Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

80.19 km 78.00 km teren
05:50 h 13.75 km/h
Max:52.97 km/h
HR:146/167 78/ 90%
Temp:23.0, w górę:2590 m

MTB Marathon Złoty Stok

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 20.05.2013 | Komentarze 9

Po sobotniej rozgrzewce przyszedł czas na pierwszy konkret sezonu, czyli górskie giga w Złotym Stoku u Grzegorza Golonki. Frekwencja teamowa dopisała, ale i tak się dziwię, że mniej więcej drugie tyle osób zrezygnowało z górskiego ścigania, w miejscowości położonej tak blisko jak się tylko da (wszystkie pozostałe górskie maratony są dalej od nas). Ale przynajmniej nazbieraliśmy trochę punktów u Kaczmarka i nadal walczymy w generalce o dobrą pozycję.

Z Kozielna do ZS dojeżdżamy autem, rozpakowujemy się, robimy krótką rozgrzewkę, by po chwili przywitać się z resztą znajomych (Biniu, Marcin i Jacek). Wszyscy jadą giga - jest fajnie :) Wcześniej pojawia się także Duda, który jedzie mega, podobnie jak Maciej. Udaje mi się także zamienić kilka słów z Tomkiem i jego _mocniejszym_ kolegą Glonem.

Do III sektora wchodzę samotnie (reszta ląduje w II), by spotkać w nim Adama, z którym jechałem większość dystansu w Murowanej Goślinie. Chwilę gadamy, okazuje się, że wkrótce spotkamy się na MTB Trophy, a Adam jeszcze wspomina, jak fajnie było na Transcarpatii. Rozmowę przerywa odliczanie i start :)

Jak to zwykle bywa na początku tracę sporo pozycji, ale mi się nigdzie nie śpieszy, szczególnie na pierwszym, długim podjeździe. Jedzie mi się na nim dobrze, kilka pozycji też zyskuję, ale zauważam swoje dobre samopoczucie. Pilnuję pulsu. Po około 7 kilometrach jest mały zjazd na którym mijam Marcina i Binia - łatają oponę. Spory pech, by już na pierwszym zjeździe mieć kłopoty.

Na szczyt wjeżdżam spokojnie, by trochę uspokoić tętno przed stromą ścianką. Nie ma to tamto, zaprę się i zjadę, mówię sobie. Słowa zamieniam w czyn i ładnie pomykam w dół, także na dwóch półkach kamiennych. Ale po chwili słyszę żeński głos "Szyyyybciej!". Co proszę? Puszczam lekko klamki i końcówkę zjazdu przejeżdżam jeszcze lepiej :-) Po chwili dogania mnie owa niewiasta, którą okazuje się Ewa Karchniwy z teamu SCS Osoz. Uprzejmie przeprasza, że na mnie nakrzyczała ;-)

Wjeżdżam na pętlę giga, która początkowo strasznie mi się dłuży. Pierwsze dwa podjazdy to szutrowe ścieżki niczym w okolicy Międzygórza. Trzeci i czwarty są znacznie trudniejsze - trzeba się wysilić, by wjechać po stromych leśnych ścieżkach. Ale za nimi czekają też ciekawsze zjazdy. Pomimo zjedzenia 2 żeli czuję, że słabnę i dopada mnie lekki kryzys. W ten sposób w wolniejszym tempie zaliczam dwa ostatnie podjazdy pętli giga (jeden bardzo ciężki, wewnątrz stromego wąwozu).

Po połączeniu się z trasą mega i rozpoznaniu znanych mi fragmentów, odżywam. Zjazd do Orłowca idzie mi bardzo dobrze, tylko w jednym miejscu nie wiem jak przejechać (przez strumień) i schodzę z roweru. Ręce bolą, ale dojeżdżam na dół i regeneruję się na bufecie. Rozpoczynam asfaltowy i później szutrowy podjazd, gdzie jedzie mi się już bardzo dobrze i zyskuję kilka pozycji. Na zjeździe bez szaleństw, bo łatwo wylecieć na takiej nawierzchni.

Podjazd na Borówkową zaczyna się wyżej niż zwykle (nie było zjazdu do Lutyni). Trochę to podbudowuje człowieka i jadę mocniej :) Tutaj już znacznie więcej spacerujących ludzi, więc trzeba uważać i czasami poczekać na przepuszczenie. Udaje się wjechać z jedną podpórką, uspokoić tętno i rozpocząć chyba najcięższy zjazd maratonu. Znowu postanawiam jechać bez oporu, na maksimum. Dzięki temu przejeżdżam cały zjazd w siodle, pierwszy raz w życiu :) (a chyba było już kilkanaście prób) Ręce odpadają, ale co tam, radość jest. Z resztą już tylko jeden podjazd od mety.

Na bufecie piję trochę wody (na słodkie napoje już nie mogę patrzeć) i ruszam. Okazuje się, że w prawej czwórce łapie mnie konkretny skurcz - wszystko przez ugięcie tej nogi podczas zjazdu. Trochę z tym walczę, ale praktycznie nie mogę jechać, więc prowadzę najszybciej jak mogę. Kilka pozycji tracę, ale nie jest źle bo sporo osób tutaj idzie. W końcu udaje się dojechać (dojść) na szczyt i rozpocząć zjazd poznany poprzedniego dnia. Po kilku dłuższych minutach mijam metę, co tu mówić, zadowolony :-)

Czas: 05:40:30.9

Do Klosia tracę prawie godzinę - szok!
Do JP - 38 minut, w normie ;-)
Do Jacka - 16 minut, nie ma takiej przepaści jak w zeszłym sezonie.
Przed Marcinem - 25 minut, gdyby nie naprawa pewno by to inaczej wyglądało.
Przed Maciejem - 38 minut.

Fajny maraton, super pogoda i niezły występ. Dystans prawie dwa razy dłuższy w porównaniu do zeszłego roku, a średnia prędkość tylko około 0,5 km/h niższa. Jest dobrze i może jakoś przeżyję te 4 ciężkie etapy wokół Istebnej.

Na trasie © Bartek Sufin


Na trasie © Bikelife




Komentarze
Marc
| 07:29 środa, 22 maja 2013 | linkuj Jacku, dzięki i dobre informacje przynosisz :) Teraz tylko trzeba zorganizować się w teamie, aby było nas minimum czterech w Karpaczu, Wałbrzychu i Istebnej, a może się uda utrzymać tą szóstą pozycję :)
JPbike
| 20:04 wtorek, 21 maja 2013 | linkuj Dobry występ na giga, kolego !
I jeszcze do tego zapunktowałeś dla teamu - po Złotym Stoku jesteśmy na dekorowanym 6 miejscu, fajnie byłoby po finale w Istebnej stanąć na szerokim teamowym pudle ... :)
Marc
| 06:56 wtorek, 21 maja 2013 | linkuj Klosiu, nie jestem takim hardcorem, aby porywać się na maraton, który mi zajmie 7 godzin ;) Przecież to ma być przyjemność :) A za szeroką kierę to głównie JP dziękuję, bo on był głównym motywatorem. A utwierdziłem się po przejechaniu chwilę na Canyonie :)

Krzychu, nie było oszczędzania, no co Ty :-) Może tylko na pierwszym podjeździe jechałem wolniej, ale to jest typowy podjazd rozgrzewkowy.

Kuba, dzięki. Też jestem ciekaw jak byś wypadł w górach.

Maciej, dzięki, Twój również super - wszyscy się poprawiamy :)

Marcin - mknąłem na zjeździe i nawet nie zdążyłem hamulców wcisnąć, jak Was mijałem. Kierownica ma 640 mm. Trochę jeszcze dłonie się nie przyzwyczaiły i bolą czasami, ale kontrola roweru jest i tak super.

Josip, dokładnie, nie było Lutyni i podjazdu łąką. Parę kilometrów mniej i niby jakieś 130 m w pionie. Ale dla utrudnienia dodano dwa małe podjazdy za przełęczą Jawornicką i jedną ściankę zjazdową (wcześniej tam po prostu było w dół szutrami).
josip
| 06:34 wtorek, 21 maja 2013 | linkuj Ładnie pojechane, a za zjazd z Borówkowej bez nawet jednej podpórki to Cię podziwiam:)
Rozumiem, że dystans względem zeszłego roku był skrócony o podjazd z Lutyni? Czy jeszcze jakieś różnice? Chcę porównać swój czas z 2012 do Waszych osiągnięć.
P.S. Nie odpisałeś w temacie szosowej ustawki jutro:)
z3waza
| 21:04 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj He he ja nawet nie zauważyłem jak mnie wyprzedzasz. A jaką szeroką masz tę kierę?
MaciejBrace
| 18:42 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj Gratulacje - super czas.
jakub1
| 17:37 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj No nieźle Marek....Gratuluje wyniku. P.s ciekawe jestem jaki czas Ja bym wykręcił.
krzychuuu86
| 16:44 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj Dobry maraton ale wiesz Marek z tego co widze to stać Cię na więcej,poprostu motywacja,power i mniej się oszczędzać..pozdrawiam
klosiu
| 14:09 poniedziałek, 20 maja 2013 | linkuj Całkiem ładnie jak na pierwsze giga w ZS :). Ja za pierwszym razem jechałem w okolicach 7 godzin :D.
Podejrzewam że ta lepsza technika wyniknęła z szerszej kiery, czułem się o całe niebo pewniej na Twoim rowerze, gdy tą kierownicę zmieniłeś. Niby nic, ale Kowal z Karpacza miał rację w tym temacie :).
Ale szkoda, że takiego zgrupowania szkoleniowego jakie mieliśmy w maju nie można zrobić przed każdym maratonem ;).
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!