Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

51 - 100 km

Dystans całkowity:15211.33 km (w terenie 7425.95 km; 48.82%)
Czas w ruchu:743:50
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:129902 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
75.59 km 52.00 km teren
03:55 h 19.30 km/h
Max:34.79 km/h
HR://%
Temp:3.0, w górę:410 m

Śnieżyce - w końcu

Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 3

Początkowo miałem jechać z Kubą, ale ostatecznie wyszedł wyjazd z Josipem. Na szybko zdecydowaliśmy, że chcemy pojechać do Zielonki, a dojazd zrobić przez nadwarciański. Ale po kilku kilometrach Wojtek rzucił pomysł, aby się wybrać do Śnieżycowgo Jaru, bo powinny być tam teraz kwiaty. Chętnie na to przystałem, jeszcze nigdy ich nie widziałem w rozkwicie :)

Dojazd przez Biedrusko poszedł szybko i przyjemnie. Po drugiej stronie Warty musielśmy powalaczyć z silnym i zimny wiatrem. Konkretna zabawa zaczęla się za Bindugą. Te hopki, zakręty, przejazdy rzeką i sztajfy sprawiają mnóstwo frajdy :) Do celu naszej wyprawy dotarliśmy bez problemu, gdyż Josip doskonale pamiętał drogę z maratonu i naszego zeszłorocznego tripu. Tam poprzepychaliśmy się z tłumem ludzi i pooglądaliśmy otoczenie pokryte gęsto białymi dzwonkami.

Powrót już wszedł trochę gorzej, pomimo jazdy z wiatrem. W pewnym momencie Josip się oddzielił i sam pognał do domu. Słusznie zrobił, bo czekał na mnie tego dnia nie raz. Ja przez miasto przejechałem konkretnie wymęczony, dobrze że nie wpadłem pod samochód, bo jechałem trochę jak pijany. Bynajmniej nie było to upojenie endorfinami, tylko po prostu solidny zgon ;) Jeszcze sporo treningów przede mną, żeby robić spokojnie takie dystanse.

Wyjazd oceniam na 5/5 :)


53.37 km 25.00 km teren
02:30 h 21.35 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę: m

Wokół Kierskiego i Winogrady

Niedziela, 8 marca 2015 · dodano: 08.03.2015 | Komentarze 3

Znalazłem trochę wolnego czasu, pogoda zrobiła się wiosenna, więc można było przyjemnie pokręcić. Wpierw nad Rusałkę, potem Strzeszynek i w końcu Kiekrz, ale w odwrotnym kierunku niż zwykle. Dzięki temu udało mi się znaleźć takie oto miejsce:

Hopki nad Kierskim
Hopki nad Kierskim © Marc

Niestety dawno nikt się nie zajmował tym miejscem i nie ma na przykład sensownego wjazdu z powrotem na skarpę.

W drodze powrotnej przypomniało mi się o zawodach na Winogradach, więc pojechałem je obejrzeć i spotkać się ze sporą grupką znajomych teamowych. Trasa zawodów - dla mnie by to było zabójstwo. W okolicach czerwca-lipca powinienem być w formie aby przejechać ją w sensownym tempie :)
Kategoria 51 - 100 km


59.39 km 40.00 km teren
02:45 h 21.60 km/h
Max:43.30 km/h
HR://%
Temp:6.0, w górę: m

WPN

Niedziela, 22 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 3

Po dłuższej przerwie od roweru (21 dni!) spowodowanej ciągnącą się chorobą gardła udało się dzisiaj pojeździć i to z Josipem, który akurat wrócił z obozu treningowego w Jakuszycach :)

Pojechaliśmy standardową trasą do WPN-u. Mogłem przy okazji zobaczyć nową ścieżkę wzdłuż Dolnej Wildy, która powstała w ramach prac Aquanetu. Na nadwarciańskim złapała nas mżawka, a my dodatkowo musieliśmy zrobić postój na rozepchanie bloczków w rowerze Wojtasa, bo coś tam ocierało. Bałem się, że od tego momentu Josip przyciśnie, ale zlitował się nade mną ;)

Przejeżdżając w okolicach Jarosławieckiego śmignęła przed nami sarna. Prędkość chwilowa była dość wysoka, więc dobrze że zdecydowała się przebiec chwilę wcześniej.

Zrobiliśmy krótki postój nad mostkiem w okolicy jeziora Dymaczewskiego i przy okazji podziwialiśmy całkowicie zaorane pole. Dziki nieźle tam poszalały :)

Powrót wyszedł przez Wiry, gdzie minęliśmy sporą grupkę MTB, chyba od Rybczyńskich.

Wyszedł z tego fajny trening. Wytrzymałość jest, a siła... taka jak zawsze. Do maja i pierwszych startów jeszcze zostało trochę czasu, może obejdzie się bez wstydu.


74.61 km 60.00 km teren
03:31 h 21.22 km/h
Max:48.71 km/h
HR://%
Temp:17.0, w górę:540 m

WPN w towarzystwie

Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 2

Czyli z JP i Z3wazą. Zaczęliśmy w dość nietypowym miejscu - pod mostem Królowej Jadwigi chwilę po 11. Pogoda już wtedy była świetna: super słońce, prawie bezchmurnie i dość ciepło. Idealny dzień na rower :) Kto by pomyślał, że w październiku będzie tak fajnie.

Na początku kręciliśmy spokojnie na szlaku nadwarciańskim. Tempo wzrosło, gdy Jacek wyszedł na czoło. Poczułem wtedy, że 2-tygodniowa przerwa i 4 dni choroby zupełnie zniszczyły moją formę. Koło zgubiłem na krótkim podjeździe z korzeniami. Z nadzieją, że chłopacy nie muszą jechać tak szybko i robią roztrenowanie, kręciłem swoim tempem. Na szczęście po chwili za mną poczekali (za to i kolejne czekanie wielkie dzięki!).

Przy wieży w Szreniawie
Przy wieży w Szreniawie © Marc

Do WPN-u wjechaliśmy tradycyjnie, czyli przez Puszczykowskie Góry. Dalej mało mi znanym szlakiem w kierunku miejscowości Wiry dojechaliśmy do wieży przy Szreniawie, gdzie poszło kilka fotek i była okazja obgadać plany organizatorów na przyszły sezon (spore zmiany u Gogola - na plus). Dalej to przelot nad Jarosławieckie i zjazd stromą ścianką z uśmiechem na twarzy.

Zjazd nad Jarosławieckim
Zjazd nad Jarosławieckim © Marc

W drodze nad Dymaczewskie znowu mnie trochę zmuliło, a to głównie przez frontowy wiatr. Na szczęście w lesie było już lepiej. Na trasie spotkaliśmy dwóch starszych jegomościów, którzy wsiadli nam na koło. Początek singla nad jeziorem przejechaliśmy więc w 5-osobowej grupce. Gdy zrobiło się bardziej technicznie nasi kompani odpadli, a ode mnie odjechali Marcin z Jackiem (mają tą technikę). Zjechaliśmy się przy sklepie, gdzie była okazja na krótki popas.

Dalej to sinusoidy i dojazd nad Osową przez Ludwikowo (zjazd po zniszczonych schodach z podniesioną trudnością, bo sporo liści). Na miejscu spotykam Asię z córami, a chłopacy jadą jeszcze zrobić rundkę na trasie DH. Po zebraniu się w tzw. kupę siadamy i obgadujemy mnóstwo tematów. Pojawiła się także historia gaci Asi (por. spodenki Wasilewskiego). W końcu przychodzi czas powrotu i już tylko we dwóch z Jackiem jedziemy nad Góreckie. Tam mijamy najładniejszą tego dnia ścieżkę - na dole pomarańczowo, na górze zielono, a wszystko ładnie oświetlone przez nisko wiszące słońce. Gdyby tylko nie było tam takiego tłoku ;)

Powrót nad Wartę Jacek zarządza spokojnymi ścieżkami - dobrze, bo już byłem nieźle zajechany. Na nadwarciańskim podobny problem jak wcześniej - tłok. Wiec slalomem przez 10 km dojeżdżamy do Poznania.

Super wypad, dzięki za towarzystwo. Takie dni lubię :)


61.46 km 48.00 km teren
02:15 h 27.32 km/h
Max:55.20 km/h
HR://%
Temp:, w górę:500 m

Gogol MTP Łopuchowo

Niedziela, 5 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 7

Lokalny maraton, zapowiadany jako bardzo szybki, a że w poprzednich latach w nim nie startowałem, to była okazja się przekonać na własnej skórze.
Dojazd z małą przygodą - jak byłem na Garbarach zorientowałem się, że nie zabrałem kasku. Na szczęście miałem jeszcze sporo czasu i na miejscu znalazłem się o czasie.
Po załatwieniu formalności (-60 zł) i spotkaniu sporej grupy Goggle-znajomych przebrałem się w strój i pojechałem na asfaltową rozgrzewkę mijając po drodze trenujących kumpli. Po ustawieniu się w drugim sektorze startowym poczułem lekki stres przedstartowy, coś co mnie dość dawno nie spotkało. Fajnie sobie przypomnieć to uczucie, które było dość regularne w pierwszych latach ścigania :)
Krótko po starcie
Krótko po starcie © szwajkowski.info
Po dość niezłym starcie na asfalcie przyjąłem dobrą pozycję za Josipem i trzymałem się blisko czuba wyścigu. Tempo nie było szaleńcze, ale najlepsi rozkręcili się na dobre, gdy droga zaczęła biec pod górę. Wtedy niesamowicie szybko minął mnie Marcin jadący za Maciejem, nie było szans na złapanie koła. Również Wojtas odjechał, bo przycisnął konkretnie na podjeździe. W końcu wjechaliśmy w teren i znalazłem się grupce 4-osobowej z kolegą teamowym Zbychem. Goggle było mocniejsze na płaskim (duże koła robią swoje), natomiast na podjazdach lepiej sobie radziła pozostała dwójka. Współpraca układa się całkiem dobrze, ale doszły do nas kolejne osoby, m.in. nieznany mi chłopak w stroju Goggle'a. I to właśnie on wykonywał najcięższą pracę. W tej grupce jechaliśmy z niezłą średnią, na zjazdach zyskiwałem zawsze kilka metrów, bo reszta nie dokręca w takich miejscach (nie wiem dlaczego, Klosiu już kiedyś o tym opowiadał, że to dziwne jest). Chwilę za tabliczką "8 km" dojechaliśmy do piaszczystego podjazdu, który oceniłem jako prawdopodobnie decydujący na drugiej pętli. Po wjeździe na asfalt koło startu mieliśmy okazję zobaczyć czołówkę jadącą z naprzeciwka, a za nią Jacka. Chwilę po nim jakieś 20 osób go goniące - świetny widok :) Jechał tam m.in. Marcin i Josip.
Po wjeździe na drugą pętlę tempo na asfalcie nie było zbyt wysokie i doszła nas spora grupka z m.in. Darią Kasztaryndą, chłopakami z BTS Budzyń i Jacgolem. Powstała więc grupa składająca się chyba z 12 osób, może nawet więcej. Niespecjalnie mi się podobało finiszowanie z takiego peletonu, ale na takim szybkim wyścigu niewiele można z tym zrobić. Jechałem dalej dość aktywnie, często z przodu i dokręcałem na zjazdach uciekając kawałek. Na bufecie złapałem banana i po chwili był dłuższy zjazd gdzie zrobiłem sporą przewagę, ale po chwili wszyscy mnie doszli. No cóż, liczyłem że może grupa podzieli się na dwie, ale nic z tego nie wyszło. Natomiast zrobiło się ciekawie na wspomnianym podjeździe z piachem - ktoś się wywalił, ktoś mocno zwolnił i znalazłem się z przodu z dwiema innymi osobami (Daria i gość z Lewa Wolna). Niestety, minęły może 2 kilometry i znowu było nas 10+. Zmęczenie nasiliło się w dość nieodpowiednim momencie, bo na około 1 km przed metą. Skurcze były bardzo blisko i puściłem koło. Finisz odbył się więc bez większych historii z tyłu grupki z którą tak długo jechałem.
Końcowy czas to 2:12:01 i pozycja 60-ta. Najlepszy zawodnik z naszej grupy był na 49.
Z wyniku jestem raczej zadowolony (pierwsza połowa stawki zaliczona). Wiadomo, koniec mógł wyglądać lepiej, ale przynajmniej była świetna zabawa przy takiej aktywnej jeździe. Wiezienie się ciągle z tyłu na kole to mała frajda. Fajnie było spotkać sporo znajomych. Asia na przykład wywalczyła pierwsze miejsce na mega, a pojawił się także Jurek z Buku i Zbychu (Toadi) :)



64.95 km 55.00 km teren
02:56 h 22.14 km/h
Max:46.43 km/h
HR://%
Temp:, w górę:430 m

WPN

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 13.09.2014 | Komentarze 1

Znajomi teamowi nie byli specjalnie zainteresowani wypadem w teren, bo tego dnia odbywała się impreza Bike Challenge, czyli wyścig szosowy. Mnie to specjalnie nie przyciągało, więc wybrałem się sam do WPN-u. Chciałem ruszyć wcześnie, koło 10, ale z różnych powodów nie udało się. M.in. dlatego, że musiałem sobie trochę odespać, bo jakaś ekipa koło 4 w nocy robiła sobie imprezę na dworze...

Dojazd tradycyjnie przez nadwarciański, gdzie mijałem sporo młodzieży, chyba harcerzy, którzy bawili się w podchody. Dalej przejechałem przez Puszczykowskie Góry i żółtym szlakiem nad Jarosławieckie. Tam zaliczyłem singiel wokół jeziora, a że jechało mi się na nim fajnie to nagle zorientowałem się, że objechałem całe jezioro w koło :) Na dużym kole jedzie się fajnie takie odcinki - jest może ciaśniej i trzeba uważać, ale prędkości przelotowe są wysokie, głównie przez dużą przyczepność opon.

Kolejna frajda czekała mnie nad jeziorem Dymaczewskim. Tamten singiel przejechałem bardzo szybko, nie pamiętam aby udawało mi się utrzymać taką prędkość na Scott-cie. Podobnie na sinusoidach - rower świetnie się trzyma nawierzchni przy dużych prędkościach. Tak pozytywnie naładowany wjechałem raz na Osową i zjechałem sobie do starej stacji kolejowej. Powrót do domu przez Pojniki (przypadkowo tam trafiłem) i ponownie nadwarciański.

Teraz czeka mnie 6 dni delegacji, mam nadzieję że mięśnie nie zastaną się zupełnie przed Michałkami.
Kategoria 51 - 100 km


77.19 km 55.00 km teren
04:13 h 18.31 km/h
Max:39.43 km/h
HR://%
Temp:, w górę:350 m

Promno i Zielonka

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 07.09.2014 | Komentarze 2

Umówiłem się na wspólna jazdę ze znajomym, z którym to w czasach liceum zacząłem robić długie dystanse (80 km i więcej). On nadal ma swój trekkingowy rower, więc mieliśmy dość ograniczony wybór tras.

Z Malty pojechaliśmy w kierunku Promna mijając wiele strzałek Bikemaratonu oraz mijając sporo kręcących się rowerzystów. Zawodników żadnych nie spotkaliśmy, ale za to minąłem się z Joasią Horemską, która jechała ze swoimi córami. Pozdrowienia :) Pewno chciały pooglądać wyżyłowanych kolarzy :P

W Promnie skręciliśmy na północ, aby dojechać do Bednar. Kolega już trochę miał dosyć, bo nie robi długich dystansów, więc do Poznania wróciliśmy najkrótszą trasą przez Puszcze Zielonkę.

Przydała się taka spokojna jazda po wczorajszym mocnym deptaniu.


79.37 km 65.00 km teren
03:34 h 22.25 km/h
Max:45.58 km/h
HR://%
Temp:, w górę:320 m

Binduga

Sobota, 6 września 2014 · dodano: 07.09.2014 | Komentarze 2

Ciąg dalszy zapoznawania się z Fuji - tym razem na dłuższym dystansie i w doborowym towarzystwie (Josip i Klosiu).

Ruszyliśmy wczesnym popołudniem i od razu dość żwawym tempem na północną część nadwarciańskiego, gdzie trochę się pogubiliśmy, ale do Biedruska dojechać się udało. Chwilę wcześniej Mariusz się zorientował, że jadę na nowym rowerze :P

Po wjechaniu do Bindugi zaczęła się największa frajda tego dnia, czyli szaleństwa na szlaku wyjechanym przez quady (góra, doł i bandy). Jechało mi się znacznie lepiej niż kilka miesięcy temu, bo po prostu miałem siły utrzymywać prędkość potrzebną przy takiej nawierzchni. Na dłuższą chwilę zamieniłem się bike'ami z Klosiem, ale jechało się trochę dziwnie, bo mam znacznie szerzszą kierownicę. Po nawrocie i pooglądaniu kilku miejsc z wyścigu Gogolowego przejechaliśmy przez Śnieżycowy Jar (byłem tam pierwszy raz w życiu).

Powrót do domu tą samą trasą, z kilkoma sprincikami, a także ze spotkaniem Jasskulainena.

Jechało się wyjątkowo dobrze, czuję, że się dogadam z tym rowerem :)


50.36 km 28.00 km teren
02:03 h 24.57 km/h
Max:46.93 km/h
HR://%
Temp:, w górę:300 m

Z Josipem nad Kierskie

Piątek, 29 sierpnia 2014 · dodano: 30.08.2014 | Komentarze 2

W końcu udało się trochę pojeździć w terenie. Po Wyrypie nie miałem wielkiej ochoty na kręcenie, a także pogoda nie rozpieszczała (w środę jak się ubrałem w ciuchy rowerowe to właśnie zaczęło padać...).

Po spotkaniu w Parku Sołackim pokręciliśmy nad Rusałkę i różnymi ciekawymi wariantami (główny szlak był omijany) dojechaliśmy nad Kierskie. Częściowo przejechaliśmy rundą Drogbasa, a że nie znamy jej zbyt dobrze to w kilku miejscach improwizowaliśmy. Do Kiekrza wjechaliśmy asfaltem, gdzie Josip utrzymywał 35 na liczniku i tutaj już trochę poczułem nogi. Za to na północnej stronie jeziora jechać trzeba było wolniej, a to ze względu na trudny teren zniszczony przez opady. Zaliczyliśmy oczywiście stromy zjazd przy Chybach.

Dalej żwawym tempem wróciliśmy nad Strzeszyńskie, by je objechać. Powrót do domu ponownie przez Rusałkę i dalej przez Grunwald. Fajna jazda, sporo gadania i porządny trening, bo nogi już pod koniec czułem :) Fajnie by było utrzymać takie tempo na Michałkach, ale to raczej nierealne, bo tam kręcić trzeba prawie 5 godzin.


58.63 km 0.00 km teren
01:54 h 30.86 km/h
Max:44.33 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę:140 m

Poranna szosa

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 1

Druga z kolei jazda na szosie, tym razem dużo bardziej przyjemnie. Po pierwsze przypomniałem sobie czucie tego roweru i nie miałem stracha na zakrętach. Po drugie jechałem z rana, co było świetnym wyborem: nadal jeszcze niezbyt gorąco, a dodatkowo bardzo mało samochodów.

Trasa to znane asfalty przez Robakowo do Kórnika i powrót przez Rogalinek. Poza wyprzedzeniem traktora (jechał poniżej 30kmh), to nic wyjątkowego się nie działo. Było po prostu fajnie  i dość szybko :)