Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:18144.38 km (w terenie 9188.09 km; 50.64%)
Czas w ruchu:924:36
Średnia prędkość:19.62 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:181118 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Suma kalorii:970 kcal
Liczba aktywności:285
Średnio na aktywność:63.66 km i 3h 14m
Więcej statystyk
124.99 km 100.00 km teren
06:03 h 20.66 km/h
Max:50.35 km/h
HR:133/169 71/ 91%
Temp:15.0, w górę:900 m

Terenowa setka z plusem

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 24.03.2012 | Komentarze 7

Po ostatniej niedzieli zdecydowałem, że muszę przestać jeździć z gigowcami, bo źle to się skończy dla mojego zdrowia :) Padło na wspólny wyjazd z Maksem, Zbychem, dwoma Marcinami, Michałem i Jackiem.
Zgodnie z zaplanowaną trasą zaczęliśmy od fragmentu maratonu poznańskiego, by dojechać na Dziewiczą. Nabiliśmy konkretne przewyższenia i okrężną drogą przez Bednary dojechaliśmy nad jezioro Kowalskie, które miało nam zaserwować emocje w postaci singielka. Niestety teren był tam mocno nieprzejezdny i jedna z gałęzi wkręciła mi się w tylną przerzutkę robiąc spore zamieszanie. Wykrzywiłem sobie hak przerzutki oraz wózek, przez co łańcuch kompletnie nie był w linii. Zacząłem się zastanawiać jak z tego miejsca uda mi się do domu dojechać, bez sprawnego roweru ;-) Na szczęście, dzięki pomocy chłopaków, udało się wykonać kowalską robotę i kamieniem naprostować wykrzywiony hak. Zbycha kombinerki posłużyły w prostowaniu wózka. Przerzutka nie działała idealnie, ale dało się jechać - to najważniejsze :-)
Po tej przygodzie dojechaliśmy do Pobiedzisk, by tam trafić na pączki do wyjątkowo dobrej kawiarni. Dalej ruszyliśmy zwiedzić Park Krajobrazowy Promno, w którym Waza pokazał nam kilka fajnych miejsc. Jednym z nich było tzw. siodło, na którym jak się dobrze rozpędzić, to można podjechać na kolejną górkę z wrażeniem, jakby następowała katapultacja z roweru :-)
Do domów powróciliśmy trasą maratonu poznańskiego, zahaczając o zjazd w Uzarzewie.
Dzięki panowie za wspólne kręcenie, bardzo udany wyjazd i sporo godzin przepracowanych przed zbliżającymi się maratonami.
Tutaj zdjęcia ze zjazdów z killera.
Sporo fajnych zdjęć we wpisie Maksa. Dobra dokumentacja operacji haka przerzutki :-)
I kilka moich zdjęć:
Na Dziewicziej © Marc

Zabudowania w Karłowicach © Marc

Jezioro Kowalskie © Marc



71.86 km 60.00 km teren
03:33 h 20.24 km/h
Max:49.01 km/h
HR:145/170 78/ 91%
Temp:18.0, w górę:690 m

Przepalenie w WuPeeNie

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 19.03.2012 | Komentarze 4

Zgodnie z planem o 10 spotykamy się w pięciu (Jacek, Mariusz, Wojtek + Janek i ja) na Wildzie, by ruszyć na południe w teren.
Początek to przejazd przez szlak nadwarciańskim - bardzo mocne tempo narzucane przez Wojtka, ale nikt nie zostaje z tyłu. Tętno u mnie wysokie, ale to pierwsza szybsza jazda góralem, więc efekt do przewidzenia :) Do WPN-u wjeżdżamy od strony szosy mosińskiej i zaczynają się pierwsze konkretniejsze podjazdy oraz moje lekkie przymulanie z tyłu stawki. Różnymi, mało znanymi mi szlakami, dojeżdżamy nad jezioro Dymaczewskie i zaliczamy tamtejszy singiel. Jadąc do szpitala w Ludwikowie przejeżdżamy, przez lubiany odcinek z wielkimi hopkami leśnymi (na jednym zjeździe prawie wylatuję przez kierownicę, więc później już tyłek mocno z tyłu trzymam). Koło szpitala robimy dłuższy postój. W drodze powrotnej zaliczamy jeszcze kilka większych zjazdów i podjazdów oraz wieżę widokową, by trasę kończyć w Wirach i Luboniu (przejazd przez ciekawy, stary cmentarz).
Tlen to dla mnie zdecydowanie nie był :-) Tak czy inaczej dzięki za świetny wypad. Wyszło niezłe przewyższenie, jak na nasze warunki.

Trasę udało się zarejestrować tylko od Trzebawia. Wcześniej telefon niby coś tam rejestrował, ale wyników brak.



Jacek wymienia dętkę © Marc


Oglądanie nowej maszyny © Marc


WPN - widok z wieży na Poznań © Marc



120.01 km 0.00 km teren
04:23 h 27.38 km/h
Max:0.00 km/h
HR:141/169 76/ 91%
Temp:5.0, w górę:530 m

Grupowy trening numer dwa

Niedziela, 4 marca 2012 · dodano: 04.03.2012 | Komentarze 12

Zgodnie z zeszłotygodniowym postanowieniem w tą niedzielę powtórzyliśmy grupową jazdę w tlenie (no... nie przez 100% czasu ;) ).
Zbiórka przy Biedronce na rondzie Starołęka. Dojeżdżam chwilę przed 10 i zastaję już 3 osoby: Wojtka, Przemka i Michała. Czekamy chwilę i dojeżdża jeszcze Jacek. Ruszamy trasą którą chłopacy dobrze znają, bo często po niej jeżdżą w ciągu tygodnia (do Tulec przez Żerniki). Faktycznie bardzo fajny odcinek, poza kilkoma łącznikami dróg, które nieźle mnie wytrzęsają.
Do Kostrzyna ciśniemy poprzez pola i nowopowstałe domki jednorodzinne. Nie wygląda to zbyt pięknie - każdy z innej parafii jak to ładnie Josip zauważył :) A żeby to udowodnić wykonuje kontrolowane spotkanie z asfaltem przed Gowarzewem. Wina zostaje zrzucona na obluzowany blok, który naprawiamy na stacji w Kostrzynie. Dołącza tam do nas Marcin (Rodman wcześniej już nawrócił do domu - chyba jechaliśmy zbyt wolno jak na niego :P ).
Ponownie w 5 osób lecimy do Pobiedzisk i dalej Rejowiec. Spory fragment jadę na góralu Jacka (bardzo fajny rowerek - wygodny i sam jedzie), a on testuje moją szoskę. Tempo narzuca straszne, średnia leci w górę jak szalona :) Tak to jest jak góralowi się da szosówkę.
Dołącza do nas Mariusz i pomykamy w stronę Murowanej Gośliny. Tempo znowu rośnie, bo Mariusz jedzie na swoim Radonie. Przejeżdżamy fajną obwodnicą (nówka, zupełnie nie śmigana), by na jej końcu skręcić w stronę Biedruska. Tam krótki postój przy sklepie i ostatkiem sił (przynajmniej u mnie) ruszamy przez poligon. Zaraz po wjechaniu spotykamy Jarka, który miał z nami od samego początku jechać, ale się zawieruszył :)
Do domów dojeżdżamy przez Kiekrz. Na przejeździe na Koszalińskiej widzimy rozwalone Porsche na poboczu. Kierowca musiał poszaleć i nie wyrobił ostrego zakrętu, chyba jechał pierwszy raz tą drogą.
Końcówka już na prawdę ciężka, ale daję radę nie zostać z tyłu. Całość dystansu jechałem dość mocno, starałem się dawać zmiany, a poza tym moi towarzysze jednak lepiej wytrenowani ode mnie :)
Wielkie dzięki za wspólne kręcenie. Fajnie dzisiaj zmieniało się towarzystwo. W porównaniu do zeszłego tygodnia było trochę ciężej - trasa bardziej pofałdowana i mniejszy, ale jednak ciągły wiatr.


114.03 km 0.00 km teren
04:22 h 26.11 km/h
Max:48.87 km/h
HR:143/177 77/ 95%
Temp:3.0, w górę:356 m

Zimowa setka

Niedziela, 26 lutego 2012 · dodano: 26.02.2012 | Komentarze 8

Zgodnie z umówionym terminem spotkaliśmy się o 10 przy źródełku nad Maltą. Przyjeżdżam pierwszy, punktualnie o 10 i pojawia się chwila zwątpienia: czyżby wszyscy zrezygnowali? Nie, to niemożliwe :-) Po chwili z nad przystani kajakowej wyłania się Klosiu, a od strony trybun przyjeżdża Josip. Ruszamy 15 po, tą trójką.
Wybrana trasa okazała się trochę niefortunna, ponieważ początek był prostszy, a końcówka trudniejsza. Do Tulec jechało się fajnie, w Krzyżownikach dołączył do nas Bloom, co bym nie czuł się samotnie na szosówce (Wojtek i Mariusz jechali na zimowych góralach).
Pierwsze problemy z wiatrem zaczęliśmy odczuwać za Środą Wielkopolską. Boczny wiatr mocno przeszkadzał w jeździe i ciężko było znaleźć dobrą pozycję na kole. Dobrze, że odcinki szosy biegły w lesie. Za Śremem zrobiło się na prawdę ciężko. Po przejechaniu koło klubu Ekwador skręciliśmy w stronę Mosiny. Dawno nie jechałem z tętnem 160 i prędkością 22 ;-) Pomęczyliśmy się tak jakąś godzinkę, do momentu gdy przed Mosiną wjechaliśmy w kolejny las. Tam rozłączył się od nas Bloom, a we trójkę pomknęliśmy w stronę Lubonia i później Poznania ciągle walcząc z lasem.
Najciężej zdecydowanie szło ostatnie 30 km. Nie było mowy o zmianach z mojej strony. Z wyjazdu jestem bardzo zadowolony, wyszedł mocny trening tlenowy. Mam nadzieję na powtórkę w kolejny weekend.

Mariusz robi szybkie czyszczenie napędu © Marc

Krótki postój przed Mosiną © Marc



36.22 km 0.00 km teren
01:23 h 26.18 km/h
Max:39.72 km/h
HR://%
Temp:-5.0, w górę:100 m

Początek sezonu?

Sobota, 28 stycznia 2012 · dodano: 28.01.2012 | Komentarze 3

Pierwsza poważniejsza jazda w tym roku.
Spory mrozik, więc ubrałem się dość konkretnie:
- czapeczka polarowa + buff na głowę - ok
- koszulka termoaktywna, lekki polar + windstopper - trochę za ciepło
- spodnie polarowe - lekki chłodek w uda
- dwie pary skarpet + ochraniacze - zimno, zimno i jeszcze raz zimno :(

Od Starołęki udało się kręcić w towarzystwie chłopaka na ostrym kole. Poopowiadał trochę, bo zajmuje się trenowaniem młodzieży z klubu Limaro.


220.00 km 70.00 km teren
08:54 h 24.72 km/h
Max:51.00 km/h
HR://%
Temp:10.0, w górę:800 m

TTR - rekordowo

Niedziela, 30 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 6

O tej wyprawie myślałem dobry tydzień, kiedy Wojtek zasiał ziarno i zaprosił wszystkich znajomych z BS do przyłączenia się. Decyzję podejmuję w piątek, podobnie jak Paweł.
Pobudka przed 5-tą, po dość kiepsko przespanej nocy. Dobrze, że otrzymaliśmy +1 do spania dzięki przestawianiu zegarków. Ubieram się dość ciepło i docieram na dworzec. Tam spore zaskoczenie, ponieważ trzeba czekać w kolejce po bilety. Przypomnę, była godzina 5.15 (rano!). Wojtek kupuje bilet na ostatnią chwilę.
Podróż mija dość szybko na rozmowie z Pawłem, chociaż pociąg pamięta głęboką komunę.
Do Okonka docieramy chwilę po ósmej.
Na stacji kolejowej Okonek © Marc

Tam dołączają do nas kolejni twardziele i grupą około 14 osób ruszamy na szlak. Po chwili odłącza się do nas chłopak na miejskim rowerze z koszykiem. Przecież on nie chciał na nim zrobić 200 km-ów :)
Początek trasy TTR © Marc

Wjeżdżamy w teren i... zostaję ostro z tyłu. Mówię sobie, nieźle pozamiatane, jak będzie takie tempo to w Pile wracam pociągiem. Na szczęście gdy wjeżdżamy w łagodniejszy teren dołączam do grupy i trzymam koło. Postój robimy koło zniszczonego mostu na Gwdzie.
Jedziemy trochę asfaltami, dobrze bo udaje się złapać swój rytm. Przed Piłą wjeżdżamy na fajny bardzo długi asfaltowy odcinek. W mieście robimy dłuższy postój na kawę i ciepły posiłek. Po ruszeniu łapie mnie lekki kryzys, świadomość że do przejechania jest jeszcze ponad 100 km przytłacza. Na szczęście możliwość pogadania z wieloma osobami (jedzie nas wtedy chyba ósemka) daje sporo motywacji. Sporo sobie rozmawiam z jednym Węgrem który prowadzi warsztat rowerowy w Poznaniu.
Przed Czarnkowem, na podjazdach, dojeżdżają do nas Wiktory. Mają mniej przejechane więc bardzo mocno ciągną całą grupę. Za Obrzyckiem robimy kolejny większy postój ponieważ czeka na nas siostra organizatorów z kawą i herbatą w termosach :)
Końcówka już z lampkami. Taka oświetlona grupa robi świetne wrażenie. Samego wjazdu do Poznania nie odpuszczamy i jedziemy oczywiście terenem nad Strzeszynkiem.
Na koniec pamiątkowe zdjęcie koło starego Marycha.
Wyjątkowo udany dzień :) Nie zdawałem sobie sprawy, że jestem w stanie przejechać taki dystans. Jeszcze raz Wojtek dzięki za zaproszenie.



Baterii w telefonie zabrakło na jakieś 40 minut. I tak długo wytrzymała.
Kategoria W towarzystwie


60.39 km 30.00 km teren
02:54 h 20.82 km/h
Max:36.13 km/h
HR://%
Temp:6.0, w górę:200 m

Kórnik i Mosina

Niedziela, 23 października 2011 · dodano: 23.10.2011 | Komentarze 4

Na rower miałem się wybrać w sobotę (wpierw z Jackiem, Mariuszem i Pawłem, później ewentualnie z Krzychem), a ostatecznie pojechałem w niedzielę z Kazem, bo przyjechał do Poznania, więc trzeba było skorzystać z okazji.
Pojechaliśmy dość objechaną, ale bardzo fajną terenową trasą do Kórnika. Powrót przez Mosinę i szlak nadwarciański.
Generalnie dość zimno, szczególnie w stopy. Ciężko wytrzymać w takiej temperaturze na rowerze więcej niż te 3 godziny. Nie specjalnie pomogły ocieplacze na buty. Chyba muszę poszukać lepszy model. Może zrobione z goretexu lub czegoś podobnego.



77.21 km 45.00 km teren
04:18 h 17.96 km/h
Max:47.85 km/h
HR://%
Temp:21.0, w górę:330 m

Promno i Tuczno

Sobota, 1 października 2011 · dodano: 01.10.2011 | Komentarze 2

Ponownie dłuższa trasa w typowym tlenie, ze znajomymi.
Początek trasą poznańskiego maratonu, powrót częściowo przez Puszczę Zielonkę.
Październik, a nadal gorąco. Dziwnie, ale fajnie.


59.20 km 57.00 km teren
02:52 h 20.65 km/h
Max:45.55 km/h
HR:149/173 76/ 89%
Temp:19.0, w górę:400 m

Maraton Michałki

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 18.09.2011 | Komentarze 9

Maratonów w tym roku wielu nie doświadczyłem, więc swoich sił spróbować trzeba było w Wieleniu, podobnie jak w zeszłym roku. Z planem poprawienia czasu pomimo znacznie mniejszej ilości treningów, w porównaniu do zeszłego roku.
Na starcie pojawili się praktycznie wszyscy znajomi z bikestats, wystarczy kliknąć na zakładkę "Znajomi", by zobaczyć kto był :-) Fajnie się spotkać, szczególnie po długiej przerwie.
Przed startem miłe rozczarowanie, bo zupełnie bez kolejki udało się załatwić formalności.
Start o 10, początek bardzo szybki, po asfalcie staram się jechać znacznie mocniej niż w zeszłym roku, aby zbyt wiele nie stracić. Chwilę jadę za Klosiem, ale jego szalone-szosowe tempo mi nie odpowiada i zostaję z tyłu ;) Po chwili mija mnie Jacek G. i tutaj już bardziej mi się podoba. Trzymam się koła, ale on stosuje taktykę muchy - liczne, nieprzewidywalne skręty. Jest ciężko, ale nie odpuszczam i razem wjeżdżamy w teren. Trzymam tempo, wyprzedzamy trochę ludzi, ale ostatecznie muszę zostać z tyłu, bo Jacek mocno ciśnie. Widzę w oddali Zbyszka, ale nie udaje się go dogonić. Przez długi czas jedzie się bardzo dobrze, nie przeszkadzają liczne wyboje, wyprzedzam pojedynczych bikerów. Czuję, że jadę mocno, chyba trochę zbyt, bo na około 42-gim kilometrze zaliczam glebę w piachu i łapie mnie paskudy skurcz w łydce. Nie mogę wstać dobrą minutę, ale w końcu się zbieram i wolnym tempem toczę się do mety. Tracę mnóstwo pozycji, 30-40 na pewno. Tętno mocno spada, ale w nogach brakuje siły, aby się rozkręcić.
Dojeżdżam do mety, niezbyt zadowolony, bo była szansa na znaczne poprawienie czasu. Ciężko powiedzieć ile straciłem na tych ostatnich 15 kilometrach. Może 10-15 minut?
Czas 2:54:11 (gorzej o 3 minuty od zeszłego roku)
Open 120/189 (0.63 stawki, dużo gorzej)
M2 26/37

Wrzuciłem fotki, głównie z dekoracji: http://link.

www.bikemap.net/route/1260303


66.67 km 35.00 km teren
02:51 h 23.39 km/h
Max:41.90 km/h
HR:129/154 66/ 79%
Temp:17.0, w górę:210 m

Do Kórnika

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 0

Pogoda bez rewelacji, ale ochota na pojeżdżenie była spora, więc pojechałem z Einsteinem na południe do Kórnika. Po drodze jechaliśmy bardzo fajnymi terenami za Kamionkami. Urokliwy las, szybkie ścieżki i praktycznie zero ludzi.
Powrót nadwarciańskim na którym po mału zaczyna pojawiać się jesień. Widać to po kolorach oraz oczywiście po specyficznym jesiennym zapachu.