Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:18144.38 km (w terenie 9188.09 km; 50.64%)
Czas w ruchu:924:36
Średnia prędkość:19.62 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:181118 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Suma kalorii:970 kcal
Liczba aktywności:285
Średnio na aktywność:63.66 km i 3h 14m
Więcej statystyk
31.01 km 24.00 km teren
01:38 h 18.99 km/h
Max:41.69 km/h
HR://%
Temp:14.0, w górę:385 m

Cytadela z Josipem

Piątek, 11 kwietnia 2014 · dodano: 11.04.2014 | Komentarze 5

Przepalenie przed Dolskiem planowałem na sobotę, ale Josipowi pasowało dzisiaj, więc się spiołem po pracy i koło 19 byłem u niego. Pojechaliśmy na pętlę, którą niedawno ułożył.

Na pierwszych kilku podjazdach nieźle mnie zatkało, ale później tętno trochę lepiej pracowało i jakoś dawałem radę. Co kawałek Wojtas musiał zwalniać, aby na mnie poczekać, ale mam nadzieję, że się nie wynudził ;) Pod koniec pierwszej pętli podjechał do nas Jasskulainen, ale szybko uciekł do domu, bo pechowo oponę przeciął. My ruszyliśmy na drugą rundę pomimo, że robiło się już ciemno.

Na jednym fragmencie jechało się w charakterystycznym smrodku ToiToi-a ;) Znak, że szykuje się duża impreza (misterium). Dobrze, że zrobiło się ciemno, bo nie było już możliwości jechać na trzecią rundę, która by mogła mnie zabić ;)

Dzięki Josip za wspólne kręcenie, jest co robić na tych górkach. A wszystko tak blisko centrum. Przewyższenie konkretne jak na taki dystans niedaleko domu.



54.11 km 0.00 km teren
01:55 h 28.23 km/h
Max:50.26 km/h
HR:134/163 72/ 88%
Temp:11.0, w górę:140 m

Pętla z Josipem

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 3

W ciągu dnia podobnie jak wczoraj nie było czasu, a gdy miałem sobie usiąść i pograć w szachy online (to też sport, ale brakuje takiej aktywności na BS-ie), odezwał się Josip, więc poszedłem na rower ;)

Trasa dość standardowa - wschodnie asfalty od Poznania. Przejechane wielokrotnie, ale są bardzo dobre, więc jazda tam to spora frajda. Było dużo gadania, ale tempo też całkiem przyzwoite. Momentami nawet za bardzo, bo na podjeździe za Tulcami nie utrzymałem koła. Potem już byłem zajechany i z nogi na nogę dojechałem do domu.

Dzięki Josip za wspólne kręcenie, całkiem szybko minęły kolejne 2 godziny treningowe :)


60.26 km 0.00 km teren
02:08 h 28.25 km/h
Max:52.00 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:220 m

Pierwsz dzień wiosny

Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 0

Miałem dzisiaj dzień wolny od pracy, ale nie był on zupełnie luźny. Po odsiedzeniu swojego w kolejce u lekarza odczytałam wiadomość od Krzycha i pojechaliśmy na szosową rundkę. Była to okazja do obejrzenia jego szosówki, Meridy. Bardzo fajny model, trochę niższy od mojego, ale prezentuje się bardzo fajnie, głównie przez spoko malowanie. Zielone (limonkowe) kolory będzie widać z daleka :)

Pomimo silnego wiatru jechało się fajnie. Wpierw przez Gądki, a potem do Kleszczewa. Z wiatrem jechało się świetnie. Raz jak Krzychu przyspieszył do 50, to odpadłem ;) Do Tulec pojechaliśmy trochę dziurawą drogą, by dobre 10 km rzeźbić pod wiatr. Końcówka przez Starołękę już na spokojnie.

Fajna jazda, niezły dystans i spoko średnia patrząc na to ile jeżdzę w marcu.


10.00 km 0.00 km teren
00:50 h 5:00 km/h
Max: km/h
HR://%
Temp:7.0, w górę: m
Rower:

Maniacka dziesiątka

Sobota, 15 marca 2014 · dodano: 15.03.2014 | Komentarze 4

Pierwszy raz w tak licznym biegu - 3500 osób!

Na start przechodzę przez lasek w okolicy stoku Malta Ski, dobrze że nie byłem tam chwilę wcześniej, bo jakieś 15 metrów przede mną wywaliło się drzewo. Oczywiście to przez ten silny wiatr.

Start miałem spokojny, tłum nie przeszkadzał i spokojnie wyprzedzałem bardzo dużo osób. Około drugiego kilometra rozwiązał mi się but, ale Klosiu już od dawna biega w Merellach bez sznurowadeł (pewno ze względu na wagę), więc nie przejąłem się tym, a but i tak nie spadał. Na Garbarach dopadł nas grad, dobrze że miałem czapkę. Koło ósmego kilometra wyraźnie przyspieszam, a ostatni robię praktycznie sprintem, bo miałem spory zapas.

Może trzeba było od początku biec szybciej, ale biegam ostatnio mało, więc nie wiedziałem jakby organizm zareagował. Ale z czasu i tak jestem zadowolony, biegło się bardzo przyjemnie. Przy takiej grupie motywacja do wyprzedzania kolejnych osób jest super.

Medal dla maniaków
Medal dla maniaków © Marc


78.24 km 70.00 km teren
04:00 h 19.56 km/h
Max:44.52 km/h
HR://%
Temp:10.0, w górę:700 m

Czysta zabawa

Niedziela, 2 marca 2014 · dodano: 02.03.2014 | Komentarze 1

Po sobotniej zabawie na weselu (tańce aż do bolących nóg) trochę się obawiałem o moją formę. Na szczęście udało się porządnie wyspać i od 12 zacząłem kręcić w towarzystwie Jacka.

Początek to nadwarciański i dość spokojne tempo, mieliśmy zachować siły na trudniejsze odcinki w dalszej części trasy. Jak najkrótszym wariantem dotarliśmy do Gór Puszczykowskich, by za nimi skręcić na chwilę w kierunku Wir. Tam miałem okazję przejechać się nowym nabytkiem JP - Scottem Scale o rozmiarze kół 27,5. Jechało się bardzo fajnie - trochę wyżej niż na małych kołach, ale za to znacznie stabilniej i nadal szybko. Rozmiar wybrany przez Jacka jest bardzo dobry - nie miałem tego dziwnego strachu jaki pojawił się na 29-tce, że jak spadnę to będzie bolało, bo siedzę tak wysoko ;)

Terenowa zabawa zaczęła się w okolicy Szreniawy - wybrany wariant wymaga trochę siły, a daje sporo frajdy na zjazdach. Po szybkim przeskoczeniu nad jezioro Jarosławieckie zaliczyliśmy tamtejszy singiel, gdzie trochę zostawałem z tyłu. Jacek jest znacznie lepszy ode mnie technicznie, a dodatkowo miałem małą blokadę, bo ciągle mój tylny hamulec jedynie pomaga przedniemu ;)

W tamtejszej okolicy okazało się, że Jacka amortyzator nie chce się odblokować. Po kilku próbach czyszczenia postanowiliśmy jechać dalej, taka mała trudność nie mogła przeszkodzić w pokonywaniu kilometrów :) Dotarcie nad Dymaczewskie zajęło nam chwilę, a tam zebraliśmy pokaźną ilość adrenaliny. Miałem małą stratę do Jacka, więc starałem się jechać jak najszybciej, by go dogonić - bajka :)

Kolejnym elementem już tradycyjnie były sinusoidy i przejazd przez Ludwikowo i tamtejszą stromą ściankę (trzeba uważać na pozostające elementy schodów). Na Osowej zrobiliśmy sobie postój przy sklepie, by po zebraniu sił przejechać kawałek trasą downhillową. Sporo tam zmian i nowych odcinków, wręcz się pogubiliśmy ;)

W drodze powrotnej objechaliśmy jeszcze Góreckie i Pojniki, tam jest zawsze ciężko, czyli idealnie do ćwiczenia techniki. Powrót przez Puszczykowo i dalej nadwarciańskim.

Uczucie udanego treningu połączonego z super zabawą jest świetne :)
Dzięki Jacku za wspólne kręcenie na Twojej pętli - mam nadzieję, że nie spowalniałem Ciebie za bardzo ;)

Z dzisiejszej formy jestem zadowolony. Pod koniec było już ciężko, ale przez całe 4 godziny mocnego napierania nie złapał mnie kryzys. Chyba przygotowanie do sezonu nie jest takie złe jak myślałem :)



59.89 km 45.00 km teren
02:47 h 21.52 km/h
Max:42.46 km/h
HR://%
Temp:10.0, w górę:430 m

Wiosna napier.ala

Sobota, 22 lutego 2014 · dodano: 22.02.2014 | Komentarze 2

Pogoda jest nieprzewidywalna i dzisiaj mi się bardzo podobała. Po leniwym poranku odebrałem telefon od Josipa i dzięki temu motywatorowi wyruszyliśmy wspólnie do WPN-u. Przez nadwarciański przelecieliśmy szybko i z olbrzymią frajdą - było ładnie i sucho. Kto by pomyślał, bo w lutym to raczej kilometry kręci się na mokrych asfaltach (w najlepszym wypadku).

Góry Puszczykowskie, także urokliwe, zostały szybko zaliczone i przez Jarosławieckie dobiliśmy nad Dymaczewskie. Dalej bez problemów (wreszcie!) dotarliśmy na sinusoidy i z bananami na twarzach mknęliśmy dalej. Powrót przez Grajzerówkę i Wiry. Dzięki Wojtas za super wypad :)

Nawet nie przeszkadzał mi praktycznie niedziałający tylny hamulec (chyba jest całkowicie zapowietrzony). Miałem przynajmniej naukę techniki hamowania przodem ;)



115.31 km 0.00 km teren
04:23 h 26.31 km/h
Max:45.21 km/h
HR:133/158 71/ 85%
Temp:7.0, w górę:450 m

Lato w zimie

Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 08.02.2014 | Komentarze 3

Klosiu rzucił hasło, by zrobić 100-150, więc ja (pochopnie?) przytaknąłem i w ten sposób w sobotę trzeba było wstać po 8 i zebrać się na rower.

Ruszyliśmy z okolic Malty przez Garby do Tulec, chyba jeszcze nie jechałem tą szosą (w tej chwili remontowaną). Po spotkaniu z Rodmanem, który nie chciał brudzić swojej pro-szosy, ruszyliśmy w kierunku Pobiedzisk zaliczając po drodze Gowarzewo i Kostrzyn. Po 1,5 h jazdy wjechaliśmy na pętle wyścigu Pobiedziska Masters i... mnie odcięło. Zerowa moc i ledwo wjeżdżałem na tamtejsze chopki. Chłopacy wykazali się bardzo dużym zrozumieniem i uprzejmie jechali wolno motywując mnie do dalszego kręcenia. Dzięki temu dojechaliśmy do cukierni i tam się trochę napakowałem cukrami.

Dalej jechało się lepiej i zrobiliśmy odcinek specjalny wzdłuż nowej S5 i powróciliśmy starą piątką do Poznania.

Wyszedł z tego konkretny trening. Zdecydowanie takie długości to coś nowego dla mojego organizmu :)


52.65 km 0.00 km teren
01:57 h 27.00 km/h
Max:40.74 km/h
HR:141/165 76/ 89%
Temp:3.0, w górę:170 m

Szosa z wieczora

Środa, 5 lutego 2014 · dodano: 06.02.2014 | Komentarze 1

Taka pogoda mi się podoba :)

Po sobotnim dłuższym bieganiu nogi były zmęczone, więc wypadło, że to w środę trzeba zrobić trening rowerowy. Szczęśliwie odezwał się Josip, by razem pokręcić. Spróbowałem umówić się jeszcze z Kubą, ale trochę za długo został w pracy i pozostało nam jechać we dwójkę.

Ruszyliśmy z Ronda Starołęka chwilę przed 19. Temperatura kilka stopni na plusie i czyste niebo, dzięki czemu nawet niewielki księżyc dawał trochę światła. Głównym rozświetlaczem była moja bocialarka (trochę się przesuwała, ale jakoś nie mogę jej dobrze zamontować na baranku w szosie). Przez całą drogę prowadził Wojtek, bo lepiej zna odwiedzone tereny (Jaryszki, Gądki, Szczodrzykowo, Tulce).

Po 1,5 h zaczęło mnie trochę odcinać, bo jednak spory fragment trasy mieliśmy pod wiatr. Pomogły trochę pogaduchy, ale i tak zmęczyłem się dość konkretnie. Forma jaka jest, taka jest, trzeba się cieszyć z tego, że pogoda wreszcie pozwala trenować i czerpać frajdę z jazdy :)


5.00 km 5.00 km teren
00:22 h 4:24 km/h
Max: km/h
HR://%
Temp:, w górę: m
Rower:

Z biegiem natury #2

Sobota, 30 listopada 2013 · dodano: 30.11.2013 | Komentarze 2

Drugi bieg z cyklu rozgrywanego nad Rusałką - ponownie pobito rekord frekwencji.

Tym razem ustawiam się lepiej, bo w sektorze dla tych, co planują przebiec poniżej 23 minut. Jest też pomiar czasu netto, więc nic się nie traci na starcie. Na minus spore błoto po nocnych opadach.

Startuję w sporym tłoku, ale nie ma wielkiej potrzeby wyprzedzania, bo ludzie biegną w podobnym tempie. Trochę chlupie pod nogami, ale ślisko nie jest. Głośna muzyka puszczona ze startu daje powera, a słychać ją dość długo dzięki falom niosącym się po jeziorze. Po kilometrze wyprzedzam małego chłopca, tego samego co przed miesiącem. Nieźle się musi namęczyć, aby biec w takim tempie, ale i tak jestem pod wrażeniem.

Około połowy dystansu wyprzedza mnie gość (nie że tylko on jeden) i postanawiam utrzymać jego tempo. Daję radę i zyskuję gdzieś z 10 sekund na kilometr. Po 4-tym kilometrze postanawiam jeszcze przyspieszyć i go wyprzedzam. Okazuje się to słuszną decyzją, bo na metę wpadam z czasem 22:41 - rekord na tej trasie poprawiony :)

Fajnie się biegło. Treningi z przyspieszeniami jednak pomagają.


74.01 km 40.00 km teren
04:05 h 18.12 km/h
Max:36.05 km/h
HR://%
Temp:5.0, w górę:660 m

Po Zielonce

Sobota, 16 listopada 2013 · dodano: 16.11.2013 | Komentarze 6

Po namowie Klosia wybrałem się na dłuższą jazdę w terenie. Wątpliwości trochę było, bo jednak miałem dłuższą przerwę, ale ostatecznie spotkaliśmy się o 11 przy czołgach na Cytadeli i ruszyliśmy w stronę Dziewiczej.

Tam spotkaliśmy Joasię ze swoimi latoroślami i po chwili Marcina na testowym 29-calaku. Żwawo zaatakowaliśmy podjazdy, ja początkowo na wspomnianym Focusie, co spowodowało spore zmęczenie ;) Rower może fajny, bo ma duże koła, ale jednak trochę przyciężkawy. Wracając na swojego "małego" ścigacza poczułem się znacznie lepiej.

Pod koniec pętli wokół Dziewiczej miałem już dosyć. To jednak nie ta część sezonu, aby śmigać po górkach niczym kozica :P Nakazałem więc coś bardziej płaskiego, więc pojechaliśmy w Zielonkę szlakiem podobnym do maratonu z początku roku. Dotoczyliśmy się do Tulec i objechaliśmy jezioro Stęszewskie. Kilka momentów było ciężkich, bo szlak był zawalony gałęziami (o leżących wszędzie śmieciach lepiej nie wspominać).

Powrót trochę inną ścieżką, a do Poznania już bez Marcina. Ja co raz słabszy i głodniejszy, ale jakoś dałem radę.

Niezła traska jak na taką porę roku. Może trochę za mocno, jak na długą przerwę, ale z Mariuszem to tak jest zawsze, ma być niby tylko 3 godziny, a wychodzi ekstra 25% ;) Czas zleciał szybko, bo rowerowe pogaduchy nas nie omijały. Szczególnie o sprzęcie oraz o przewadze Bożego Narodzenia nad Wielkanocą (tzn. dużego koła nad małym).