Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

51 - 100 km

Dystans całkowity:15211.33 km (w terenie 7425.95 km; 48.82%)
Czas w ruchu:743:50
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:129902 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
54.76 km 45.00 km teren
04:55 h 11.14 km/h
Max:51.72 km/h
HR://%
Temp:13.0, w górę:1700 m

Powerade Suzuki MTB Maraton Karpacz

Sobota, 1 maja 2010 · dodano: 02.05.2010 | Komentarze 0

Czas 04:54:43.112, dystans MEGA.
Pozycja:
- M2 205/241
- open 532/682 (84% stawki)
Współczynnik do najlepszego 0.51 -> 253 pkt.
Pierwszy tegoroczny maraton w górach i to od razu jaki! Trasa bardzo urokliwa, z długimi podjazdami i technicznymi zjazdami. Tego było mi trzeba :) Uroku dodawał śnieg w najwyższych partiach gór.

Początek standardowo o 11 - wraz z Łukaszem i Kazem z III sektora dzięki dobremu wynikowi w Dolsku. Einstein inauguruje sezon, więc rusza bez przydziału.
Po wyjechaniu ze stadionu ruszamy pod górę do świątyni Wang - 5 km pod górę asfaltem. Jedziemy z Kazem wolno, dla oszczędzenia sił. Łukasz trochę nam ucieka. Po wjechaniu w teren Kaz mi ucieka i tyle go widziałem. Pierwsze trudności pojawiają się przy zjazdach w okolicach Grabowca i Głaśnicy, wyraźnie brakuje mi obycia z takim terenem. Przed pierwszym bufetem ma miejsce ciekawa sytuacja - z naprzeciwka nadjeżdża czołówka Mega. Okazuje się, że w tym miejscu jest mijanka!
W okolicach 20 kilometra dogania mnie Einstein - na zjazdach idzie mu znacznie lepiej niż mi. Razem ruszamy do drugiego bufetu.
Na drodze pod Reglami (bądź też na Dwa Mosty - nie pamiętam) podejście z rowerami jest tak strome, że nie widać nikogo jadącego. Jeden wielki peleton prowadzących rowery.
Później góra/dól, góra/dół, góra/dół...
Przy przekraczaniu doliny Czerwienia mijam rzekę idąc po ułożonych drzewach - świetna sprawa. Trzeba tylko uważać, żeby zbytnio nie rozbujać tego niepewnego podłoża.
Po kolejnych kilometrach rozpoczyna się kultowa już Droga Chomontowa. Krótka dyskusja o niej na blogu JPbike, który mnie tam wyprzedził. Wielki szacun! Dla mnie problemem było prowadzenie tam roweru. Ze zmęczenia przytrafił się nawet jeden upadek.
Dojazd do ostatniego bufetu i ostatnie kilometry to już tylko walka o czas poniżej 5 godzin. Szansa na pojawienie się skurczy co raz bliższa. Z tego powodu musiałem zejść na chwilę z roweru przy ostatnim podjeździe w Karpaczu, bo mięśnie miały już dosyć, a było już tylko 500 metrów do mety.
Dojazd na metę to pełnia szczęścia i świadomość, że warto było czekać na to całą zimę :)


79.55 km 48.50 km teren
03:23 h 23.51 km/h
Max:48.42 km/h
HR://%
Temp:17.0, w górę: m

Trasą maratonu poznańskiego

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · dodano: 25.04.2010 | Komentarze 0




50.48 km 19.50 km teren
01:51 h 27.29 km/h
Max:51.22 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę: m

Zachodnia pętla

Piątek, 23 kwietnia 2010 · dodano: 24.04.2010 | Komentarze 0


Kategoria 51 - 100 km


54.42 km 15.50 km teren
02:29 h 21.91 km/h
Max:35.56 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę: m

Na Osową

Sobota, 17 kwietnia 2010 · dodano: 17.04.2010 | Komentarze 0

Pierwszy wjazd na Osową w tym roku.
Lewa łydka boli od trzech dni, kiepska sprawa.
Silny wiatr.
Trasa nadwarciańska niestety Out-of-order :( Jeden drewniany most się obsunął i póki co nie ma nowego. Już w zeszłym roku wyglądało to kiepsko, a teraz widać rezultat.


68.32 km 48.00 km teren
03:04 h 22.28 km/h
Max:45.92 km/h
HR://%
Temp:7.0, w górę: m

Powerade Suzuki MTB Maraton Dolsk

Sobota, 10 kwietnia 2010 · dodano: 11.04.2010 | Komentarze 3

Długo wyczekiwany dzień rozpoczęcia maratonów w sezonie 2010 nadszedł. Prognoza pogody na ten dzień była nie najlepsza, ale niestrudzenie wraz z Łukasza dotarliśmy na miejsce, przygotowaliśmy siebie oraz rowery i udaliśmy się na start, gdzie udało się porozmawiać chwilę z Winq.
Ze względu na tragiczny wypadek starty były lekko opóźnione. Nasz dystans Mega ruszał o 11.10 wraz z Mają Włoszczowską na samym czele.
Starty nie należą do moich mocnych stron, ale na szczęście pierwszy fragment biegł lekko pod górę, wobec czego nie było bardzo wysokich prędkości w tym tłumie, które mogły być niebezpieczne.
Plan był taki, aby jak najdłużej współpracować z Kazem. Pierwsze 10 kilometrów plan realizowaliśmy dobrze. W pewnym momencie Kaz nagle przyspieszył, aby wyprzedzić małą grupkę, ale siły nie pozwoliły na dogonienie go. Tyle go widziałem. Podobnie jak Łukasza, który uciekł na samym początku maratonu.
Do pierwszego bufetu trasa biegła głównie po asfaltach, a więc starałem się jak najwięcej jechać na kole. Silny wiatr tym bardziej do tego motywował. Nad owocami i wafelkami spotkałem Łukasza, z którym następnie mijaliśmy się co jakiś czas. Został trochę w tyle kiedy zgubił licznik. W tym okresie jechało się całkiem dobrze, szczególnie po asfaltach i ubitych duktach leśnych (mocno nabite opony to był jednak dobry pomysł). W międzyczasie spadł na nas deszcz i grad. Dziękowałem, że mam dobrą kurtkę na sobie, bo nie zmokłem na tyle, aby mi się zrobiło zimno.
Po drugim bufecie zacząłem opadać z sił. Co raz ciężej było utrzymać się na kole innych, dużo musiałem samemu jechać. Ostatnie 5 kilometrów to już dość wolna jazda, z nadzieją że nie dogonią mnie moi znajomi.
Do mety przyjechałem szczęśliwy, a co ciekawe przed Łukaszem obroniłem się o jedyne 30 sekund. Zaraz za nim przyjechał Kaz - nikt nie wiedział jakim cudem udało się nam go wyprzedzić.
Oficjalny wynik to 02:47:39, całkiem przyzwoicie. 135/190 w M2, 339/559 open (60% stawki). Patrząc na pozycję w open jest to jeden z lepszych wyników jakie udało się osiągnąć. Jedynie w Złotym Stoku 2009 miałem proporcjonalnie lepszą pozycję.

Podsumowując pierwszy maraton - było bardzo udanie. Poziom rywalizacji jest znacznie wyższy niż się spodziewałem. Również ilość rowerów z najwyższej półki jest większ. To jednak nie to samo co starty w Skandii u Langa. Z niecierpliwością czekam na Murowaną.

Współczynnik do najlepszego 0.72 -> 362 pkt.


65.03 km 36.50 km teren
02:41 h 24.23 km/h
Max:47.56 km/h
HR://%
Temp:17.0, w górę: m

Zachodnia pętla + jezioro Lusowskie

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · dodano: 04.04.2010 | Komentarze 0

Do Zakrzewa przez lasek Marceliński i Skórzewo. Dalej z Łukaszem przez Sierosław nad jezioro Lusowskie. Tam jedna pętla i dalej na północ przez Sady do Kiekrza. Powrót standardem.


60.81 km 1.00 km teren
02:36 h 23.39 km/h
Max:45.21 km/h
HR://%
Temp:10.0, w górę: m

Asfaltami do Puszczykowa

Niedziela, 28 marca 2010 · dodano: 28.03.2010 | Komentarze 0

Wyjazd w towarzystwie Wojtka i Łukasza.
W pierwszym fragmencie spokojna jazda na zachód po Łukasza. Później szybsze tempo w kierunku Komornik i Grajzerówką.
Po krótkiej przerwie przy pałacu ruszamy zdecydowanie żwawszym tempem w stronę Puszczykowa. Tam zaczynamy rozglądać się za miejscem zawodów Thule Cup. Niestety nikt nic nie wie. Dopiero po dojechaniu nad Wartę (swoją drogą, trochę wylało jej się) spotykamy jednego bikera z dwudziecięcym wózkiem. Jego tempem ruszamy na miejsce.
Przejeżdżamy kawałek trudnej trasy i później oglądamy zawody młodzików. Trzeba powiedzieć, że w konfrontacji bylibyśmy bez szans.
Powrót w znacznym tempie przez Luboń do domu.


89.96 km 80.00 km teren
04:41 h 19.21 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę:1514 m

Skandia Maraton Kwidzyn

Niedziela, 4 października 2009 · dodano: 05.10.2009 | Komentarze 0

Grand Fondo, czas 4:43:26, zaszczytna ostatnia pozycja.
Pogoda w Kwidzynie nie rozpieszczała. Od samego rana było zimno i wiało. Całe szczęscie, że nie padało, bo to dodatkowo utrudniło by trasę.
Start był dziwny jak na Skandię: dystans Mini o 11.00, Medio i GF dziesięć minut później. Tego dnia miało być sporo nowości. Jedną z nich był start w pierwszym sektorze. Ciekawe doświadczenie widzieć wokół siebie same XTR-y :-)
Początek okazał się dość bezpieczny, nie było tradycyjnego asfaltu na początku, więc tempo było odpowiednio wolniejsze. Dzięki temu nie było szaleńców wyprzedzających z prędkością 40 km/h. Tempo od samego początku bardzo spokojne, standardowo zostaję wyprzedzony przez setki bikerów, ale za to w bardzo urokliwych lasach. Jazda pomiędzy drzewami bardzo przyjemna, natomiast na otwartym powietrzu staje się bardzo ciężka. Boczny wiatr przestawiający rowery to tego dnia największy przeciwnik.
Na pierwszej pętli dzieje się niewiele. Kaz z Topsem odjechali na starcie i tyle ich widziałem, Einsteina widuję co parę minut, bo jedziemy w podobnym tempie. Przeliczyłem się czekając na znaczny wzrost siły po solidnym rozgrzaniu się i praktycznie przez cały dystans jadę spokojnie.
W połowie trasy przejeżdżamy przez drewniany mostek, który miał być sporym utrudnieniem tego dnia. Oczywiście były to puste słowa organizatora, ponieważ przejazd po nim był wyjątkowo prosty. Człowiek mógł nawet go nie zauważyć ;-)
W okolicy miejscowości Licze na otwartej przestrzeni silny wiatr osłabia większość zawodników jadących koło mnie. Część wyrywa do przodu, ja się nie forsuję bo mam świadomość dystansu przed sobą. Na około 43 kilometrze zostawiam Einsteina za sobą.
48 km i wjazd na drugą pętlę niedaleko mety. Standardowo pustki. Na dodatek zaczyna padać i robi się jeszcze zimniej. Do bufetu na 15 km nie spotkałem nikogo. Tam wreszcie jakiś nieszczęśnik, którego udaje mi się dogonić, ale na krótko bo okazuje się, że zgubiliśmy trasę. Strata 20 minut mogła okazać się tragiczna w skutkach, ponieważ limit 5-ciu godzin zbliżał się niemiłosiernie. Także piloci dystansów na motorach crossowych nie wiedzieli dokąd jechać. Przy pomocy GPS-a zapisującego ślad udało mi się ustalić w którą stronę należy jechać. W tym czasie także organizator zdecydował się poprawić oznaczenie, które zostało zniszczone przez nieznane osoby. W tamtym miejscu spotkałem 4 osoby, które zgubiły trasę.
Ostatnie kilometry do mety to już tylko walka z samym sobą i kończącym się czasem. Dzięki oznaczeniom ilości pozostałych kilometrów do mety udaje mi się obliczyć jaką średnią powinienem utrzymywać, aby zdążyć przed 16. Dojazd na metę o 15.55 i szczęśliwe zakończenie sezonu.
Drugie ukończone GF, ale znacznie trudniejsze niż pierwsze. Jednak zadowolenie wielkie, ponieważ żaden z kolegów nie zdecydował się na najdłuższy dystans i tym sposobem obroniłem pierwsze miejsce wśród moich znajomych.


54.20 km 27.00 km teren
04:31 h 12.00 km/h
Max:69.82 km/h
HR://%
Temp:16.0, w górę:2837 m

Rudawy Janowickie dzień drugi

Sobota, 26 września 2009 · dodano: 28.09.2009 | Komentarze 0




82.96 km 57.00 km teren
03:33 h 23.37 km/h
Max:43.90 km/h
HR://%
Temp:20.0, w górę: m

Ponownie trasą maratonu poznańskiego

Niedziela, 20 września 2009 · dodano: 20.09.2009 | Komentarze 0


Kategoria 51 - 100 km