Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

101.21 km 100.00 km teren
04:48 h 21.09 km/h
Max:46.93 km/h
HR:148/166 80/ 89%
Temp:15.0, w górę:975 m

Michałki - Giga

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 6

Kolejny maraton w tym roku, czyli Michałki w Wieleniu. Najstarszy maraton w Wielkopolsce. W przyszłym roku będą świętować 10 lat.

Na miejsce dojeżdżam z Jackiem i Zbyszkiem. W aucie atmosfera kiepska, że za długi sezon, za wczesne wstawanie i za dużo zajętych weekendów. Nie jest dobrze, jak tu się ścigać ;-)

Formalności załatwiamy bardzo szybko mijając w międzyczasie wielu znajomych (także tych z Challenge'a :) ). Przed 10 ustawiam się na starcie, raczej w drugiej części stawki. Punktualnie ruszamy, ale raczej spokojnie. Nawet na dojazdówce asfaltowej tempo nie przekracza 32 km/h. Po wjechaniu do lasu stawka właściwie się rozciąga. Mi jedzie się słabo, bardzo słabo. Tracę sporo pozycji, bo jadę wolno - mięśnie bolą, a tętno niskie. Chyba wychodzi brak rozgrzewki. Mija mnie między innymi Jacek z sympatycznym pozdrowieniem. Na pierwszym podjeździe trochę odżywam - jadę lewą stroną, na której jest mniej piachu i wyprzedzam sporą grupkę. Druga stromizna już nie jest do wjechania, więc wprowadzam jak wszyscy. Przy jednym z zakrętów zauważam, że dogonił mnie Zbychu. Po chwili słyszę za sobą głośne "uwaga". Nie wiem o co chodzi, bo jest tam niewinny zakręt (jak się później okazało, Zbychu zaliczył tam glebę). Mija kilka kolejnych minut i Zbychu mnie wyprzedza - nie mam siły gonić.

Dojeżdżam w końcu do rozjazdu mega-giga. Chyba nie jestem zupełnie z tyłu, bo widzę kilku skręcających jak ja. W jednym miejscu gubię trasę, ale dosłownie na kilkanaście sekund. Zaczyna mi się lepiej jechać. Na jednym zakręcie słyszę, że jestem na 49 pozycji, nie wiem czy dobrze, bo nie znam liczby startujących. W pewnym momencie zjeżdżam się z jednym gościem z M3 i zaczynamy razem pracować. Tempo wyraźnie rośnie i łykamy kolejnych zawodników. W końcu dochodzimy także Zbyszka i zapraszam do wspólnej jazdy. Do bagienka jedziemy we trzech, jedzie się na prawdę dobrze - raźniej i można się co jakiś czas za kimś schować. Przed bagnem, którego nie ma możliwości przejechać i trzeba prowadzić, wyciągam żela. Nie wiedząc, że będzie to taki techniczny odcinek jadę z tubką żela w zębach, jak jakiś debil ;-) Za bagienkiem lekki podjazd, obracam się i zostałem sam. Hm... gdzie moi towarzysze? Bez wielkiej napinki jadę dalej, ale nie widzę ich, dalej trzeba jechać samemu.

Koło 70 km dogania mnie koleś, który wygląda jak z M2 (jednak był z M3). Staram się mu odjechać, ale jest bufet i zatrzymuję się, on robi tak samo. Za chwilę zaczyna się podjazd po bruku, jadę mocno, ale on jednak trochę szybciej i jest przede mną. Kolejne kilometry staram się go trzymać. Kończy się to tym, że gubimy trasę - nie skręciliśmy w prawo i nadłożyliśmy z 1,5 km. W końcu dojeżdżamy do zerwanego mostka. Próbuję przez niego przejść, ale idzie dość ciężko. Decydujemy się przejść w kolejności człowiek-rower-rower-człowiek. Jesteśmy po drugiej stronie rzeczki, rywal stwierdza, że idzie w krzaczki, to ja jadę w kierunku mety :-)

Ostatnie kilometry ciągle mocno, ale nie dzieje się już zbyt wiele. Mijam tylko jednego kolarza, który zerwał hak przerzutki. Końcowy przejazd przez kartoflisko (w mżawce) i meta.

Maraton Michałki - meta © Marc


Udało się zmieścić w 5 godzinach - plan zrealizowany.
Oficjalny czas 4:56:11 (36/58 open, 10/11 M2). Współczynnik do najlepszego 0.81 - przyzwoicie jak na Giga. Pozycja wśród chłopaków z teamu, zgodnie z przewidywaniami Rodmana. Na Wojtka, który był najwyżej nikt nie stawiał, ale ja tak po cichu na niego liczyłem po tym co wyprawiał w Sudetach :-)

Na prawdę fajny maraton, można się zmęczyć, ale trasa jest bardzo urozmaicona. Szkoda, że początek tak słabo wyszedł, bo może by się udało Marcina dogonić.



Komentarze
Rodman
| 21:42 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj gia to ... GIGA, zawsze jest powód do dumy, chociaż Ciebie udało mi się "trafić" w Michałkolotku ;-)
Marc
| 07:49 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj Maciej, dzięki i również gratuluję ukończenia.

Marcin, domyślam się, że pozycji byś nie oddał :-) Ale mogłoby być ciekawie, bo sporo sił zachowałem na koniec.

Wojtek, dokładnie, lepiej bym tego nie ujął :)

Zbychu, dzięki.
toadi69
| 05:59 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj https://lh6.googleusercontent.com/-GFuBoDvLx1k/UFYTBZlWIHI/AAAAAAAAKC0/391vmL5xonM/s912/DSC_6156.JPG
josip
| 21:31 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Twoja twarz na zdjęciu mówi wszystko - ukończenie giga na Michałkach to wielka radocha i... ulga, że to już koniec:-) Gratuluję zejścia poniżej 5 godzin.
z3waza
| 14:12 niedziela, 16 września 2012 | linkuj E-e-e ja się tak łatwo nie dam :D. Poza tym jechało mi się wczoraj średnio, też pomyliłem trasę (2 razy) i zatrzymałem się na siku - co mi się nie zdarza - tak więc trzeba odliczyć od czasu jakieś 3-4 minuty.
MaciejBrace
| 13:20 niedziela, 16 września 2012 | linkuj Gratulacje
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!