Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Z Einsteinem

Dystans całkowity:2379.62 km (w terenie 1338.50 km; 56.25%)
Czas w ruchu:142:45
Średnia prędkość:16.67 km/h
Maksymalna prędkość:69.82 km/h
Suma podjazdów:25135 m
Maks. tętno maksymalne:154 (79 %)
Maks. tętno średnie:129 (66 %)
Liczba aktywności:54
Średnio na aktywność:44.07 km i 2h 38m
Więcej statystyk
52.04 km 50.00 km teren
05:00 h 10.41 km/h
Max:62.83 km/h
HR://%
Temp:8.0, w górę: m

Powerade Suzuki MTB Maraton Złoty Stok

Sobota, 15 maja 2010 · dodano: 17.05.2010 | Komentarze 0

Patrząc na prognozy pogody zapowiadała się błotniska powtórka z zeszłego roku. Jak się później okazało trasa była w gorszym stanie, a kilometrów do przejechania więcej.
Ale zacznijmy od początku. Przyjazd do Złotego Stoku o 9 rano, przygotowania roweru i ubioru oraz okazja do zobaczenia jak startuje Giga. Następnie krótka rozgrzewka i ustawienie się w sektorach. Warto być trochę z przodu aby uniknąć przepychania w tłoku na pierwszych podjazdach.
Start o 11 i praktycznie od razu pod górę.

Numer startowy 86
Po kilku kilometrach widać jak wiele wody spadło w ostatnich dniach - trasy po prostu płyną. Pierwszy podjazd najdłuższy tego dnia, ale już on daje w kość. Nie jedzie się łatwo w takim grząskim terenie, momentami w strumieniu, ale udaje się wjechać bez schodzenia. Zjazdy śliskie i niebezpieczne, na dodatek w dużym tłoku. Na szczęście nie ma tylu kamieni ile w Karpaczu było.
Trasa nieustannie biegnie w górę lub w dół. Na zjazdach zdecydowanie pomaga nowy amortyzator. Na podjazdach też czuć większą lekkość roweru.
Lutynia to miejsce gdzie był drugi bufet. Jem i piję ile mogę, ponieważ za chwilę rozpoczyna się jeden gorszych podjazdów - na górę Borówkową. Początek przez polanę (od połowy na piechotę), później lasem (większość z buta) i dopiero później udaje się przejechać obok wieży widokowej.
Zjazd z Borówkowej idzie znacznie lepiej niż w zeszłym roku pomimo bardzo śliskiego gruntu. Jednak każdy kolejny maraton to poprawa techniki.
Udaje się nawet wyprzedzić kilka wolniejszych osób. Jednak to już trochę większa sztuka niż zjeżdżanie samotnie i przy jednej takiej próbie ląduję na ziemi. Wszystko przez wysoki korzeń na który nie wjechała tylna opona, tylko się na nim poślizgnęła.
Trzeci bufet mijam mając na liczniku już 36 km, a obsługa twierdzi, że zostało jeszcze 10 (gdzie tu zapowiadane 41?).
Końcowy fragment to przejazd w stylu XC przez las koło Białej Góry. Niestety większość z buta.
Dojazd na metę bardzo zmęczony i tak samo brudny, ale zadowolony. Ponownie zostałem zdublowany przez Jacka, ale tym razem udało mi się mu pogratulować świetnego wyniku w Giga.
Na koniec długie czekanie na jedzenie (sos bez makaronu, za to z chlebem) i mycie roweru.
Mega:
Open 280/390 (71% stawki)
M2 102/119
Czas 05:04:15.569
Współczynnik do najlepszego 0.56 -> 278 pkt.


34.52 km 19.50 km teren
01:21 h 25.57 km/h
Max:41.51 km/h
HR://%
Temp:5.0, w górę: m

Do Kiekrza

Środa, 5 maja 2010 · dodano: 05.05.2010 | Komentarze 0

Pozdrowienia dla bikera na białym Cube :) Fajnie się jechało razem. Podziwiam te twarde przełożenia (cały czas 3-9).


54.76 km 45.00 km teren
04:55 h 11.14 km/h
Max:51.72 km/h
HR://%
Temp:13.0, w górę:1700 m

Powerade Suzuki MTB Maraton Karpacz

Sobota, 1 maja 2010 · dodano: 02.05.2010 | Komentarze 0

Czas 04:54:43.112, dystans MEGA.
Pozycja:
- M2 205/241
- open 532/682 (84% stawki)
Współczynnik do najlepszego 0.51 -> 253 pkt.
Pierwszy tegoroczny maraton w górach i to od razu jaki! Trasa bardzo urokliwa, z długimi podjazdami i technicznymi zjazdami. Tego było mi trzeba :) Uroku dodawał śnieg w najwyższych partiach gór.

Początek standardowo o 11 - wraz z Łukaszem i Kazem z III sektora dzięki dobremu wynikowi w Dolsku. Einstein inauguruje sezon, więc rusza bez przydziału.
Po wyjechaniu ze stadionu ruszamy pod górę do świątyni Wang - 5 km pod górę asfaltem. Jedziemy z Kazem wolno, dla oszczędzenia sił. Łukasz trochę nam ucieka. Po wjechaniu w teren Kaz mi ucieka i tyle go widziałem. Pierwsze trudności pojawiają się przy zjazdach w okolicach Grabowca i Głaśnicy, wyraźnie brakuje mi obycia z takim terenem. Przed pierwszym bufetem ma miejsce ciekawa sytuacja - z naprzeciwka nadjeżdża czołówka Mega. Okazuje się, że w tym miejscu jest mijanka!
W okolicach 20 kilometra dogania mnie Einstein - na zjazdach idzie mu znacznie lepiej niż mi. Razem ruszamy do drugiego bufetu.
Na drodze pod Reglami (bądź też na Dwa Mosty - nie pamiętam) podejście z rowerami jest tak strome, że nie widać nikogo jadącego. Jeden wielki peleton prowadzących rowery.
Później góra/dól, góra/dół, góra/dół...
Przy przekraczaniu doliny Czerwienia mijam rzekę idąc po ułożonych drzewach - świetna sprawa. Trzeba tylko uważać, żeby zbytnio nie rozbujać tego niepewnego podłoża.
Po kolejnych kilometrach rozpoczyna się kultowa już Droga Chomontowa. Krótka dyskusja o niej na blogu JPbike, który mnie tam wyprzedził. Wielki szacun! Dla mnie problemem było prowadzenie tam roweru. Ze zmęczenia przytrafił się nawet jeden upadek.
Dojazd do ostatniego bufetu i ostatnie kilometry to już tylko walka o czas poniżej 5 godzin. Szansa na pojawienie się skurczy co raz bliższa. Z tego powodu musiałem zejść na chwilę z roweru przy ostatnim podjeździe w Karpaczu, bo mięśnie miały już dosyć, a było już tylko 500 metrów do mety.
Dojazd na metę to pełnia szczęścia i świadomość, że warto było czekać na to całą zimę :)


36.55 km 18.50 km teren
01:27 h 25.21 km/h
Max:39.70 km/h
HR://%
Temp:15.0, w górę: m

Do Złotnik

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · dodano: 18.04.2010 | Komentarze 0

Forma niezła, udaje się utrzymywać wysoką średnią pomimo bólu o którym pisałem wczoraj.


54.42 km 15.50 km teren
02:29 h 21.91 km/h
Max:35.56 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę: m

Na Osową

Sobota, 17 kwietnia 2010 · dodano: 17.04.2010 | Komentarze 0

Pierwszy wjazd na Osową w tym roku.
Lewa łydka boli od trzech dni, kiepska sprawa.
Silny wiatr.
Trasa nadwarciańska niestety Out-of-order :( Jeden drewniany most się obsunął i póki co nie ma nowego. Już w zeszłym roku wyglądało to kiepsko, a teraz widać rezultat.


34.92 km 18.00 km teren
02:11 h 15.99 km/h
Max:41.89 km/h
HR://%
Temp:6.0, w górę: m

Za Strzeszynek we czwórkę

Sobota, 28 listopada 2009 · dodano: 28.11.2009 | Komentarze 0




89.96 km 80.00 km teren
04:41 h 19.21 km/h
Max:0.00 km/h
HR://%
Temp:12.0, w górę:1514 m

Skandia Maraton Kwidzyn

Niedziela, 4 października 2009 · dodano: 05.10.2009 | Komentarze 0

Grand Fondo, czas 4:43:26, zaszczytna ostatnia pozycja.
Pogoda w Kwidzynie nie rozpieszczała. Od samego rana było zimno i wiało. Całe szczęscie, że nie padało, bo to dodatkowo utrudniło by trasę.
Start był dziwny jak na Skandię: dystans Mini o 11.00, Medio i GF dziesięć minut później. Tego dnia miało być sporo nowości. Jedną z nich był start w pierwszym sektorze. Ciekawe doświadczenie widzieć wokół siebie same XTR-y :-)
Początek okazał się dość bezpieczny, nie było tradycyjnego asfaltu na początku, więc tempo było odpowiednio wolniejsze. Dzięki temu nie było szaleńców wyprzedzających z prędkością 40 km/h. Tempo od samego początku bardzo spokojne, standardowo zostaję wyprzedzony przez setki bikerów, ale za to w bardzo urokliwych lasach. Jazda pomiędzy drzewami bardzo przyjemna, natomiast na otwartym powietrzu staje się bardzo ciężka. Boczny wiatr przestawiający rowery to tego dnia największy przeciwnik.
Na pierwszej pętli dzieje się niewiele. Kaz z Topsem odjechali na starcie i tyle ich widziałem, Einsteina widuję co parę minut, bo jedziemy w podobnym tempie. Przeliczyłem się czekając na znaczny wzrost siły po solidnym rozgrzaniu się i praktycznie przez cały dystans jadę spokojnie.
W połowie trasy przejeżdżamy przez drewniany mostek, który miał być sporym utrudnieniem tego dnia. Oczywiście były to puste słowa organizatora, ponieważ przejazd po nim był wyjątkowo prosty. Człowiek mógł nawet go nie zauważyć ;-)
W okolicy miejscowości Licze na otwartej przestrzeni silny wiatr osłabia większość zawodników jadących koło mnie. Część wyrywa do przodu, ja się nie forsuję bo mam świadomość dystansu przed sobą. Na około 43 kilometrze zostawiam Einsteina za sobą.
48 km i wjazd na drugą pętlę niedaleko mety. Standardowo pustki. Na dodatek zaczyna padać i robi się jeszcze zimniej. Do bufetu na 15 km nie spotkałem nikogo. Tam wreszcie jakiś nieszczęśnik, którego udaje mi się dogonić, ale na krótko bo okazuje się, że zgubiliśmy trasę. Strata 20 minut mogła okazać się tragiczna w skutkach, ponieważ limit 5-ciu godzin zbliżał się niemiłosiernie. Także piloci dystansów na motorach crossowych nie wiedzieli dokąd jechać. Przy pomocy GPS-a zapisującego ślad udało mi się ustalić w którą stronę należy jechać. W tym czasie także organizator zdecydował się poprawić oznaczenie, które zostało zniszczone przez nieznane osoby. W tamtym miejscu spotkałem 4 osoby, które zgubiły trasę.
Ostatnie kilometry do mety to już tylko walka z samym sobą i kończącym się czasem. Dzięki oznaczeniom ilości pozostałych kilometrów do mety udaje mi się obliczyć jaką średnią powinienem utrzymywać, aby zdążyć przed 16. Dojazd na metę o 15.55 i szczęśliwe zakończenie sezonu.
Drugie ukończone GF, ale znacznie trudniejsze niż pierwsze. Jednak zadowolenie wielkie, ponieważ żaden z kolegów nie zdecydował się na najdłuższy dystans i tym sposobem obroniłem pierwsze miejsce wśród moich znajomych.


54.20 km 27.00 km teren
04:31 h 12.00 km/h
Max:69.82 km/h
HR://%
Temp:16.0, w górę:2837 m

Rudawy Janowickie dzień drugi

Sobota, 26 września 2009 · dodano: 28.09.2009 | Komentarze 0




38.48 km 19.00 km teren
03:16 h 11.78 km/h
Max:60.28 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę:2335 m

Rudawy Janowickie dzień pierwszy

Piątek, 25 września 2009 · dodano: 28.09.2009 | Komentarze 0

Po zjedzeniu śniadania ruszyliśmy na północ w stronę schroniska Szklarka. Pierwszy fragment pod górę po asfalcie nie był trudny, ale szlak odbił w lewo w las. Duża stromizna oraz korzenie i kamienie dały popalić. Musieliśmy zejść z rowerów i resztę podjazdu pokonać na nogach.
Nasze towrzyszki zostawiły rowery przy schronisku i ruszyliśmy w dalszą drogę. Panowie rowerami na Krzyżną Górę, a Panie na Sokolik.
Podjazd okazał się ponad nasze siły. Duża liczba kamieni była trudnością nawet dla osób bez rowerów. Na Sokolik udało się wjechać z drobnymi trudnościami. Tam seria zdjęć z dziewczynami na punkcie widokowym i dalej bardzo przyjemny zjazd do schroniska.
Stamtąd ruszyliśmy do Janowic by przejechać ładną drogą rowerową po północnej stronie rzeki. Następnie udaliśmy się na południe aby wjechać na zamek Bolczów. Tam również podjazd okazał się ciężki i fragmentami musieliśmy prowadzić rowery. Na samym zamku kolejna seria zdjęć i spotkanie z grupą w strojach Piastów.
Kolejnym punktem naszej wycieczki był Skalny Most, którego początkowo nie mogliśmy znaleźć.
Powrót do domu żółtym szlakiem po dobrej nawierzchni i ze świetnymi widokami.


31.24 km 14.00 km teren
01:15 h 24.99 km/h
Max:37.67 km/h
HR://%
Temp:18.0, w górę: m

Strzeszynek, sklep Dwa Koła

Czwartek, 3 września 2009 · dodano: 03.09.2009 | Komentarze 0

Wczoraj ubrania na jesień, dzisiaj nowe pedały XT :) Coś ostatnio za dużo tych wydatków.