Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

90.26 km 0.00 km teren
03:52 h 23.34 km/h
Max:64.42 km/h
HR://%
Temp:22.0, w górę:1330 m

Piekące nogi, a nie rozjad

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 12.09.2012 | Komentarze 4

Po znieczuleniu się dnia poprzedniego i wczesnym pójściu spać można było wcześnie obudzić się w niedzielę i zrobić konkretny rozjeździk po górach (to chyba oksymoron). Przemo się rozmyślił i wybrał sprawy rodzinne, więc ruszyliśmy we trzech.

Początek w kierunku Kowar z przejazdem przez całkowicie pusty o tej porze rynek. Dojeżdżamy do pierwszego podjazdu i czuję jak słabe mam nogi tego dnia. Jacek i Mariusz jadą sobie w górę, a ja marudzę z tyłu. Na Drodze Głodu idzie bardzo ciężko, ledwo rower jedzie, ale nie zniżam się do tego poziomu aby go prowadzić ;-)

Droga Głodu przy Przełęczy Kowarskiej © Marc


Po krótkiej przerwie ruszamy dalej w kierunku Przełęczy Okraj. Startuję z lekką stratą do chłopaków, ale stabilną jazdą ich doganiam. Uciekają na samym końcu, bo nie mam siły na sprint. Tutaj chcemy zrobić sobie postój, ale bary jeszcze zamknięte (no cóż, jest przed 11). Robimy więc kilka fotek i zjeżdżamy w kierunku Czech.

Przełęcz Okraj © Marc


Zjazd nie jest bardzo szybki, ale bardzo przyjemny. Przez dłuższy czas mkniemy 40-45 i podziwiamy fajną leśną okolicę. Po zjechaniu 200-300 metrów w dół robimy postój i zastanawiamy co planujemy dalej. Mariusz wyciąga mapę, ale okazuje się, że tego fragmentu Czech na niej nie ma, bo są jakieś tam reklamy, czy inny shit. Przypominam sobie, że mogę mieć w telefonie pobraną mapę. I faktycznie - mam ten odcinek i to w całkiem dobrym zbliżeniu. Robimy szybki plan i ruszamy dalej na południe przez małe czeskie miejscowości. Z głównej drogi odbijamy w kierunku miejscowości Zacler, znowu pod górę. Po chwili tradycyjnie zostaję sam ;-)

Na przełęczy, wcześniej nauczeni przez czeskich rowerzystów, do wszystkich mówimy "Ahoj". Przodownikiem tego jest Jacek :-) Jednak gdy jedzie fajna rowerzystka MTB tylko ja się do niej odzywam. Nie wiem co Mariusz i Jacek mieli wtedy w głowach.

W miejscowości Zacler robimy krótki postój, bo Mariusz zastanawia się aby napełnić bidon z fontanny/kranu, o tutaj.

Zacler w Czechach © Marc


Jedziemy kawałek i z prawej strony pojawia się fabryka, a obok niej wielka góra usypana z tego co zostało przetworzone. Dziwnie to wygląda. Zjeżdżamy na dół do głównej drogi skręcamy w kierunku polskiej granicy. W jednej z ostatnich miejscowości wstępujemy do baru, chyba jesteśmy pierwszymi klientami :-) Zamawiamy dobre mięsko z knedlikami, Mariusz wypija tyle piwa co ja z Jackiem :-)

Do Ścięgien dojeżdżamy przez Bukówkę i Przełęcz Kowarską (znowu umieram na podjazdach, sam sobie pozostawiony).

Super weekend w górach :) Ale dlaczego było tak ciężko? ;)



Komentarze
Marc
| 17:18 środa, 12 września 2012 | linkuj Maks, kuruj kolano i w przyszłym roku razem pojeździmy.

Joanna, była idealna pogoda na zdjęcia. I na czeskie piwo także :-)

Klosiu, piekło jak cholera. Po MTB to jest luz, nie to co na szosach.
klosiu
| 11:12 środa, 12 września 2012 | linkuj Oj tam oj tam piekące nogi ;)
JoannaZygmunta
| 09:19 środa, 12 września 2012 | linkuj Ładne zdjęcia. Podobno barman ciągle namawiał na następne piwko a Wy okazaliście się być twardzi ;)
Maks
| 09:00 środa, 12 września 2012 | linkuj Szkoda że mnie tam nie było ech ... ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!