Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

101 - 200 km

Dystans całkowity:4768.34 km (w terenie 1230.50 km; 25.81%)
Czas w ruchu:195:36
Średnia prędkość:24.38 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:27101 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:149 (80 %)
Liczba aktywności:40
Średnio na aktywność:119.21 km i 4h 53m
Więcej statystyk
133.45 km 50.00 km teren
05:05 h 26.25 km/h
Max:46.70 km/h
HR:134/178 69/ 91%
Temp:18.0, w górę:420 m

Setka, płaska, ale bardzo szybka

Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 6

Zgodnie z ustawką zaczęliśmy o 10 na Garbarach. Wcześniej spotkaliśmy się z Josipem na Drodze Dembińskiej dzięki idealnemu timeingowi. Kaz podjechał autem, Zbycha nie było, bo ruszył 2 godziny wcześniej, a niespodziewanie pojawił się jeszcze Jacek.
Zgodnie z planem ruszyliśmy na północ w kierunku szlaku nadwarciańskiego. Po wjechaniu na niego tempo ostro poszło w górę, bo Josip chciał jak najszybciej przejechać szybki odcinek singla. Później już spokojniej pomknęliśmy w stronę mostu w Biedrusku i dalej na północ zgodnie z trasą pierścienia. W okolicach Starczanowa spotkaliśmy Zbycha. Dalej przez teren, obok Śnieżycowego Jara. Z Kazem zostaliśmy lekko z tyłu i po wjechaniu na szosę zaczął się pościg trójki jadącej przed nami. Jak się okazało dojście ich nie było takie proste. Wtedy pyknął mi maksymalny HR, ale po 3 kilometrach ze średnią prędkością >40 udało się ich dogonić. Później już razem na zachód asfaltem przez Oborniki aż do Obrzycka (z przerwą na sklep).
Sklep w drodze do Obrzycka © Marc

Koło Zielonejgóry obejrzeliśmy pałacyk i rynek w Obrzycku.
Pałac UAM koło Obrzycka (miejscowość Zielonagóra) © Marc

Rynek w Obrzycku © Marc

W drodze powrotnej rzut oka na stary most kolejowy i później mocne tempo Josipa, który nadal miał mnóstwo sił.
Stary most kolejowy na Warcie © Marc

Krótki postój w Rokietnicy i później rozdzielenie się. Z Kazem pojechaliśmy do Dąbrówki przez Sady i później lasy zakrzewskie.

Świetny wypad, w bardzo mocnym towarzystwie, co zaowocowały maksymalnym dystansem w tym roku i genialną średnią (życiówka na tylu km-ach). Dzięki wielkie i mam nadzieję na szybką powtórkę.




103.58 km 0.00 km teren
03:25 h 30.32 km/h
Max:43.88 km/h
HR:143/163 73/ 84%
Temp:20.0, w górę:260 m

Śrem

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 28.05.2011 | Komentarze 4

Część znajomych jutro startuje w różnorakich zawodach, więc chciałem także poczuć emocje startowe i zrobiłem sobie jednoosobowy maraton :) Cel był prosty. Zrobić około 100 km z jak najwyższą średnią. Plany zrealizowane w 100%, a z AVS jestem bardzo zadowolony. Jeden mały kryzys złapał mnie przed Czempiniem, gdzie już zmęczył mnie zachodni wiatr. Tak jechałem:




110.63 km 70.00 km teren
05:39 h 19.58 km/h
Max:43.05 km/h
HR://%
Temp:23.0, w górę:960 m

Ostry teren czyli Wronki, Czarnków, Chodzież

Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 3

Powtórka z zeszłego roku, ale w rozszerzonym składzie (JPbike, Klosiu, Mlodzik i Maks).
Do Wronek dojechaliśmy pociągiem, w jego spokojnym tempie. Dawno się nie widzieliśmy, więc tematów do omówienia było sporo, co spowodowało, że z lekkim opóźnieniem zauważyliśmy stację. Wysiadka w pośpiechu, a Maks dostał drzwiami ;)
Do Goraja jedziemy przez piaszczysty las, ale większość do przejechania. Tam zaliczamy wszystkie górki jakie się da, a przynajmniej te które zna Klosiu. Robimy dłuższy postój na jednym ze wzniesień, gdzie Jacek robi to co zwykle:
Jacek w swoim (drugim) żywiole © Marc

Później jedziemy do Czarnkowa na skocznię, gdzie ja już głównie odpoczywam. Do Chodzieży asfaltem ze zbyt dużą szybkością jak na mnie. Ledwo trzymając się na siodle daję znać chłopakom, że Gontyniec odpuszczam i jadę na dworzec, by tam na nich poczekać.
Powrót w bardzo wesołym składzie, gdzie cała poznana ekipa już przyjęła sporo procentów.
Mam wrażenie, że był to dla mnie jeden z mocniejszych, życiowych treningów. Średnia wyszła wyższa niż w zeszłym roku, dystans także.
Dzięki chłopaki za super wyjazd, mam nadzieję, że uda się zrobić jeszcze nie jedną taką traskę w tym roku :)


115.41 km 0.00 km teren
04:08 h 27.92 km/h
Max:51.19 km/h
HR:135/163 69/ 84%
Temp:20.0, w górę:450 m

Wokół Puszczy Zielonki

Sobota, 7 maja 2011 · dodano: 07.05.2011 | Komentarze 3

Miałem ochotę pojechać trochę dalej, więc umówiłem się z Jankiem i we dwójkę objechaliśmy Puszczę Zielonkę. Przy okazji udało się zrobić maksymalny dystans w tym roku.

Z ciekawszych miejsc mijaliśmy Tuczno, gdzie niestety asfalt był mocno dziurawy. Dalszy fragment w otwartych polach, więc wiatr nas mocno wymęczył. Jednak od Skoków jechaliśmy już bardzo szybko, ponieważ głównie z górki i z wiatrem. Udało się podnieść średnią o jakieś 2 km/h na odcinku 20 km :)




101.97 km 0.00 km teren
03:51 h 26.49 km/h
Max:50.24 km/h
HR:138/160 71/ 82%
Temp:12.0, w górę:200 m

Pierwsza setka

Sobota, 12 marca 2011 · dodano: 12.03.2011 | Komentarze 4

Pogoda co raz lepsza, sezon co raz wyższy, więc trzeba robić dłuższe dystanse.
Kręcenie bardzo przyjemne, w okolicach Głuchowa dopadł mnie lekki kryzys, trochę ze względu na wiatr.

Dom - Sierosław - Buk - Rybojedzko - Strykowo - Modrze - Głuchowo - Czempiń - Drużyna - Mosina - Luboń - Dom
Kategoria 101 - 200 km, Szosa


164.82 km 2.00 km teren
05:37 h 29.34 km/h
Max:50.71 km/h
HR:136/164 70/ 84%
Temp:14.0, w górę:640 m

Wał Wydartowski

Niedziela, 10 października 2010 · dodano: 10.10.2010 | Komentarze 4

Z Klosiem i jego znajomym (typowo szosowym zawodnikiem, 95% trasy na przełożeniu 53:11) udaliśmy się w okolice Trzemeszna, by wejść na wieżę widokową (w jej okolicach zamieniliśmy się w kolarzy przełajowych).
Szosą w terenie © Marc

Droga bardzo fajna, rano trochę zimno, ale do wytrzymania. Później temperatura osiągnęła bardzo przyjemne okolice 15 stopni. Końcówka w moim wykonaniu ledwo-ledwo, ale dałem radę. Rekordzik, jeśli chodzi o trasy na szosie :)
Przez krótki odcinek udało nam się jechać za motorem, prędkość wtedy wzrosła o jakieś 10 km/h.

Jeszcze 220 km do 5k, powinno się udać :)


147.22 km 0.00 km teren
05:57 h 24.74 km/h
Max:39.04 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:450 m

Poznań - Kalisz

Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 4

Zgodnie z wcześniejszymi planami dzisiaj miałem odpuścić sobie PMP (Płaski Maraton Poznański) i pojechać wraz z Kazem z Poznania do Kalisza.
Przed 7 Wojtek wsiadł do pociągu w Kalisza, a ja w tym czasie jeszcze spałem :-) Pobudka po 8 - śniadanie, przygotowanie stroju, roweru i prowiantu, po czym ruszam na dworzec.
Wojtek do Poznania przyjeżdża punktualnie. Wspólnie podziwiamy rowery jakichś downhillowców, którzy właśnie wrócili z gór. Tarcze minimum 200 i te sprawy, niezły czad. Widać, że ten dzień w Poznaniu należy do bikerów :-)
Najpierw jedziemy nad Maltę zobaczyć przygotowania do maratonu. Na Śródce spotykamy Duna, który zaraz startuje z trzeciego sektora. Nad samą Maltą niezły tłok i spotykam jeszcze Marka z Lubonia.
Przed startem maratonu my już uciekamy w stronę ulicy Browarnej/Piwnej. Jedziemy oczywiście ulicami, a nie przez las. Dalej jedziemy do Szczepankowa wyjątkowo dobrym asfaltem, bo świeżo położonym. Przed Tulcami zaczynają się małe kłopoty, bo musimy minąć kilka pieszych pielgrzymek.
W kierunku Środy Wielkopolskiej jedziemy przez Krerowo, którą mijamy bez większych trudności i przy wyjeździe zatrzymujemy się przy sklepie. Szybkie zakupy cukrów (Pepsi + batoniki) i krótka rozmowa z miejscowymi - chyba właśnie wstali i udali się na piwo. Niedziela, godzina 12 to idealny na to czas ;-)
Przez Szlachcin i Winną Górę dojeżdżamy do Miłosławia, gdzie robimy kilka fotek.
Kamienica w Miłosławiu © Marc

Urząd miejski w Miłosławiu © Marc

Kościół w Miłosławiu © Marc

Tym sposobem wjechaliśmy w bardzo urokliwy teren Parku Krajobrazowego Żerkowsko-Czeszewskiego. Ze względu na brak mostów na Warcie, w tym regionie kursują promy. Chcemy poszukać jednego, aby przebić się na drugą stronę do Pogorzelicy. Jedna pani jednak kieruje nas nie na ten który byśmy chcieli, więc z Czeszewa, przez Szczodrzejewo udajemy się do Nowej Wsi Podgórnej. Stamtąd na południe na prom, który tego dnia nie przyjmuje aut osobowych ze względu na małą awarię.
Rowerzystów - bez problemu :-) Mieliśmy szczęście, bo za 10 minut przewoźnik kończył pracę.
W oczekiwaniu na prom do Pogorzelicy © Marc

Merida na promie © Marc

Po drugiej stronie okazuje się, że jest jeszcze ładniej. Teren ograniczony rzekami z większości stron ma to do siebie, że jest tutaj niewielki ruch i mało kto mieszka. Na szczęście szosy mają dobrą jakość, więc teren wręcz wymarzony do jazdy.
Po drodze robimy postój na jedzenie w takim urokliwym miejscu:
Pub, ale za to jaki © Marc

Następnie dojeżdżamy do miejscowości Grab, a później do Gizałek, gdzie właśnie odbywają się dożynki. Chowamy się na chwilę pod przystanek, bo kropi.
Z tamtego miejsca trasa staje się trochę bardziej ruchliwa, bo jedziemy drogą wojewódzką. Jedziemy więc z Wojtkiem na zmiany co 1 kilometr, by szybciej nam ubywało kilometrów. W międzyczasie zatrzymujemy się ponownie na chwilę pod przystankiem, aby przeczekać lekki deszcz.
Do Kalisza dojeżdżamy już zmęczeni, ale zadowoleni. Udało się osiągnąć to co założyliśmy - poniżej 6 godzin. Dość niska temperatura (czuć jakby to powietrze przyszło z Arktyki) i momentami silny wiatr nie ułatwiało zadania.
Ogólnie bardzo pozytywnie, wyjątkowo udana niedziela :-)


196.91 km 140.00 km teren
08:56 h 22.04 km/h
Max:46.70 km/h
HR:121/162 62/ 83%
Temp:27.0, w górę:900 m

Poznański ring a.k.a Władca Pierścieni

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 22.08.2010 | Komentarze 12

Pierwsze podejście do poznańskiego pierścienia - zaliczone :-D
W towarzystwie:
- Krzychu
- Zbychu
- nowo poznany Jacek
Pierwszy kryzys pojawił się koło 60-70 km, czyli przed Tulcami (jechaliśmy zgodnie z ruchem wskazówek zegara). Po nim było już lepiej. Końcówka już ostatkiem sił, ale daliśmy radę. W tym składzie jak zaczęliśmy w tym zakończyliśmy.
Pozytywne punkty:
- poznałem sporo nowych ścieżek, bo jak się okazało pierścień znałem słabo,
- w pamięci pozostaną ciągłe ataki Maksa na Zbyszka ;) - prawie jak Schleck i Contador, w tym dniu jednak mocniejszy był Zbyszek, zgodnie z oryginałem,
- wytrwałość Jacka na jego ciężkim rowerze - chłopak na wyścigowej maszynie by nas porobił z lekkością,
- pobity rekord największej ilości km'ów jednego dnia - ogólny i na tym rowerze (na starym Authorze miałem kiedyś 125).

Chłopacy, wielkie dzięki za towarzystwo i do następnego razu. Kołobrzeg? :-)

Na moście w Biedrusku © Marc


Chłopacy znęcają się nad dętką Zbyszka © Marc


Wielka kałuża przed Lusowem © Marc



110.00 km 105.00 km teren
04:49 h 22.84 km/h
Max:48.42 km/h
HR://%
Temp:30.0, w górę:800 m

MTB Marathon Murowana Goślina - Giga

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 5

Na pierwszy start w Giga zdecydowałem się po udanej jeździe w MTB Trophy i szybkim występie w Międzygórzu.
Namówiłem Kaza i rzuciliśmy się na płaski, ponad stukilometrowy etap przez Puszczę Zielonkę.
Początek etapu przesunięto na 10.10. Sam start dość dziwny, ponieważ widziałem pierwszy balon. Odmienne uczucie, gdy zawsze stoi się bardziej z tyłu, za setkami zawodników.
Po starcie tempo szybkie, ale nie aż takie jak w Mega. Piasek przed szosą udaje się przejechać bez większych problemów, głównie dzięki braku tłumu.
Po wjechaniu do lasu trzymamy wysokie tempo z Kazem, aby nie stracić kontaktu z mocnymi zawodnikami. Momentami zasuwamy po 32-33, w gęstym lesie, gdzie nie widać nic oprócz koła poprzedzającego zawodnika - świetne uczucie :-)
Po około 20 km mijam Jacka, który pechowo złapał kapcia.
Za pierwszym bufetem robi się bardziej pusto. Jedziemy na zmiany z Kazem, po 1 km na czele. Na 2 bufecie spotykam Maksa, zauważam pędzącego Jacka, który odrabia straty i porywam żela (swojego jednego już spożyłem).
Kolejne kilometry mijamy z Kazem, aż do momentu, gdy łączymy się w grupę pięcioosobową m.in. ze wspomnianym Maksem. W tej grupie zmierzamy w kierunku ostatniego bufetu ulokowanego pod Dziewiczą Górą. Tempo delikatnie niższe, bo każdy już czuje przejechane kilometry. Mijamy pierwszych zawodników z dystansu Mega. Na bufecie uzupełniamy płyny i zjadamy co się da. Maks i reszta uwijają się szybciej i uprzejmie pytają, czy na nas czekać. Ruszamy jednak osobno, z małym opóźnieniem, ale po chwili mijamy się na podjazdach. Przy drugim wjeździe na Dziewiczą wyprzedzam Maksa, który ma problemy z małą tarczą z przodu. To co zyskałem na podjeździe przed Kazem, tracę na Kilerze - obaj zjeżdżamy prawą stroną, Kaz najwyraźniej bez użycia hamulców ;-)
Ostatnie kilometry jedziemy podobnym tempem jak przed Dziewiczą, aby nie stracić wywalczonych pozycji. Nikt nas nie dogania, my mijamy pojedynczych zawodników (m.in. Joasię Jabłczyńską, dystans Mega). Przed samą metą ciśniemy, aby zyskać jedną pozycję, bo mijamy jednego gigowca.

Podsumowując: zadowolenie olbrzymie, pierwsze Giga u Golonki ukończone. Aż chce się więcej. Na Giga w górach jeszcze przyjdzie czas, może pod koniec bieżącego sezonu.
Drugim założeniem (poza ukończeniem) było zmieszczenie się w 5 godzinach - udało się, o całe 30 sekund :-)
Dzięki wszystkim z kim udało mi się współpracować tego dnia i do zobaczenia w Głuszycy.

Open 114/133 (85% stawki)
M2 37/39
Współczynnik do najlepszego 0.71 -> 356 pkt.


101.94 km 35.00 km teren
07:16 h 14.03 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę:2700 m

Na pustynię Błędowską

Wtorek, 21 lipca 2009 · dodano: 27.07.2009 | Komentarze 0

Skała
Pieskowa Skała
Sułoszowa
Braciejówka
Troks
Podlesie
Jaroszowiec
Klucze
Pustynia Błędowska
Chechło
Klucze
Zamek Rabsztyn
Olkusz
Zimnodół
Zawada
Czubrowice
Sąspów
Wola Kalinowska