Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

51 - 100 km

Dystans całkowity:15211.33 km (w terenie 7425.95 km; 48.82%)
Czas w ruchu:743:50
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:129902 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
64.89 km 48.00 km teren
03:02 h 21.39 km/h
Max:39.88 km/h
HR://%
Temp:17.0, w górę:380 m

WPN z Kubą

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 6

Początkowo umawialiśmy się na przejazd szosówkami, ale jednak wyszło, że pojechaliśmy w teren. Optowałem za tym ponieważ zmieniłem kierownicę i chciałem sprawdzić ustawienia.

Przed 11 ruszyliśmy w kierunku WPN-u. Na Łęgach było sporo błota i martwiłem się co spotka nas dalej. Na szczęście nie było źle. Nadwarciański raczej dość suchy, podobnie góry puszczykowskie, od których zaczęliśmy mocniejsze napieranie.

Chcieliśmy dojechać na sinusoidy JP, ale nie trafiliśmy. Znaleźliśmy kilka większych podjazdów i na nich się działo :-) Gleba trochę trzymała opony, więc nie było lekko.

W końcu dojechaliśmy nad Dymaczewskie i tamtejszy singiel na czarnym szlaku. Pierwszy raz jechałem tą trasą w kierunku na północ i wydaje się jeszcze lepsza niż kierunek na sinusoidy.

Później odwiedziliśmy jeszcze singiel nad Góreckim, minęliśmy sporą grupę na treningu MTB (z 10 osób) i znów nadwarciańskim wróciliśmy do Poznania.

Udany spontaniczny wypad :-) Szersza kierownica daje sporą stabilność i jestem bardzo zadowolony ze zmiany.

Nowa droga nad jezioro Góreckie © Marc



65.83 km 0.00 km teren
02:11 h 30.15 km/h
Max:57.65 km/h
HR:130/157 70/ 84%
Temp:25.0, w górę:240 m

Trening grupowy

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 4

Josip chciał odebrać ProGoggle-paczkę od DHL-a w Głuchowie, więc zabierając ze sobą Jakuba pojechaliśmy w tamtym kierunku.

Spora duchota trochę przeszkadzała już na samym początku, ale dość sprawnie odebraliśmy przesyłkę i dalej pokręciliśmy w kierunku Konarzewa. Szło ładnie, bo z wiatrem. Gorzej się zrobiło po nawrocie do Stęszewa.

Po wjechaniu na szosę wiodącą przez Dymaczewo zrobiło się ostro. Ciągle pod wiatr, a prędkości nie schodziły poniżej 35. Kuba w pewnym momencie przycisnął do 38 i ledwo utrzymałem koło. Koło Krosinka trochę się uspokoiliśmy, by przygotować się do wjazdu na Osową. Na podjeździe Josip wystrzelił jak z procy, ja zupełnie bez mocy wkulałem się ostatni. Na górze pogadaliśmy dłuższą chwilę z mastersem wspominającym czasy Wyścigu Pokoju.

Powrót do Poznania przez Puszczykowo i Luboń z bardzo dobrymi humorami (było trochę śpiewania, trochę komentowania a'la Eurosport, jak to we trzech uciekliśmy przed peleton).

Po dojeździe krótkie piwo u mnie pod blokiem.

Udało mi się też jeszcze odwiedzić Jacka i przegrać zdjęcia. Wielkie dzięki za dużą paczkę fotek, będzie co wspominać :-)

Po drodze minąłem grafficiarzy, właśnie upiększali ściany wiaduktu na Hetmańskiej. Nie powiem, niektóre graffiti prezentuje się świetnie.


67.66 km 65.00 km teren
03:05 h 21.94 km/h
Max:41.69 km/h
HR:154/167 83/ 90%
Temp:12.0, w górę:650 m

Kaczmarek Electric MTB - Olejnica

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 29.04.2013 | Komentarze 10

Po tygodniu odpoczynku po Dolsku przyszedł czas na rozpoczęcie cyklu Kaczmarek Electric, który dość porządnie reprezentował się w zeszłym roku. Nikt nie narzekał na nudę na trasach, a i organizacja była (prawie) wzorowa. Pierwsza edycja tegorocznego cyklu to Olejnica.

Na miejsce dojeżdżamy w czwórkę z Mariuszem, Maksem i Zbychem. Jesteśmy dość późno, ale formalności załatwiamy błyskawicznie. Dzięki dobrej organizacji, Josip który przyjechał po nas dobre 30 minut, też daje radę zdążyć.

Na rozgrzewkę zostaje mi jakieś 5 minut, więc robię krótkie przetarcie na asfalcie i ustawiam się w sektor, gdzie jest już Zbyszek, a po chwili pojawia się Marcin, a także lekko zestresowany Josip. Ruszamy 2 minuty po I sektorze. Od początku jest dość mocno, ale utrzymuję tempo grupy. Jest to o wiele łatwiejsze, kiedy nie ma przeszkadzających spowalniaczy, gdy znajdą się przypadkowe osoby na starcie. Marcin wchodzi na koło Josipowi i zaczynają mi odjeżdżać. Znam ich możliwości i nie łapię ich, to nie moje tempo. Ja jadę swoje... szukając ludzi na rowerach 29-calowych. Przed długą piaszczystą drogą dogania mnie mała grupka, gdzie są właśnie goście na dużych kołach i chowam się za nimi. Daję też zmianę. Współpraca ładnie się układa, łykamy kilka osób. Nasz peletonik rozpada się na trudniejszym terenie.
Zbliżamy się do sporej górki. Z tyłu słyszę, że to najwyższy punkt trasy i jest tam podjazd 18%. Super, myślę sobie, będzie okazja sprawdzić czy przy takich warunkach przełożenie 26-34 wystarcza. Okazuje się, że jest idealnie. Przyczepności w oponach wielkiej nie mam, ale i tak udaje się podjechać.
Kawałek dalej wjeżdżamy na singiel nad jeziorem, dość długi, ale bardzo prosty. Są tylko 2 trudniejsze miejsca i na drugim muszę się podeprzeć. Potem już kilka łatwiejszych odcinków i rozjazd mini-mega. Około 3/4 osób wraca do mety, ja oczywiście jadę na drugą pętlę. Po chwili tworzymy małą grupę 3-osobową i doganiamy kolejną trójkę. Gdy już się wydaje, że będzie czas na chwilowe uspokojenie tętna wyskakuje przed nas wysoki gość na 29-ce z teamu Baltic Home. Wzrost klienta to jakieś 195 cm, wyższy rower i jadąc za nim tętno mi spada o 15-20 bpm, tak mogę jechać :) Napieramy dość mocno, mijamy znowu kolejnych zawodników. Nie mam wyrzutów sumienia i także wychodzę na zmianę ;-) Nie wiem czy on ma jakiś z tego zysk, ale tak sobie razem pracujemy. W pewnym momencie zauważam, że jadąc za nim mam świetną widoczność... pod jego ręką :P Rewelacja, nie dosyć, że nie czuję prawie oporów powietrza, to jeszcze widzę, czy przed nami są jakieś dziury.
Na bardziej stromych odcinkach dryblas mi ucieka, ale zaraz go dochodzę. W końcu doganiamy Marcina, który ma lekki kryzys. Chwilę jedzie z nami, ale w końcu zostaje. Do nas przyczepia się pijawka, gość z Bike Akademy. Namawiamy go na wyjście na czoło i faktycznie daje zmianę, ale bardzo krótką.
Na singlu nad jeziorem znowu mam małą podpórkę i tracę kontakt z Baltic Home. Muszę nadgonić przed rozjazdem i ostatnie 5 km pokonujemy razem. Wypijam ostatnie łyki z bidonów, blokuję amora i wjeżdżamy na końcowy asfalt. Początkowo jadę na czole, ale reszta nie wytrzymuje napięcia i dzięki temu zajmuję fajną trzecią pozycję. Ostatni zakręt w lewo, znajduję trochę miejsca po wewnętrznej i po wyjściu na prostą staję na pedały... pozostała dwójka zupełnie odpuszcza i wygrywam finisz z grupki. Co za radość ;-)

Czas: 2:55:00
Open 96/170 - 56% stawki
M2 25/31
Współczynnik do najlepszego (nie-elita) 0.82.
576 punktów do generalki. W zeszłym roku najlepszy wynik to było 545, więc widać, że coś się dzieje :)

Znajomi teamowi i nie tylko:

Mariusz 2:41 (tylko 14 minut straty, chyba miałem dzień)
Rodman 2:45 (mocny, as always)
Josip 2:47 (rozkręcił się)
Jakub 2:54 (bliziutko)
ja 2:55
Janusz 2:56 (bliżej mnie niż w Dolsku)
JP 2:56
Drogbas 2:56 (obaj trochę stracili przy zerwanym łańcuchu, ale pierwsze zwycięstwo nad nimi cieszy ;))
Marcin 2:57 (gdyby nie kryzys, to raczej bym go nie wyprzedził)
Maks 3:15 (przygody na trasie)
Zbychu 3:30 (dopiero zaczyna sezon)

Z wyniku jestem bardzo zadowolony. Nie sądziłem, że już na początku sezonu będzie forma, a jednak jest dobrze. Mogę dość długo jechać na wysokim tętnie, odporność na zakwaszanie mam niezłą. Trochę trzeba poćwiczyć nad techniką, bo za dużo tracę na piaskach i zakrętach.

Start © ...


Na trasie © ...



60.09 km 0.00 km teren
01:57 h 30.82 km/h
Max:42.66 km/h
HR:136/158 73/ 85%
Temp:18.0, w górę:160 m

JJ hardcore

Wtorek, 23 kwietnia 2013 · dodano: 23.04.2013 | Komentarze 3

Czyli ciężki trening z Josipem i Jakubem na szosówkach.

Przejechaliśmy fajnymi drogami, gdzie nie ma dużego ruchu i asfalty są w bardzo dobrym stanie, zima ich nie uszkodziła zbytnio. Dorzucę mapę, jak się uda ją utworzyć, ale jechaliśmy mniej więcej przez Szczodrzykowo, Nagradowice, Gowarzewo i Tulce.

Początkowo z wiatrem, więc średnia bliska 4-ech dyszek. Pod wiatr nadal mocno, koło 3-ech. Co zmiana to małe szarpnięcie, co wiadukt to sprint, nogi cierpiały, bo mięśnie nieźle piekły. Ale i tak mi się podobało. Te 2 godzinki błyskawicznie minęły.

Lubię takie treningi :-)

Albo pulsak zwariował (trochę na pewno), albo miałem super niskie tętno. Zmęczenie po niedzieli zauważalne, więc jakaś relacja jest.


73.05 km 60.00 km teren
03:06 h 23.56 km/h
Max:51.94 km/h
HR:156/173 84/ 93%
Temp:14.0, w górę:640 m

Dolsk - Gogol MTB

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 1

W tym roku Dolsk u Gogola wypadł jako pierwszy maraton sezonu. Mi to całkiem odpowiada, bo jest to jeden z łatwiejszym wyścigów jakie znam.

Na miejsce dojeżdżam z dwoma Krzychami i Josipem. Stresa przedstartowego nie łapiemy, więc na spokojnie dopełniamy formalności i siadamy jeszcze przy kawie. Spotykamy mnóstwo znajomych ludzi i zaczynamy się cieszyć na rozpoczynający się sezon :-)

W końcu udaje się nam ogarnąć i przygotować do startu. Krótka rozgrzewka, ustawienie w sektorach, runda honorowa (nie tak straszna jak się obawiałem) i w końcu wystrzał z armaty. Ruszam ostro, by śledzić co się dzieje na przodzie wyścigu (po 500 metrach z peletonu poszła już ucieczka). Jadę mocno, raczej zbyt, w okolicach 90% tętna. Zapewnia mi to sporą frajdę, ponieważ przez dłuższy moment jestem liderem team-u :-) W końcu wyprzedza mnie Klosiu witając hasłem "Marc, co Ty tu robisz" ;-) Później Krzychu, JP i Josip, więc stawka ustawia się zgodnie z przewidywaniami. Zwalniam, aby ustabilizować tętno i tracę też pozycję na rzecz Janusza (poznanego na Sudety MTB Challenge, fajnie było się znowu spotkać).

Na otwartych odcinkach dość ciężko się jedzie, bo walka z wiatrem nie jest moją mocną stroną. Nadrabiam na podjazdach i technicznych odcinkach. W końcu wsiadam na koło jednego gościowi na kołach 29 i pracuję z nim przez 30-40 km. Nie przeszkadza mi to zupełnie, że jakieś 40% stawki jeździ na większych rowerach. Dzięki temu mogę się dobrze chować przed wiatrem :-)

Około połowy trasy ponownie jest odcinek mini-XC, czuję się na nim dobrze. Jest też mijanka, ale nikogo znajomego nie udaje mi się dostrzec. Po przejechaniu głównej szosy w Dolsku łapie mnie mały kryzys, więc staram się więcej pić i dokończyć żela. Tracę niewiele i znowu chowam się za 29-ką. Czuję, że nogi już mocno dostały, skurcze są blisko, ale przy ostrożnej jeździe powinno być dobrze.

W końcu urywam się kompanowi na dużych kołach i samotnie, przez pola, pod wiatr, zbliżam się do mety. Siły jeszcze mam, więc zyskuję kilka pozycji na ostatnim szutrowym podjeździe. Na metę wjeżdżam samotnie.

Czas: 3:01:21
Open 84/153 - 54% stawki
M2 27/37
0.77.

Klosiu - 2.42
JP - 2.48
Krzychu - 2.48
Josip - 2.53
Jakub - 2.59
Marc - 3.01
Duda - 3.09
Dave - 3.15
Maks - 3.16

Z występu jestem zadowolony, bo jednak się okazało, że maraton nie był taki prosty, jak podejrzewałem. Organizator trochę zmodyfikował trasę znajdując kilka trudniejszych odcinków.
Straty czasowe podobne do zeszłego roku, ale widać, że cała stawka się poprawia (Klosiu zajął wysoką pozycję 30 open).
Na mecie pogadałem chwilę z Jakubem, który był przede mną raptem 2 minuty, ale chyba nie było już sił, by to nadrobić.


62.66 km 35.00 km teren
02:27 h 25.58 km/h
Max:44.52 km/h
HR:145/168 78/ 90%
Temp:18.0, w górę:210 m

Muszki? WTF

Środa, 17 kwietnia 2013 · dodano: 17.04.2013 | Komentarze 4

Na trening w środku tygodnia umówiłem się z Josipem i Krzychem. Początkowo ruszyliśmy przez Starołękę w kierunku Kórnika. Jadąc w terenie, na wysokości Daszewic, zdałem sobie sprawę, że mój HR zbliża się niebezpiecznie do granicy 90%, a ja nadal sobie rozmawiam. Coś tu nie grało, skupiłem się i wsiadłem na koło Josipowi.

Kawałek dalej, gdy tempo nadal było wysokie, wpadliśmy w jakąś grupę mu(e)szek. Skąd one? Jakaś mutacja mająca w du.ie zimę i śnieg? No nic, więcej takich chmar nie spotkaliśmy.

W terenie obok Mieczewa znaleźliśmy kilka fajnych i technicznych odcinków. Sporo porozjeżdżanych przez ciężki sprzęt, ale i tak było nieźle. Po chwili wskoczyliśmy na szosę do Rogalinka i się zaczęło... wspomnę tylko o brakujących przełożeniach i średnich bliżej czterech dyszek. Dobrze, że za Rogalinkiem Josip nam pokazał klimatyczną drogę z płyt wiodącą przez las.

Potem jeszcze trochę pobłądziliśmy przez Babki szukając "singla Josipa", pogoniliśmy jednego szoszona (czuł nasz oddech oraz krew, naturalnie) i skręcił. Cykor.

Wyszedł z tego, co tu dużo mówić, rewelacyjny trening. W nogi weszło konkretnie, momentami zbliżały się małe kurcze. Plecy też dostały, a to najważniejsze, bo oznacza to ich przyzwyczajanie do terenowej jazdy. Dzięki za wspólną jazdę i mam nadzieję na więcej takich wypadów :-)


66.02 km 0.00 km teren
02:24 h 27.51 km/h
Max:40.93 km/h
HR:138/159 74/ 85%
Temp:1.0, w górę:230 m

Trochę mocniej

Niedziela, 17 marca 2013 · dodano: 17.03.2013 | Komentarze 1

Po wczorajszym czułem trochę czwórki, ale na tydzień zapowiadana jest kiepska pogoda, więc trzeba było znowu zrobić w miarę mocny trening.

Tym razem padło na samotną jazdę, wpierw do Trzcielina (całkiem szybko, z wiatrem w plecy), a powrót do domu przez Mosinę. Przez 20 km walczyłem z ostrym czołowym wiatrem, ale starałem się utrzymywać sensowną prędkość i stąd upatruję tego mocniejszego akcentu w treningu :)

Jezioro Dębno © Marc

Kategoria 51 - 100 km, Szosa


93.38 km 0.00 km teren
03:25 h 27.33 km/h
Max:39.59 km/h
HR:137/171 74/ 92%
Temp:-1.0, w górę:260 m

Zimowa runda na wytrzymałość

Sobota, 16 marca 2013 · dodano: 16.03.2013 | Komentarze 3

W zeszłym roku o tym czasie można było jeździć w krótkich spodniach, a w tym... zima ciągle trzyma. A jeździć trzeba. Wybrałem się więc znowu na Hetmańską o 11, tak jak tydzień temu. Tym razem zebrała się większa grupa i w 9 osób ruszyliśmy w kierunku Mosiny.

Za Żabnem dwójka się oddzieliła i w takiej grupie jechaliśmy na Śrem. Na szosie byłem tylko ja, gdyż reszta to górale lub przełajówki. W niektórych miejscach mój rower zdecydowanie nie był odpowiedni do jazdy, bo w zacienionych miejscach zalegało sporo śniegu. Były z 3-4 takie odcinki, gdzie musiałem po prostu mocno zwolnić i gonić grupę w bardziej suchych miejscach.

Ostatecznie wyszedł bardzo fajny trening. Gdybym jechał góralem, to miałbym symulację wyścigu, tak momentami szło mocne tempo :)


95.95 km 0.00 km teren
03:31 h 27.28 km/h
Max:40.17 km/h
HR://%
Temp:0.5, w górę:280 m

Wytrzymałość

Sobota, 9 marca 2013 · dodano: 09.03.2013 | Komentarze 0

W końcu udało się dotrzeć na Facebookową ustawkę - jednak portal do czegoś sensownego się przydaje :)

Chłopacy spotykają się co tydzień w sobotę o 11 przy Macu niedaleko mojego domu. Po przyjeździe okazało się, że będzie nas tylko trzech. Nic to, kręcimy więc w takim towarzystwie w kierunku Mosiny. Początkowo raczej spokojnie, nie ma nikogo chętnego aby narzucić wysokie tempo. Za Mosiną spotykamy kolejne dwie osoby i tak w 5-ciu jedziemy dalej w kierunku Śremu. Okazuje się, że Mateusz niestety musi zawracać, bo korba mu się zaczęła luzować (a jechał na starej szosie ze zintegrowaną przerzutką). W Żabnie odłączają się wcześniej dogonieni i tak zostaje nas dwóch z Tomkiem. Jedziemy dalej do Śremu i na postój w Dąbrowie (to inna niż ta w gminie Dopiewo). Powrót bocznymi drogami m.in. przez Radzewo i Rogalin.

Bardzo fajny trening wytrzymałości. Średnia nie wyszła wysoka, ale praktycznie na całej trasie czuliśmy wschodni wiatr. Asfalty w większości suche, więc mieliśmy sporo szczęścia, że się udało zrobić taką fajną trasę pomimo niedawnego śniegu.


53.88 km 46.00 km teren
02:41 h 20.08 km/h
Max:50.47 km/h
HR:139/167 75/ 90%
Temp:5.0, w górę:480 m

Osowa uphill

Niedziela, 3 marca 2013 · dodano: 03.03.2013 | Komentarze 5

Jakiś czas temu Rodman rzucił hasło, aby zrobić wyścig na Osowej, tak więc zebrała się duża grupa (9 osób) i takim peletonikiem przemknęliśmy nadwarciańskim na wspomniany szczyt. Tempo momentami było całkiem konkretne, więc droga minęła szybko i przyjemnie.

Na miejscu spotykamy Rodmana i robimy ustawkę: dwie grupy po pięciu, dwóch odpada, trzech awansuje do półfinału. Trasa to krótki, ale sztywny podjazd asfaltowy (ul. Spacerowa). W mojej grupie pierwsze skrzypce rozgrywa Josip, ja zajmuje honorowe ostatnie miejsce :-) Ktoś rzuca hasło, aby zrobić repasaże i dzięki nim udaje mi się awansować do półfinału. Trzeci start to już zbyt wiele dla mnie, wyraźnie odstaję i pozostaje mi walczyć o miejsca 5-9. Ostatni czwarty podjazd idzie mi lepiej i ostatecznie zajmuję 7-mą pozycję.

W międzyczasie przyjeżdża Asia, a także Ania Wysokińska (na fajnym Treku 29). Dziewczyny też trochę podjeżdżają i tak nam wszystkim przyjemnie mija czas. Robimy pamiątkowe zdjęcia i wracamy do domu. Nogi wszystkich pieką, czyli było dobrze :-)

W drodze powrotnej ćwiczyliśmy wytrzymałość:

Wytrzymałość © Marc