Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:637.74 km (w terenie 207.00 km; 32.46%)
Czas w ruchu:32:12
Średnia prędkość:19.81 km/h
Maksymalna prędkość:61.43 km/h
Suma podjazdów:4800 m
Maks. tętno maksymalne:176 (95 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:39.86 km i 2h 00m
Więcej statystyk
63.37 km 0.00 km teren
02:00 h 31.68 km/h
Max:41.32 km/h
HR:137/160 74/ 86%
Temp:25.0, w górę:170 m

Płaska szosa

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 0

Noga kręciła się dobrze, bo pamiętała weekendowe gorsze trasy :-)
Pętla podobna jak jakiś czas temu: Tulce, Kórnik, Mosina.


30.30 km 0.00 km teren
01:20 h 22.73 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Praca

Środa, 27 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 0




59.47 km 40.00 km teren
03:58 h 14.99 km/h
Max:61.43 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę:1400 m

Jezioro Bukówka

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 3

Po porządnym odespaniu wyrypy maratonowej decydujemy się ponownie wjechać na przełęcz Okraj oraz objechać jezioro Bukówka. Ruszamy (Klosiu, Jacgol, JP, Zbychu + ja) dopiero koło godziny 11, ale nikt nie ma nadmiaru energii, by startować szybko :-)

Początkowo ruszamy w kierunku kowbojskiego miasteczka, a później trasą ER 2 w kierunku Okraju. Trasa łatwiejsza niż ta na maratonie, bo znacznie równiejsza i mniej kostki brukowej.

Wjazd na przełęcz Okraj © Marc


Robimy dłuższy postój przy żółtym szlaku, którym zjeżdżaliśmy w trakcie maratonu. Wspominamy co tam się działo. Dwóch Jacków zjechało prawie całość, reszta znacznie mniej.

Zjazd z Przełęczy Okraj © Marc


Ruszamy dalej, by dojechać do asfaltu i nim wjechać na samą przełęcz. Robimy zasłużoną przerwę na czeskie piwo, by po chwili wjechać kolejne 50 metrów w górę wzdłuż granicy. Oglądam fragment lokalnych tras narciarskich (albo lepiej - snowboardowych).

Mala Upa © Marc


Do Jarkowic zjeżdżamy początkowo szybkim szutrem (Jacek G. zalicza "ciekawą" glebę), a później fajnym technicznym odcinkiem przez las. Pomiędzy luźnymi gałęziami Jacki zjeżdżają najszybciej, ja chwilę za nimi, a stawkę zamykają Klosiu ze Zbychem. JP oddziela się od nas, bo musi dzisiaj wrócić do Poznania, więc w uszczuplonym gronie czteroosobowym jedziemy w kierunku jeziora Bukówka.

Co raz bardziej zaczyna mnie boleć lewe kolano, a także prawe udo - czyli to samo co na maratonie, tylko mocniej. Na podjazdach zostaję więc z tyłu, ale jedzie mi się wyjątkowo fajnie, bo pogoda super i wkoło arcywidoczki.

Dojeżdżamy nad jezioro i wspinamy się na Górę Zadzierną. Fajny, techniczny wjazd (później oczywiście zjazd), a na górze super krajobraz. Oglądamy m.in. jak ekipa pływa na windsurfingu i z kitem.

Jezioro Bukówka © Marc


Po długim postoju wracamy na kwaterę przez Kowary, gdzie jemy całkiem niezły obiad.

Super wypad! Trochę muszę oszczędzić to kolano, aby było w pełni sprawne na końcówkę lipca.




5.00 km 0.00 km teren
00:18 h 16.67 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Dojazd na maraton

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 0




49.43 km 49.00 km teren
04:39 h 10.63 km/h
Max:49.31 km/h
HR:152/176 82/ 95%
Temp:21.0, w górę:1900 m

MTB Marathon Karpacz - Mega

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 9

W tą pamiętną sobotę przyszedł czas na maraton w Karpaczu, na którego hype trwał już od ponad miesiąca. Czując poprawę w swoich umiejętnościach zjazdowych w porównaniu do zeszłego roku spodziewałem się świetnej zabawy i ogromnej ilości adrenaliny.

Na stadion, gdzie miał się odbyć start, przyjeżdżamy ze szkoły w Ściegnach, w której mieliśmy tani i fajny nocleg. Na stadionie spotykam Dudę z dziewczyną, Janka oraz Dawida. Wraz z osobami nocującymi w szkole zbiera się spora grupa znajomych. Oglądamy start gigowców i ustawiamy się do sektora. Obok mnie Duda, z tyłu Zbychu.

Ruszamy inaczej niż w zeszłych latach, lekko główną ulicą w górę i zaraz w lewo. Po chwili znajdujemy się w terenie i zaczynamy pierwszy podjazd w kierunku Izbicy. Tasuję się chwilę ze Zbychem, który jedzie ze zdecydowanie niższą kadencją niż ja. Aż kolana mnie od tego bolą :-) Na szczycie spory tłok, więc spacerujemy dobre kilka minut. Podobnie ze zjazdem - nie można poszaleć. Zaliczam niegroźną glebę, gdy próbuję ściąć zakręt, ale przednie koło zatrzymuje się na korzeniu.

Koło 9-go kilometra zaczynamy najdłuższy podjazd na przełęcz Okraj, mocno sprawdzający wytrzymałość każdego z zawodników. Dodatkową trudnością okazują się duże ilości kostek brukowych, które wybijają z rytmu. Staram się trzymać jak najrówniejsze tempo, regularnie oddychać i nie patrzeć na wyprzedzających mnie zawodników. Tempo wyrównuje mi się do 155-160, czyli zgodnie z założeniami. W pewnym momencie podjazdu przejeżdżam przez mijankę, na której widać gigowców jadących w znacznie większym tempie niż moja grupa megowców. Za chwilę słyszę typowy pik punktu pomiaru czasu. Kilkadziesiąt kolejnych spalonych kalorii dalej jestem na szczycie (Przełęcz Okraj) i skręcam w lewo na najtrudniejszy zjazd maratonu.

Początek dość niewinny, zjeżdżam bez większych problemów, nawet wyprzedzam. Po chwili zaczyna się jednak spore nastromienie, sporo luźnych kamieni i płynąca woda. Część schodzę, część zjeżdżam. Tracę dłuższą chwilę gdy ratownik na quadzie chce podjechać na górę po rannego rowerzystę. W końcu daje sobie z tym spokój, bo nawet napęd 4x4 nie wytrzymuje próby podjazdu i można zjeżdżać dalej. Zjazd zdecydowanie trudny, ale możliwy do zjechania. Przy suchych warunkach i braku tłoku może bym zjechał go w 90%. Na maratonie udało się jakieś 40-50%.

Trzeci podjazd maratonu jest trochę krótszy, ale zaczynam czuć pobolewające lewe kolano i prawe udo (jakby skurcz), ale udaje się jakoś rozciągnąć nogę w trakcie jazdy. Trochę mnie to martwi, bo to jeszcze nawet nie połowa dystansu, ale zagryzam zęby i jadę dalej. Za szczytem zaczyna się kolejny ciężki zjazd Tabaczaną Ścieżką. Zaliczam tam kolejne 2 upadki, ale kończą się one tylko lekkimi zadrapaniami. Końcówka zjazdu to powtórzony fragment z początku maratonu i jedzie mi się go znacznie lepiej, bo jest wreszcie pusto. W pewnym momencie jadę ze znaczą prędkością i widzę przed sobą uskok z dużego kamienia. Nie mam czasu na zahamowanie, ani na wybór innej ścieżki, więc po prostu puszczam klamki, przesuwam tyłek mocno za siodełko i przejeżdżam. Rower bez problemów radzi sobie z taką przeszkodą, a mi adrenalina może trochę opaść :-)

Dojeżdżam do Karpacza, ale nawet tutaj nie ma przerwy na odpoczynek. Stromy podjazd asfaltowy pokonuję z buta, aby nie przeciążać bolącego uda. Dzielę się bidonem z jednym kolarzem, bo już jedzie o pustych bidonach. Zjazd po schodach wychodzi dość płynnie i w sumie okazuje się kolejną fajną niespodzianką. Robię dłuższy postój na bufecie, by po chwili rozpocząć wspinaczkę na przedostatni szczyt. Siła jeszcze w miarę jest, więc wyprzedzam kilku osobników. Zjazdy w tamtej części wyścigu idą mi bardzo dobrze i zyskuję kilka pozycji. Ostatni podjazd już ze sporym zmęczeniem, ale daję radę prawie w całości wjechać i zacząć ostatni zjazd do mety. Z trzech agrafek zjeżdżam tylko pierwszą, nie chcę już ryzykować. Podobnie odpuszczam sekcję kamieni pomiędzy polanami. Na stadion wjeżdżam bardzo zadowolony, bo przeżyłem tak trudną trasę i nie miałem kryzysu.

Czas: 4.48.25
Open 281/409 (68% stawki - lepiej niż w Wałbrzychu, a trasa znacznie trudniejsza)
Współczynnik do najlepszego 0.54 -> 269 pkt. (punktów mniej, najwidoczniej czołówka była wyjątkowo mocna)

Do Jacka straciłem olbrzymią godzinę. On na mega wyraźnie się nudzi :)
Do Dawida niewiele mniej - j.w.
Zbychu za mną 25 minut, czyli chyba obaj pojechaliśmy na miarę naszych możliwości.
Duda niestety nie ukończył ze względu na awarię roweru. Szkoda.

Zaczynamy pogaduchy i regenerację.

Na mecie w Karpaczu © Marc


W między czasie kontroluję czasy gigowców i JP ma przewagę nad Mariuszem około 30 minut. Przychodzi czas dojazdu Jacka i go ciągle nie widać. Okazuje się, że miał sporo przygód na trasie: długą jazdę bez tylnego hamulca (co? jak? to możliwe na takiej trasie?), problemy z nawodnieniem przez zgubiony bidon oraz pechową wywrotkę pod koniec maratonu. Szczegóły tutaj. Mariusz przyjeżdża chwilę po nim. Jest bardzo zadowolony, bo dobrze mu się jechało i poprawnie rozłożył siły.

Wyjątkowo udany dzień. Zdecydowanie najlepszy maraton w jakim brałem udział. Jedyne co pociesza, to to, że na Challenge'u nie będzie aż tak trudnych tras :-)


44.75 km 35.00 km teren
02:08 h 20.98 km/h
Max:39.38 km/h
HR:125/167 67/ 90%
Temp:20.0, w górę:230 m

WPN z Jankiem

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 1

Mała wyrypa w WPNie, po dojeździe szlakiem nadwarciańskim, na którym spotkaliśmy Zbyszka i obgadaliśmy szczegóły wyjazdu do Karpacza. Zaliczyliśmy dwa rezerwaty z urokliwymi ścieżkami: Góry Puszczykowskie i Pojniki. Pomiędzy nimi jechaliśmy żółtym szlakiem.

Początkowo kręciło mi się ciężko, ale w konkretnym terenie było już lepiej. Tętno dość niskie, ale było to do przewidzenia po niedzielnym maratonie.


27.00 km 0.00 km teren
01:22 h 19.76 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Praca

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 0

Poniedziałkowy dojazd do pracy, a także do Cykloturu, który okazał się zamknięty ze względu na mecz.
Dodatkowo wieczorny dojazd do strefy kibica. Całkiem fajna atmosfera, chociaż rynek jest strasznie brudny. Od wylanego piwa buty przyklejają się do bruku.

Aha, przed pracą udało się pobiegać. Tempo wolniejsze niż ostatnim razem, zmęczone nogi nie chciały szybciej przebierać.
Kategoria Do pracy


51.27 km 51.00 km teren
02:45 h 18.64 km/h
Max:38.39 km/h
HR:151/170 81/ 91%
Temp:20.0, w górę:570 m

Kaczmarek Electric MTB - Kargowa

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 14

Zacznę inaczej niż zwykle, od czasów:
2:42:50, gdzie najlepszy nie-elita miał 1:58:18
Czyli dość słabo, a o to dlaczego.

Na start dojeżdżam z Jackiem. Jesteśmy wyjątkowo wcześnie, bo droga minęła bez żadnych problemów, a ruch był mały. Przechadzamy się więc w okolicy startu, przebieramy i jedziemy na rozgrzewkę. Spotykamy resztę team-u. Obecność identyczna jak ostatnie 2 razy u Kaczmarka, czyli Klosiu, Zbychu, Maks i nasza dwójka.

Wchodzimy z Jackiem do sektora i zamieniamy kilka zdań z Anią Tomicą. Jak się okazuje startuje tutaj gościnnie, nie na swoim rowerze i raczej cudów się nie spodziewa, bo płaskie trasy nie są jej mocną stroną. Poruszam też temat zbliżającego się Challenge-a. Okazuje się, że Ania w jednym roku przejechała dwie etapówki Golonki (wraz z Trophy) :-)

Startujemy na trzy (a nie na 10, jak u GG). Korków wielkich nie zastaję, bo jednak sektor sporo pomaga. Mijamy pierwsze kałuże i wjeżdżamy na pętlę. Po chwili spore zaskoczenie - trasa strasznie interwałowa, ciągłe podjazdy i zjazdy, a więc tętno bardzo wysoko. Staram się trzymać jadących przede mną, chociaż właściwie nie wiem czy czasem nie są to miniowcy, z którymi się nie ścigam. W pewnym momencie chłopak pyta się czy mam spinkę do łańcucha. Odpowiadam twierdząco, zatrzymuję się i oddaję mu, modląc się aby nie była mi potrzebna :-)
Jedzie mi się średnio, przeszkadza spore błoto po nocnej burzy, które "wciąga" opony. Przed końcem pierwszej rundy wyprzedza mnie wcześniej wspomniana Ania, po czym skręca do mety, a ja z mniejszą ilością osób wjeżdżam na drugą pętlę.

Druga pętla znacznie słabsza, nie mam już zbyt wiele sił, a trasa nie daje odpocząć. W środkowej części pętli jest około kilometrowy odcinek tzw. kurwidołków, czyli niskich górek o wyjątkowo wysokiej częstotliwości. Wkurzające to strasznie ;) Na zjazdach czuję się pewnie, także na technicznych odcinkach. Ze sporą frajdą przejeżdżam po raz drugi po deskach przerzuconych przez zwalone drzewo. Na jednym z ostatnich podjazdów, gdy muszę się zatrzymać, bo uniknąć skurczu dogania mnie Zbyszek. Pierwszy raz w tym sezonie jestem przez niego wyprzedzony, ale nie załamuję się. Wiem, że ostatnio trenował znacznie więcej ode mnie. Na metę dojeżdżam około 2 minuty za nim.

Wyniki:
Klosiu 2:16:49 - zdecydowany lider naszego teamu :)
Jacek 2:25:24 - także sporo punktów do generalki
Zbychu 2:40:52 - gratulacje za objechanie mnie
Ja 2:42:50
Maks 2:44:35 - bardzo blisko za mną, także punktuje do generalki, bo lepszy wynik w swojej kategorii

Nie spodziewałem się dobrego wyniku, bo ostatnio dużo nie jeździłem, ale poszło chyba jednak za słabo. Jak się okazuje wieczorem, miałem ustawione zbyt nisko siodełko :-( Ostatnio poprawiałem pozycję i musiało się zsunąć. Mam nadzieję, że w Karpaczu pójdzie lepiej, gdy je ustawię optymalnie.

Co do wyników w generalce może być ciężko obronić aktualną pozycję (nr 5). U Kaczmarka jednak pojawiają się na prawdę mocni zawodnicy.

Meta w Kargowej © Marc



15.00 km 7.00 km teren
00:45 h 20.00 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Przed i po maratonie

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Rozgrzewka przed maratonem w Kargowie i późniejszy dojazd na myjnię.


37.00 km 25.00 km teren
01:45 h 21.14 km/h
Max:40.06 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę:230 m

Przed Kargową

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 16.06.2012 | Komentarze 0

Krótka wycieczka na dzień przed maratonem z elementami tempa wyścigowego.
Kilka mocniejszych podjazdów w Górach Puszczykowskich + gratisowe przebijanie się przez krzaki z rowerem pod pachą. Tamtejsze ścieżki lubią nagle się kończyć :-)
Kategoria 21 - 50 km