Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

40.91 km 40.00 km teren
03:26 h 11.92 km/h
Max:60.15 km/h
HR:150/170 77/ 87%
Temp:14.0, w górę:1460 m

MTB Marathon Złoty Stok - Mega

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 16

Pierwszy górski maraton w tym roku z niezła pogodą, znacznie lepszą niż dwa ostatnie lata.
Ruszam spokojnie z trzeciego sektora, wyprzedza mnie sporo ludzi, ale to jest to czego się spodziewałem. Po wjechaniu w teren pierwszy korek, tam gdzie zawsze się robi. Dalsza część wjazdu na Jawornik przebiega bez większych problemów, chociaż faktycznie ma się wrażenie, że koniec nigdy nie nastąpi. Pierwszy poważniejszy zjazd z założeniem, aby się nie oszczędzać i cisnąć ile się da. Idzie dobrze (raz nawet z małą stójką na przednim kole) do momentu kiedy ludzie nie pozwalają przejechać i trzeba sprowadzać. Druga połowa zjazdu znowu na rowerze oprócz jednego momentu w którym wpadłem na jedną zawodniczkę, która niespodziewanie zajechała mi drogę (ona niestety zrobiła OTB - przepraszam, miałem za mało czasu na reakcję).
Drugi podjazd także jedzie się nieźle. Podobnie szybki zjazd, poza tym, że zapominam odblokować na czas amora. Zwalniam więc do ~25, puszczam prawą rękę by sięgnąć do blokady modląc się aby osłabiona lewa utrzymała kierownicę. Udaje się ;)
Trzeci podjazd to największy fun. Najpierw długaśna polana, na której widać dziesiątki rowerzystów i później (tak, to jeszcze nie jest Borówkowa!) ostry wjazd przez las. Poza jednym ostrym przewyższeniem wszystko wjeżdżam, chociaż nogi już bolą konkretnie. Mijam wieżę i porywa mnie prędkość zjazdowa. Początek idzie nieźle, schodzę tylko w najtrudniejszych momentach. Końcówka to straszny ból w rękach (dziwnie zbliżał się skurcz w lewym... tricepsie) oraz na plecach i jego bokach. Musiało tam się nieźle wszystko obić. Przede mną cierpiała jedna bikerka, bo było ją słychać na każdym większym korzeniu.
Ostatni podjazd był krótki, ale niestety już za stromy dla moich zmęczonych nóg, do których zbliżał się nieprzyjemny skurcz. Wchodzę więc z buta, aby go uniknąć, większe fragmenty wjeżdżam. Licznik pokazuje 33 km i zjazd. Czyżby tak już miało być do końca? Okazuje się, że faktycznie, na zjeździe daję z siebie wszystko dokręcając na blacie, aby nie stracić czasu i pozycji. Sam się dziwię jak szybko przejeżdżam kilkusetmetrowy trudniejszy odcinek po kamieniach. Jednak adrenalina mocno pomaga.
Dojeżdżam do mety zadowolony, czas znacznie lepszy niż w zeszłych latach. Dzięki Grzegorz za wycięcie końcowej pętli XC i za brak błota ;)

Open 381/519 - 73% stawki, nieźle patrząc na małą ilość km'ów w ostatnim czasie i ciągle bolące gardło.
M2 134/160
Udało się wyprzedzić dwóch Emed'owców (pechowego Zbycha i Maksa - tylko gdzie go minąłem?), Jacek jednak zdecydowanie poza moim zasięgiem.
Na mecie spotykam praktycznie wszystkich znajomych, którzy się wybrali na ten maraton. Niesamowity czas na Giga osiągnął Paweł. Chyba już to wspominałem: "jesteś hardcorem" ;)

Oficjalny czas 03:27:24.375
Współczynnik do najlepszego 0.56 -> 280 pkt.

Maraton Złoty Stok © Marc






Komentarze
Maks
| 10:06 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Nie zawsze jestem wstanie ostatnio bardzo często muszę być u klientów i muszę do nich dojechać (nie w kolarskim stroju). Nie zawsze jest wolne auto firmowe i muszę jechać swoim. Jak tyko będę miał taką możliwość że skończą się wizyty i zacznie się normalna praca w firmie to zacznę jeździć. Może w przyszłym tygodniu?. Ten miesiąc muszę lepiej przepracować bo w Karpaczu to już będzie ostra walka ;)
klosiu
| 09:11 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Maks --> masz pracę w takim miejscu, że naprawdę nie rozumiem, czemu nie dojeżdżasz rowerem, przez centrum 2x szybciej, i dodatkowo 20-25km dziennie bazy/interwałów za tramwajami samo by się robiło :P.
Marc --> może krzyczała z rozkoszy, kto wie ;))).
Maks
| 07:55 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Kto to wie co wtedy przeżywała ... ;)
Marc
| 07:41 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Na końcówce Borówkowej jedna dziewczyna krzyczała na każdym korzeniu, więc chyba to jednak nie takie przyjemne dla każdego ;)
Maks
| 07:27 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Borówkowa zjazd był za krótki ;) końcówka była najlepsza ;)
Maks
| 07:06 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Siłownia to nie wszystko mało wyjeżdżone w terenie i to się mści ostatnio jestem tak zarobiony, że nie mam kompletnie czasu aby w tygodniu wyjechać na jakikolwiek trening jedynie w weekendy wchodzi w grę. Zbyt mało interwałów zrobiłem ale mimo wszystko forma i tak jest trochę lepsza niż w zeszłym roku. ZS nie jechałem na 100% (było to widać na drugi dzień). Puki co Zbychu przez wszystkie 3 dni ze mną przegrałeś ;) obojętnie jak na to nie patrzeć dostałeś w tyte ;) Nawet jak po ZS zrobiłem większą pętle i tak przyjechałem przed Tobą ;) Na trzeci dzień też byłeś za mną mimo że prowadziłeś do samego Paczkowa ;). Myślę że jeszcze się rozkręcę w końcu to był pierwszy maraton w górach ;)
Marc
| 06:28 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Klosiu, to pewno kwestia przyzwyczajenia. Jednak dość rzadko bywam w górach i moje ręce nie są przyzwyczajone do takich szaleństw ;) A złamana ręka to swoją drogą nie pomaga.

Jacek, jestem ciekaw jak Ci pójdzie w Karpaczu. Tam zjazdy są jednak znacznie trudniejsze. W generalce już pewno Cię nie dogonię, ale będę walczył ;)
toadi69
| 22:58 środa, 4 maja 2011 | linkuj Maks mylisz się, kiedy złapałem laczka, najpierw minął mnie Jacek, później Ty (Maks) a jakieś 300 metrów za Tobą był dopiero Marc. Więc musiał minąć Ciebie gdzieś dalej, może na tym podjeździe co rok temu wpychałeś rowerek.
jacgol
| 21:37 środa, 4 maja 2011 | linkuj Gratki !! miło było ponownie spotkać :)
mi też ręce odpadały na zjazdach,
jakoś mi poszło ale to pewnie zasługa tygodniowego urlopu ;)
klosiu
| 21:26 środa, 4 maja 2011 | linkuj A nie wiem, może jakiś inny jestem, ale mnie ten zjazd cieszył do samego końca i mógłbym jeszcze jechać :)))
Może było ci Marc ciężko przez tą osłabioną rękę?
A może mi się tak dobrze to jedzie przez kontrast z pierwszym razem, kiedy całość sprowadzałem? ;D
Marc
| 19:14 środa, 4 maja 2011 | linkuj Ten zjazd z Borówkowej jest jednak chyba za długi. Przestaje sprawiać frajdę. Nie mam pojęcia czy ktoś ma na tyle dobre amortyzatory, aby tam nie cierpieć.
Muszę się spiąć aby w Karpaczu kolejność na mecie była podobna ;)
mlodzik
| 19:03 środa, 4 maja 2011 | linkuj Marc, ładnie pojechałeś, wytrzymałość jest. Z tą ręką to przerąbane i na zjazdach musiałeś mieć ciężko. Mi też się super dobrze nie zjeżdżało, ponieważ miałem złe rękawiczki, bez żelu. Ale to nie jedyny problem. Zjazdy były długie z korzeniami i kamieniami, moim zdaniem bardzo wymagające kondycji i silnych rąk. W pewnych momentach nie mogłem ruszać palcami, od ucisku krew mi do nich nie dopływała i musiałem zwalniać.
Gratuluję, Maksa załatwiłeś mimo, że trenujesz mniej od niego. Jacek rzeczywiście jeździ nieźle i zjeżdża bardzo ładnie. Dopiero w tych górach to zauważyłem.
Maks
| 11:13 środa, 4 maja 2011 | linkuj Miałem Ciebie blisko przed sobą ;) Tam gdzie ta laska miała OTB widziałem to OTB z góry. Trochę na końcówce mi musiałeś uciec ;) Ale w Karpaczu mam nadzieje powalczymy ;) Myślę, że wyprzedziłeś mnie na pierwszym podjeździe gdzie Zbychu mi usiadł na koło.
Marc
| 09:17 środa, 4 maja 2011 | linkuj Klosiu, Jacek to już wymiatał w zeszłym roku. Poznałem go jak jechałem pierścień i zdecydowanie on się zmęczył najmniej, a nowego roweru jeszcze nie miał ;)

Wykres jest prosty jak budowa cepa: góra/dół góra/dół góra/dół :)
Rodman
| 08:42 środa, 4 maja 2011 | linkuj gratki ! na Mega zawsze tłok i większa konkurencja do "ścieżek" na zjazdach ;-P
fajny wykres traski :-) !
klosiu
| 12:14 wtorek, 3 maja 2011 | linkuj Gratki, postęp jest najważniejszy :).
Z Jacka się niezły napierator zrobił od kiedy kupił nowy rower :).
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!