Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

51 - 100 km

Dystans całkowity:15211.33 km (w terenie 7425.95 km; 48.82%)
Czas w ruchu:743:50
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:129902 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
57.43 km 29.00 km teren
02:25 h 23.76 km/h
Max:55.34 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę: m

WPN - chcę więcej :-)

Niedziela, 25 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 3

Do WPN-u z Jackiem i Jarkiem. Tempo szalone, ale w większości udawało się utrzymać kontakt wzrokowy. Przejście po drzewie niezapomniane. Jestem pod wrażeniem znajomości tras przez Jacka (tutaj szczegółowy opis wycieczki) :-)


53.70 km 10.00 km teren
02:15 h 23.87 km/h
Max:42.67 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę: m

Do WPN-u z Markiem

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 20.07.2010 | Komentarze 0

Zaraz po pracy i obejrzeniu fragmentu bardzo ciekawego etapu w Tour de France



ruszyłem do Lubonia na spotkanie z Markiem. Wspólnie wjechaliśmy na górę Osową od strony Mosiny i pojeździliśmy trochę po WPN-ie.
Wieczorem zawiozłem auto do mechanika i wróciłem rowerem.


69.36 km 21.00 km teren
02:35 h 26.85 km/h
Max:43.07 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę: m

Kórnik, Tulce

Poniedziałek, 21 czerwca 2010 · dodano: 21.06.2010 | Komentarze 0

Do Kórnika przez Borówiec, powrót przez Pierzchno, Runowo, Robakowo, Tulce i Szczepankowo.
Kategoria 51 - 100 km


55.82 km 20.00 km teren
02:22 h 23.59 km/h
Max:52.22 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę: m

Do WPN-u

Niedziela, 13 czerwca 2010 · dodano: 16.06.2010 | Komentarze 0

Nad Wartą wciąż część ścieżek nieprzejezdna, podobnie szlaki za Mosiną.
Wobec tego pojechałem do WPN-u i wróciłem przez Komorniki.
Widać wzrost formy - zmęczenie po MTB Trophy zeszło, a nogi jednak dobrze wytrenowane.
Kategoria 51 - 100 km


57.00 km 47.00 km teren
06:05 h 9.37 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę:2000 m

Beskidy MTB Trophy. Dzień 4

Niedziela, 6 czerwca 2010 · dodano: 08.06.2010 | Komentarze 0

Przyjazd na metę po około 6 godzinach.

Początek etapu to standardowy odcinek asfaltowy. Po jednym kilometrze rozpoczynamy podjazd. Ja na z góry upatrzonej pozycji (ostatnia dziesiątka). Mijają nas kolarzy szosowi. Ze względu na jazdę w pełnym słońcu robi się bardzo gorąco. Jak się okazuje jest to miejsce mojego największego kryzysu w ciągu tych czterech etapów. Na szczęście po kilkuset metrach asfalt się kończy i wjeżdżamy w bardziej otwarty teren, gdzie wiatr mnie trochę chłodzi. Trudności sprawia wjazd po olbrzymich, płaskich kamieniach.
Dalsza część to przejazd niezłymi drogami szutrowymi wokół Baraniej Góry.
Później rozpoczynamy podjazd na Skrzyczne - cel dzisiejszego etapu. W pierwszym fragmencie udaje mi się jechać. Na samym końcu, ze względu na duże ilości kamieni, schodzę i prowadzę rower pod górę.
Końcówka etapu to długi, ponad trzykilometrowy podjazd asfaltem. Okazał się on jednym z najcięższych w czasie całego MTB Trophy. Nogi po ciężkich czterech dnia były wyraźnie zmęczone i ciężko było utrzymać dobre tempo na tym sztywnym podjeździe. Dodatkowym obciążeniem była temperatura panująca tego dnia (około 25 stopni).
Po wjechaniu na szczyt pozostał już tylko zjazd do mety znanym szlakiem z bodajże drugiego dnia. Cały czas w lesie, miejscami asfalty. Na około 500 metrów przed metą trasa została delikatnie zmodyfikowana ze względu na zalegające błoto.
Dojazd na metę z bananem na twarzy :-D Radość z ukończenia niesamowita. Aż chce się tutaj wrócić w przyszłym roku.
Szybki rzut oka na wyniki, aby sprawdzić jak rozstrzygnął się znajomy, holenderski pojedynek i jak się okazuje Ken jednak pokonał Woutera i to o ponad 2 minuty. To on stanął na podium (trzecie miejsce w M3). Gratulacje!

Kategoria 51 - 100 km, Zawody


77.91 km 59.00 km teren
08:01 h 9.72 km/h
Max:53.27 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę:2750 m

Beskidy MTB Trophy. Dzień 3

Sobota, 5 czerwca 2010 · dodano: 08.06.2010 | Komentarze 0

Przyjazd na metę po około 8 i pół godzinie (50 minut przed limitem czasowym).

Tego dnia czekał nas najdłuższy etap z długim podjazdem na Wielką Raczę.
Przed "wisienką na torcie" tego dnia, czyli pięciokilometrowym podjazdem pod Wielką Raczą zatrzymałem się na bufecie, aby uzupełnić płyny, najeść się i wyczyścić łańcuch. Tak przygotowany ruszyłem pod górę. Jak się okazało trudnością tego podjazdu była głównie długość. Całość zajęła mi niecałą godzinę, z czego ostatnie 15 minut musiałem prowadzić rower. Powodem były mocno bolące plecy od ciągłej schylonej pozycji, która jest konieczna w czasie stromego podjazdu.
Na górze pozwoliłem sobie na krótki odpoczynek i wejście na wieżę widokową. Limit czasowy nie był aż tak straszny :-)
Zjazd z Wielkiej Raczy nie był bardzo trudny, ale męczący. Dość długie, szybkie odcinki, leżące gdzieniegdzie kamienie i korzenie.


68.90 km 52.00 km teren
07:05 h 9.73 km/h
Max:52.74 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę:2500 m

Beskidy MTB Trophy. Dzień 2

Piątek, 4 czerwca 2010 · dodano: 08.06.2010 | Komentarze 0

Przyjazd na metę po około 8 godzinach (1 godz. 20 minut przed limitem czasowym).


69.88 km 35.00 km teren
03:14 h 21.61 km/h
Max:41.89 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę: m

WPN

Niedziela, 30 maja 2010 · dodano: 30.05.2010 | Komentarze 0

Planowałem pojechać do Kórnika, ponieważ pogoda była całkiem niezła.
Po porannym przygotowaniu roweru ruszyłem w stronę parku Dębina. Tam spore zaskoczenie, oczywiście przez powódź.

Park całkowicie zalany, a zakaz wstępu na ścieżki pilnowany przez policję i harcerzy. Ze względu na to, że jest to miejsce dość popularne na niedzielne spacery, w tłoku wzdłuż nasypu kolejowego przebijam się w stronę Drogi Dębińskiej.
Dalej jadę do Lubonia. W pobliżu stadionu zastaję wielkie przygotowania do obrony przed wylaniem. Brakuje na prawdę niewiele, aby woda wlała się mieszkańcom do domów. Niestety standardowa ścieżka nad rzeką jest zalana, więc wracam na główną drogę i jadę w stronę zakładów chemicznych. Tam woda powoduje kolejne spustoszenie na nowo położonym chodniku z bruku.

Na pobliskim moście zauważam kilku bikerów (Marek, Wojtek i jeszcze jeden biker, którego imienia niestety nie zapamiętałem), więc rozpoczynam krótką rozmowę. Okazuje się, że jadą w podobnym kierunku. W dalszą drogę ruszamy naturalnie razem :) Za kierunek obieramy WPN. Tam udaje się nam przejechać w pobliżu jeziora Jarosławieckiego i Góreckiego, po czym wjeżdżamy na Osową. Marek pokazuje nam mega-podjazd singletrackiem, bardzo dobry do treningów. Trzeba będzie tutaj przyjechać, zapamiętać miejsce i podjeżdżać.
W drogę powrotną zabieramy się kiedy lekko kropi. W Luboniu się rozdzielamy i wraz z Wojtkiem jedziemy przez Górczyn w stronę parku sołackiego. Potem już samotnie na "moją" górkę nad Rusałką.
Wspólne jeżdżenie jest znacznie przyjemniejsze niż samemu :-)


52.04 km 50.00 km teren
05:00 h 10.41 km/h
Max:62.83 km/h
HR://%
Temp:8.0, w górę: m

Powerade Suzuki MTB Maraton Złoty Stok

Sobota, 15 maja 2010 · dodano: 17.05.2010 | Komentarze 0

Patrząc na prognozy pogody zapowiadała się błotniska powtórka z zeszłego roku. Jak się później okazało trasa była w gorszym stanie, a kilometrów do przejechania więcej.
Ale zacznijmy od początku. Przyjazd do Złotego Stoku o 9 rano, przygotowania roweru i ubioru oraz okazja do zobaczenia jak startuje Giga. Następnie krótka rozgrzewka i ustawienie się w sektorach. Warto być trochę z przodu aby uniknąć przepychania w tłoku na pierwszych podjazdach.
Start o 11 i praktycznie od razu pod górę.

Numer startowy 86
Po kilku kilometrach widać jak wiele wody spadło w ostatnich dniach - trasy po prostu płyną. Pierwszy podjazd najdłuższy tego dnia, ale już on daje w kość. Nie jedzie się łatwo w takim grząskim terenie, momentami w strumieniu, ale udaje się wjechać bez schodzenia. Zjazdy śliskie i niebezpieczne, na dodatek w dużym tłoku. Na szczęście nie ma tylu kamieni ile w Karpaczu było.
Trasa nieustannie biegnie w górę lub w dół. Na zjazdach zdecydowanie pomaga nowy amortyzator. Na podjazdach też czuć większą lekkość roweru.
Lutynia to miejsce gdzie był drugi bufet. Jem i piję ile mogę, ponieważ za chwilę rozpoczyna się jeden gorszych podjazdów - na górę Borówkową. Początek przez polanę (od połowy na piechotę), później lasem (większość z buta) i dopiero później udaje się przejechać obok wieży widokowej.
Zjazd z Borówkowej idzie znacznie lepiej niż w zeszłym roku pomimo bardzo śliskiego gruntu. Jednak każdy kolejny maraton to poprawa techniki.
Udaje się nawet wyprzedzić kilka wolniejszych osób. Jednak to już trochę większa sztuka niż zjeżdżanie samotnie i przy jednej takiej próbie ląduję na ziemi. Wszystko przez wysoki korzeń na który nie wjechała tylna opona, tylko się na nim poślizgnęła.
Trzeci bufet mijam mając na liczniku już 36 km, a obsługa twierdzi, że zostało jeszcze 10 (gdzie tu zapowiadane 41?).
Końcowy fragment to przejazd w stylu XC przez las koło Białej Góry. Niestety większość z buta.
Dojazd na metę bardzo zmęczony i tak samo brudny, ale zadowolony. Ponownie zostałem zdublowany przez Jacka, ale tym razem udało mi się mu pogratulować świetnego wyniku w Giga.
Na koniec długie czekanie na jedzenie (sos bez makaronu, za to z chlebem) i mycie roweru.
Mega:
Open 280/390 (71% stawki)
M2 102/119
Czas 05:04:15.569
Współczynnik do najlepszego 0.56 -> 278 pkt.


91.88 km 54.88 km teren
03:53 h 23.66 km/h
Max:45.66 km/h
HR://%
Temp:19.0, w górę: m

Mosina - Stęszew - Kiekrz

Niedziela, 9 maja 2010 · dodano: 09.05.2010 | Komentarze 0

Nad jeziorem Niepruszewskim musiałem wymienić dętkę.



Porada na przyszłość: kiedy gałąź trzyma się mocno opony to lepiej jej nie wyciągać, bo pewno wbił się kolec i po wyjęciu powietrze od razu wyleci. Lepiej zrobić to na spokojnie w domu.

Udało się przekroczyć 1k w tym roku :)
Kategoria 51 - 100 km