Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:399.19 km (w terenie 124.00 km; 31.06%)
Czas w ruchu:16:22
Średnia prędkość:24.39 km/h
Maksymalna prędkość:55.20 km/h
Suma podjazdów:1530 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:66.53 km i 2h 43m
Więcej statystyk
75.00 km 0.00 km teren
03:15 h 23.08 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Do pracy

Poniedziałek, 27 października 2014 · dodano: 02.11.2014 | Komentarze 0

Sporo miejskich przejazdów przez cały tydzień. Ranki już zimne, ale jeździ się i tak fajnie.
Kategoria Do pracy


103.66 km 0.00 km teren
03:28 h 29.90 km/h
Max:52.23 km/h
HR://%
Temp:2.0, w górę:300 m

Zgrupka Luboń

Sobota, 25 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 0

Na Facebooku znalazłem ogłoszenie o ustawce szosowej, więc wsiadłem na Meridę po przerwie około 2-miesięcznej i stawiłem się na Rondzie Starołęka. Pojawiło się tam niecałe 20 osób i ruszyliśmy bo zaczęło się robić zimno.

Część ludzi nie pojechało w głównej grupie, ale nasza 15-tka dość spokojnym tempem przejechała Starołękę i tempo wzrosło za miastem. Nie było jednak bardzo wysokie, do momentu gdy nie musiałem wyjść na czoło. W Rogalinku skręciliśmy w lewo na Kórnik.

Przed samym miastem mieliśmy przerwę, bo ktoś złapał laczka. Na parkingu jeden koleś zahaczył o tylną część mojego koła i... rozwalił sobie jedną szprychę. Na szczęście mógł jechać, więc kręciliśmy do Zaniemyśla spoko drogą, bez większego ruchu (pierwszy raz tamtędy jechałem). Po skręceniu w prawo na Śrem zrobiło się przyjemnie, bo jechaliśmy po świetnym asfalcie.

Za Śremem tempo spadło, bo już nie było chętnych do prowadzenia peletonu. Na dodatek musieliśmy czekać na jednego gościa, który jechał na góralu. Ale i tak radził sobie świetnie. Za Mosiną grupa porwała się na dobre i musiałem odcinek pojechać dość mocno, żeby złapać pierwszą czwórkę. Z dość wysokim tempem wjechaliśmy do Poznania.

Zimno, ale mi się podobało. W grupie jedzie się fajnie, a tempo było odpowiednie jak na tą porę roku.


65.00 km 0.00 km teren
02:50 h 22.94 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:, w górę: m

Praca

Poniedziałek, 20 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 0

Dojazdy przez tydzień. Pogoda dość słaba, ale byłem zmotywowany - w zeszłym tygodniu za dużo tramwajem jeździłem.
Kategoria Do pracy


74.61 km 60.00 km teren
03:31 h 21.22 km/h
Max:48.71 km/h
HR://%
Temp:17.0, w górę:540 m

WPN w towarzystwie

Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 19.10.2014 | Komentarze 2

Czyli z JP i Z3wazą. Zaczęliśmy w dość nietypowym miejscu - pod mostem Królowej Jadwigi chwilę po 11. Pogoda już wtedy była świetna: super słońce, prawie bezchmurnie i dość ciepło. Idealny dzień na rower :) Kto by pomyślał, że w październiku będzie tak fajnie.

Na początku kręciliśmy spokojnie na szlaku nadwarciańskim. Tempo wzrosło, gdy Jacek wyszedł na czoło. Poczułem wtedy, że 2-tygodniowa przerwa i 4 dni choroby zupełnie zniszczyły moją formę. Koło zgubiłem na krótkim podjeździe z korzeniami. Z nadzieją, że chłopacy nie muszą jechać tak szybko i robią roztrenowanie, kręciłem swoim tempem. Na szczęście po chwili za mną poczekali (za to i kolejne czekanie wielkie dzięki!).

Przy wieży w Szreniawie
Przy wieży w Szreniawie © Marc

Do WPN-u wjechaliśmy tradycyjnie, czyli przez Puszczykowskie Góry. Dalej mało mi znanym szlakiem w kierunku miejscowości Wiry dojechaliśmy do wieży przy Szreniawie, gdzie poszło kilka fotek i była okazja obgadać plany organizatorów na przyszły sezon (spore zmiany u Gogola - na plus). Dalej to przelot nad Jarosławieckie i zjazd stromą ścianką z uśmiechem na twarzy.

Zjazd nad Jarosławieckim
Zjazd nad Jarosławieckim © Marc

W drodze nad Dymaczewskie znowu mnie trochę zmuliło, a to głównie przez frontowy wiatr. Na szczęście w lesie było już lepiej. Na trasie spotkaliśmy dwóch starszych jegomościów, którzy wsiadli nam na koło. Początek singla nad jeziorem przejechaliśmy więc w 5-osobowej grupce. Gdy zrobiło się bardziej technicznie nasi kompani odpadli, a ode mnie odjechali Marcin z Jackiem (mają tą technikę). Zjechaliśmy się przy sklepie, gdzie była okazja na krótki popas.

Dalej to sinusoidy i dojazd nad Osową przez Ludwikowo (zjazd po zniszczonych schodach z podniesioną trudnością, bo sporo liści). Na miejscu spotykam Asię z córami, a chłopacy jadą jeszcze zrobić rundkę na trasie DH. Po zebraniu się w tzw. kupę siadamy i obgadujemy mnóstwo tematów. Pojawiła się także historia gaci Asi (por. spodenki Wasilewskiego). W końcu przychodzi czas powrotu i już tylko we dwóch z Jackiem jedziemy nad Góreckie. Tam mijamy najładniejszą tego dnia ścieżkę - na dole pomarańczowo, na górze zielono, a wszystko ładnie oświetlone przez nisko wiszące słońce. Gdyby tylko nie było tam takiego tłoku ;)

Powrót nad Wartę Jacek zarządza spokojnymi ścieżkami - dobrze, bo już byłem nieźle zajechany. Na nadwarciańskim podobny problem jak wcześniej - tłok. Wiec slalomem przez 10 km dojeżdżamy do Poznania.

Super wypad, dzięki za towarzystwo. Takie dni lubię :)


61.46 km 48.00 km teren
02:15 h 27.32 km/h
Max:55.20 km/h
HR://%
Temp:, w górę:500 m

Gogol MTP Łopuchowo

Niedziela, 5 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 7

Lokalny maraton, zapowiadany jako bardzo szybki, a że w poprzednich latach w nim nie startowałem, to była okazja się przekonać na własnej skórze.
Dojazd z małą przygodą - jak byłem na Garbarach zorientowałem się, że nie zabrałem kasku. Na szczęście miałem jeszcze sporo czasu i na miejscu znalazłem się o czasie.
Po załatwieniu formalności (-60 zł) i spotkaniu sporej grupy Goggle-znajomych przebrałem się w strój i pojechałem na asfaltową rozgrzewkę mijając po drodze trenujących kumpli. Po ustawieniu się w drugim sektorze startowym poczułem lekki stres przedstartowy, coś co mnie dość dawno nie spotkało. Fajnie sobie przypomnieć to uczucie, które było dość regularne w pierwszych latach ścigania :)
Krótko po starcie
Krótko po starcie © szwajkowski.info
Po dość niezłym starcie na asfalcie przyjąłem dobrą pozycję za Josipem i trzymałem się blisko czuba wyścigu. Tempo nie było szaleńcze, ale najlepsi rozkręcili się na dobre, gdy droga zaczęła biec pod górę. Wtedy niesamowicie szybko minął mnie Marcin jadący za Maciejem, nie było szans na złapanie koła. Również Wojtas odjechał, bo przycisnął konkretnie na podjeździe. W końcu wjechaliśmy w teren i znalazłem się grupce 4-osobowej z kolegą teamowym Zbychem. Goggle było mocniejsze na płaskim (duże koła robią swoje), natomiast na podjazdach lepiej sobie radziła pozostała dwójka. Współpraca układa się całkiem dobrze, ale doszły do nas kolejne osoby, m.in. nieznany mi chłopak w stroju Goggle'a. I to właśnie on wykonywał najcięższą pracę. W tej grupce jechaliśmy z niezłą średnią, na zjazdach zyskiwałem zawsze kilka metrów, bo reszta nie dokręca w takich miejscach (nie wiem dlaczego, Klosiu już kiedyś o tym opowiadał, że to dziwne jest). Chwilę za tabliczką "8 km" dojechaliśmy do piaszczystego podjazdu, który oceniłem jako prawdopodobnie decydujący na drugiej pętli. Po wjeździe na asfalt koło startu mieliśmy okazję zobaczyć czołówkę jadącą z naprzeciwka, a za nią Jacka. Chwilę po nim jakieś 20 osób go goniące - świetny widok :) Jechał tam m.in. Marcin i Josip.
Po wjeździe na drugą pętlę tempo na asfalcie nie było zbyt wysokie i doszła nas spora grupka z m.in. Darią Kasztaryndą, chłopakami z BTS Budzyń i Jacgolem. Powstała więc grupa składająca się chyba z 12 osób, może nawet więcej. Niespecjalnie mi się podobało finiszowanie z takiego peletonu, ale na takim szybkim wyścigu niewiele można z tym zrobić. Jechałem dalej dość aktywnie, często z przodu i dokręcałem na zjazdach uciekając kawałek. Na bufecie złapałem banana i po chwili był dłuższy zjazd gdzie zrobiłem sporą przewagę, ale po chwili wszyscy mnie doszli. No cóż, liczyłem że może grupa podzieli się na dwie, ale nic z tego nie wyszło. Natomiast zrobiło się ciekawie na wspomnianym podjeździe z piachem - ktoś się wywalił, ktoś mocno zwolnił i znalazłem się z przodu z dwiema innymi osobami (Daria i gość z Lewa Wolna). Niestety, minęły może 2 kilometry i znowu było nas 10+. Zmęczenie nasiliło się w dość nieodpowiednim momencie, bo na około 1 km przed metą. Skurcze były bardzo blisko i puściłem koło. Finisz odbył się więc bez większych historii z tyłu grupki z którą tak długo jechałem.
Końcowy czas to 2:12:01 i pozycja 60-ta. Najlepszy zawodnik z naszej grupy był na 49.
Z wyniku jestem raczej zadowolony (pierwsza połowa stawki zaliczona). Wiadomo, koniec mógł wyglądać lepiej, ale przynajmniej była świetna zabawa przy takiej aktywnej jeździe. Wiezienie się ciągle z tyłu na kole to mała frajda. Fajnie było spotkać sporo znajomych. Asia na przykład wywalczyła pierwsze miejsce na mega, a pojawił się także Jurek z Buku i Zbychu (Toadi) :)



19.46 km 16.00 km teren
01:03 h 18.53 km/h
Max:34.50 km/h
HR://%
Temp:, w górę:190 m

C jak cytadela

Sobota, 4 października 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 0

Pogoda nas rozpieszcza - mamy październik, a można jeździć w stroju minimalistycznym, czyli na krótko i bez żadnych potówek.
Jutrzejsze Łopuchowo zapowiada się pogodowo identycznie. Byle noga podawała i udało się załapać na jakiś sensowny pociąg :)
Przepalenie zrobione, więc może nie będę cierpiał od skurczów jak na Michałkach.

Kategoria 0 - 20 km