Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

51 - 100 km

Dystans całkowity:15211.33 km (w terenie 7425.95 km; 48.82%)
Czas w ruchu:743:50
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:129902 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
93.39 km 55.00 km teren
04:04 h 22.96 km/h
Max:46.12 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę:530 m

Znowu rozjazd z du*y

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 4

Tytuł nawiązuje do kiepskiej realizacji planów treningowych, a nie do trasy czy towarzystwa. Bo te były wyjątkowo dobre :-)

Po sobotniej wyrypie pospać udało się do godziny 10. Tego mi było trzeba. Po leniwym rozpoczęciu dnia pojechałem do Klosia i razem nad Maltę. Tam zebraliśmy się z dwoma Jackami i Maksem i pojechaliśmy w stronę jeziora Swarzędzkiego. Po drodze mijaliśmy oznaczenia pierwszego biegu im. Frankiewicza. Gdyby nie Michałki, to pewno bym sprawdził swoje siły :-)

Przez Gruszczyn i Kicin dojeżdżamy na Dziewiczą Górę. Problemem jest tempo - trzymam koło reszty chłopaków, ale muszę jechać praktycznie na maksa. Pieczenie w nogach jest wszechobecne :-) Na podjazdach umieram, ale na szczęście za Dziewiczą jest trochę łatwiej. Dojeżdżamy do Bolechowa, gdzie zostaję mocno z tyłu, bo przez chwilę rozmawiam telefonicznie z Josipem. Doganiam resztę i dojeżdżamy do Biedruska, by skręcić na szlak nadwarciański. Początkowo spokojnie, by później znowu mocno. Tutaj już wyraźnie odpadam i jadę swoje. Rozdzielamy się na grupki, ja z Mariuszem wpadamy do Chaty Polskiej i później na ognisko do Jarka. Większa relacja u JP.

Powrót przez Rusałkę, po zmroku, z lampkami. Świetny klimat :-) Szkoda, że znowu zostałem z tyłu i musiałem sobie radzić z jakimś sapaniem za mną (dzik biegł za mną?), ale przecież piwo i dwie kiełbaski nie przywrócą mi magicznie sił ;-) Naszła mnie straszna ochota na pojeżdżenie po Zielonce po zmroku.

Z rozjazdu wyszedł kolejny mocny trening, więc rower idzie w odstawkę na kilka dni, bo trzeba się zregenerować.


55.56 km 40.00 km teren
02:20 h 23.81 km/h
Max:44.96 km/h
HR:130/162 70/ 87%
Temp:25.0, w górę:220 m

Pogoń za kierownikiem

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 12.09.2012 | Komentarze 1

Na wyjazd w teren umówiłem się z przełożonym, po jego trasie treningowej, czyli do Biedruska szlakiem nadwarciańskim. Po 10 minutach od domu musiałem zawrócić, bo zapomniałem lampek :-)

Spotykamy się w okolicach Wilczego Młyna, po czym ruszamy w kierunku Warty takim mocno zarośniętym nasypem. Jedzie się ciężko, Łukasz mocno ciśnie i w pewnym momencie krzaki wyrywają mi kierownicę z ręki. Ląduję na pechowe lewe kolano i widzę krew. Na szczęście nie ma wielkiego bólu i po chwili mogę jechać.

Dalej, nadal mocno, kręcimy wijącą się ścieżką nad Wartą. Dojeżdżamy na oznakowany szlak, tutaj trochę łatwiej, ale nie zwalniamy specjalnie. Na ostrych zakrętach muszę mocno dokręcać, bo kierownik doskonale zna trasę i wchodzi w zakręty po mistrzowsku :-)

Dojeżdżamy do Biedruska i zawracamy. Żeby nie powtarzać trasy odbijamy trochę w prawo i przez spore wzniesienie na którym to ja jestem górą dojeżdżamy do asfaltu prowadzącego do zabudowań wojskowych. Później już trochę spokojniej trafiamy na Naramowicką przez dziwnie pustą część nowobudowanego osiedla.

Na Garbarach odpalam lumeny i wracam do domu. Fajny wypadzik.


90.26 km 0.00 km teren
03:52 h 23.34 km/h
Max:64.42 km/h
HR://%
Temp:22.0, w górę:1330 m

Piekące nogi, a nie rozjad

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 12.09.2012 | Komentarze 4

Po znieczuleniu się dnia poprzedniego i wczesnym pójściu spać można było wcześnie obudzić się w niedzielę i zrobić konkretny rozjeździk po górach (to chyba oksymoron). Przemo się rozmyślił i wybrał sprawy rodzinne, więc ruszyliśmy we trzech.

Początek w kierunku Kowar z przejazdem przez całkowicie pusty o tej porze rynek. Dojeżdżamy do pierwszego podjazdu i czuję jak słabe mam nogi tego dnia. Jacek i Mariusz jadą sobie w górę, a ja marudzę z tyłu. Na Drodze Głodu idzie bardzo ciężko, ledwo rower jedzie, ale nie zniżam się do tego poziomu aby go prowadzić ;-)

Droga Głodu przy Przełęczy Kowarskiej © Marc


Po krótkiej przerwie ruszamy dalej w kierunku Przełęczy Okraj. Startuję z lekką stratą do chłopaków, ale stabilną jazdą ich doganiam. Uciekają na samym końcu, bo nie mam siły na sprint. Tutaj chcemy zrobić sobie postój, ale bary jeszcze zamknięte (no cóż, jest przed 11). Robimy więc kilka fotek i zjeżdżamy w kierunku Czech.

Przełęcz Okraj © Marc


Zjazd nie jest bardzo szybki, ale bardzo przyjemny. Przez dłuższy czas mkniemy 40-45 i podziwiamy fajną leśną okolicę. Po zjechaniu 200-300 metrów w dół robimy postój i zastanawiamy co planujemy dalej. Mariusz wyciąga mapę, ale okazuje się, że tego fragmentu Czech na niej nie ma, bo są jakieś tam reklamy, czy inny shit. Przypominam sobie, że mogę mieć w telefonie pobraną mapę. I faktycznie - mam ten odcinek i to w całkiem dobrym zbliżeniu. Robimy szybki plan i ruszamy dalej na południe przez małe czeskie miejscowości. Z głównej drogi odbijamy w kierunku miejscowości Zacler, znowu pod górę. Po chwili tradycyjnie zostaję sam ;-)

Na przełęczy, wcześniej nauczeni przez czeskich rowerzystów, do wszystkich mówimy "Ahoj". Przodownikiem tego jest Jacek :-) Jednak gdy jedzie fajna rowerzystka MTB tylko ja się do niej odzywam. Nie wiem co Mariusz i Jacek mieli wtedy w głowach.

W miejscowości Zacler robimy krótki postój, bo Mariusz zastanawia się aby napełnić bidon z fontanny/kranu, o tutaj.

Zacler w Czechach © Marc


Jedziemy kawałek i z prawej strony pojawia się fabryka, a obok niej wielka góra usypana z tego co zostało przetworzone. Dziwnie to wygląda. Zjeżdżamy na dół do głównej drogi skręcamy w kierunku polskiej granicy. W jednej z ostatnich miejscowości wstępujemy do baru, chyba jesteśmy pierwszymi klientami :-) Zamawiamy dobre mięsko z knedlikami, Mariusz wypija tyle piwa co ja z Jackiem :-)

Do Ścięgien dojeżdżamy przez Bukówkę i Przełęcz Kowarską (znowu umieram na podjazdach, sam sobie pozostawiony).

Super weekend w górach :) Ale dlaczego było tak ciężko? ;)


53.64 km 0.00 km teren
01:48 h 29.80 km/h
Max:45.93 km/h
HR://%
Temp:22.0, w górę:210 m

Niedzielny luz

Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 4

Po biegu na orientację (opis poniżej) niespecjalnie chciało mi się ruszać, ale w końcu zdecydowałem się chwilę pokręcić. Start dopiero o 11.30, gdy już słonko ładnie grzało. Zaliczyłem m.in. poligon i nową szosę w Biedrusku.
Wyszło dziwnie dużo przewyższenia. Czy te górki na poligonie i ryba mają aż taką różnicę wysokości? Pomimo słabych nóg, średnia znośna.

A bieg na orientację, czyli "Oriento Expresso", zaliczyłem w sobotę rano. Biegłem w trzyosobowej grupie z Krzysztofem i najszybciej z nas biegającym Pawłem. Klosiu także startował, ale to inna kategoria ;-)
Impreza miała kameralny charakter, pojawiło się może z 70 osób. Start wyglądał wyjątkowo śmiesznie ponieważ po 2 minutach ludzie rozbiegli się na wszystkie kierunki i w zasięgu wzroku mieliśmy 8 osób. Pierwsze 4 punkty znaleźliśmy bez większych problemów. Piąty i przedostatni stanowił dla nas spore wyzwanie. Na szukaniu go spędziliśmy 35 minut, ale jak się później okazało oznaczenie było minimalnie błędne. Ostatni punkt, resztkami sił, został znaleziony po tym jak zorientowaliśmy się, że droga na mapie została przykryta czerwonym okręgiem narysowanym wokół punktu kontrolnego.
Na metę dobiegliśmy po 3 i pół godzinie mając w nogach 24 kilometry. Mariusz zajął czwarte miejsce, szacun i gratki :)
Udana impreza, zdecydowanie do powtórzenia.
Kategoria 51 - 100 km, Szosa


65.68 km 61.00 km teren
03:25 h 19.22 km/h
Max:41.31 km/h
HR:153/177 82/ 95%
Temp:20.0, w górę:720 m

Kaczmarek Electric MTB - Nowa Sól

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 28.08.2012 | Komentarze 8

Czas wznowić ściganie się na maratonach :-) Tym razem u Kaczmarka, nieznana nikomu trasa w Nowej Soli. Stawiło się nas tylko czterech Klosiu, Jacgol oraz Zbychu, który niestety musiał dojechać pociągiem, bo Maks dopiero w sobotę wieczorem napisał mi, że jednak nie jedzie i mam wolne miejsce w aucie :-(

Po przyjechaniu na miejsce okazuje się, że będzie sporo błota na trasie. Jakiś czas temu myślałem, że mogło by faktycznie go trochę być, bo raczej na tym bym zyskał niż stracił, porównując się do rywali. A opony miałem też raczej ciężkie (te same co przejechały Challenge), więc wszystko szło w dobrym kierunku :)

Krótka rozgrzewka, ustalanie wstępnej taktyki i wbijamy się do sektorów. Stoję koło Jacka, chwilę przed nami Zbychu, a w pierwszym Mariusz. Długie oczekiwanie na start, dziwnie wysokie tętno i w końcu ruszamy. Zawsze na startach zostaję z tyłu, ale u Kaczmarka ludzie nie robią aż takiego sprintu, więc zyskuję nawet pozycje. Zbycha łykam po kilkunastu sekundach ;) Sporo pozycji zyskuję przejeżdżając przez płytką kałużę, bo ludzie uciekli przed nią (przede mną?) na skarpę. Za chwilę zaczyna się przejazd wałem przeciwpowodziowym, na którym Jacek ma już dobre 30 pozycji nade mną. Ale się chłopak nawyprzedzał :-)

Następuje typowy przejazd pierwszej rundy w tym cyklu - przepychanie się z miniowcami, wieczny tłok, maruderzy na zjazdach i wieczne ścinanie zakrętów, bo ludzie chcą w każdym miejscu zyskać pozycję. Nie lubię tego. Na stromym podjeździe wkręca mi się w kasetę jakaś kłująca roślina i muszę zsiąść by ją wyciągnąć. Boli w paluchy, ale jakoś w końcu ją wyciągam. Tracę jakieś 30 pozycji, w tym także jedną na korzyść Zbycha. Czaił się za mną skubany :-)

Zabieram się za odrabianie strat, ale w tym tłoku idzie to wolno. Jest kilka technicznych zjazdów, ale nie można sobie poszaleć. Wjeżdżam w jedną głębszą kałużę i rower zaczyna dosłownie śpiewać, aż strach mocniej docisnąć, bo boję się że łańcuch zerwie. Jedzie mi się dość kiepsko i na tym odcinku raczej do Zbycha tracę, niż zyskuję. Biorę żela i po wjeździe do pagórzystego lasu rozkręcam się. Górki to jednak mój żywioł. Udaje się wyprzedzić kolegę teamowego i jadę dalej. Nie trwa to jednak długo, ponieważ Zbychu przeprowadza atak i jest znowu przede mną. Mam jednak nadal sporo sił, więc nie pozwalam mu daleko odjechać, cały czas mam go w zasięgu wzroku. Dojeżdżamy do końcówki pętli, robię ładny skok i skręcam na mega. Oprócz Zbycha.... nikt więcej się nie zabrał. No pięknie.

Lecimy, nie śpimy! © Marc


Jedziemy tak chwilę w pewnej odległości, ale nagle na jednym zakręcie Zbychu mnie puszcza. Chyba po prostu pomylił trasę, gdy się zagapił, ale wykorzystuję to i na technicznych zjeździe szybko mu uciekam. Później jadę długo sam, co jakiś czas oglądam się do tyłu, ale nie widzę nikogo. Również z przodu żadnych zawodników, poza jednym który naprawiał rower na poboczu. Wsuwam żela, ale jedzie mi się co raz słabiej. Na punkcie pomiaru mam 3 minuty przewagi nad Zbychem, ale wtedy tego nie wiem, więc zagryzam zęby i cisnę ile wlezie :-) Czuję, jak słabnę z każdym kilometrem. Na bufecie nie mają nic do jedzenia, więc kręcę dalej resztką sił. Końcówka pod dość silny wiatr, ale udaje się dojechać na metę.

Meta w Nowej Soli © Marc


Czas 3:23, pozycja bez elity 47/59.
2,5 minuty przed Zbychem.
Do Mariusza i Jacka strata prawie 30 minut.
Ogólnie to jestem zadowolony, bo trasa jednak była ciężka, a poszło mi dobrze jak na starty u Kaczmarka. Do tej pory tylko w Sulechowie zdobyłem więcej punktów.

W poniedziałek, zamiast rozjazdu, zrobiłem sobie bieganie. Za namową Mariusza spróbowałem pobić granicę 25 minut na 5 km i się udało o 3 sekundy. Dzięki Klosiu za motywację :-)


53.87 km 25.00 km teren
02:33 h 21.13 km/h
Max:40.23 km/h
HR://%
Temp:21.0, w górę:350 m

WPN z Dudą

Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 0

Po wcześniejszej ustawce z Dudą ruszyliśmy dzielnie do WPN'u. On na swoim super anodyzowanym Cubie, ja na moim piszczącym po Challenge'u Scale'u.
Dojazd przez nadwarciański, potem przez góry puszczykowskie gdzie zaliczam małą glebę na podjeździe, gdy koło mi podbija do góry. Później żółtym szlakiem w stronę Grajzerówki i jeziora góreckiego. Krótki postój przy wieży na Osowej i ostatecznie powrót już raczej asfaltami.
Fajny wypad :-) Scott idzie na porządny przegląd.


81.16 km 60.00 km teren
05:59 h 13.56 km/h
Max:56.61 km/h
HR://%
Temp:, w górę:2240 m

MTB Challenge - Walim - Kudowa

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 0

Oficjalny czas: 06:12:30.7
Open 157/197
Solo Man 79/90


75.77 km 65.00 km teren
06:23 h 11.87 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę:2400 m

MTB Challenge - Złoty Stok - Walim

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 0

Oficjalny czas: 06:48:40.9
Open 170/198
Solo Man 79/90


63.32 km 63.00 km teren
06:32 h 9.69 km/h
Max:43.67 km/h
HR://%
Temp:, w górę:2100 m

MTB Challenge - Stronie Śląskie - Złoty Stok

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 0

Oficjalny czas: 07:11:42.2
Open 187/201
Solo Man 88/91


84.92 km 80.00 km teren
06:18 h 13.48 km/h
Max:59.94 km/h
HR://%
Temp:, w górę:2460 m

MTB Challenge - Kraliky - Stronie Śląskie

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 0

Oficjalny czas: 06:38:25.3
Open 183/206
Solo Man 86/93