Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:18144.38 km (w terenie 9188.09 km; 50.64%)
Czas w ruchu:924:36
Średnia prędkość:19.62 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:181118 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Suma kalorii:970 kcal
Liczba aktywności:285
Średnio na aktywność:63.66 km i 3h 14m
Więcej statystyk
75.59 km 52.00 km teren
03:55 h 19.30 km/h
Max:34.79 km/h
HR://%
Temp:3.0, w górę:410 m

Śnieżyce - w końcu

Niedziela, 22 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 3

Początkowo miałem jechać z Kubą, ale ostatecznie wyszedł wyjazd z Josipem. Na szybko zdecydowaliśmy, że chcemy pojechać do Zielonki, a dojazd zrobić przez nadwarciański. Ale po kilku kilometrach Wojtek rzucił pomysł, aby się wybrać do Śnieżycowgo Jaru, bo powinny być tam teraz kwiaty. Chętnie na to przystałem, jeszcze nigdy ich nie widziałem w rozkwicie :)

Dojazd przez Biedrusko poszedł szybko i przyjemnie. Po drugiej stronie Warty musielśmy powalaczyć z silnym i zimny wiatrem. Konkretna zabawa zaczęla się za Bindugą. Te hopki, zakręty, przejazdy rzeką i sztajfy sprawiają mnóstwo frajdy :) Do celu naszej wyprawy dotarliśmy bez problemu, gdyż Josip doskonale pamiętał drogę z maratonu i naszego zeszłorocznego tripu. Tam poprzepychaliśmy się z tłumem ludzi i pooglądaliśmy otoczenie pokryte gęsto białymi dzwonkami.

Powrót już wszedł trochę gorzej, pomimo jazdy z wiatrem. W pewnym momencie Josip się oddzielił i sam pognał do domu. Słusznie zrobił, bo czekał na mnie tego dnia nie raz. Ja przez miasto przejechałem konkretnie wymęczony, dobrze że nie wpadłem pod samochód, bo jechałem trochę jak pijany. Bynajmniej nie było to upojenie endorfinami, tylko po prostu solidny zgon ;) Jeszcze sporo treningów przede mną, żeby robić spokojnie takie dystanse.

Wyjazd oceniam na 5/5 :)


59.39 km 40.00 km teren
02:45 h 21.60 km/h
Max:43.30 km/h
HR://%
Temp:6.0, w górę: m

WPN

Niedziela, 22 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 3

Po dłuższej przerwie od roweru (21 dni!) spowodowanej ciągnącą się chorobą gardła udało się dzisiaj pojeździć i to z Josipem, który akurat wrócił z obozu treningowego w Jakuszycach :)

Pojechaliśmy standardową trasą do WPN-u. Mogłem przy okazji zobaczyć nową ścieżkę wzdłuż Dolnej Wildy, która powstała w ramach prac Aquanetu. Na nadwarciańskim złapała nas mżawka, a my dodatkowo musieliśmy zrobić postój na rozepchanie bloczków w rowerze Wojtasa, bo coś tam ocierało. Bałem się, że od tego momentu Josip przyciśnie, ale zlitował się nade mną ;)

Przejeżdżając w okolicach Jarosławieckiego śmignęła przed nami sarna. Prędkość chwilowa była dość wysoka, więc dobrze że zdecydowała się przebiec chwilę wcześniej.

Zrobiliśmy krótki postój nad mostkiem w okolicy jeziora Dymaczewskiego i przy okazji podziwialiśmy całkowicie zaorane pole. Dziki nieźle tam poszalały :)

Powrót wyszedł przez Wiry, gdzie minęliśmy sporą grupkę MTB, chyba od Rybczyńskich.

Wyszedł z tego fajny trening. Wytrzymałość jest, a siła... taka jak zawsze. Do maja i pierwszych startów jeszcze zostało trochę czasu, może obejdzie się bez wstydu.


104.00 km 0.00 km teren
03:24 h 30.59 km/h
Max:49.33 km/h
HR://%
Temp:5.0, w górę:300 m

Ustawka Luboń

Niedziela, 9 listopada 2014 · dodano: 09.11.2014 | Komentarze 5

Podobnie jak przed dwoma tygodniami ustawka szosowa na Rondzie Starołęka. Tym razem trochę więcej ludzi, bodajże z 19 chłopa.

Do Kórnika tempo spokojne, w sam raz na tą porę roku. Tam dołączają do nas lokalsi i robi się zamieszanie. Część chce szybciej, inni czekają na jadących na MTB i dzielimy się na 3, może 4 grupy. Jadę w jednej z przodu, ale jest trochę za mocno. Za Zaniemyślem tempo podchodzi pod dobre 40, bo jedziemy z wiatrem. Niestety nie utrzymuję się w pewnym momencie i jadę chwilę sam.

W Śremie robimy postój na stacji, aby trochę połączyć grupy, ale trochę za długo stoimy i robi się zimno. Rzucam więc hasło do jazdy, trzech panów kończy papierosa (!) i ruszamy w kierunku Manieczek. Tempo znowu dość mocne, ale z wiatrem, więc jedzie się miło.

Po skręcie na Mosinę niestety odpadam na dobre z jednym gościem (wiatr zmienił się na czołowy, a tempo wcale nie spadło). Więc w tej dwójce dojeżdżamy do Poznania już mocno zmęczeni.

Kawał fajnego treningu za mną. Gdyby nie ta zgrupka, to bym chyba się nie ruszył z domu. Pogoda zdecydowanie nie zachęcała do aktywności na dworze.



48.35 km 32.00 km teren
02:12 h 21.98 km/h
Max:36.32 km/h
HR://%
Temp:10.0, w górę:210 m

Objazd Wiórka

Niedziela, 2 listopada 2014 · dodano: 02.11.2014 | Komentarze 1

Na hasło Josipa pojechaliśmy zrobić objazd trasy maratonu w Wiórku. Po drodzę zgarneliśmy Jacka, który mieszka właściwie niedaleko miejsca gdzie był start.

Sama trasa bardzo urokliwa, nie dająca możliwości bardzo szybkiej jazdy, bo zawiera mnóstwo zakrętów i sporo korzeni. Może ten wyścig nazywany był przez wielu ogórkiem, ale organizator nie może się wstydzić wyznaczonego szlaku. Było z pewnością niż na przykład w takim Łopuchowie :)

Pogoda nas miło zaskoczyła. Słońce momentami świeciło jakby było lato.


103.66 km 0.00 km teren
03:28 h 29.90 km/h
Max:52.23 km/h
HR://%
Temp:2.0, w górę:300 m

Zgrupka Luboń

Sobota, 25 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 0

Na Facebooku znalazłem ogłoszenie o ustawce szosowej, więc wsiadłem na Meridę po przerwie około 2-miesięcznej i stawiłem się na Rondzie Starołęka. Pojawiło się tam niecałe 20 osób i ruszyliśmy bo zaczęło się robić zimno.

Część ludzi nie pojechało w głównej grupie, ale nasza 15-tka dość spokojnym tempem przejechała Starołękę i tempo wzrosło za miastem. Nie było jednak bardzo wysokie, do momentu gdy nie musiałem wyjść na czoło. W Rogalinku skręciliśmy w lewo na Kórnik.

Przed samym miastem mieliśmy przerwę, bo ktoś złapał laczka. Na parkingu jeden koleś zahaczył o tylną część mojego koła i... rozwalił sobie jedną szprychę. Na szczęście mógł jechać, więc kręciliśmy do Zaniemyśla spoko drogą, bez większego ruchu (pierwszy raz tamtędy jechałem). Po skręceniu w prawo na Śrem zrobiło się przyjemnie, bo jechaliśmy po świetnym asfalcie.

Za Śremem tempo spadło, bo już nie było chętnych do prowadzenia peletonu. Na dodatek musieliśmy czekać na jednego gościa, który jechał na góralu. Ale i tak radził sobie świetnie. Za Mosiną grupa porwała się na dobre i musiałem odcinek pojechać dość mocno, żeby złapać pierwszą czwórkę. Z dość wysokim tempem wjechaliśmy do Poznania.

Zimno, ale mi się podobało. W grupie jedzie się fajnie, a tempo było odpowiednie jak na tą porę roku.


74.61 km 60.00 km teren
03:31 h 21.22 km/h
Max:48.71 km/h
HR://%
Temp:17.0, w górę:540 m

WPN w towarzystwie

Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 2

Czyli z JP i Z3wazą. Zaczęliśmy w dość nietypowym miejscu - pod mostem Królowej Jadwigi chwilę po 11. Pogoda już wtedy była świetna: super słońce, prawie bezchmurnie i dość ciepło. Idealny dzień na rower :) Kto by pomyślał, że w październiku będzie tak fajnie.

Na początku kręciliśmy spokojnie na szlaku nadwarciańskim. Tempo wzrosło, gdy Jacek wyszedł na czoło. Poczułem wtedy, że 2-tygodniowa przerwa i 4 dni choroby zupełnie zniszczyły moją formę. Koło zgubiłem na krótkim podjeździe z korzeniami. Z nadzieją, że chłopacy nie muszą jechać tak szybko i robią roztrenowanie, kręciłem swoim tempem. Na szczęście po chwili za mną poczekali (za to i kolejne czekanie wielkie dzięki!).

Przy wieży w Szreniawie
Przy wieży w Szreniawie © Marc

Do WPN-u wjechaliśmy tradycyjnie, czyli przez Puszczykowskie Góry. Dalej mało mi znanym szlakiem w kierunku miejscowości Wiry dojechaliśmy do wieży przy Szreniawie, gdzie poszło kilka fotek i była okazja obgadać plany organizatorów na przyszły sezon (spore zmiany u Gogola - na plus). Dalej to przelot nad Jarosławieckie i zjazd stromą ścianką z uśmiechem na twarzy.

Zjazd nad Jarosławieckim
Zjazd nad Jarosławieckim © Marc

W drodze nad Dymaczewskie znowu mnie trochę zmuliło, a to głównie przez frontowy wiatr. Na szczęście w lesie było już lepiej. Na trasie spotkaliśmy dwóch starszych jegomościów, którzy wsiadli nam na koło. Początek singla nad jeziorem przejechaliśmy więc w 5-osobowej grupce. Gdy zrobiło się bardziej technicznie nasi kompani odpadli, a ode mnie odjechali Marcin z Jackiem (mają tą technikę). Zjechaliśmy się przy sklepie, gdzie była okazja na krótki popas.

Dalej to sinusoidy i dojazd nad Osową przez Ludwikowo (zjazd po zniszczonych schodach z podniesioną trudnością, bo sporo liści). Na miejscu spotykam Asię z córami, a chłopacy jadą jeszcze zrobić rundkę na trasie DH. Po zebraniu się w tzw. kupę siadamy i obgadujemy mnóstwo tematów. Pojawiła się także historia gaci Asi (por. spodenki Wasilewskiego). W końcu przychodzi czas powrotu i już tylko we dwóch z Jackiem jedziemy nad Góreckie. Tam mijamy najładniejszą tego dnia ścieżkę - na dole pomarańczowo, na górze zielono, a wszystko ładnie oświetlone przez nisko wiszące słońce. Gdyby tylko nie było tam takiego tłoku ;)

Powrót nad Wartę Jacek zarządza spokojnymi ścieżkami - dobrze, bo już byłem nieźle zajechany. Na nadwarciańskim podobny problem jak wcześniej - tłok. Wiec slalomem przez 10 km dojeżdżamy do Poznania.

Super wypad, dzięki za towarzystwo. Takie dni lubię :)


61.46 km 48.00 km teren
02:15 h 27.32 km/h
Max:55.20 km/h
HR://%
Temp:, w górę:500 m

Gogol MTP Łopuchowo

Niedziela, 5 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 7

Lokalny maraton, zapowiadany jako bardzo szybki, a że w poprzednich latach w nim nie startowałem, to była okazja się przekonać na własnej skórze.
Dojazd z małą przygodą - jak byłem na Garbarach zorientowałem się, że nie zabrałem kasku. Na szczęście miałem jeszcze sporo czasu i na miejscu znalazłem się o czasie.
Po załatwieniu formalności (-60 zł) i spotkaniu sporej grupy Goggle-znajomych przebrałem się w strój i pojechałem na asfaltową rozgrzewkę mijając po drodze trenujących kumpli. Po ustawieniu się w drugim sektorze startowym poczułem lekki stres przedstartowy, coś co mnie dość dawno nie spotkało. Fajnie sobie przypomnieć to uczucie, które było dość regularne w pierwszych latach ścigania :)
Krótko po starcie
Krótko po starcie © szwajkowski.info
Po dość niezłym starcie na asfalcie przyjąłem dobrą pozycję za Josipem i trzymałem się blisko czuba wyścigu. Tempo nie było szaleńcze, ale najlepsi rozkręcili się na dobre, gdy droga zaczęła biec pod górę. Wtedy niesamowicie szybko minął mnie Marcin jadący za Maciejem, nie było szans na złapanie koła. Również Wojtas odjechał, bo przycisnął konkretnie na podjeździe. W końcu wjechaliśmy w teren i znalazłem się grupce 4-osobowej z kolegą teamowym Zbychem. Goggle było mocniejsze na płaskim (duże koła robią swoje), natomiast na podjazdach lepiej sobie radziła pozostała dwójka. Współpraca układa się całkiem dobrze, ale doszły do nas kolejne osoby, m.in. nieznany mi chłopak w stroju Goggle'a. I to właśnie on wykonywał najcięższą pracę. W tej grupce jechaliśmy z niezłą średnią, na zjazdach zyskiwałem zawsze kilka metrów, bo reszta nie dokręca w takich miejscach (nie wiem dlaczego, Klosiu już kiedyś o tym opowiadał, że to dziwne jest). Chwilę za tabliczką "8 km" dojechaliśmy do piaszczystego podjazdu, który oceniłem jako prawdopodobnie decydujący na drugiej pętli. Po wjeździe na asfalt koło startu mieliśmy okazję zobaczyć czołówkę jadącą z naprzeciwka, a za nią Jacka. Chwilę po nim jakieś 20 osób go goniące - świetny widok :) Jechał tam m.in. Marcin i Josip.
Po wjeździe na drugą pętlę tempo na asfalcie nie było zbyt wysokie i doszła nas spora grupka z m.in. Darią Kasztaryndą, chłopakami z BTS Budzyń i Jacgolem. Powstała więc grupa składająca się chyba z 12 osób, może nawet więcej. Niespecjalnie mi się podobało finiszowanie z takiego peletonu, ale na takim szybkim wyścigu niewiele można z tym zrobić. Jechałem dalej dość aktywnie, często z przodu i dokręcałem na zjazdach uciekając kawałek. Na bufecie złapałem banana i po chwili był dłuższy zjazd gdzie zrobiłem sporą przewagę, ale po chwili wszyscy mnie doszli. No cóż, liczyłem że może grupa podzieli się na dwie, ale nic z tego nie wyszło. Natomiast zrobiło się ciekawie na wspomnianym podjeździe z piachem - ktoś się wywalił, ktoś mocno zwolnił i znalazłem się z przodu z dwiema innymi osobami (Daria i gość z Lewa Wolna). Niestety, minęły może 2 kilometry i znowu było nas 10+. Zmęczenie nasiliło się w dość nieodpowiednim momencie, bo na około 1 km przed metą. Skurcze były bardzo blisko i puściłem koło. Finisz odbył się więc bez większych historii z tyłu grupki z którą tak długo jechałem.
Końcowy czas to 2:12:01 i pozycja 60-ta. Najlepszy zawodnik z naszej grupy był na 49.
Z wyniku jestem raczej zadowolony (pierwsza połowa stawki zaliczona). Wiadomo, koniec mógł wyglądać lepiej, ale przynajmniej była świetna zabawa przy takiej aktywnej jeździe. Wiezienie się ciągle z tyłu na kole to mała frajda. Fajnie było spotkać sporo znajomych. Asia na przykład wywalczyła pierwsze miejsce na mega, a pojawił się także Jurek z Buku i Zbychu (Toadi) :)



46.98 km 46.00 km teren
02:34 h 18.30 km/h
Max:49.19 km/h
HR://%
Temp:, w górę:370 m

Michałki vol. 2

Niedziela, 21 września 2014 · dodano: 23.09.2014 | Komentarze 0

Z Josipem zdecydowaliśmy się zostać na terenach około Wielenia, by w niedzielę zrobić rozjazd. Rano trzeba było trochę przeczekać deszcz, by ostatecznie koło 12 ruszyć w teren.

Od początku jedzie mi się dość ciężko, bo nogi zmęczone, a teren grząski. Przejeżdżamy fragmenty z dnia poprzedniego, by później poznać trasę mega, która okazała się dość łatwa poza kilkoma sztywnymi podjazdami. Na koniec dopadamy do dzikiej jabłoni, która wyjątkowo obrodziła owocami.

Fajne tereny, z pewnością się nie nudzą, bo tamtejsze lasy zapewniają spore urozmaicenie. A stałe oznakowanie daje możliwość jeżdżenia bez większego zastanawiania się którą wybrać ścieżkę.

P.S. Wojtas to jest ale mocny, nie było po nim widać tego giga - momentami jechał jakby dalej był na wyścigu :)


101.00 km 100.00 km teren
04:53 h 20.68 km/h
Max:56.27 km/h
HR://%
Temp:, w górę:900 m

Michałki 2014

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 23.09.2014 | Komentarze 9

Na piąte Michałki (trzecie giga) dojeżdżam samotnie i bez problemu załatwiam formalności rozmawiając z Marcinem, Młodzikiem, a po chwili także z Asią. Mijam się z Klosiem w okolicach parkingu i po szybkich przygotowaniach jedziemy we dwójkę zrobić rozgrzewkę. Przejeżdżamy pierwsze odcinki trasy, robimy kilka sprintów i wsłuchujemy się w hałasujący rower Mariusza :) Po tych kilku kilometrach (6), które bardzo pomogły po tygodniu bez roweru, ustawiamy się w sektorze pełnym Pro Goggli.

Pogaduchy ze znajomymi przechodzą dość płynnie w start wyścigu i szybkie kilometry na asfalcie. Widzę jak mocno zaczął Josip, a także inni z teamu. Jedzie mi się wyjątkowo dobrze, pewno rozgrzewka zrobiła swoje. Po wjeździe w teren nadal jest okej i pomimo szarpanego tempa zyskuję pozycje tasując się z Młodzikiem i Wazą. Na jednym z piaszczystych podjazdów doganiam Mariusza i okazuje się, że wybieram prawidłową ścieżkę, co zapewnia mi udany wjazd. Dzięki temu odskakuje od kilku osób i robi się trochę mniej tłoczno. W mniejszych i większych grupkach dojeżdżam do rozjazdu giga, by skręcić na dłuższy dystans, co robi także kilku innych zawodników.

Początek w tłoku, czasami trzeba podprowadzić
Początek w tłoku, czasami trzeba podprowadzić © Marc

Mijają kolejne kilometry w grupce 5-osobowej, ale współpraca nie układa się zbyt dobrze i wszystko się rozpada. Zostaję sam z widokiem na jednego zawodnika w stroju Verge. Jadę tak go goniąc dobre 30-40 kilometrów. Gdy zbliżam się na wyciągnięcie ręki zatrzymuję się i wyciągam żela z plecaka, a ostatecznie go wyprzedzam po kilku minutach widząc, że już dość osłabł.

W okolicach 80-tego kilometr zaczynam czuć mięśnie nóg i zbliżające się skurcze, co powoduje że wyraźnie zwalniam. Dodatkowo chwyta mnie kolka, a nierówna nawierzchnia nie pomaga w tym by szybko puściła. Jedynie na bardziej równych odcinkach udaje mi się zachować przyzwoite tempo. Ostatni las przed wjazdem do Wielenia męczy mnie jak nigdy, a na dodatek na jego końcu tracę dwie pozycje (niestety - zero szans na złapanie koła). Nawet asfaltowy podjazd na wiadukt idzie mi ciężko i muszę zredukować bieg. Przed wjazdem na kartoflisko wyprzedza mnie Daria Kasztarynda i resztkami sił próbuję utrzymać jej tempo. Na stadion wjeżdżam chwilę po niej, ale nie mam za bardzo z czego przyspieszyć, aby się z nią zrównać. Po chwili słyszę głośny doping (na przemian "Marek, Marek" oraz "Daria, Daria"), co powoduje że obydwoje wyraźnie przyspieszamy i robimy efektowny sprint do mety. Pomimo przegranej pojedynek był bardzo emocjonujący :)

Z wyniku jestem lekko zadowolony. Czas 4:52 jest gorszy o pięc minut od zeszłorocznego, ale jednak w tym sezonie jeżdżę mniej, więc dobrze że strata nie była większa. Brak przerwy w tygodniu przed startem pewno by pozwolił na poprawienie się.
Podbudowujące jest to, że zmieściłem się na podium w teamie Pro Goggli. Reszta z różnych względów jechała krótsze dystanse. Wytrwałość popłaca :)

Na finiszu - aż się kurzy
Na finiszu - aż się kurzy © Marc


77.19 km 55.00 km teren
04:13 h 18.31 km/h
Max:39.43 km/h
HR://%
Temp:, w górę:350 m

Promno i Zielonka

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 07.09.2014 | Komentarze 2

Umówiłem się na wspólna jazdę ze znajomym, z którym to w czasach liceum zacząłem robić długie dystanse (80 km i więcej). On nadal ma swój trekkingowy rower, więc mieliśmy dość ograniczony wybór tras.

Z Malty pojechaliśmy w kierunku Promna mijając wiele strzałek Bikemaratonu oraz mijając sporo kręcących się rowerzystów. Zawodników żadnych nie spotkaliśmy, ale za to minąłem się z Joasią Horemską, która jechała ze swoimi córami. Pozdrowienia :) Pewno chciały pooglądać wyżyłowanych kolarzy :P

W Promnie skręciliśmy na północ, aby dojechać do Bednar. Kolega już trochę miał dosyć, bo nie robi długich dystansów, więc do Poznania wróciliśmy najkrótszą trasą przez Puszcze Zielonkę.

Przydała się taka spokojna jazda po wczorajszym mocnym deptaniu.