Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Marc z miasteczka Poznań. Mam przejechane 42372.65 kilometrów w tym 12561.57 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Marc.bikestats.pl

Archiwum bloga

96.02 km 74.00 km teren
07:45 h 12.39 km/h
Max:55.85 km/h
HR:142/170 76/ 91%
Temp:27.0, w górę:2614 m
Rower:

MTB Marathon Stronie Śląskie - Giga

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 9

Wyjazd na pierwsze pełne Gogglowe giga odbył się w trochę innym składzie niż zwykle. Wojtek robił za kierowcę, a wolne miejsca w aucie zajmowali oprócz mnie Mariusz i Jacek.

Wyjechaliśmy standardowo w piątek po pracy, ale droga nie była spokojna. Już od Wrocławia widzieliśmy olbrzymią górską burzę. Pioruny wyjątkowo ładnie przebijały się z nieba do ziemi. Problemy zaczęły się przed Bardem, gdzie wjechaliśmy w ścianę deszczu. Josip słusznie decyduje się na przerwę w jeździe, bo widać było bardzo mało. Na parkingu już sporo aut, widać że nikt nie chce ryzykować jazdy w taką pogodę. Po kwadransie ruszamy, bo pada mniej. Za nami rusza spory peleton aut, by podążyć za naszymi tylnymi światłami. Reszta podróży mija spokojnie, podobnie poranne przygotowania i dojazd na maraton.

Przy starcie spotykam dawno nie widzianego Kaza. Gadamy trochę o maratonie i zbliżającym się Challenge-u. Po chwili zerkam na swój rower i zauważam brak bidonów. Myślę sobie, nieźle się ugotowałem (dosłownie, przy panującym upale). Pożyczam więc jeden bidon od Kaza i uzupełniam go zakupionym Poweradem. Za chwilę wchodzę na pas startowy, w którym oprócz towarzyszy podróży sporo innych znajomych twarzy (Marcin, Jarek, Jacek i Zbychu). Podchodzi do nas Ewa i ostrzega, aby jej nie wyprzedzać :-)

Ruszamy spokojnie o 10. Sporo kilometrów przed zawodnikami, więc nie ma szarpania jak na mega. Po przejechaniu asfaltu od razu wjeżdżamy w ciężki teren i trzeba prowadzić. Trochę dołuje taki początek. Gdy się robi lepszy grunt to jadę. Blokuje mnie jedna zawodniczka i muszę się zatrzymać. Blokuję tym sposobem Joasię Jabłczyńską. Końcówkę podjazdu jadę za nią, by po chwili ją wyprzedzić i stromy podjazd przed asfaltem robię w siodle. Patrzę do tyłu i widzę Zbycha, ale w bezpiecznej odległości. Do pierwszych zjazdów niewiele się dzieje.

Trasa prowadzi w okolice Międzygórza. Musimy więc zrzucić trochę podjechanych metrów. Trochę mokrych kamieni, luźnego piachu, ale i tak jest fajnie. W tym miejscu udaje się wyprzedzić Marcina, którego opony zupełnie nie dają sobie rady, a także dogonić wspomnianą wcześniej Ewę. Ona rusza szybko pod górę, my z Marcinem trochę wolniej. Ale we dwóch praktycznie do samego Śnieżnika. Podjazd idzie bez większych problemów. Marcin przyspiesza pod koniec, ale ja nie chcę szarpać i tracę z 30 sekund, z założeniem że może uda się to odrobić na zjeździe. Mijam schronisko i widzę, że Marcin leczy swój rower z pany. Zjeżdżam wobec tego samotnie na dół. Kilka miejsc tego zjazdu jest na prawdę super, niczym zjazdy koło Karpacza. Schodzę w kilku miejscach, gdzie hopki mają po 50 cm.

Na nadprogramowym bufecie na dole wypijam błyskiem całego Powerade'a. Jadę dalej i widzę sporo osób, które jadą bardzo wolno. Zastanawiam co się dzieje i dopiero po chwili do mnie dociera, że to jest ogon mega. Część jedzie wolno, część prowadzi, a część nie ma nawet siły ustąpić miejsca. Rowerowe zombie. W takim gronie dojeżdżam do kolejnego bufetu, na którym robię spory popas i odbijam na kolejną górkę. Jedzie się nieźle, ale trochę zaczyna przeszkadzać spora pustka na trasie. Nie jestem do tego przyzwyczajony, bo jednak w środku stawki mega jedzie dużo więcej osób, niż pod koniec giga.

Maraton w Stroniu Śląskim © Marc


Trasa nagle odbija w prawo i ostro pod górę. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie olbrzymia ilość kamieni, po których nie ma co nawet próbować wjeżdżać. Wyżej już kilka osób prowadzi, więc robię to samo. Po kilku dłuższych minutach jestem u góry i zaczynam przejazd szlakiem granicznym. Przebycie kolejnych 15 kilometrów zajmuje mi jakieś 2 godziny. Nie ma tam wyjątkowego przewyższenia, ale duża ilość mokrych kamieni i korzeni oraz błoto wystarczająco przeszkadza w jeździe. Psychika siada, dość mam wszystkiego, czas się niemiłosiernie dłuży. W połowie ścieżki jest bufet, na którym biorę żela, a Grzegorz Golonko dziwnie się zachowując zachwala inne produkty bufety oraz wypytuje o mój kask. Chyba za dużo był tego dnia na słońcu ;)

Ścieżka w końcu się kończy, przez chwilę widzę jednego gościa, ale na zjeździe, na swoim fullu ucieka. Korzystam z kolejnego bufetu, przed ostatnią górką, którą wjeżdżam może bez kryzysu, ale dość wolno. Pod jej koniec, niedowierzając wjeżdżam na asfalt i potem już szybko do mety. Kreskę mijam bardzo zadowolony, może tylko minimalnie mniej niż w Karpaczu (tamta trasa jednak wywoływała znacznie więcej emocji).

Podczas powrotu do domu, do Siennej mieliśmy sporo kłopotów. Mój rower został lekko uszkodzony przez Jarka, który bardzo pechowo nie mógł się wypiąć z poluzowanego SPD.

Czasy:
Jacek P. 5:52 - wyraźny lider naszego teamu
Wojtek 5:56 - na swoich terenach czuje się bardzo dobrze :)
Jacek G. 6:05 - niesamowicie mocny w tym sezonie
Mariusz 6:17 - pojechał dobrze, ale reszta chyba jeszcze lepiej
Che 6:20 - a w pewnym momencie liczyłem, że będziemy mieli podobny czas ;)
Jarek 6:27 - pomimo kryzysu dobry czas
Ja 7:05
Marcin 7:10 - gdyby nie dwie pany, to pewno byłby przede mną
Zbychu 7:20 - był cały czas blisko za nami

Udało się ukończyć górskie giga i to jest najważniejsze. Bardzo solidny trening przez Challengem wykonany.

To on, tak to on © Marc


(dystans wraz z dojazdem Sienna-Stronie-Sienna)





Komentarze
JPbike
| 12:13 sobota, 14 lipca 2012 | linkuj Również gratuluję górskiego golonkowego debiutu i jak wiesz - od czegoś trzeba zacząć :)
Rodman
| 12:53 środa, 11 lipca 2012 | linkuj wow, jakie zdjęcie ;-)) normalnie w ramkę i na korytarz ;-P
gratuluję ukończenia giga !
MaciejBrace
| 19:52 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj Gratulacje - ładny wynik
CheEvara
| 13:49 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj Podepnij sobie tę krzywdę moralną pod następne piwo, które mam nadzieję zdążyć Ci postawić:)
klosiu
| 13:40 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj Marek, graty, ładnie poszło.
Che, jak cię zobaczyłem na ostatnim bufecie tryskającą humorkiem to poczułem się psychicznie zmiażdżony. Tak nie wolno działać na ludzi :P
CheEvara
| 13:34 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj Powiem Ci, że taki klosiu liczył na to, że będzie o wiele szybciej ode mnie:D
Marc
| 09:35 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj z3waza Dzięki. W górach mam szansę z Tobą powalczyć, na płaskich jestem trochę za słaby. Ale może pod koniec sezonu jeszcze się uda wyrównać w rywalizacji :-)

Maks Miało być lepiej, ale nie spodziewałem się tak trudnej trasy. Mam nadzieję, że dołączysz do gigowców na najbliższych maratonach :)
Maks
| 09:11 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj Gratulacje Marek ładnie poszedłeś ;) Ekstra fotka ;)
z3waza
| 08:21 wtorek, 10 lipca 2012 | linkuj Gratuluję - w naszym rankingu to chyba jest 3:2 dla mnie - coś nie mam szczęścia do górskich edycji :). Co do korzeni i błotka to mi jakoś szybciej minęły bo na pierwszym uciekałem przed Jabłczyńską, na drugim przed Zbychem a potem zacząłem doganiać pojedynczych kolarzy - tak więc coś się działo. A taka samotna jazda poniżej 10km/h może naprawdę wykończyć psychicznie.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!