Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:839.35 km (w terenie 84.50 km; 10.07%)
Czas w ruchu:33:06
Średnia prędkość:25.36 km/h
Maksymalna prędkość:60.35 km/h
Suma podjazdów:2080 m
Maks. tętno maksymalne:175 (94 %)
Maks. tętno średnie:149 (80 %)
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:55.96 km i 2h 12m
Więcej statystyk
108.95 km 0.00 km teren
03:37 h 30.12 km/h
Max:0.00 km/h
HR:140/174 75/ 94%
Temp:, w górę: m

Pętla dla śpiochów

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 16.08.2013 | Komentarze 0

Kolejny spoko wyjazd z Josipem.
Dnia poprzedniego Maks i Marcin rzucili hasło, aby pojechać do Czarnkowa (łącznie około 190 km), ale człowiek chce się wyspać, więc z Wojtasem ruszyliśmy o 11 na południe (Mosina, Śrem). Wróciliśmy przez Kórnik.
Początek był dość ciężki, wiało konkretnie, więc jechaliśmy na dość częste zmiany. Josip trochę zmulony późnym śniadaniem wyrównał ze mną poziom ;) Na podjazdach (koło Góry jest kilka krótkich i stromych) jednak zostawałem lekko z tyłu. Za Śremem zrobiliśmy postój z nadzieją na powrót z wiatrem, nic mylnego, dalej było ciężko. Ostatnie 10 km już "na zgonie".
Wyszedł z tego konkretny trening, dzięki za wspólną jazdę.


11.34 km 7.50 km teren
01:04 h 5:38 km/h
Max: km/h
HR://%
Temp:, w górę: m
Rower:

Biegowa orientacja w Puszczykowie

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 11.08.2013 | Komentarze 3

Z ekipą identyczną jak na Szadze udaliśmy się na lokalną imprezę na orientację. Tereny całkiem znane, bo biegaliśmy w okolicach Puszczykowa i po samym mieście. Nowością dla każdego z nas był start w odstępach czasowych (co 1 minutę).

Pierwszy na starcie stanął Krzysztof, który miał same problemy już na samym początku, po wybiegnięciu za bramę ośrodka sportowego. Ja ruszyłem chwilę po nim i wbiegłem zaraz w las. Zanim udało mi się zorientować gdzie na mapie znajduje się punkt startowy oraz gdzie jest północ ponownie zauważyłem Krzycha, także jeszcze się nie ogarnął. Po złapaniu jako takiej orientacji w terenie skręciłem w prawo, na punkt numer 10 i szybko znalazłem się sam w lesie. Wiedziałem, że biegnę trochę na dziko, ale w końcu znalazłem większą ścieżkę udającą się w zamierzonym kierunku i nią, już trochę szybciej dobiegłem do pierwszego punktu.

W między czasie opracowałem dobiegnięcie do dwóch kolejnych, na południe. Pobiegłem więc wpierw ścieżką wzdłuż torów, by później po samych torach mijając lody Kostusiaka. Drugi punkt był przy drodze 3 Maja, zaraz przy przejeździe kolejowym. Do kolejnego trzeba było zaryzykować, bo nie było ścieżki w pewnym miejscu. Jak się okazało było jednak miejsce pomiędzy domkami jednorodzinnymi i punkt znalazłem łatwo (wisiał sobie na drzewie). Później, by się nie zgubić, wróciłem po własnych śladach.

Do kolejnego punktu przebiegłem przez kolejne osiedle domków i niedaleko szpitala (trochę nadłożyłem drogi), ale znalazłem go łatwo, bo był po prostu wbity w trawnik przed domem. Zacząłem też mijać osoby biegnące w przeciwnym kierunku.

Następne 2 też były łatwe - jeden w okolicy muzeum Arkadego Fiedlera, drugi na końcu szlaku nadwarciańskiego, jak się wjeżdża na szosę w Puszczykowie. Tutaj ponownie spotkałem Krzycha (miał wtedy o 2 punkty więcej ode mnie).

Biegnąc nadwarciańskim na północ minąłem Mariusza i Pawła, szybkie cześć i każdy leci w swoją stronę. Dobiegając do ośrodka wypoczynkowego nad Wartą przez chwilę widziałem moją siostrę, ale była za daleko aby złapać kontakt. Punkt znajduję szybko, bo jest przy samym skrzyżowaniu dróg.

Pozostały mi 3 punkty, z czego najbliższy był na tyłach stacji Puszczykowo. Także łatwy i na dodatek z możliwością napicia się. Do przedostatniego próbuję przebić się przez las, ale nie znajduję ścieżki i muszę pobiec asfaltem. Odbijam od niego na północ i po kilkuset metrach jest punkt (przez chwilę pojawia się wahanie, że chyba jednak za daleko, ale pewności nie ma, bo mapa była bez skali).

Ostatni punkt jest na tej samej drodze, tylko mocniej na południe, więc już cisnę w trupa (momentami lepiej niż 5:00 min/km). Punkcik jest, łapy się trzęsą ze zmęczenia, ale udaje się go odbić. Dobieg do mety małym skrótem znalezionym na rozgrzewce i wbiegam do ośrodka chwilę za gościem, który startował 7 minut przede mną. Czyli jest nieźle.

Stoję na mecie, zaczynam odżywać, ale okazuje się, że oprócz nas nikogo jeszcze nie ma. Pewno zaraz wszyscy się zbiegną, ale nie, przybiega tylko dwóch gości, z czego jeden z lepszym czasem ode mnie. Mijają kolejne minuty i szybko kalkuluję jaką mogę mieć pozycję. Po przybiegnięciu większych grupek w tym Mariusza, Krzycha i Pawła potwierdza się - mam drugą pozycję!

Niezłe zaskoczenie, zdecydowanie się tego nie spodziewałem. Treningów biegowych zbyt wielu nie było, ale jednak bardzo dobra orientacja pomogła w tak dobrym wyniku.

Na zakończenie kolejna fajna niespodzianka: nagrody w tomboli dostają Magda moja siostra oraz Krzysztof :) Udana lokalna impreza, nie ma co :)


126.84 km 0.00 km teren
04:16 h 29.73 km/h
Max:49.78 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę:500 m

Weekendowa setka

Sobota, 10 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 1

Zrobiło się chłodniej, więc ochota na długie kręcenie była spora. Spotkaliśmy się z Klosiem i Josipem przy Malcie, by po dłuższym przywitaniu ruszyć w kierunku Antoninka. Tam miałem pierwszą okazję zobaczenia efektu długiego remontu. Dalej pojechaliśmy w stronę Biskupic, ale po drodze Mariusz musiał wymienić detkę. W swoim rowerze zobaczyłem, że muszę wymienić opony (skąd ta krew, to ja nie wiem).

Bąbel w oponie © Marc


Dalej poszło już bez problemów i dojechaliśmy do Promna gdzie Wojtas zawrócił do Poznania. Tym razem pożegnanie się przyciągnęło ;)
Gdy kręcilismy samotnie z Mariuszem poczułem spory głód, więc w Łubowie był postój przy sklepie. Dalej były Owieczki i sprawdzanie wody w jeziorze Lednickim (ale ciepła!).

Pod rybą © Marc


W Kiszkowie poczekaliśmy na Asię i Marcina, bo właśnie szli na rower. Część żeńska pokręciła w swoim kierunku, a my ponownie we trzech dość mocnym tempem w stronę szosy na Wągrowiec. Do Poznania wróciliśmy przez Murowaną i Biedrusko, tam już dość konkretnie czułem zmęczenie i kilka razy zostałem z tyłu. Miałem za to okazję rypnąć się nową maszyną Marcina - bardzo zrywna i fajna.

Udany wyjazd, ale czuję że forma lekko uciekła. Mam nadzieję na poprawę przed kampanią wrześniową.


61.27 km 40.00 km teren
02:38 h 23.27 km/h
Max:56.61 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę:370 m

WPN z Josipem

Czwartek, 8 sierpnia 2013 · dodano: 09.08.2013 | Komentarze 2

Po dłuższej przerwie od kręcenia bardzo chętnie odpowiedziałem na propozycję Josipa i pojechaliśmy razem do WPN-u. Najpierw trochę przez Luboń, potem nadwarciańskim do Puszczykowa i w kierunku gór puszczykowskich, na których zaliczyliśmy jeden, ale długi podjazd rynną.

W trakcie jazdy sporo pogadalim, także o tym jacy mocni jesteśmy ;) Można jechać wysokim tempem, a nie przeszkadza to w rozmowie :)

Dalej zrobiliśmy objazd Jarosławieckiego fajnymi hopkami, by dalej dobić do Dymaczewskiego i tamtejszego świetnego czarnego szlaku. Za nim miały być jeszcze sinusoidy, ale coś pomieszaliśmy i wylądowaliśmy na czerwonym szlaku. Dostaliśmy się więc na Osową od strony Kociołka (Josip wjechał z blatu :P). Na dole zrobiliśmy postój na coś zimnego i wróciliśmy już łatwym wariantem ścieżkami rowerowymi.

Fajny wyjazd, dobrze że w lesie, bo nie było czuć upału. Jak się jedzie to komarów też tak nie czuć.

Jest też tutaj miejsce na krótką relację z urlopu, bo byłem w kolarskim kraju, czyli we Włoszech. Nie będę wspominał o upałach które tam panowały, po prostu napiszę, że więcej latem na południe Europy nie pojadę ;)
Ilość górek w tym kraju jest oszałamiająca, praktycznie nie widziałem płaskich pól, a z każdego miejsca widać jakiś szczyt. W samym środku Włoch jest nawet miejsce na góry powyżej 1000 m, więc zdecydowanie jest gdzie trenować. Dobre do treningów są odwiedzone przeze mnie miasta jak Perugia, czy Asyż (miejsce finiszu jednego z etapów Giro 2012).

Zdjęcie wrzucę jedno, ale za to bardzo ciekawe :)

Tor szosowy w Perugii © Marc



50.00 km 0.00 km teren
02:30 h 20.00 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Praca

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · dodano: 11.08.2013 | Komentarze 0

Dojazdy do pracy, powroty w sporych upałach.
Kategoria Do pracy