Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:18144.38 km (w terenie 9188.09 km; 50.64%)
Czas w ruchu:924:36
Średnia prędkość:19.62 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:181118 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Suma kalorii:970 kcal
Liczba aktywności:285
Średnio na aktywność:63.66 km i 3h 14m
Więcej statystyk
48.91 km 25.00 km teren
02:26 h 20.10 km/h
Max:40.94 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:300 m

Cytadela jako przewodnik

Wtorek, 6 maja 2014 · dodano: 07.05.2014 | Komentarze 4

Koledzy Krzysztof i Paweł chcieli przejechać się ze mną na rowerze i obejrzeć jak wygląda Cytadela od strony MTB. Po wczorajszym mocnym treningu tego typu jazda jak najbardziej mi odpowiadała i z przyjemnością pokazałem najciekawsze ścieżki pętli (którą wcześniej mi pokazał Josip).

Chłopacy radzili sobie bardzo dobrze, a trzeba zauważyć, że nie jeżdżą w SPD-ach. Odpuścili tylko na dwóch zjazdach, ale to żaden wstyd :) Zjazd z amfiteatru ich miło zaskoczył. Po drodze spotkaliśmy Krzycha, który ostro trenował, widać bojowe nastawienie na niedzielny wyścig w Pniewach.

Rozjazdowo zaproponowałem trasę Rusałka-Strzeszynek-Kiekrz. Po drodze najedliśmy się sporej ilości owadów. Powrót już po zmroku.


47.71 km 0.00 km teren
01:34 h 30.45 km/h
Max:42.28 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę:135 m

Na szybko po pracy

Poniedziałek, 5 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 4

Przy wyjściu z pracy telefon od Josipa - mamy dzisiaj kręcić na szosie. Schowałem więc bluzę do plecaka żeby się nie zgrzać i szybko do domu. Tam jedna bułka z dżemem i jestem już w obcisłym, żeby zdążyć na umówione miejsce.

Zaczęliśmy na ulicy Ostatniej i przez Luboń dojechaliśmy do Wir. Tam fajną szosą cały czas lekko w dół i z dobrą prędkością, bo Wojtas narzucił konkretne tempo. Później przez Puszczykowo, most na Warcie do Wiórka. Końcówka przez Babki i Minikowo koło lotniska w Krzesinach.

Na dwóch odcinkach Josip zrobił niezłe tempówki. Po drugiej nogi miałem jak z galarety, ale dałem radę. Forma idzie cały czas w górę :)

Dzięki Wojtas za wspólne kręcenie. Myślałem, że dzisiaj będę się regenerował, ale nic z tego nie wyszło ;)


61.15 km 55.00 km teren
02:57 h 20.73 km/h
Max:46.12 km/h
HR://%
Temp:11.0, w górę:450 m

WPN

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 04.05.2014 | Komentarze 2

Na propozycję Krzycha uprzejmie przystałem i pojechaliśmy do WPN-u. Ja przed wyjazdem poprawiłem ustawienie przedniego hamulca, bo po Śremie coś ocierało.

Trasa to same najciekawsze odcinki: Jarosławieckie (sporo przewalonych drzew), Dymaczewskie i sinusoidy. Zabawa przednia. Tylko strasznie zimno w stopy, trzeba było ubrać cieplejsze skarpety.

W Ludwikowie pogadałem chwilę przez telefon z Josipem, który siedzi w śnieżnych (?!) górach i umawia nas na lipcowy wyjazd na MTB Challenge. Zapowiada się fajny tydzień w górach (maraton w Stroniu + half-Challenge).

W tym czasie Krzychu nie próżnował i znalazł dropiki o których Joasia pisała w swojej kociej relacji. Fajnie było tego spróbować, bo coś takiego czeka nas na XC w Pniewach.



54.11 km 53.00 km teren
02:24 h 22.55 km/h
Max:43.67 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:390 m

Śrem MTB Maraton

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 9

Informację o maratonie znalazłem na blogu Asi i zdecydowałem, że start w Śremie będzie fajnym miejscem do sprawdzenia, jak wypadło kilka mocniejszych treningów po maratonie w Dolsku. Dodatkową motywacją był krótki czas dojazdu na start i niskie startowe.

Na miejsce wyścigu pojechałem sam i trochę spodziewałem się, że może zabraknąć znajomych twarzy na maratonie. Na szczęście na Goggle Team można zawsze liczyć i było nas całkiem sporo: Dawid z Sylwią, Adrian, Marcin z Asią oraz Seba (to już konkurencja ;) ). W dość długiej kolejce czekam wpierw sam, ale później dołączają wspomnieni znajomi i czas mija szybko. Organizator chyba nie spodziewał się takiej frekwencji i opłata wpisowego trwała dość długo.

Start został opóźniony o kilka minut, ale mega na szczęście jechało osobno od mini, więc nie było tłoku. Nawet staliśmy dość blisko linii startu, w drugim-trzecim rzędzie :) Po wystrzale z pistoletu była krótka runda honorowa, a po chwili właściwy start i od razu wysokie tempo. Trasa wyścigu była dość krótka, więc można było sobie pozwolić na mocniejszą jazdę niż zwykle. Jadę niedaleko Marcina, bo przy odpowiednim wysiłku powinno mi się udać utrzymać jego tempo. Mija nas Dawid, dość spokojnie, widać że jest świetnie przygotowany i w tym roku poza zasięgiem :) Początek pętli to spore piachy, które dodatkowo powodują że jedzie się w sporym kurzu. Przejazdy przez takie pustynie kosztuje sporo sił, ale lekkim zawodnikom jak ja (i na małych/lekkich rowerach!) idzie stosunkowo nieźle. W pewnym momencie Marcin trochę przyspiesza i zostaję, ale podłączam się pod dwóch zawodników i utrzymuję dzięki temu dystans. Marcin jechał w 4-5-osobowej grupce, ale oni nie jechali od nas szybciej. Tempo jest solidne, nie wiem czy długo je wytrzymam, ale na krótkim odcinku asfaltowym Marcin się zatrzymuje, by poprawić torebkę podsiodłową. Na szczęście po chwili wsiada na rower. Tworzy się większa grupka, z której niestety odpadam na technicznym odcinku, bo jakiś gość mnie blokuje. Na prostych widzę, że mi odchodzą i będzie ciężko ich dopaść, Marcin gdzieś się zagubił za mną. Pozostaje samotna walka. Przez krótki odcinek jadę z nowym kolegą teamowym (chyba Szymon), ale na końcówkę pętli z singlami wjeżdżam sam. Tutaj jedzie się świetnie - dużo zakrętów, ścianki, single jak na Morasku i jeden zjazd z trzema wykrzyknikami (fajna wypłukana rynna z korzeniami) lokalnym killerem :) Tutaj wyprzedza mnie jeden gość na fullu - tempo miał znacznie wyższe ode mnie.

Na drugą pętlę wjeżdżam bez większych przygód widząc cały czas full-owca, co mnie zaskakuje, bo wydawał się znacznie mocniejszy. Na piachach go dochodzę, zamieniamy kilka słów i go zostawiam ;) Na prostych nie widać nikogo, duża grupa z pierwszej pętli mocno odjechała. Dopiero koło połowy pętli doganiam jednego starszego gościa, który po starcie współpracował z Marcinem. Na twardych odcinkach trzymał koło, ale jak pojawiła się jedna z kilku ścianek to go załatwiłem (skromnie mówiąc, z łatwością :P), bo dzisiaj moje przełożenie 1-1 idealnie pasowało. Końcówka pętli to dalej samotna jazda, bez kryzysu, z lekkim zamieszaniem przed metą, bo nie spodziewałem się takiego zakrętu o 360 stopni.

Najsmutniejszy zawodnik wyścigu
Najsmutniejszy zawodnik wyścigu © Asia

Na metę wjeżdżam zadowolony (chociaż zdjęcie tego nie potwierdza), bo jechało mi się znacznie lepiej niż w Dolsku. Od początku mocno, organizm szybko przestawił się na pracę na dość wysokim tętnie i nogi się nie zakwaszały pomimo ciągłego pieczenia w mięśniach (dzisiaj jechałem zgodnie ze słowami Klosia - nie ważne jaki puls, póki piecze to jest dobrze ;)). Do Seby i Dawida straciłem kilkanaście minut, ale z takimi koniami nie mam się co porównywać ;) A do Adriana jakieś 1,5 minuty (a w Dolsku to było 10 minut!). Jest progres :) I to na takim fajnym maratonie - dobra organizacja (poza płatnościami), ciekawa trasa i smaczny makaron ;) Niezadowolony Marcin przyjechał kilka minut po mnie, nie miał dzisiaj dnia, ale z pewnością jeszcze nie raz w tym roku będzie przede mną. A dziewczyny z teamu walczyły dzielnie na dystansie mini.



84.39 km 0.00 km teren
02:54 h 29.10 km/h
Max:62.27 km/h
HR:128/164 69/ 88%
Temp:15.0, w górę:320 m

Obornickie

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 1

Pomimo dość gęstych chmur wybrałem się dzisiaj na rower, a konkretnie na ustawkę na Obornickim. Pojawiło się na niej 12 śmiałków, ale kilku dość mocnych karbonowych rycerzy ;) Na początku tradycyjnie, czyli spokojnie, ale koło Złotnik tempo wyraźnie wzrasta. Przez wiatr NE jest lekki problem aby schować się za poprzedzającym kolarzem i trzeba robić wachlarz. Nie umiem dobrze jechać w takich sytuacjach i sporo tracę na podkręcaniu tempa. Mały ogień idzie po skręcie w prawo na Maniewo - tam odpadłem ostatnio (w zeszłym roku). Tym razem się trzymam, ale tylko przez kolejne kilka kilometrów. Odpadam na dobre na zjeździe. Jechałem jakieś 60, ale reszta dokręciła chyba do 70 i u mnie już nie było z czego poprawić. Pozostała mi samotna jazda długodystansowca i sporo czasu na przemyślenia ;)

Czuję w nogach treningi z ostatnich dwóch tygodni. Mam nadzieję, że do weekendu majowego trochę się zregeneruję, bo chcę wystartować w wyścigu w Śremie.


42.54 km 20.00 km teren
02:30 h 17.02 km/h
Max:35.06 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę:540 m

Morasko wersja trudna

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 26.04.2014 | Komentarze 0

Pomimo ponownie niedziałającego tylnego hamulca (w tygodniu wymieniam uszkodzoną klamkę) zdecydowałem się na jazdę MTB, bo Josip miał mi pokazać nowe warianty na Cytadeli i ścieżki na Morasku. Czekając przy czołgach oglądałem jak kręcili teledysk hip-hopowy, w sumie nic szczególnego ;)

Kilka nowych zjazdów na Cytadeli mi zaimponowało. Nie zjechałem jednego, bo tam już była potrzebna dobra kontrola tylnego koła, ale technikę i tak sobie znacząco poprawiliśmy na tych zabawach :)

Na Morasku było dość trudno - sporo błotka po padającym deszczu, no i dodatkowo brak tego hamulca u mnie. Na podjazdach z zakrętami szło mi nieźle, Wojtas uciekał głównie dzięki sile. Na zjazdach jednak jechałem dość spokojnie i zostawałem z tyłu. Szczególnie po tym jak raz przednie koło mi zaczęło uciekać i gdybym szybko nie wyprostował kierownicy to bym wylądował na... brzozie. I jak będę miał sprawny rower to muszę spróbować tego zjazdu z ułożonych kamieni.

Przez ten deszcz i odczucie wilgotności miałem wrażenie, że jeździliśmy po puszczy równikowej :)


40.17 km 30.00 km teren
01:38 h 24.59 km/h
Max:37.84 km/h
HR:138/163 74/ 88%
Temp:15.0, w górę:110 m

Po deszczu wychodzi słońce

Czwartek, 24 kwietnia 2014 · dodano: 24.04.2014 | Komentarze 1

Dokładnie w momencie gdy nadeszła godzina o której mieliśmy zacząć z Josipem jeździć, to się rozpadało... Na szczęście tylko na 10 minut i po chwili można było jeździć. Tym razem padło na MTB i szlak nadwarciański.

Mocne tempo było od samego początku, w terenie to właściwie miałem symulację wyścigu :) Nawet nie myślałem, aby dać zmianę Wojtkowi, bo i tak nie było z czego. Na wysokości Puszczykowa spotykamy Kubę ze Sławkiem i Arkiem, nieźle cisnęli. Trochę rozmawiamy, ale robi się zimno i trzeba jechać. Oni wprost do Poznania, my do mostu przez Wartę i powrót przez Wiórek. Tamten odcinek bardzo mi się podobał, bo nie znam go za dobrze, a jest urozmaicony i jednak trudniejszy niż nadwarciański po "naszej" stronie.

W trakcie jazdy tak sobie ciągle myślałem, kiedy mnie odetnie, ale jakoś to nie nastąpiło (tylko to niskie tętno...) ;) A nawet wytrzymałem mocny atak Josipa na podjeździe przed Starołęką. Dzięki za wspólne kręcenie - trasa układana na spontanie, ale przez to dość ciekawa.


104.75 km 0.00 km teren
03:31 h 29.79 km/h
Max:52.75 km/h
HR:137/169 74/ 91%
Temp:13.0, w górę:470 m

Dwie pętelki

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 4

Szybkie zgadanie się z Josipem i ustalone - jedziemy zrzucić kalorie na asfaltach. Na jazdę do Pniew z Jackiem się ostatecznie nie zdecydowałem, bo jednak trochę za dużo szos jak na rower MTB, no i ten wiatr w drodze powrotnej.

Ruszyliśmy żwawym tempem  na rundy Wierzonka - Wierzenica, gdzie ostatnio poprawili asfalt i można sobie kręcić. Zrobiliśmy jedno kółko i dalej pojechaliśmy przez Tuczno (fatalny asfalt) do Pobiedzisk. Stamtąd do Promna na drugą rundę przez Górę, która jest jednak znacznie bardziej wymagająca od tej pierwszej, ale niestety ma bardziej nierówną nawierzchnię.

Na jej końcu po mału zaczął nas wyprzedzać nie kto inny, a Paweł Bober (czyli zabójca Maksia na trasach Kaczmarka). Jechaliśmy żwawo, więc musiał się spiąć. Wsiedliśmy mu na koło, by sprawdzić jego nogę i z olbrzymim wysiłkiem przyspieszył. Po drugim szarpnięciu udało mu się uzyskać kilkumetrową przewagę, ale było widać, że to szczyt jego możliwości.... aha, jechał na MTB i tak na prawdę porobił nas jak chciał ;)

Po tym moralnym upadku miałem już wszystkiego dość i moje nogi ledwo kręciły, a Josip musiał trochę czekać na podjazdach. Wróciliśmy podobną trasą do Poznania, ale ja już ledwo-ledwo. Ale jednak wyszedł z tego spory dystansik - początkowo zakładaliśmy o 30 km mniej :)

Dzięki Wojtek za super wypad, było mocno i tego nam trzeba, by gonić takie gwiazdy wielkopolskiego MTB jak Bober :-D


69.92 km 0.00 km teren
02:21 h 29.75 km/h
Max:53.88 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę:210 m

Grupetto

Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 8

Początkowo planowałem jazdę w terenie, ale nie udało się z nikim umówić, więc wybrałem się na r. Starołęka gdzie ruszała grupa Kuby. O 11 ruszyliśmy we czterech: dwóch z Asgo (jeszcze Sławek) i dwóch z Goggle (dawno niewidziany Maks).

Na rondzie Starołęka
Na rondzie Starołęka © Jakub1

Początek mieliśmy z wiatrem, więc do Rogalinka przejechaliśmy błyskawicznie, a Krzychu pokazał, że nie przespał zimy i noga się kręci (oraz jest dokładnie mierzona w watach). Do Kórnika był chyba najcięższy odcinek, ale na szczęście fragmenty w lesie, więc tempo też całkiem znośne. Mijaliśmy po drodze kwiat wielkopolskiego kolarstwa, grupa z pod Maca na Hetmańskiej musiała dzisiaj zacząć wcześnie, bo już wracali do Poznania. Przed Mościenicą dołączył do nas Tomek (też Asgo) i wspólnie zrobiliśmy sobie popas w kórnikowym McDonaldzie. Obgadaliśmy sporo różnych wyścigów - szosowych i MTB-owych.

W drodze do Kórnika
W drodze do Kórnika © Jakub1

Przerwa w Macu
Przerwa w Macu © Jakub1

Drugą część trasy nadal dość mocno, chociaż już każdy (poza Tomkiem) czuł trochę nogi, przejechaliśmy przez Dziećmierowo i Koninko. Na Starołękę wróciliśmy przez Garaszewo.

Wyszedł z tego fajny trening i przy okazji towarzyska jazda, czyli tak jak lubię. Pogoda fajna, wiatr momentami mocno przeszkadzał, ale za to nie było za gorąco.



74.73 km 50.00 km teren
03:21 h 22.31 km/h
Max:50.95 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę:650 m

BikeCrossMaraton Dolsk

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 6

Pierwszy start sezonu - na miejsce dojechałem z debiutującą moją siostrą oraz z Josipem. Przejazd w małym deszczu, więc były chwile zwątpienia, czy nie popada w trakcie wyścigu.

Na miejscu spotykam sporą ilość znajomych oraz poznaję nowy narybek Goggle Teamu. Po standardowej rozgrzewce ustawiam się w sektorze, by po chwili wystartować - początkowo w rundzie honorowej (pechowej dla jednego gościa, który wylądował na asfalcie), a później już ostrym tempem szosą w kierunku Poznania. Nie szarżuję, ale widzę jak teamowi koledzy zyskują sporo pozycji jadąc po lewej stronie peletonu - ładnie to wyglądało, niczym akcja w pro-peletonie.

Po wjeździe w teren jedzie mi się nieźle, za sobą mam Marcina, ale po krótkim czasie mnie wyprzedza. Ja trochę słabnę, bo jednak tempo za wysokie do aktualnej formy. Tracę kilka pozycji, bo moje tempo jest słabiutkie. Trochę mocniej cisnę na asfalcie, ale gdy próbuję rozkręcić 5-osobowy peletonik, to zostaję sam (a przyspieszyłem jedynie do 33-34). No cóż, w tej części stawki ciężko zebrać współpracującą grupę.

Po wjeździe do lasu znowu siada mi tempo, spora niemoc i tracę pozycje. Jedynie podjazdy idą nieźle, bo tam nie tracę, albo zyskuję. Po złączeniu się trasy z miniowcami zaczynają się niebezpieczne szachy na asfalcie i to pod wiatr. Nie dosyć, że to kosztuje siłę, to dodatkowo nic nie daje. Na końcu skręcamy w prawo, by wjechać po płytach - tam ucieka mi fajna 10-osobowa grupa.

Wjazd na drugą część pętli jest poprzedzony przejazdem pod prąd agrafkami - tu mi się dobrze jedzie. Po przejechaniu Dolska znowu wpadam w swój wolny tryb i tracę kolejne pozycje, chociaż pewno to byli głównie zawodnicy z mini. Podjazd wąwozem wolno, ale wjechany.

Na kolejnych kilometrach trochę się rozkręcam, zaczynam zyskiwać pozycje, a długi czas wiozę za sobą Martę Gogolewską - nieźle sobie radzi na podjazdach. Zostawiam ją gdzieś koło ostatniego bufetu. Za długim asfaltowym zjazdem rozpoznaję Josipa, który zmienia dętkę - mocno mnie to zdziwiło, bo nie wydawało mi się abym był tak blisko jego miejsca w stawce (no ale to była druga dętka, jak się później okazało). Kolejne kilometry jedzie mi się ciągle dobrze i wyprzedzam sporo zawodników. M.in. tych którzy mi odeszli na płytach.

Na metę wpadam po krótkiej (przegranej) walce z jednym gościem.
Do kumpli z teamu straciłem bardzo dużo. Mój czas z zeszłego roku był jakieś 12 minut lepszy - przepaść.

Z wyniku nie jestem zadowolony, jedynie ostatnie 20 kilometrów było na moim zeszłorocznym poziomie. Dobrze, że nie planuję żadnych startów w najbliższym czasie i będzie okazja poprawić formę na wyścigi w maju. Może spróbuję swoich sił w XC w Pniewach.