mocniejsze. Dojeżdżamy do bufetu i na nim sprawnie się uwijamy, dzięki czemu zostawiamy naszych dwóch kompanów. Dla upewnienia się, że nas nie dojdą Marcin daje konkretną zmianę i ledwo utrzymuję koło :) Pół biedy, że zaraz potrzebuje schowania się za mną, bo już robiło się gorąco.

I tak sobie jedziemy we dwóch chyba z kolejne 40 kilometrów. Przez liczne nierówne ścieżki, krótkie podjazdy i rzadkie szutry. Na takiej wymagającej trasie jedzie się ciężko, ale czasami nawet kogoś wyprzedzamy i ponoć utrzymujemy się w okolicy 35-tej pozycji. Przez chwilę przechodzi mi myśl, że może w M2 jedzie mało osób i jest szansa na dobrą pozycję. Ale przecież to mało prawdopodobne.

Koło 70-tego kilometra tracę trochę do Marcina, bo już nie mam sił na podjazdach. Zastanawiam się jakby rozegrać finisz i jedyna szansa to ucieczka na dziurawym polu przed stadionem, bo ściganie po twardym to pewna porażka - Marcin ma znacznie mocniejszą nogę. Planować sobie mogę, ale cały czas do niego tracę 30 sekund i wpierw gdzieś trzeba je odzyskać. Trochę odrabiam podczas przejazdu przez wieś Marianowo, czyli charakterystyczny długi, prosty szuter. Doganiam Marcina przed wjazdem nad Noteć i wychodzę przed niego, by przez trudny ostatni odcinek być z przodu. Zaczynamy jazdę przez szuwary i później kurwidołkowe pole. Idę na maksa, tętno szybuje mi pod 90%, rower na dziurach lata jak szalony, ale po chwili słyszę, że Marcin słabnie. Cisnę jeszcze trochę, odwracam się za siebie i zrobiłem przewagę. Wjeżdżam samotnie na stadion, dostaję oklaski i prawie padam za metą.

Po chwili okazuje się, że załapałem się na szerokie podium! Jednak M2 było bardzo słabo obstawione i zajmuję piąte miejsce w kategorii. Pierwszy sukces w MTB :-D

Czas: 04:47:40 - poprawa o 9 minut z zeszłego roku.

Dekoracja © JP


Na czwartym miejscu, oczko wyżej ode mnie jest Krzychu. Mariusz zajmuje 5-tą pozycję w kategorii M3. A w medykach zajmujemy całe podium (w kolejności Rodman, Dave, Duda) :)


50.17 km 35.00 km teren
02:12 h 22.80 km/h
Max:40.94 km/h
HR://%
Temp:, w górę:300 m

Pętla Drogbasa

Środa, 11 września 2013 · dodano: 11.09.2013 | Komentarze 0

Wpadliśmy z Josipem w objęcia tradycji i co środę mamy wspólny trening. Tym razem znowu pojechaliśmy w teren. Do kompletu zgadaliśmy się z Jackiem, który zaproponował przejazd pętlą Drogbasa.

Dojazd na miejsce zbiórki, czyli nad Rusałkę, przez centrum. Łączymy siły z JP i ruszamy w stronę Strzeszynka (na jednym singlu Jacek ledwo wyrabia przed gościem z naprzeciwka). Objeżdżamy go od zachodniej strony, mało mi znaną ścieżką, która biegnie trochę oddalona od jeziora. Dalej kierujemy się do Kiekrza robiąc małą pętelkę w lesie nad wodą (trzeba być skupionym, bo Jacek często znika w lesie). Kiekrz też objeżdżamy nową dla mnie ścieżką, przez łąkę, by później wjechać na znany mi już singiel nad jeziorem. Zaliczamy też stromy zjazd na skarpie, na którym Josip odpuszcza (to w pełni zrozumiałe po przygodach na Bike Adventure).

Nawrót do domu i znowu nowości w okolicach ul. Słupskiej. Załączam w pewnym momencie miotacz lumenów, bo już robi się ciemno i tak sobie przejeżdżamy ponownie nad Rusałką. Powrót przez ulicę Bukowską, na której łapię laczka. Wbił mi się w oponę gwóźdź, a właściwie wkręt. Trzeba zakupić nową dętkę przed sobotą :)

Wyszedł z tego świetny trening, bo jazda była bardzo mocna (jak na mnie). Nogi poczułem nie raz i nie dwa :)