Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

51 - 100 km

Dystans całkowity:15211.33 km (w terenie 7425.95 km; 48.82%)
Czas w ruchu:743:50
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:129902 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
56.38 km 45.00 km teren
04:40 h 12.08 km/h
Max:49.08 km/h
HR://%
Temp:, w górę:2080 m

MTB Marathon Karpacz

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 29.05.2014 | Komentarze 5

Na końcówkę maja czekałem dość długo, bo w tym czasie miał się odbyć najfajniejszy maraton sezonu, czyli golonkowy Karpacz. Forma w tym roku niestety u mnie leży, więc zdecydowałem się na start na mega. Jedno co mnie zastanawiało od dłuższego czasu, to dlaczego tak wiele osób zrezygnowało ze startów w górach. I wśród znajomych i ogólnie widać mniejsze zainteresowanie. A na maratonach u Kaczmarka tłumy. Takie priorytety niektórych do mnie nie przemawiają :)

Do Karpacza dojeżdżam w sobotę z Mariuszem i Jackiem. Klosiu dochodzący do zdrowia nie startuje, ale plany ma ambitne: dłuższa trasa dająca zwiększenie wyczucia roweru na technicznych odcinkach. JP już tradycyjnie - jedzie giga. W sobotę niestety nie udaje nam się pojeździć, bo leje, ale za to niedziela wita nas świetną pogodą, słońce i niezbyt gorąco.

Przed startem mam okazję oglądać zaczynających gigowców oraz spotkać sporo znajomych. Od Ewy dostaję z powrotem dętkę, którą pożyczyłem jej z rok temu :) U Ktone mam okazję zobaczyć co to znaczy lekki rower, jego szokujący karbonowy chińczyk waży chyba z 9 kg. Gadam też chwilę z Młodzikiem startującym na mega.

W końcu ustawiam się w ostatnim sektorze i oczekuję startu. Nad zawodnikami unosi się kamerujący dron. Najwyraźniej u Golonki zawsze muszą być jakieś nowości :) Początek to podjazd asfaltem pod Wang, idzie dość dobrze i przesuwam się w okolicę zawodników z III sektora, bo mam Młodzika w zasięgu wzroku. Po wjeździe w teren okazuje się, że jest trochę ślisko, ale technicznie radzę sobie nieźle i zyskuję kilka pozycji na trudniejszych zjazdach. Mijam jednego gościa, który mocno się poobijał, ale pomoc już do niego została wezwana. Na jednym z szybszych zjazdów poprawiam poluzowany licznik, ale dość lamersko, bo mi wypada i muszę się zatrzymać, by go podnieść ;)

Podjazd/podejście pod Czoło daje w kość. Są odcinki trudne do wjechania, na przemian z krótkimi płaskimi fragmentami, więc trzeba często zsiadać z roweru, co męczy. W końcu trasa staje się trochę łatwiejsza i dojeżdżam do pierwszego bufetu, gdzie wciągam żela (przez jego głupie otwarcie nie mogłem tego zrobić w trakcie jazdy). Dalej jest już płynniej i jedzie mi się nieźle. Na zjeździe z Grabowca gubię pompkę (chyba pierwszy raz w życiu coś mi wypadło z tylnej kieszonki). Po szybkim jej znalezieniu niestety nie daję rady wsiąść na rower i muszę zbiegać na dół. Nagle widzę, że z góry jedzie gość, chyba trochę za szybko, bo ledwo kontroluje rower. Próbuję się usunąć najbardziej jak mogę, ale lekko zachacza o rękaw i leci przez kierownicę. Wstaje jednak dość szybko, więc chyba duża krzywda mu się nie stała.

Kolejny fragment częściowo pamiętam z Bike Adventure i z zeszłego roku. Jest m.in. bardzo stroma ścianka do szosy przy Borowicach, która poprzednim razem nie wydawała mi się bardzo trudna. Teraz jednak musiałem sprowadzać, a także przepuścić dwóch gigowców, którzy jechali ślizgowo :) Na jednym z podjazdów spotykam Klosia, zamieniamy kilka słów i jadę dalej do drugiego bufetu, przy którym w zeszłym roku był wjazd na pętlę giga. Mija mnie Zbyszek Wiktor jadący na giga, jest bardzo mocny w tym sezonie.

Po kilku kilometrach dojeżdżam do najdłuższego podjazdu trasy, czyli Drogi Chomontowej. Jest ciężko, w głowie przewijają się myśli, po co człowiek tak się męczy, ale motywacji dodaje mi fakt doganiania zawodników. Inni radzą sobie gorzej, więc moc przybywa ;) Jeżeli ktoś mnie wyprzedzał, to może z dwóch gigowców. Sam zyskałem kilka pozycji. Na końcu jest za to najlepszy zjazd maratonu: "odkryty" w zeszłym roku zjazd żółtym z tysiącem strzałek pokazujących którą wybrać trasę pomiędzy dzrzewami, korzeniami i kamieniami. Pomimo zjechania może 75% i zaliczeniu jednego obtarcia na łokciu frajda była niesamowita. Na takie zjazdy człowiek czeka i trenuje cały rok :)

Końcowe kilometry to częściowo powtórzony fragment przy bufecie nr 1 i zjazd z Czoła - dość szybki, ale wymagający sporo uwagi. Tego typu odcinki nie są moją mocną stroną, bo lepiej czuję się na trudniejszych, ale wolniejszych zjazdach. Później już "tylko" podjazd na Karpatkę, gdzie niestety mnie już odcina. Tracę kilka pozycji, w kilku miejscach butuję, na agrafkach przegrywam 1:2.

Butowanie przy agrafkach
Butowanie przy agrafkach © Marc

Na metę dojeżdżam zmęczony, ale zadowolony. Uczucie ukończenia maratonu w górach jest zupełnie inne niż "zwykłego" ścigu po płaskim. Tutaj jest bardziej epicko, z uczuciem wykonania dużego zadania :)

Wynik bez rewelacji, podobnie do moich startów z przed dwóch lat na mega u Golonki. Ale czas miał drugorzędne znaczenie, bo ilość frajdy zrekompensowała słabszą formę.


55.41 km 0.00 km teren
01:50 h 30.22 km/h
Max:41.89 km/h
HR://%
Temp:17.0, w górę:135 m

Zachodnia pętelka

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 2

Chciałem kręcić już od rana, ale 1) Josip odpisał, że chętnie pokręci jak wpadnę do... Barcelony 2) zaczęło padać. Siedziałem więc w domu i czekałem na poprawę pogody. Na szczęście po południu zaczęło wychodzić słońce i dzięki temu przeschły asfalty. Ruszyłem więc na zachodnią pętlę (przez Dopiewo). Momentami mocno wiało, ale dzisiaj mi to nie przeszkadzało, bo jechałem na twardym przełożeniu trenując siłę. Weszło w nogi :)
Kategoria 51 - 100 km, Szosa


53.99 km 35.00 km teren
02:39 h 20.37 km/h
Max:39.19 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę:460 m

Morasko

Czwartek, 8 maja 2014 · dodano: 08.05.2014 | Komentarze 3

Podczas powrotu z pracy do domu odebrałem telefon od Josipa - jedziemy na MTB. W domu szybkie złapanie kalorii i dojazd na Słowiańską terenem nad Wartą (z wiatrem w plecy, więc prędkości powyżej 30 km/h utrzymywałem z łatwością). Wojtas zaproponował wpierw dojazd do Radojewa fajną ścieżką wzdłuż rzeki. Bardzo podobał mi się ten odcinek, można było potrenować wysokie prędkości na zakrętach.

Po chwili dojechaliśmy na maratonowy podjazd w Radojewie - tam Josip porobił mnie jak przedszkolaka. Humoru nie poprawiły fanki machające z za szyby ;) Na Morasku zrobiliśmy podobną pętlę jak ostatnio, chociaż było kilka nowych miejsc. Brakuje tylko połączenia tego wszystkiego w jedną całość, bo jednak momentami błądziliśmy. Mnie szybko zaczęło brakować sił, to chyba jeszcze przez mocny trening w niedzielę i poniedziałek.

W drodze powrotnej spotkaliśmy niesamowity tłum na pętli na Sobieskiego, chyba była impreza na UAM-ie. A że w grupie dominował pierwiastek żeński, to skończyły się tematy rowerowe ;)

Niedaleko domu zmoczył mnie lekko deszczyk.


61.15 km 55.00 km teren
02:57 h 20.73 km/h
Max:46.12 km/h
HR://%
Temp:11.0, w górę:450 m

WPN

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 04.05.2014 | Komentarze 2

Na propozycję Krzycha uprzejmie przystałem i pojechaliśmy do WPN-u. Ja przed wyjazdem poprawiłem ustawienie przedniego hamulca, bo po Śremie coś ocierało.

Trasa to same najciekawsze odcinki: Jarosławieckie (sporo przewalonych drzew), Dymaczewskie i sinusoidy. Zabawa przednia. Tylko strasznie zimno w stopy, trzeba było ubrać cieplejsze skarpety.

W Ludwikowie pogadałem chwilę przez telefon z Josipem, który siedzi w śnieżnych (?!) górach i umawia nas na lipcowy wyjazd na MTB Challenge. Zapowiada się fajny tydzień w górach (maraton w Stroniu + half-Challenge).

W tym czasie Krzychu nie próżnował i znalazł dropiki o których Joasia pisała w swojej kociej relacji. Fajnie było tego spróbować, bo coś takiego czeka nas na XC w Pniewach.



54.11 km 53.00 km teren
02:24 h 22.55 km/h
Max:43.67 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:390 m

Śrem MTB Maraton

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 9

Informację o maratonie znalazłem na blogu Asi i zdecydowałem, że start w Śremie będzie fajnym miejscem do sprawdzenia, jak wypadło kilka mocniejszych treningów po maratonie w Dolsku. Dodatkową motywacją był krótki czas dojazdu na start i niskie startowe.

Na miejsce wyścigu pojechałem sam i trochę spodziewałem się, że może zabraknąć znajomych twarzy na maratonie. Na szczęście na Goggle Team można zawsze liczyć i było nas całkiem sporo: Dawid z Sylwią, Adrian, Marcin z Asią oraz Seba (to już konkurencja ;) ). W dość długiej kolejce czekam wpierw sam, ale później dołączają wspomnieni znajomi i czas mija szybko. Organizator chyba nie spodziewał się takiej frekwencji i opłata wpisowego trwała dość długo.

Start został opóźniony o kilka minut, ale mega na szczęście jechało osobno od mini, więc nie było tłoku. Nawet staliśmy dość blisko linii startu, w drugim-trzecim rzędzie :) Po wystrzale z pistoletu była krótka runda honorowa, a po chwili właściwy start i od razu wysokie tempo. Trasa wyścigu była dość krótka, więc można było sobie pozwolić na mocniejszą jazdę niż zwykle. Jadę niedaleko Marcina, bo przy odpowiednim wysiłku powinno mi się udać utrzymać jego tempo. Mija nas Dawid, dość spokojnie, widać że jest świetnie przygotowany i w tym roku poza zasięgiem :) Początek pętli to spore piachy, które dodatkowo powodują że jedzie się w sporym kurzu. Przejazdy przez takie pustynie kosztuje sporo sił, ale lekkim zawodnikom jak ja (i na małych/lekkich rowerach!) idzie stosunkowo nieźle. W pewnym momencie Marcin trochę przyspiesza i zostaję, ale podłączam się pod dwóch zawodników i utrzymuję dzięki temu dystans. Marcin jechał w 4-5-osobowej grupce, ale oni nie jechali od nas szybciej. Tempo jest solidne, nie wiem czy długo je wytrzymam, ale na krótkim odcinku asfaltowym Marcin się zatrzymuje, by poprawić torebkę podsiodłową. Na szczęście po chwili wsiada na rower. Tworzy się większa grupka, z której niestety odpadam na technicznym odcinku, bo jakiś gość mnie blokuje. Na prostych widzę, że mi odchodzą i będzie ciężko ich dopaść, Marcin gdzieś się zagubił za mną. Pozostaje samotna walka. Przez krótki odcinek jadę z nowym kolegą teamowym (chyba Szymon), ale na końcówkę pętli z singlami wjeżdżam sam. Tutaj jedzie się świetnie - dużo zakrętów, ścianki, single jak na Morasku i jeden zjazd z trzema wykrzyknikami (fajna wypłukana rynna z korzeniami) lokalnym killerem :) Tutaj wyprzedza mnie jeden gość na fullu - tempo miał znacznie wyższe ode mnie.

Na drugą pętlę wjeżdżam bez większych przygód widząc cały czas full-owca, co mnie zaskakuje, bo wydawał się znacznie mocniejszy. Na piachach go dochodzę, zamieniamy kilka słów i go zostawiam ;) Na prostych nie widać nikogo, duża grupa z pierwszej pętli mocno odjechała. Dopiero koło połowy pętli doganiam jednego starszego gościa, który po starcie współpracował z Marcinem. Na twardych odcinkach trzymał koło, ale jak pojawiła się jedna z kilku ścianek to go załatwiłem (skromnie mówiąc, z łatwością :P), bo dzisiaj moje przełożenie 1-1 idealnie pasowało. Końcówka pętli to dalej samotna jazda, bez kryzysu, z lekkim zamieszaniem przed metą, bo nie spodziewałem się takiego zakrętu o 360 stopni.

Najsmutniejszy zawodnik wyścigu
Najsmutniejszy zawodnik wyścigu © Asia

Na metę wjeżdżam zadowolony (chociaż zdjęcie tego nie potwierdza), bo jechało mi się znacznie lepiej niż w Dolsku. Od początku mocno, organizm szybko przestawił się na pracę na dość wysokim tętnie i nogi się nie zakwaszały pomimo ciągłego pieczenia w mięśniach (dzisiaj jechałem zgodnie ze słowami Klosia - nie ważne jaki puls, póki piecze to jest dobrze ;)). Do Seby i Dawida straciłem kilkanaście minut, ale z takimi koniami nie mam się co porównywać ;) A do Adriana jakieś 1,5 minuty (a w Dolsku to było 10 minut!). Jest progres :) I to na takim fajnym maratonie - dobra organizacja (poza płatnościami), ciekawa trasa i smaczny makaron ;) Niezadowolony Marcin przyjechał kilka minut po mnie, nie miał dzisiaj dnia, ale z pewnością jeszcze nie raz w tym roku będzie przede mną. A dziewczyny z teamu walczyły dzielnie na dystansie mini.



84.39 km 0.00 km teren
02:54 h 29.10 km/h
Max:62.27 km/h
HR:128/164 69/ 88%
Temp:15.0, w górę:320 m

Obornickie

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 1

Pomimo dość gęstych chmur wybrałem się dzisiaj na rower, a konkretnie na ustawkę na Obornickim. Pojawiło się na niej 12 śmiałków, ale kilku dość mocnych karbonowych rycerzy ;) Na początku tradycyjnie, czyli spokojnie, ale koło Złotnik tempo wyraźnie wzrasta. Przez wiatr NE jest lekki problem aby schować się za poprzedzającym kolarzem i trzeba robić wachlarz. Nie umiem dobrze jechać w takich sytuacjach i sporo tracę na podkręcaniu tempa. Mały ogień idzie po skręcie w prawo na Maniewo - tam odpadłem ostatnio (w zeszłym roku). Tym razem się trzymam, ale tylko przez kolejne kilka kilometrów. Odpadam na dobre na zjeździe. Jechałem jakieś 60, ale reszta dokręciła chyba do 70 i u mnie już nie było z czego poprawić. Pozostała mi samotna jazda długodystansowca i sporo czasu na przemyślenia ;)

Czuję w nogach treningi z ostatnich dwóch tygodni. Mam nadzieję, że do weekendu majowego trochę się zregeneruję, bo chcę wystartować w wyścigu w Śremie.


69.92 km 0.00 km teren
02:21 h 29.75 km/h
Max:53.88 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę:210 m

Grupetto

Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 8

Początkowo planowałem jazdę w terenie, ale nie udało się z nikim umówić, więc wybrałem się na r. Starołęka gdzie ruszała grupa Kuby. O 11 ruszyliśmy we czterech: dwóch z Asgo (jeszcze Sławek) i dwóch z Goggle (dawno niewidziany Maks).

Na rondzie Starołęka
Na rondzie Starołęka © Jakub1

Początek mieliśmy z wiatrem, więc do Rogalinka przejechaliśmy błyskawicznie, a Krzychu pokazał, że nie przespał zimy i noga się kręci (oraz jest dokładnie mierzona w watach). Do Kórnika był chyba najcięższy odcinek, ale na szczęście fragmenty w lesie, więc tempo też całkiem znośne. Mijaliśmy po drodze kwiat wielkopolskiego kolarstwa, grupa z pod Maca na Hetmańskiej musiała dzisiaj zacząć wcześnie, bo już wracali do Poznania. Przed Mościenicą dołączył do nas Tomek (też Asgo) i wspólnie zrobiliśmy sobie popas w kórnikowym McDonaldzie. Obgadaliśmy sporo różnych wyścigów - szosowych i MTB-owych.

W drodze do Kórnika
W drodze do Kórnika © Jakub1

Przerwa w Macu
Przerwa w Macu © Jakub1

Drugą część trasy nadal dość mocno, chociaż już każdy (poza Tomkiem) czuł trochę nogi, przejechaliśmy przez Dziećmierowo i Koninko. Na Starołękę wróciliśmy przez Garaszewo.

Wyszedł z tego fajny trening i przy okazji towarzyska jazda, czyli tak jak lubię. Pogoda fajna, wiatr momentami mocno przeszkadzał, ale za to nie było za gorąco.



74.73 km 50.00 km teren
03:21 h 22.31 km/h
Max:50.95 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę:650 m

BikeCrossMaraton Dolsk

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 6

Pierwszy start sezonu - na miejsce dojechałem z debiutującą moją siostrą oraz z Josipem. Przejazd w małym deszczu, więc były chwile zwątpienia, czy nie popada w trakcie wyścigu.

Na miejscu spotykam sporą ilość znajomych oraz poznaję nowy narybek Goggle Teamu. Po standardowej rozgrzewce ustawiam się w sektorze, by po chwili wystartować - początkowo w rundzie honorowej (pechowej dla jednego gościa, który wylądował na asfalcie), a później już ostrym tempem szosą w kierunku Poznania. Nie szarżuję, ale widzę jak teamowi koledzy zyskują sporo pozycji jadąc po lewej stronie peletonu - ładnie to wyglądało, niczym akcja w pro-peletonie.

Po wjeździe w teren jedzie mi się nieźle, za sobą mam Marcina, ale po krótkim czasie mnie wyprzedza. Ja trochę słabnę, bo jednak tempo za wysokie do aktualnej formy. Tracę kilka pozycji, bo moje tempo jest słabiutkie. Trochę mocniej cisnę na asfalcie, ale gdy próbuję rozkręcić 5-osobowy peletonik, to zostaję sam (a przyspieszyłem jedynie do 33-34). No cóż, w tej części stawki ciężko zebrać współpracującą grupę.

Po wjeździe do lasu znowu siada mi tempo, spora niemoc i tracę pozycje. Jedynie podjazdy idą nieźle, bo tam nie tracę, albo zyskuję. Po złączeniu się trasy z miniowcami zaczynają się niebezpieczne szachy na asfalcie i to pod wiatr. Nie dosyć, że to kosztuje siłę, to dodatkowo nic nie daje. Na końcu skręcamy w prawo, by wjechać po płytach - tam ucieka mi fajna 10-osobowa grupa.

Wjazd na drugą część pętli jest poprzedzony przejazdem pod prąd agrafkami - tu mi się dobrze jedzie. Po przejechaniu Dolska znowu wpadam w swój wolny tryb i tracę kolejne pozycje, chociaż pewno to byli głównie zawodnicy z mini. Podjazd wąwozem wolno, ale wjechany.

Na kolejnych kilometrach trochę się rozkręcam, zaczynam zyskiwać pozycje, a długi czas wiozę za sobą Martę Gogolewską - nieźle sobie radzi na podjazdach. Zostawiam ją gdzieś koło ostatniego bufetu. Za długim asfaltowym zjazdem rozpoznaję Josipa, który zmienia dętkę - mocno mnie to zdziwiło, bo nie wydawało mi się abym był tak blisko jego miejsca w stawce (no ale to była druga dętka, jak się później okazało). Kolejne kilometry jedzie mi się ciągle dobrze i wyprzedzam sporo zawodników. M.in. tych którzy mi odeszli na płytach.

Na metę wpadam po krótkiej (przegranej) walce z jednym gościem.
Do kumpli z teamu straciłem bardzo dużo. Mój czas z zeszłego roku był jakieś 12 minut lepszy - przepaść.

Z wyniku nie jestem zadowolony, jedynie ostatnie 20 kilometrów było na moim zeszłorocznym poziomie. Dobrze, że nie planuję żadnych startów w najbliższym czasie i będzie okazja poprawić formę na wyścigi w maju. Może spróbuję swoich sił w XC w Pniewach.



51.46 km 0.00 km teren
01:49 h 28.33 km/h
Max:39.03 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę:160 m

Trening cross-teamowy

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 0

Na znak Kuby poszedłem dzisiaj pokręcić na szosce. Jak się okazało dołączyli do nas Krzychu i Sławek, czyli 2 Goggli vs 2 Asgo :-)

Pętelka zaproponowana przez Kubę mi się podobała - najpierw Jaryszki, a dalej Szczodrzykowo. Powrót przez Koninko i Babki.

Na trasie było kilka zmarszczek, więc mieliśmy szarpnięcia. Sławek trochę z tyłu, bo dopiero wczuwał się w jazdę na swoim nowym Corratecu, ale reszta jechała mocniej. Ja czułem nogi po weekendowych dwóch etapach MTB, a Krzychu nie jechał na 100%, bo był po XC (i dobrze, bo by nas zajechał).

Fajna objętość treningu przez te 3 dni. Teraz pogoda ma się pogorszyć, może to i dobrze, bo będę odpoczywał ;)
Kategoria 51 - 100 km


66.64 km 30.00 km teren
02:49 h 23.66 km/h
Max:42.07 km/h
HR://%
Temp:13.0, w górę:210 m

Do Kórnika

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 1

Dzisiaj zdjęcia zamiast opisu.

Mnóstwo energii w takim biegnącym tłumie
Mnóstwo energii w takim biegnącym tłumie © Marc

Ładne jezioro, ale wszystko psuje duże
Ładne jezioro, ale wszystko psuje duże "M" z prawej © Marc

Grupa Mateusza Rybczyńskiego
Grupa Mateusza Rybczyńskiego © Marc

Kategoria 51 - 100 km