Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

51 - 100 km

Dystans całkowity:15211.33 km (w terenie 7425.95 km; 48.82%)
Czas w ruchu:743:50
Średnia prędkość:20.22 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:129902 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:160 (86 %)
Liczba aktywności:227
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
79.57 km 0.00 km teren
02:47 h 28.59 km/h
Max:56.88 km/h
HR:137/165 70/ 85%
Temp:25.0, w górę:290 m

Tulce i Tuczno

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 4

Trasa ta chodziła za mną od kilku dni i dzisiaj przyszedł czas na jej zrealizowanie. Pogoda dobra, bo po porannym deszczu fajnie się ochłodziło.
Spory ruch przy wyjeździe z Poznania w kierunku Katowic, ale później już lepiej. Asfalt dobry z plusem. Denerwujący był tylko odcinek przed Tucznem, gdzie trzeba było walczyć z niezliczoną ilością łat.

Kategoria 51 - 100 km, Szosa


59.72 km 49.00 km teren
05:11 h 11.52 km/h
Max:55.92 km/h
HR:146/171 75/ 88%
Temp:14.0, w górę:2000 m

MTB Marathon Karpacz - Mega

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 5

Długo wyczekiwany maraton w Karpaczu. Celem było dojechanie w jednym kawałku oraz wyprzedzenie Maksa, Zbycha oraz Kaza. Na walkę z Wojtkiem i Jackiem szans nie było.
Na stadion przyjeżdżamy po 10, robię z Kazem krótką rozgrzewkę po stadionie i ustawiamy się w IV sektorze. Start mocny, ale nie szaleńczy. Staram się trzymać równe tempo i wysoką kadencję podczas podjazdu pod Wang. Maksa mijam szybko, bo zaraz przy kościele, z Kazem jedziemy cały czas obok siebie.
Po wjechaniu w teren zostaję trochę z tyłu, bo jednak nie mam takich zdolności wyprzedzania tłoku pośród kamieni. Pierwszy techniczny zjazd sprowadzam, głównie przez dużą ilość ludzi. Szkoda, bo wydaje się do zjechania po tym jak już go sporo ludzi rozjechało.
Kolejne kilometry to spokojne kręcenie i dogonienie Zbycha. Biorę go na jednym ze zjazdów i cisnę dalej. Około 20 km mija mnie biały rower, myślę chwilę, czyżby to Jarek? Krzyczę do niego i faktycznie to on. Jedzie Giga, ale się zgubił. Mówi, żebym wsiadł mu na koło, bo będzie prościej jechać. Ja zdecydowanie odmawiam, bo jego tempo zdecydowanie dla mnie za mocne (jak się później okazuje przejechał trasę bardzo szybko i zajął rewelacyjną pozycję - gratki!).
Po pierwszym bufecie doganiam Kaza. Stoi na poboczu, wiec pierwsze skojarzenie, że coś się stało. Na szczęście wszystko jest w porządku, tylko już sił mocno brakuje. Jedziemy chwilę razem, by na pierwszym podjeździe ponownie się rozdzielić.
Na drugim bufecie trochę jem i piję. Pojawia się rozjazd na Giga i za parę kilometrów połączenie obu dystansów. Mija chwila i mija mnie Paweł. Tak zasuwa, że by mnie nie zauważył, gdybym nie krzyknął ;-) Na jednym z podjazdów, gdzie wszyscy prowadzą widzę jak on cały czas w siodle. Jest na prawdę mocny.
Trzeci bufet przed chomontową, znowu chwila na uzupełnienie kalorii. Ruszam przed większą grupą i zaczynam wyprzedzać megowców. Wszyscy jadą na 1:1, ja na biegu o jeden wyższym więc po mału mijam osoby. Myślę, że mogłem zyskać tam około 10 pozycji. Zjazd wpierw po słabym asfalcie, później w terenie. Na trudnym zjeździe zielonym szlakiem przestawiam rower tylko w dwóch miejscach. Resztę udaje się zjechać, co dodaje sporo adrenaliny na kolejne kilometry trasy, czyli na pętelkę XC z bardzo trudnym zjazdem singlem (bez szans na zjechanie całości). Potem śliska trawa i asfaltem do mety.
Tak jak myślałem w trakcie jazdy Maksa i Zbycha jeszcze nie ma. Kaz dojechał, ale po wycofując się z trasy - szkoda.
Cele udało się zrealizować, widać drastyczny postęp w technice zjazdów. Z tego jestem najbardziej zadowolony.

Maraton był tak fajny, że nawet nie zauważyłem, że ciągle padał deszcz :-D

Czas 04:58:59, dystans MEGA.
Pozycja:
- M2 97/119
- open 304/415 (73% stawki)
Współczynnik do najlepszego 0.53 -> 266 pkt.
Jest poprawa w stosunku do zeszłego roku. Wyższa pozycja, trochę więcej punktów. Trasa trudniejsza i dłuższa, ale w lepszym (mocniejszym) okresie sezonu.

Maraton Karpacz © Marc



75.91 km 65.00 km teren
03:26 h 22.11 km/h
Max:59.38 km/h
HR:149/175 76/ 90%
Temp:30.0, w górę:760 m

Maraton Mosina/Pożegowo

Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 7

Startów w tym roku wielu nie mam, więc maratonu w tak bliskiej odległości odpuścić nie mogłem. Trasę poznałem w piątek, więc tym bardziej była szansa na dobry wynik.
Na miejsce przyjechałem po 9, załatwiłem formalności i poszedłem do auta się przygotowywać. Start zimny był o 11, w bardzo dziwny i niebezpieczny sposób ponieważ na dół z Osowej w kierunku Mosiny. Kilku debili poustawiało auta na poboczach i łatwo można się było w nie wpakować. Na szczęście nikt nie zginął, co można uznać za sukces organizacyjny. Na dole, na rynku mosińskim pani burmistrz coś tam powiedziała i pojechaliśmy na ostry start (pod górę).
Początkowym celem było mocne wjechanie na Osową, aby wyprzedzić maruderów, by nie stracić na piaskowym zjeździe. Udało się to całkiem nieźle, przy okazji wyprzedzając Maksa. Zjazdy poszły więc dość dobrze, poza jednym incydentem gdy na prostej drodze ktoś fiknął kozła w piachu i mnie przyblokował. Przy skręcie w Łodzi kolejna osoba z OTB. Na prawdę nie wiem co Ci ludzie wyczyniają. Dalsza część pierwszej pętli szła dobrze, noga podawała. Mały niesmak pozostawili oszuści, którzy ominęli pętlę XC w górach puszczykowskich. Nie wiem jakim trzeba być idiotą, aby oszukiwać na amatorskich maratonach. Na grajzerówce załapałem się na pociąg, w którym prawie dojechałem do Puszczykowa, gdyby nie to że grupa się rozerwała po zgubieniu trasy przez czub (było 10 strzałek, ale jakoś ich nie zauważyli). Końcówka pętli to podjazd na Osową, od dziwnej strony: wpierw po denerwującym asfalcie z nachyleniem 2%, później po piasku.
Druga pętla to początkowe zatrzymanie się na bufecie na picie i jedzenie, a później praktycznie samotna jazda. Czułem już lekkie zmęczenie, ale głównie bolące plecy. Szkoda, że nie miałem żadnego żela, przeważnie on na to pomagał. Myślę, że tempo miałem niewiele gorsze niż na pierwszej pętli. Końcówka to wyprzedzenie dwóch osób i finisz w upale na Osowej.
Oficjalnego czasu nie znam, ale z mojej dyspozycji jestem zadowolony. Trasa bardzo urokliwa i pozwalająca się zmęczyć. Nadal organizacyjnie to jest dwója z minusem, ale można jeździć. Szkoda, że za start żądają 50 zł, za w sumie niewiele (posiłek to kiełbasa zamiast makaronu), ale przynajmniej jest blisko i za paliwo wychodzi znacznie mniej,


71.67 km 45.00 km teren
03:20 h 21.50 km/h
Max:64.38 km/h
HR:132/166 68/ 85%
Temp:25.0, w górę:550 m

Objazd trasy maratonu mosińskiego

Piątek, 3 czerwca 2011 · dodano: 04.06.2011 | Komentarze 0

Zgodnie z wcześniejszą propozycją Jacka wybrałem się na os. Kopernika, by spotkać się tam z Maksem, Klosiem i Wojtkiem. Jak się niestety okazało nasz organizator został potrącony przez auto i wylądował w szpitalu :( Jacku, trzymaj się, jesteśmy z Tobą. Wracaj szybko do zdrowie.

Trochę bez humoru, ale ruszyliśmy w stronę Szreniawy, a dokładnie wieży, przy której mieliśmy zacząć objazd. Miłym zaskoczeniem były strzałki, które już ładnie wisiały w istotnych miejscach. Jak się okazało, szybko one się skończyły i przez długi czas jechaliśmy zgodnie z mapą. Niedaleko gór Puszczykowskich, po których zrobiliśmy kilka ostrzejszych pętelek, spotkaliśmy dwóch bikerów, którzy byli w tym regionie w tym samym celu co my :) Na Osową wjechaliśmy najstromszym odcinkiem asfaltowym, po czym zjechaliśmy do Mosiny na drobne zakupy. Wjazd na górę trasą maratonu, po czym krótki postój na jeziorem Góreckim.
Po zebraniu się, okazało się, że już jest poważnie ciemno, więc uzbroiliśmy się w lampki. Dwie bocialarki + światełko Maksa dało radę. Objechaliśmy resztę trasy wraz z ciekawym (szczególnie po zmroku) odcinkiem nad jeziorem Jarosławieckim.
Po dojechaniu do Lubonia zdziwiliśmy się jak jest późno. Jednak w dobrym towarzystwie czas szybko leci :) Rozdzieliśmy się na dwie grupy i pojechaliśmy do domów.
Dzięki za super wypad, muszę powiedzieć, że momentami tempo faktycznie porządne. Z pewnością w niedzielę będzie jeszcze wyższe.




58.17 km 0.00 km teren
02:12 h 26.44 km/h
Max:46.74 km/h
HR:123/143 63/ 73%
Temp:21.0, w górę:180 m

Kórnik

Poniedziałek, 9 maja 2011 · dodano: 09.05.2011 | Komentarze 19

Kolejna spokojniejsza jazda z niskim tętnem.
Pierwsza połowa pod wiatr w kierunku Czapur i dalej do Borówca oraz Kórnika. Tam niestety bardzo kiepski asfalt przez jakieś 5 kilometrów (Daszewice i Kamionki).
Powrót przez Rogalinek do którego prowadzi bardzo fajny 15-kilometrowy odcinek. Jednak warto było się pomęczyć na tych dziurach :)
Kategoria 51 - 100 km, Szosa


72.41 km 62.00 km teren
04:13 h 17.17 km/h
Max:37.48 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę:300 m

Powiat Słupecki

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 17.04.2011 | Komentarze 6

Początkowo były plany na wyjazd na maraton (Chodzież lub Wrocław), ale ostatecznie zdecydowałem się na wyjazd z Kazem i jego siostrą na poznanie nowych terenów w okolicach jeziora Powidzkiego.
Zaczęliśmy w miejscowości Giewartów, do której dojechaliśmy autami. Zaplanowaliśmy objechanie większości jezior ciągnących się na północny-wschód od Powidza.
Najciekawszy odcinek był nad jeziorem Kownackim, gdzie jechaliśmy dobre 5 km single trackiem nad samym jeziorem. Reszta trasy także bardzo urozmaicona i udana widokowo. Z ciekawostek udało się przejechać groblą pomiędzy jeziorami, na której prowadzi stara trasa kolei wąskotorowej.
Bardzo udany wyjazd, jak się okazało dość ciężki (sporo trudnego terenu i momentami silny wiatr). Fajne są czasami wycieczki na których nie myśli się o trenowaniu lub ściganiu :)
Biały las w okolicach jeziora Powidzkiego © Marc



71.68 km 68.00 km teren
03:24 h 21.08 km/h
Max:47.28 km/h
HR:152/169 78/ 87%
Temp:12.0, w górę:600 m

MTB Marathon Murowana Goślina - Mega

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 9

Pierwszy maraton w tym sezonie, na który czekałem już od dłuższego czasu. Szczególnie ostatnie dni było ciężko wytrzymać :-)
Zdecydowałem się na start na dystansie Mega ze względu na zimowe przeboje i mniejszą ilość przejechanych kilometrów, niż sobie zaplanowałem. Większość znajomych pojechała Giga, ale ich przygotowania zimowe były zdecydowanie intensywniejsze, niż moje.
W ostatnim sektorze ustawiłem się dość wcześnie, ale jak się później okazało mogłem startować z IV-go (chyba on przysługuje tym co mieli zaliczone maratony w poprzednim roku). Start dość mocny, ale bez szaleństw. Podobnie przy wielkiej pustyni przed szosą. Lekki kłopot pojawia się później na jednym wzniesieniu, gdzie w tłoku nie da się przejechać. Później robi się luźniej i można zacząć jechać swoim tempem. Przed 10 kilometrem dogania mnie Jacek, gadamy chwilę o jego nowym rowerze, po czym on odjeżdża na jakieś 2 minuty do przodu (praktycznie do Dziewiczej widziałem jego plecy w sporej odległości). Kawałek dalej mija mnie jadący bardzo rwanym tempem Zbyszek. Trochę trzymam się jego grupy, ale jednak za bardzo szarpią, aby to miało sens. Odchodzą mi na jakąś minutę, a ja jadę swoim tempem.
Po pierwszym bufecie doganiam Zbyszka, który trochę się wypalił. Bez większych przygód przejeżdżam kolejne kilometry, by dojechać do Dziewiczej. Nogi trochę bolą, plecy mocniej, ale pierwszy wjazd robię bez problemów. Na zjeździe zasuwam ostro w dół, doganiam sporą grupkę, zbliża się zakręt i kolejny podjazd, więc robię redukcję z tyłu, a tu.... lipa. Przerzutka nie działa, patrzę na nią i linka od przerzutki urwana lub wypięta. Narzędzi brak, więc bez większego zastanowienia podchodzę pod wieżę. Zjazd Kilerem i próby walki z napędem. 9-tka z tyłu, dobrze że chociaż przód chodzi. Z tym utrudnieniem przejeżdżam ostatnie kilometry z nadzieją, że nikt ze znajomych mnie nie wyprzedzi. Dubluje mnie Kłosiu, ale to powoduje tylko zadowolenie z jego tak dobrego występu.
Dojeżdżam do mety zadowolony z występu, czas przyzwoity, spotkałem mnóstwo znajomych, a pogoda dopisała.

Open 281/500 - 56% stawki (nieźle, co raz bliżej pierwsza połowa u GG)
M2 104/152

Oficjalny czas 03:13:04
Współczynnik do najlepszego 0.74 -> 370 pkt. (nice - będzie III sektor)

Przez pustynie ze Zbychem © Marc


Fajna fotka od Krzyska:
Podchodzę na Dziewiczą Górę, gdyby nie zerwana linka to by było z blatu ;) © Marc



52.75 km 25.00 km teren
02:31 h 20.96 km/h
Max:54.39 km/h
HR:129/156 66/ 80%
Temp:20.0, w górę:270 m

Do WPN-u

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · dodano: 03.04.2011 | Komentarze 3

Rano przyjechał do Poznania Kaz, więc przy świetnych warunkach pogodowych wybraliśmy się na jak najbardziej terenową trasę.
Na nadwarciańskim dalsze problemy z mostkiem. Przeprawiamy się po drzewie, podając sobie rowery.
Przeprawa przez strumyk z rozwalonym mostkiem © Marc

Warunki świetne do kręcenia, szkoda że było tak mało czasu. Udało się wjechać na Osową, zjechać nad Góreckie i wrócić grajzerówką.


77.66 km 48.50 km teren
03:38 h 21.37 km/h
Max:50.35 km/h
HR:132/155 68/ 79%
Temp:15.0, w górę:445 m

Trasą maratonu poznańskiego

Sobota, 2 kwietnia 2011 · dodano: 02.04.2011 | Komentarze 5

Weekend zapowiadali ciepły, więc zaplanowałem sobie dłuższą wycieczkę w terenie. Wybrałem trasę poznańskiego bikemaratonu, którą ostatni raz jechałem niecały rok temu.
Pomimo ciemnych chmur wyruszyłem dość wcześnie. Temperatura bardzo dobra do jazdy.
Na początku miałem sporo sił, więc do rezerwatu Promno trzymałem wysokie tempo. Tam zrobiłem sobie krótki postój.
Scott w terenie © Marc

Tamtejsze lasy są świetne do jeżdżenia. Szkoda, że jednak w dalszej odległości od Poznania.
Jazda przez Rezerwat Promno © Marc

Po tym jak trasa zawróciła w kierunku zachodnim dopadł mnie lekki kryzys. Być może powodem było znużenie, ponieważ tamten fragment jest wyjątkowo nudny. Dłuższy postój zrobiłem nad Cybiną. Powrót południową stroną jeziora Swarzędzkiego i dalej przez Maltę do domu. Wtedy znowu jechało się lepiej.
Niestety trochę rozregulowała się tylna przerzutka. Trzeba będzie się nią zająć jutro lub w poniedziałek.
Kategoria 51 - 100 km


88.47 km 0.00 km teren
03:25 h 25.89 km/h
Max:49.77 km/h
HR:138/172 71/ 88%
Temp:3.0, w górę:450 m

Wełna na rękach

Niedziela, 6 marca 2011 · dodano: 06.03.2011 | Komentarze 2

Rano było całkiem zimno, ale słońce ładnie świeciło, więc na rower ochota była duża. Wybrałem trasę na północ, która okazała się całkiem trafna, ponieważ końcówka była z wiatrem.
Odcinek do Kiekrza i dalej przez Sobotę do Obornik przy bardzo mocnym wietrze, gdzie średnia oscylowała w okolicach 23 km/h. Za Obornikami rozkręciłem się na dobre. Pozytywy wpływ na mocne kręcenie miała spora brać rowerowa którą mijałem tu i tam.
Podczas krótkiego postoju w Murowanej Goślinie można było poczuć, że wiosna idzie wielkimi krokami. Niech przyspieszy jeszcze trochę ;)
Kategoria 51 - 100 km, Szosa