Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:598.84 km (w terenie 142.00 km; 23.71%)
Czas w ruchu:29:25
Średnia prędkość:20.36 km/h
Maksymalna prędkość:52.45 km/h
Suma podjazdów:3175 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:54.44 km i 2h 40m
Więcej statystyk
39.40 km 0.00 km teren
01:22 h 28.83 km/h
Max:41.10 km/h
HR://%
Temp:, w górę:130 m

Kiekrz, ale asfaltowo

Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 30.08.2014 | Komentarze 0

Kierunek ten sam co wczoraj, ale trasa zupełnie inna, bo na szosie. Po wczorajszym nie miałem dzisiaj sił na nic długiego, ale wyskoczyłem na szosę, bo chciałem sprawdzić ułożenie owijki. Był to mój debiut przy tym zabiegu rowerowym i poszło całkiem nieźle. Są niedoróbki, ale małe :)

Dodatkowo sprawdziłem Stravę, a bo wszyscy tak się nią jarają. Kiedyś już ją miałem na telefonie, ale działała znacznie gorzej od Endomondo (przede wszystkim zawieszała smartphone'a). Teraz jest lepiej - interfejs poprawiony i działa stabilnie. Ale plus nad Endo jest chyba tylko jeden - segmenty. Jak komuś faktycznie brakuje motywacji do jazdy to taka zabawa w zdobywanie KOM'a jest niezła. Na mojej trasie był tylko jeden segment (ul. Koszalińska), ale wynikiem chwalić się nie będę :P Za to zaskoczyła mnie wysoka, bo 5-ta pozycja Maksa. Pomimo braków wpisów, widać że nie próżnuje :)
Kategoria 21 - 50 km, Szosa


50.36 km 28.00 km teren
02:03 h 24.57 km/h
Max:46.93 km/h
HR://%
Temp:, w górę:300 m

Z Josipem nad Kierskie

Piątek, 29 sierpnia 2014 · dodano: 30.08.2014 | Komentarze 2

W końcu udało się trochę pojeździć w terenie. Po Wyrypie nie miałem wielkiej ochoty na kręcenie, a także pogoda nie rozpieszczała (w środę jak się ubrałem w ciuchy rowerowe to właśnie zaczęło padać...).

Po spotkaniu w Parku Sołackim pokręciliśmy nad Rusałkę i różnymi ciekawymi wariantami (główny szlak był omijany) dojechaliśmy nad Kierskie. Częściowo przejechaliśmy rundą Drogbasa, a że nie znamy jej zbyt dobrze to w kilku miejscach improwizowaliśmy. Do Kiekrza wjechaliśmy asfaltem, gdzie Josip utrzymywał 35 na liczniku i tutaj już trochę poczułem nogi. Za to na północnej stronie jeziora jechać trzeba było wolniej, a to ze względu na trudny teren zniszczony przez opady. Zaliczyliśmy oczywiście stromy zjazd przy Chybach.

Dalej żwawym tempem wróciliśmy nad Strzeszyńskie, by je objechać. Powrót do domu ponownie przez Rusałkę i dalej przez Grunwald. Fajna jazda, sporo gadania i porządny trening, bo nogi już pod koniec czułem :) Fajnie by było utrzymać takie tempo na Michałkach, ale to raczej nierealne, bo tam kręcić trzeba prawie 5 godzin.


48.00 km 0.00 km teren
02:10 h 22.15 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Praca

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 30.08.2014 | Komentarze 0

Dojazdy, bez większych przygód.
Kategoria Do pracy


50.00 km 0.00 km teren
02:15 h 22.22 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Praca

Poniedziałek, 18 sierpnia 2014 · dodano: 27.08.2014 | Komentarze 0

Tydzień dojazdów do pracy.
W niedzielę pierwsze bieganie po dłuższej przerwie. Ale zgodnie z planem, czyli krótko i wolno. Po biegu znowu odezwał się ból stopy, który trzyma od Izerskiej Wyrypy. Dam sobie kilka dni przerwy i znowu spróbuję.

Kategoria Do pracy


172.90 km 100.00 km teren
11:18 h 15.30 km/h
Max:52.45 km/h
HR://%
Temp:, w górę:2090 m

Izerska Wyrypa - Lubań

Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 22.08.2014 | Komentarze 7

Co jakiś czas fajnie jest wystartować w czymś innym, w wyścigu na orientację. Wybraliśmy się więc z Klosiem do Lubania na Izerską Wyrypę na trasę TR150, czyli 150 km po pagórkowatym terenie. Optymistyczne założenie to było znaleźć wszystkie punkty w 10 godzin, gorsze to jakieś 12 godzin. Trochę nam miny zrzedły, gdy organizator powiedział, że do tej pory (od 4 lat) nikt nie zszedł poniżej 10 godzin...

Na miejsce dojechaliśmy w piątek, a że było dość późno to znaleźliśmy sobie miejsce w szkole i poszliśmy spać. Noc minęła dość niespokojnie i wstaliśmy chwilę po 5. Ostatnie szykowanie i idziemy na odprawę. Po drodze słyszymy o deszczu, który zniszczył szlaki przez noc. Za chwilę woda uderza ponownie. Zostaje pięć minut do startu i niektórzy decydują się, że nie chcą zmoknąć i idą z rowerami przez szkołę. Z Klosiem nie wygłupiamy się (przecież i tak zmokniemy) i idziemy od razu na dwór, gdzie faktycznie leje dość solidnie. Co tam, mamy gamexy. Dojeżdżamy na drugą stronę budynku i... wyścig już ruszył. Chyba pierwszy raz spóźniłem się na start :) Nam to zupełnie nie przeszkadza i jedziemy po mapy. Tak, map nadal nam nie rozdano, bo trzeba do nich dojechać 5 kilometrów mając tylko niewielki skrawek mapki. Na szczęście przejazd jest oczywisty i po mokrej trawie, błocie i śliskich ścieżkach.

Pierwszy rzut oka na mapy
Pierwszy rzut oka na mapy © Marc

Chwila zastanowienia i mam ogólny wariant. Mariusz ma podobny, z małym udoskonaleniem na początku, więc szybko dochodzimy do porozumienia i jedziemy na północ (jak kilka innych osób). Początkowo asfaltem, pośród urokliwych miejscowości wypoczynkowych, by w końcu skręcić w las. A tam żywa masakra, mnóstwo błota i śliskiej trawy. Miejscami przewalone drzewa i strumienie (chyba powstały po nocy). Ubaw po pachy, na tyle że Mariusz ląduje na trawie gdy tylko dostrzega punkt :-D

Po 8-ce jedziemy na 6-kę. Dość trudnym szlakiem, ale widać że technicznie jesteśmy lepsi od innych. Punkt odpijamy razem z nowo poznanym Djk i Amigą. Oni jadą na wschodnią część trasy, my na zachodnią, gdzie odcinki są łatwiejsze (szutry). Nie sprawiają nam większych trudności te punkty, które leżą przy zachodniej granicy mapy (wpierw 2 i 1, potem 5, 9, 13 i 15). Tam robimy pierwszy postój na jedzenie, bo w nogach już mamy prawie 60 km.

Miejscowość Mikułowa zostaje przez nas objechana poza mapą. Dojeżdżamy w okolicę nowych asfaltów, by skręcić w kierunku lasu, gdzie ma się znajdować punkt 22. Niestety nic się nie zgadza z mapą i do lasu wjeżdżamy od niesprecyzowanej strony. W nim błądzimy dość konkretnie. Klosiu rzuca kurwami, co wywołuje kolejny opad deszczu :P Podejmujemy męską decyzję - jedziemy w kierunku krawędzi lasu, by się zorientować gdzie jesteśmy. Co okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Odbijamy w kierunku punktu i po chwili go znajdujemy. Ten pierwszy duży błąd mógł nas kosztować co najmniej 40 minut.

Punkt 29 przychodzi z łatwością. Gorzej jest z 31-ką, która jest na granicy z Czechami. Trzeba się trochę powspinać, a mnie już zaczął brać kryzys. Na szczęście punkt znajdujemy szybko, podobnie jak kolejne dwa (30 i 27). Do 25-ki biegnie podjazd, taki trochę dłuższy niż na Dziewiczej. Nie trafiamy od razu na niego, ale błąd jest nieduży. Na szczycie korzystamy z bufetu i robimy popas. Tutaj spotykamy mnóstwo chodziarzy z trasy TP50, którzy w tym miejscu odbierają mapę odcinku specjalnego. Po chwili jedziemy już na wschód do punktu 26 (asfaltami, by unikać trudnego terenu). Niestety orientuję się, że z bufetu zapomniałem zabrać plecaka :( Krótka decyzja i Mariusz mówi, że to on pojedzie, bo ma więcej sił. Z przykrością się zgadzam, bo faktycznie jestem trochę na wyczerpaniu. Jadę więc powoli do punktu, gdzie znowu jest bufet. Tam ponownie zjadam sporo i odzyskuję siły. Mariusz przyjeżdża wyjątkowo szybko. Na miejscu gadamy chwilę z jedną dziewczyną, która dopytuje się nas skąd mamy na sobie tyle błota :) (sama nosiła białe getry, hehe)

19-kę znajdujemy łatwo, trudniej jest z 18-ką. Punkt jest na polanie, ale trzeba się przebić przez błoto niczym w Beskidach. Las przez który jedziemy jest wyjątkowo gliniasty, a mamy w nim jeszcze dwa punkty. 17-ka to wstrętny szczyt wzniesienia, a że jest ich w okolicy sporo, to błądzimy (nie tylko my). Przy punkcie 23 robimy trochę dodatkowego dystansu, ale przeczucie Klosia ratuje nas i nawracamy. Po chwili znajdujemy miejsce gdzie było sporo ludzi (wydeptana trawa) i zostawiamy rowery by zejść na dół do strumienia. Punkt odnajdujemy nad samą wodą, w bardzo urokliwym miejscu. Aż by się chciało spędzić tutaj więcej czasu :)

Do ostatniego punktu na zachodniej części mapy jedziemy wpierw asfaltami, a później polną drogą. Jak się okazuje 3 km po trudnym terenie robimy niepotrzebnie - źle skręciliśmy. Dodatkowo (gratisowo) dostajemy deszcz, a Mariuszowi włącza się marudzenie ;) ("gdy jesteś głodny, nie jesteś sobą")

Druga część wydaje się łatwiejsza, ale kręcić nadal trzeba. 24-ka przychodzi dość łatwo, bo znowu sugerujemy się śladami (tropiciele z nas nieźli). Jedziemy mocno na wschód, do krawędzi mapy po drodze zaliczając 20-kę. Przez pole skracamy sobie drogę i bez większych trudności odnajdujemy 21-kę w wyrobisku, albo innym kamieniołomie. Kolejne dwa są blisko siebie (16 i 12), a 11-ka to ruiny zamku. Znowu potwierdza się, że organizator wybrał ciekawe miejsca.

Kolejny kryzys (tym razem już poziom mega) osiągam przy 4-ce. Mariusz ratuje mnie słodzonym mlekiem w tubce, a zjadam go gdy idziemy przez wąwóz szukając punktu. Miejsce urokliwe, nie spodziewaliśmy się czegoś takiego na tych terenach.

Pozostaje nam do odnalezienia 4 punkty. 3-ka to budynek w miasteczku, przy którym jest bufet. Tutaj ja prowadzę, bo nieźle się czuję wyszukując odpowiednich uliczek. Problemem jest zachodzące słońce i brak lampek na wyposażeniu. Pozostaje nam około 60 minut na znalezienie trzech punktów. Gdyby uniknąć błędów to powinno się udać.

Z miasteczka wyjeżdżamy poprawnie... gorzej że nagle kończy się droga. Robimy małą nawrotkę i przebijamy się przez tory. Za nimi jest poszukiwana ścieżka, czyli wszystko pod kontrolą. 7-ka nie stwarza problemu, ale przy 10-tce musimy chwilę pochodzić, bo rów w którym ma być punkt jest długi. W końcu udaje się wyjechać na asfalt i zmierzać w kierunku ostatniego punktu. Nie wiem skąd, ale mam siły aby utrzymać koło Mariusza. Przy lekkiej szarudze skręcamy w teren i do lasu (już całkiem ciemnego), aby na jego końcu odnaleźć punkt. Chwila zwątpienia, bo trzeba było chodzić pomiędzy drzewami, gdy widoczność spadła do kilku metrów. Klosiu woła mnie do znalezionego punktu i można wracać na metę.

Do Lubania wjeżdżamy gdy jest już zupełnie ciemno. Po uliczkach znowu ja nas prowadzę i szkołę odnajdujemy bez problemów. Na metę wjeżdżamy po 21. Bardzo zmęczeni, ale wyjątkowo zadowoleni, bo było ciężko. Nasz wynik daje nam 17-18 miejsce na 46 startujących. Wszystkie punkty znalazło 20 osób, a najlepsi poradzili sobie w 11 godzin! 4 godziny w plecy to jednak już przepaść.

Imprezę zaliczam do udanych pomimo zmasakrowania roweru i fatalnej pogody. Ze względu na jeżdżenie ciągle po tych samych trasach doceniam takie dni jak ten, gdzie na rowerze poznaję tyle nowych miejsc. Dzięki Mariusz za wspólną jazdę :) W przyszłym roku też można zaliczyć jedną lub dwie takie imprezy.


18.41 km 8.00 km teren
00:54 h 20.46 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Sprawdzenie na Cytadeli

Środa, 13 sierpnia 2014 · dodano: 15.08.2014 | Komentarze 0

Krótki wypad na MTB po zmianie łańcucha. Noga w miarę podaje, w rowerze wszystko działa, trzeba było jedynie trochę doregulować przerzutki.
Kategoria 0 - 20 km


32.00 km 0.00 km teren
01:30 h 21.33 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Praca

Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 · dodano: 15.08.2014 | Komentarze 0

Krótszy tydzień to i mniej kilometrów.
Kategoria Do pracy


58.63 km 0.00 km teren
01:54 h 30.86 km/h
Max:44.33 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę:140 m

Poranna szosa

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 1

Druga z kolei jazda na szosie, tym razem dużo bardziej przyjemnie. Po pierwsze przypomniałem sobie czucie tego roweru i nie miałem stracha na zakrętach. Po drugie jechałem z rana, co było świetnym wyborem: nadal jeszcze niezbyt gorąco, a dodatkowo bardzo mało samochodów.

Trasa to znane asfalty przez Robakowo do Kórnika i powrót przez Rogalinek. Poza wyprzedzeniem traktora (jechał poniżej 30kmh), to nic wyjątkowego się nie działo. Było po prostu fajnie  i dość szybko :)


35.92 km 0.00 km teren
01:11 h 30.35 km/h
Max:45.21 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę: 75 m

Szosa na rozgrzewkę

Środa, 6 sierpnia 2014 · dodano: 06.08.2014 | Komentarze 2

Cały tydzień chodziłem zaspany, więc w końcu musiałem to zwalczyć i poszedłem na szosę. Przy okazji przypomniałem sobie jak dziwnie się na niej jeździ, po dłuższej przerwie. Wąska kierownica i telepanie na naszych drogach. Jednak wolę MTB :-P

Przy autostradzie spotkałem parę, która łapała stopa z napisem "Amsterdam". Wspominając zeszłoroczną wyprawę Jacka i Jarka chciałem krzyknąć "Na roweryyyy" :)
Kategoria 21 - 50 km, Szosa, AVS >30


79.00 km 0.00 km teren
03:40 h 21.55 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Praca

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · dodano: 11.08.2014 | Komentarze 0

Po mieście, do pracy i nie tylko. Cały tydzień, więc sporo się tego uzbierało.

W niedzielę musiałem wymienić dętkę, bo w oponie był mały kolec, albo drut. Na tyle cienki, że powietrze schodziło dość wolno.

Kategoria Do pracy