Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

51 - 100 km

Dystans całkowity:15211.33 km (w terenie 7425.95 km; 48.82%)
Czas w ruchu:743:50
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:129902 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
87.47 km 0.00 km teren
03:00 h 29.16 km/h
Max:46.74 km/h
HR:143/167 73/ 86%
Temp:20.0, w górę:200 m

Mosina i Buk

Wtorek, 4 października 2011 · dodano: 04.10.2011 | Komentarze 4

Ponoć był to jeden z ostatnich ładnych dni w tym roku, więc żeby jak najwięcej z niego skorzystać o 16.30 (zaraz po pracy) byłem już na rowerze. Chciałem przejechać jak najwięcej przed zapadnięciem zmroku.
Wyruszyłem przez Starołękę, gdzie ruch był dość spory, ale nie przeszkadzał bardzo. Nikt tam szybko nie jeździ, ponieważ droga prowadzi ciągle przez teren zabudowany, więc auta wyprzedzały mnie z niewielkimi różnicami prędkości. Ten odcinek jechałem spokojnie, aby zachować siły na później.
W Rogalinku skręciłem w prawo w kierunku Mosiny, by dalej skierować się w stronę Stęszewa. Ta droga nie była już tak fajna, ponieważ pogorszył się stan asfaltu, a także ruch się nasilił. Pojawiły się także ciężarówki, które wraz z ciągle wiejącym wiatrem nie ułatwiały utrzymania prędkości. Za kilkoma próbowałem się pociągnąć, ale tego dnia nie było mi dane skorzystać z tego dobrodziejstwa szos.
Za Stęszewem na drodze do Buku rozpoczął się bardzo fajny zachód słońca. Po nawrocie do Poznania odwróciłem się, by ostatni raz zerknąć w kierunku słońca i zobaczyłem świetne różowe niebo, chyba zapowiadające jutrzejszą ładną pogodę - oby :)
Od okolic Niepruszewa jechałem już z zapalonymi lampkami. Powrót Bukowską po zmroku nie był taki straszny jak się wcześniej wydawało. Dobry asfalt i szeroka droga zdecydowanie pomogły w bezpiecznym powrocie. Jedynie końcówka jest dziwnie wąska, ze względu na ustawione słupki. Gdyby stały pół metra dalej wszystko by grało idealnie, ale stoją jak stoją i auta jadące za mną nie miały miejsca aby mnie wyprzedzić. Co niektórzy mijali mnie jadąc po drugiej stronie tych słupków.
Udana wycieczka, nogi trochę popracowały. Gdyby nie wcześnie zapadający zmrok nawet można by się nie zorientować, że to już październik.

Kategoria Szosa, 51 - 100 km


77.21 km 45.00 km teren
04:18 h 17.96 km/h
Max:47.85 km/h
HR://%
Temp:21.0, w górę:330 m

Promno i Tuczno

Sobota, 1 października 2011 · dodano: 01.10.2011 | Komentarze 2

Ponownie dłuższa trasa w typowym tlenie, ze znajomymi.
Początek trasą poznańskiego maratonu, powrót częściowo przez Puszczę Zielonkę.
Październik, a nadal gorąco. Dziwnie, ale fajnie.


59.20 km 57.00 km teren
02:52 h 20.65 km/h
Max:45.55 km/h
HR:149/173 76/ 89%
Temp:19.0, w górę:400 m

Maraton Michałki

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 18.09.2011 | Komentarze 9

Maratonów w tym roku wielu nie doświadczyłem, więc swoich sił spróbować trzeba było w Wieleniu, podobnie jak w zeszłym roku. Z planem poprawienia czasu pomimo znacznie mniejszej ilości treningów, w porównaniu do zeszłego roku.
Na starcie pojawili się praktycznie wszyscy znajomi z bikestats, wystarczy kliknąć na zakładkę "Znajomi", by zobaczyć kto był :-) Fajnie się spotkać, szczególnie po długiej przerwie.
Przed startem miłe rozczarowanie, bo zupełnie bez kolejki udało się załatwić formalności.
Start o 10, początek bardzo szybki, po asfalcie staram się jechać znacznie mocniej niż w zeszłym roku, aby zbyt wiele nie stracić. Chwilę jadę za Klosiem, ale jego szalone-szosowe tempo mi nie odpowiada i zostaję z tyłu ;) Po chwili mija mnie Jacek G. i tutaj już bardziej mi się podoba. Trzymam się koła, ale on stosuje taktykę muchy - liczne, nieprzewidywalne skręty. Jest ciężko, ale nie odpuszczam i razem wjeżdżamy w teren. Trzymam tempo, wyprzedzamy trochę ludzi, ale ostatecznie muszę zostać z tyłu, bo Jacek mocno ciśnie. Widzę w oddali Zbyszka, ale nie udaje się go dogonić. Przez długi czas jedzie się bardzo dobrze, nie przeszkadzają liczne wyboje, wyprzedzam pojedynczych bikerów. Czuję, że jadę mocno, chyba trochę zbyt, bo na około 42-gim kilometrze zaliczam glebę w piachu i łapie mnie paskudy skurcz w łydce. Nie mogę wstać dobrą minutę, ale w końcu się zbieram i wolnym tempem toczę się do mety. Tracę mnóstwo pozycji, 30-40 na pewno. Tętno mocno spada, ale w nogach brakuje siły, aby się rozkręcić.
Dojeżdżam do mety, niezbyt zadowolony, bo była szansa na znaczne poprawienie czasu. Ciężko powiedzieć ile straciłem na tych ostatnich 15 kilometrach. Może 10-15 minut?
Czas 2:54:11 (gorzej o 3 minuty od zeszłego roku)
Open 120/189 (0.63 stawki, dużo gorzej)
M2 26/37

Wrzuciłem fotki, głównie z dekoracji: http://link.

www.bikemap.net/route/1260303


66.67 km 35.00 km teren
02:51 h 23.39 km/h
Max:41.90 km/h
HR:129/154 66/ 79%
Temp:17.0, w górę:210 m

Do Kórnika

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 0

Pogoda bez rewelacji, ale ochota na pojeżdżenie była spora, więc pojechałem z Einsteinem na południe do Kórnika. Po drodze jechaliśmy bardzo fajnymi terenami za Kamionkami. Urokliwy las, szybkie ścieżki i praktycznie zero ludzi.
Powrót nadwarciańskim na którym po mału zaczyna pojawiać się jesień. Widać to po kolorach oraz oczywiście po specyficznym jesiennym zapachu.



51.14 km 0.00 km teren
01:43 h 29.79 km/h
Max:43.88 km/h
HR://%
Temp:26.0, w górę:100 m

Zachodnia pętla

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 04.09.2011 | Komentarze 2

Rozjazd po wczorajszym.
Jechało się bardzo fajnie, pierwsza połowa z dobrym wiatrem. Z pewnością on pomagał dzisiejszym maratończykom na poznańskim maratonie.
Większość trasy po bardzo dobrym asfalcie.

Kategoria 51 - 100 km, Szosa


83.86 km 40.00 km teren
03:43 h 22.56 km/h
Max:62.65 km/h
HR://%
Temp:25.0, w górę:470 m

Trasą maratonu

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 04.09.2011 | Komentarze 0

Na niedzielny maraton ochoty specjalnej nie miałem, więc stwierdziłem, że chociaż warto zobaczyć jak wygląda trasa w porównaniu do całkiem udanego maratonu z przed dwóch lat. Na przejazd wybrałem się z Einsteinem, z którym w co raz częściej udaje się pojeździć :)
Zaczęliśmy standardowo przy źródełku i ruszyliśmy terenami nadmaltańskimi. Strzałek nie było widać, oznakowanie pojawiło się dopiero na ulicy Warszawskiej. Nad jeziorem Strzeszyńskim jedziemy już zgodnie ze strzałkami, czyli ostro pod górę w okolicach środka jeziora. Potem przez lasek, zabudowania i potem długo płasko aż do okolic Promna, gdzie zaczyna się bardzo urokliwy las.
Oznakowanie maratonu poznańskiego © Marc

Przejeżdżamy przez niego identyczną trasą jak 2 lata temu. Powrót również znanymi szlakami, mijamy kilku rowerzystów. Na ostrym zjeździe nad Cybiną udaje się wykręcić fajnego maxa. Końcówka maratonu nad Swarzędzkim także poprowadzona po staremu, ale sprawdzoną i ciekawą ścieżką. Tam spotykamy kolejnych bikerów, ale nie znających zbytnio techniki (jeden z nich wyskoczył z roweru na jakieś 2 metry po tym jak jego rower zatrzymał się w piachu).
Nad Maltą robimy sobie krótki postój, patrzymy jak powstaje maratonowa dekoracja i obserwujemy tętniące życiem tereny.
Powrót już samotnie przez Stary Rynek na którym także sporo ludzi i dodatkowo pokaz aut zabytkowych.
Zabytkowe auto na rynku © Marc

Bardzo udany dzień.



67.37 km 40.00 km teren
03:48 h 17.73 km/h
Max:43.82 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę:300 m

Nad Lusowskie

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 2

Wczorajsza pogoda nie nadawała się na dłuższą jazdę, więc dzisiaj udało się wybrać w towarzystwie na dłuższą trasę. Nad jezioro Lusowskie dojechaliśmy przez Plewiska i Lasy Zakrzewskie. Powrót przez Sady i Kiekrz.
Bardzo udany wypad, idealna temperatura.



72.29 km 30.00 km teren
03:01 h 23.96 km/h
Max:40.36 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę:150 m

Gmina Dopiewo

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 0

Właściwie zbiór piątek-niedziela.


67.36 km 0.00 km teren
02:38 h 25.58 km/h
Max:55.85 km/h
HR://%
Temp:22.0, w górę:560 m

Osowa Góra

Wtorek, 26 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 8

Wybrałem się z Jankiem na Osową Górę potrenować. On wybiera się na szosowy maraton w Zieleńcu, ja głównie pojechałem dla towarzystwa ;)
4 pętle, każda po jakieś 100 m przewyższenia.
Kategoria 51 - 100 km


69.47 km 40.00 km teren
05:34 h 12.48 km/h
Max:61.69 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:1680 m

Śnieżnik

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 2

Urlop się kończył, a ochota na porządniejsze jeżdżenie była, więc wybraliśmy się z Kazem w góry. Początkowo miały być Beskidy, ale stwierdziliśmy, że na 4 dni nie warto jechać tak daleko i wybraliśmy znacznie bliższe Sudety. Zakwaterowanie w miejscowości Lutynia, tuż obok Lądka Zdroju.
Na miejsce dojechaliśmy w środę po południu. Podczas jazdy pogoda była średnia. Momentami bardzo ciemno, ale nie padało. Była nadzieja, że uda się pojeździć bez większych kłopotów.
Niestety w czwartkowy poranek nastąpiło spore rozczarowanie, ponieważ lało nieprzerwanie przez całą noc i nie zapowiadało się, aby miało wkrótce przestać. Całe niebo zawalone chmurami. Nie pozostało nam nic innego niż zejść do piwnicy i zająć się serwisem rowerów. Pogoda się nie zmieniała, więc wróciliśmy zająć się tematami nierowerowymi (książka, gra planszowa).
Tak przeleciał czwartek, w piątek identyczna sytuacja :-( W radiu mówią o lokalnych podtopieniach, bo pada już ponad 24 godziny bez przerwy. Postanawiamy się ruszyć i obejrzeć kopalnię złota w Złotym Stoku.
Kopalnia w Złotym Stoku © Marc

Do końca dnia pogoda się nie zmienia, ale prognozy mówią o poprawie.
W sobotę wczesna pobudka i widać słońce. Można wyruszać :) Plany ambitne, bo chcemy wjechać do schroniska przy Śnieżniku, jadąc wzdłuż granicy.
Zaczynamy podjazdem w stronę Czech. Jak się okazuje mieszkamy zaraz przy znanym nam odcinku maratonu w Złotym Stoku. Widok z granicy jest już całkiem konkretny. Widać Czarną Górę z jej stokami narciarskimi oraz Śnieżnik, który nie zmieścił się w kadrze (to tak daleko?):
Śnieżnik i Czarna Góra © Marc

Ruszamy lekko w dół w kierunku kopalni bazaltu, by wreszcie odbić w lewo w pieszy szlak, który ma prowadzić przez granicę. Początek jeszcze przejezdny, ale są momenty, gdzie jechać się nie da. Widać, że trasa rzadko używana. Po drodze oglądamy ruiny zamku Karpień, a właściwie fundamenty, które po nim zostały. Moja mina w pełni opisuje co sądzimy o takich wątpliwych atrakcjach:
Ruiny zamku © Marc

Zdecydowane przebudzenie następuje podczas zjazdu z tegoż zamku. Jeden z bardziej technicznych singli jakie widziałem na oczy. Fragmentami udaje się zjechać, na niejednym zakręcie serce podskakuje do gardła, bo blisko OTB.
Śmigamy dalej szlakiem przygranicznym, ale co raz mniej da się jechać. Przy Przełęczy Gierałtowskiej stwierdzamy, że trasę trzeba skrócić i odbijamy do Nowego Gierałtowa. Robi się co raz cieplej, więc trochę z siebie zrzucam:
Wietrzenie © Marc

Następuje także krótka konsumpcja kalorii (jakieś 200 kilokalorii za 70 groszy):
Konsumpcja na mostku © Marc

Aby dojechać do Śnieżnika musimy przebić się przez Góry Bielskie. Trochę nie mamy świadomości czego się spodziewać, ponieważ nigdy w tych górach nie byliśmy.
Daleko jeszcze? © Marc

Okazują się całkiem wysokie, wysokości podobne do tych w Górach Złotych. Dobrze, że wybieramy trasę utwardzoną, ponieważ w terenie byłoby zdecydowanie ciężej i opcja Śnieżnik mogłaby się znacząco oddalić. Wjeżdżamy na ich najwyższy punkt z bardzo urokliwym widokiem na... mocno oddalony Śnieżnik. A miało być już tak blisko ;-) W międzyczasie mierzę wysokość lokalnej trawy:
Trawa, taka niska © Marc

Nasze maszyny wyglądają o tak, obróciły się tylko w drugim kierunku jazdy:
Rowery dwa © Marc

Zaczynamy po mału zjeżdżać z Gór Bielskich. Po drodze mijamy kilka przełęczy. Na jednej z nich robimy dłuższy postój, ja rzucam okiem na rower i ku mojemu zdziwieniu okazuje się, że mam awarię:
Pęknięcie © Marc

Pęknięty wózek przedniej przerzutki? Kiedy to się stało? Nie było jakiś wymagających zjazdów. Chyba zmęczenie materiału albo wada konstrukcyjna. Sam nie wiem. Nie przeszkadza to znacząco w jeździe, właściwie 1-ka i 2-ka działają bezbłędnie. Zjeżdżamy znowu trochę w dół po bruku, zupełnie bez przyjemności.
Początek podjazdu pod Śnieżnik rozpoczynamy krótką rozmową z leśnikiem. Mówi o rozmytej drodze, ale my się nie przejmujemy i nią ruszamy. Przewyższenia zostało jeszcze dużo, podjazd się dłuży. Kaz zostaje trochę z tyłu, ja zaczynam rozpoznawać fragmenty z maratonu w Międzygórzu. Udaje się wjechać na szczyt, tutaj widać już znacznie więcej ludzi. Kaz po chwili przyjeżdża, ale chyba coś mu się stało: ;)
Schronisko pod Śnieżnikiem © Marc

Tam robimy dłuższy postój (na naleśniki i herbatę). Regenerujemy siły i decydujemy, że na więcej już dzisiaj nas nie stać. Trzeba wracać najkrótszą drogą do domu (czytaj: przez Stronie Śląskie asfaltami). Zjazd ze Śnieżnika zaliczamy szybkimi traktami, zjechałoby się czerwonym jak na maratonie, ale brak sił nie pozwala. Nasz zjazd wyglądał mniej więcej tak:
Zjazd ze Śnieżnika © Marc

Końcówka to już spokojna jazda, głównie po płaskim. Ostatni podjazd już tylko pod domem.
Wycieczka bardzo udana. Warto było czekać te 2 dni :-)