Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

58.70 km 50.00 km teren
03:59 h 14.74 km/h
Max:49.54 km/h
HR:147/167 79/ 90%
Temp:, w górę:1600 m

Bike Adventure #1

Czwartek, 4 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 4

Na początku sezonu ktoś rzucił hasło, aby wystartować teamowo w etapówce i tym sposobem sporą ekipą pojawiliśmy się na Ritchey Bike Adventure - wyścigu 4-etapowym organizowanym przez Grabka. Baza startowa znajdowała się w Piechowicach, a znaleziony przez Maksa nocleg mieliśmy w Michałowicach. Dość blisko, ale jednak znacznie wyżej.

Na miejsce dojeżdżam we trójkę z Mariuszem i Wojtkiem. Reszta ekipy to Rodman, Maks, Zbychu, Marcin oraz Kaz.

Start pierwszego etapu wyznaczony był na godzinę 12. Wcześniej odbieramy pakiety startowe i później jedziemy już na start. Organizator wprowadził małe zamieszanie i nie startowaliśmy na stadionie, tam gdzie było biuro zawodów, tylko w samych Piechowicach, koło huty szkła. Kolejną komplikacją były starty dystansów Pro i Fun. Ten krótszy, który ruszał chwilę później i tak wchodził w drogę startującym na dystansie Pro. Zaraz po rozpoczęciu wyścigu okazywało się, że nie da się jechać, bo Fun blokuje drogę czekając na swój start walcząc o ustawienie się w sekotrze...

Ostatecznie po ruszeniu zaczynamy pierwszy podjazd do Michałowic, czyli w okolice naszej kwatery. Nie jest bardzo stromo, ale bez dobrej rozgrzewki jedzie się ciężko. Przez chwilę wyprzedza mnie Zbyszek, ale na samym końcu przyspieszam i w teren wjeżdżam przed nim.

Pierwszy wjazd w teren, jeszcze czysty :) © -


Pierwszy zjazd precyzuje to czego się spodziewałem - nie będzie aż tak łatwo, jak wcześniej rozmawialiśmy. Po opadach deszczu jest dość ślisko i jest sporo wypłukanych kolein. Przede mną jedzie dziewczyna, która ledwo utrzymuje się na rowerze robiąc trzy konkretne boczne drifty, ciśnienie momentalnie mi podskakuje. Po chwili sam wpadam w koleinę, zarzuca mi rowerem, ale szybkie przerzucenie ciężaru ciała za siodełko mnie ratuje. Szykuje się ostry wyścig - takie myśli przechodzą mi przez głowę :-)

Dalej robi się trochę spokojniej, jedzie się trochę w tłoku i po śliskim & mokrym, ale dość płynnie. Po dłuższej chwili doganiam Marcina i zaczynamy kręcić razem. On trochę mocniej na podjazdach, ale ja nie odpuszczam koła. Na zjazdach, gdy jestem z przodu, trochę uciekam, ale dalej czekam. Na jednym z technicznych zjazdów Marcin wypada lekko z trasy, zwiedza krzaki i po wróceniu na trasę siarczyście klnie, bo z przodu zeszło mu powietrze. Mleczko, które miało pomóc, zamiast tego ładnie znaczy kamienie na biało. Robimy szybką wymianę przy okazji obserwując jak niektórzy sobie nie radzą na tym zjeździe. Przy takich rozrywkach praca mija szybko i zaraz dalej ruszamy. Wyprzedza nas Zbychu, ale po chwili, na bufecie, już jesteśmy przed nim.

Jeden ze zjazdów © -


Końcówka etapu przebiega już bez większych przygód i przy dalszej dobrej współpracy. Do Michałowic dojeżdżamy od południowego-zachodu po kolejnej mocno błotnej ścieżce. Na metę wjeżdżamy zadowoleni, bo ten etap był cięższy, niż się spodziewaliśmy :-)

Brudna meta © -


Na kwaterę wracamy dziwnym sposobem, bo nie chcemy jechać pod prąd trasy, ani zjeżdżać do samych Piechowic. Przebijamy się przez krzaki i w końcu znajdujemy się w połowie podjazdu do Michałowic, koło klimatycznego tunelu.

Tunel na drodze do Michałowic © -


Dojeżdżamy do domu, zaczynamy się ogarniać i dochodzą nas niepokojące wieści z trasy. Zbychu długo nie dojeżdża na metę i się okazuje, że miał poważny upadek i rozwalił sobie łokieć. Z Marcinem jedzie do szpitala, by w ten sposób zakończyć ściganie się. W Poznaniu czeka go operacja. Również Rodman się wywalił (w tym samym miejscu!), ale jest w lepszym stanie, bo tylko poobdzierany. Klasyfikacja etapu zgodnie z przewidywaniami: Mariusz, Josip, Rodman, potem Marcin i ja. Dalej Kaz, który objechał Maksa. Gratki :)



Komentarze
Marc
| 15:07 poniedziałek, 8 lipca 2013 | linkuj Asia, ten tunel jest niezłą atrakcją :)

Karel, już nie chcę więcej błota ;)

Marcin, to i ja podziękuję. Jechałem pod górę trochę mocniej, a motywacja trzymania koła zawsze pomaga.
z3waza
| 14:54 poniedziałek, 8 lipca 2013 | linkuj Dzięki za wspólną jazdę i pomoc przy dętce, w sumie to był dobry początek etapówki, bo nie pojechałem na całość, a i więcej zjechałem niż gdybym jechał sam.
k4r3l
| 11:40 poniedziałek, 8 lipca 2013 | linkuj Ekstra, ale warunki ponownie błotne - ciekawe jaki będzie przyszły rok pod tym względem na etapówkach?:) Ja jakoś zawsze jeżdżę w rękawkach i odruchowo je naciągam na ręce przed zjazdami, żeby choć odrobinę zminimalizowac skutki ewentualnego upadku. Mam nadzieję, że po operacji szybko wróci na rower.
JoannaZygmunta
| 11:31 poniedziałek, 8 lipca 2013 | linkuj asfalt pod tunelem wygląda jak rzeka. Ładnie tam :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!