Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

52.04 km 50.00 km teren
05:00 h 10.41 km/h
Max:62.83 km/h
HR://%
Temp:8.0, w górę: m

Powerade Suzuki MTB Maraton Złoty Stok

Sobota, 15 maja 2010 · dodano: 17.05.2010 | Komentarze 0

Patrząc na prognozy pogody zapowiadała się błotniska powtórka z zeszłego roku. Jak się później okazało trasa była w gorszym stanie, a kilometrów do przejechania więcej.
Ale zacznijmy od początku. Przyjazd do Złotego Stoku o 9 rano, przygotowania roweru i ubioru oraz okazja do zobaczenia jak startuje Giga. Następnie krótka rozgrzewka i ustawienie się w sektorach. Warto być trochę z przodu aby uniknąć przepychania w tłoku na pierwszych podjazdach.
Start o 11 i praktycznie od razu pod górę.

Numer startowy 86
Po kilku kilometrach widać jak wiele wody spadło w ostatnich dniach - trasy po prostu płyną. Pierwszy podjazd najdłuższy tego dnia, ale już on daje w kość. Nie jedzie się łatwo w takim grząskim terenie, momentami w strumieniu, ale udaje się wjechać bez schodzenia. Zjazdy śliskie i niebezpieczne, na dodatek w dużym tłoku. Na szczęście nie ma tylu kamieni ile w Karpaczu było.
Trasa nieustannie biegnie w górę lub w dół. Na zjazdach zdecydowanie pomaga nowy amortyzator. Na podjazdach też czuć większą lekkość roweru.
Lutynia to miejsce gdzie był drugi bufet. Jem i piję ile mogę, ponieważ za chwilę rozpoczyna się jeden gorszych podjazdów - na górę Borówkową. Początek przez polanę (od połowy na piechotę), później lasem (większość z buta) i dopiero później udaje się przejechać obok wieży widokowej.
Zjazd z Borówkowej idzie znacznie lepiej niż w zeszłym roku pomimo bardzo śliskiego gruntu. Jednak każdy kolejny maraton to poprawa techniki.
Udaje się nawet wyprzedzić kilka wolniejszych osób. Jednak to już trochę większa sztuka niż zjeżdżanie samotnie i przy jednej takiej próbie ląduję na ziemi. Wszystko przez wysoki korzeń na który nie wjechała tylna opona, tylko się na nim poślizgnęła.
Trzeci bufet mijam mając na liczniku już 36 km, a obsługa twierdzi, że zostało jeszcze 10 (gdzie tu zapowiadane 41?).
Końcowy fragment to przejazd w stylu XC przez las koło Białej Góry. Niestety większość z buta.
Dojazd na metę bardzo zmęczony i tak samo brudny, ale zadowolony. Ponownie zostałem zdublowany przez Jacka, ale tym razem udało mi się mu pogratulować świetnego wyniku w Giga.
Na koniec długie czekanie na jedzenie (sos bez makaronu, za to z chlebem) i mycie roweru.
Mega:
Open 280/390 (71% stawki)
M2 102/119
Czas 05:04:15.569
Współczynnik do najlepszego 0.56 -> 278 pkt.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!