Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

75.19 km 55.00 km teren
05:19 h 14.14 km/h
Max:58.51 km/h
HR://%
Temp:, w górę:1470 m

Góry Złote

Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 0

Na weekend majowy planowałem jeżdżenie po górach Złotych, trochę po Czechach i wystartowanie w maratonie w Złotym Stoku.
W góry przyjechałem z Mariuszem. Nocleg mieliśmy w wersji ekonomicznej w Paczkowie, bardzo fajnym miejscu do wypadów w góry.

Pierwszy dzień wyjazdu zaplanowany był na rozkręcenie się w górach, ale także na dość konkretne przewyższenie. Zaczęliśmy od odwiedzenia naszych południowych sąsiadów i Javornika, w którym stoi ten o to zamek, w którym podobno kręcono Janosika:
Zamek w Javorniku © Marc

Pierwszy podjazd rozpoczęliśmy w miejscowości Uhelma. Była to dość długa, niezbyt stroma szosa, idealna na początek górskiego kręcenia. Z nieba lał się żar, więc ze sporą sympatią przywitaliśmy lekki deszcz.
Kolejnym charakterystycznym punktem była Przełęcz Gierałtowska, przez którą przebiega granica.
Przełęcz Gierałtowska © Marc

Z przełęczy chcieliśmy dostać się na Górę Borówkową, ale nie znaliśmy dobrze drogi dojazdu. Zdecydowaliśmy się na pieszy żółty szlak i był to dobry wybór :-) Początkowo prowadziliśmy rowery pod sporą górkę, by po chwili zjechać świetnym singlem w gęstym lesie. Pierwszy super zjazd zaliczony :)
Do wspomnianej Borówkowej dojeżdżamy przez Przełęcz Karpowską i dalej niebieski szlak.
Granica niedaleko Przełęczy Karpowskiej © Marc

Końcówka podjazdu zgodnie z trasą maratonu Powerade. Chyba sobie trochę ułatwiłem podjazd, bo Mariusz planował wjazd bardziej od strony czeskiej, ale niestety nie znałem tamtej trasy, a zostałem zbyt z tyłu by jechać jego śladem.
Pod wieżą wypijamy dobry czeski browar i zjeżdżamy zielonym szlakiem w dół. Zaliczamy więc kolejny świetny zjazd. Pod koniec ręce strasznie bolą, ale tak to jest gdy praktycznie przez 4 kilometry jedzie się szybko po samych kamieniach i korzeniach.
Na Jawornik Wielki dochodzimy po mału, bo ścieżką dydaktyczną, która jest kompletnie nieprzejezdna. Wchodzimy na wieżę i oglądamy świetne widoczki.
Widok z Jawornika Wielkiego na Zalew Paczkowski © Marc

Zjeżdżamy trochę na dół, by spotkać tam Jacka i Jarka. Oni dopiero co przyjechali w góry i zaczynają swoją wycieczkę. Rozstajemy się więc i rozpoczynamy zjazd w stronę Złotego Stoku. Niestety zaczyna padać i strasznie brudzimy się oraz nasze maszyny. Po wjeździe do miasta skręcamy w stronę Paczkowa i udajemy się szybko do naszej kwatery, by jak najmniej zmoknąć. Buty niestety całe mokre, co trochę nas martwi jak w nich się będzie jeździć kolejnego dnia.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!